adr pisze:
i przy okazji płyty:
1. Blood Sugar Sex Magik (1991) & Californication (1999)
Heh, ciekaw jestem, na którą więc zagłosowałeś ?

Jeśli chodzi o mnie - zdecydowanie ta starsza. Owszem, "Californication" dobra, ba - nawet bardzo dobra, ale jednak to już nie ta energia. A "BSSM" to przecież esencja Papryczek - ciągła impreza na maxa, praktycznie przez całą płytę (bodajżę z trzdema wyciszeniami).
Pamiętam, jak pierwszy raz usłyszałem tę płytkę, w Pół Perfekcyjnej Płyty, przeżyłem po prostu szok! Taka była w tym energia i radość grania, że zasnąć nie mogłem, przez następne 3 godziny mnie nosiło.
Dobrze że sobie nagrywałem, ale i tak następnego dnia pobiegłem do empiku kupić ją i usłyszeć w całości (a nie było w tej puszczanej w radio części "Give it away", jedynego kawałka chyba, który wcześniej kojarzyłem, więc było po co biec

). Tzn. znałem jeszcze "My friends", "Love rollercoaster" i przede wszystkim "Aeroplane", ale z tej płytki chyba tylko to, no jeszcze "Under the bridge", ale tego tak nie lubiłem. "Californication" ukazało się niedługo później, posłuchałem sobie jej w sklepie, bo singiel pierwszy mnie jeszcze nie przekonał i jednak nie zdecydowałem się kupić. Nie wziąłem pod uwagę, że nie można przez całe życie mieć tyle świeżości i przede wszystkim siły na taką "łupankę" i być może z początku nie doceniłem trochę tej płytki. Chociaz trudno też mówić o niedocenieniu, bo naprawdę mi sięspodobała, nie było to po prostu to, czego oczekiwałem, czyli "BSSM 2". Dziś troszkę inaczej na to patrzę, ale i tak nie zmieniam zdania, którą płytę wolę.
Pożyczyłem sobie dla lepszego rozeznania przy głosowaniu "Greatest Hits" i mam nadzieję oddać głosy już jutro.