Let's pobawić się w czyszczenie suplementu w tym tygodniu, bo mam już znowu ponad 60 (wystarczyło, że wczoraj poszalałem i posłuchałem czterech dobrych płyt, a teraz doszło aż siedem stąd).
1.
10,0 Amanda Palmer & Friends – TRUGANINI – po prostu ten utwór należy do ładnych, pięknych, dla mnie klasa.
2. 10,0 Manic Street Preachers - STILL SNOWING IN SAPPORO – wiem,
kajman, że jest tu określona zawartość niestrawnych dla Ciebie gitarek, ale myślałem, że ocenisz nieco wyżej po recenzji u
ku3y jakiś czas temu. U mnie wszystko gra.

3. 10,0 Blues Traveler & Mickey Raphael - ROADHOUSE BLUES – całkiem żywy blues, odróżniający się, w każdym razie bardzo mi się podoba.

4. 10,0 Sabaton - STEEL COMMANDERS – trochę inny utwór, niż się spodziewałem, chórków się szczerze nie spodziewałem

ale czy to wystarczy do osiągnięcia przynajmniej tego, co
Defence of Moscow?

5. 9,5 The War On Drugs & Lucius - I DON'T LIVE HERE ANYMORE –
Lucius już mnie zaskoczyła kiedyś, a konkretnie na początku pandemii słuchałem w przerwie zdalnych playlisty na Spotify z jej utworem. Teraz tylko potwierdza, że potrafi śpiewać i do tego świetnie współpracować z zespołem w rockowym graniu na styl późnych lat 80.
6. 9,0 Jack White - TAKING ME BACK – big beat wystylizowany na rockowo? To możliwe i to się układa w bardzo interesującą kompozycję.
7. 9,0 Yes - FUTURE MEMORIES – tutaj bardzo podoba mi się sentymentalne, spokojne granie gitar. Wokal wciąż nie przekonuje (słuchałem jako drugi kolejny utwór tej grupy), więc do suplementu się dostało, ale na ocenę 10 niestety nie.
8. 9,0 Urszula - ZACZARUJ – po poprzednich słabiutkich singlach pora na naprawdę pozytywne zaskoczenie, coś, co mi przypomina tę Panią sprzed ćwierćwiecza.
8,5 Anette Olzon - STRONG – ta Pani wciąż jest dosyć blisko dostatecznego przekonania przez żeński głos w rytmie metalu, ale jeszcze trochę brakuje choćby do poziomu pewnego utworu
Nightwish ocenianego w tym roku.
8,0 Yes - THE ICE BRIDGE – w moim odczuciu sfera wokalna lekko zawodzi, ale to nie przeszkadza w fajnym graniu rocka, bo instrumentalia brzmią świetnie.

8,0 Bryan Adams - SO HAPPY IT HURTS – bardzo przyjemny kawałek, ale jak to
kajman ładnie ujął, przesycony mało ambitną komercyjnością.
7,0 Wooli & Trivecta & Scott Stapp - LIGHT UP THE SKY – bardziej moją uwagę przykuło różnorodne tempo instrumentaliów, przez co utwór był dynamiczny. Na minus zbyt ubitowione momenty i w niewielkim stopniu wokal.
6,0 TSA Michalski Niekrasz Kapłon - OSTATNI POCIĄG - ja vs.
TSA to trwająca od jakiegoś czasu walka z wiatrakami - fajny rock, ale nie mój zespół.
6,0 The Soaked Lamb - ROLLING STONE – przyznaję bez bicia, nie moje klimaty, chociaż ze stylem angielskim kiedyś się przyjaźniłem nawet.
6,0 Kashell - CHŁOPAK – fragmenty rockowe na wielki plus, żeby nie powiedzieć, że elementy elektroniki i hip-hopowe wstawki psują pozytywne wrażenie, bez nich na pewno utwór byłby bardzo dobry.

4,0 Król & Grzegorz Skawiński - ZBYT DOBRZE CI IDZIE – tym razem jakoś lepiej odbieram ten utwór niż poprzednio, nawet miałem ochotę pobujać. Tylko nadal nie wiem, czym różni się wersja z gitarą od wersji bez.

3,5 Szymon Komasa & Vito Bambino - JEŻELI KOCHAĆ, TO NIE INDYWIDUALNIE – wszystko psuje
Vito, choć i tak sam on brzmi w tym coverze o niebo lepiej niż wszędzie indziej.
2,0 Litku Klemetti - TOUR DE FRANCE – nie wiem, co ongiś wykonywał
Kraftwerk, ale wydaje mi się, że to jest lepsze. Bity na pewno nie brzmią zbyt gorzko, do tego fiński (?) język całkiem pasuje.
1,0 Chvrches - NIGHTMARES – a tu nie ma co komentować, nic kompletnie nie przykuło mojej uwagi.
1,0 Secret Service - LIT DE PARADE – wokal paradoksalnie ratuje utwór, jakoś okropnie biciarsko wystylizowany.
0,0 Daria Zawiałow & A_GIM - SERCA GWIAZD – chociaż oryginał chodzącym ideałem nie jest, ta wersja wypada znacznie poniżej wszelkiej krytyki.
0,0 Ava Max - EVERYTIME I CRY – nie mogę zdzierżyć chwilowego na szczęście wrażenia śpiewania przez maskę. Poza tym całkiem ponętne dicho.
