Strona 2 z 7

: pn paź 22, 2007 10:01 pm
autor: Zawiesina
Choć mam ogromny szacunek do Syda Barretta, chociażby z tego powodu, że bez niego w ogóle nie byłoby Pink Floyd, to jednak muzyka prezentowana przez zespół pod jego przewodnictwem to w ogóle nie moje klimaty. Z tamtego okresu uwielbiam jedynie napisaną przez Watersa piękną balladę "Julia Dream" (umieszczona została na składance "Relics" w 1971 roku). Ale to skomplikowana sprawa. W Polsce na kanwie tego utworu powstała zupełnie bezpłodna harcerska piosenka pod tytułem "Grosza nie mam", którą jednak zespół Kult zagrał kiedyś tak, że rzuciło mną o ziemię. Stąd mój sentyment do "Julia Dream".

Pierwsze otarcie się o geniusz to według mnie rok 1970 i album "Atom Heart Mother" z wbijającą w ziemię tytułową suitą, ale i z bardzo ważną dla mnie klimatyczną balladą Watersa "If". Ale ta płyta to nie tylko muzyka. Od niej zaczęła się bowiem seria niezwykłych okładek wydawnictw Floydów (później "Dark Side Of The Moon", "Wish You Were Here" i "The Wall" - te okładki stały się symbolami popkultury, ale wszystko zaczęło się od krowy). Następna płyta to niezłe "Meddle", ważne o tyle, że znalazło się tu jedno z najważniejszych dzieł zespołu - "Echoes". To jeden z tych utworów, w trakcie słuchania których możemy zapomnieć o całym świecie i doznać przeżyć wręcz mistycznych. Chyba już nigdy później Floydzi nie stworzyli takiego klimatu w pojedynczym utworze. Ale jest tu też nie mniej ważny "One Of These Days" z niewiarygodnym pochodem basowym - robi wrażenie zarówno wersja studyjna, jak i liczne wersje koncertowe. Do kolejnej płyty - "Obscured by Clouds" - mam zarzut taki, że to nie spójny album, a jedynie zbiór przyjemnych piosenek, co w przypadku Pink Floyd zdarzało się niezwykle rzadko. I choć nie brakuje tu ciekawych kompozycji (moja ulubiona to żywiołowy, instrumentalny kawałek "When You're In"), to najbardziej mierzi mnie, że większość z nich jest gwałtownie wyciszana w końcówce.

No i "Dark Side Of The Moon". Czy o tym albumie trzeba cokolwiek pisać? Chyba tylko tyle, że wyznaczył zupełnie nową epokę w działalności zespołu. Ja jednak wyżej stawiam wydany dwa lata później album "Wish You Were Here" - znacznie dojrzalszy i bardziej spójny. To pierwsze wydawnictwo Pink Floyd jakie poznałem, i być może dlatego nieco je idealizuję. Ale od lat nie potrafię dostrzec w płycie z 1975 roku ani jednego słabego punktu. Co innego z następnym albumem - "Animals". Choć wszystkich długich kompozycji ("Dogs", "Sheep" i "Pigs") słucha się świetnie, to ja czasem mam problemy z ich rozróżnieniem. Nie odpowiada mi też zmarginalizowanie roli klawiszy Wrighta (choć zagrał przepiękny wstęp do "Sheep") - muzyka jest tu nieco bardziej surowa niż na wcześniejszych wydawnictwach.

"The Wall". Nie mam słów, by opisać geniusz tego dwupłytowego albumu. Zawsze będę twierdził, że to jest najprawdziwsza płyta w historii rocka. Każdy, dosłownie każdy znajdzie w niej cząstkę siebie, jakąś prawdę o życiu. Przekonałem się o tym czytając felietony Tomka Beksińskiego i oglądając film Parkera "The Wall". A ten niezwykle celny i bardzo często przygnębiający zbiór przesłań został okraszony niezwykłą wręcz formą muzyczną. To ciekawe, że jako pojedyncze, odrębne piosenki bronią się tylko nieliczne kawałki z płyty wydanej w 1979 roku ("Hey You", "Another Brick In The Wall Part II" czy "Comfotably Numb"), a całość nie ma w zasadzie słabego punktu. Ale to chyba jeszcze lepiej świadczy o tym, że to najwybitniejszy koncept-album w historii rocka. Potem mamy cztery lata przerwy i wychodzi całkowicie zdominowany przez Watersa "The Final Cut", budzący zupełnie skrajne emocje, zarówno wśród fanów, jak i krytyków. Ja zaliczam się do grupy, stawiającej tę płytę bardzo wysoko w twórczości Pink Floyd. Jest to niejako kontynuacja poprzedniego albumu, można powiedzieć, że Waters muzycznie nie ruszył się przez ten czas ani o krok (wystarczy posłuchać kawałka "Your Possible Pasts" i kończącego go echa "closer closer closer" - czyż nie słyszeliśmy czegoś, brzmiącego niemal tak samo na płycie "The Wall"?). I mnie to wcale nie przeszkadza, bo Waters znów udowadnia, że jest niezwykle utalentowanym kompozytorem i autorem tekstów. A ja, który kocham jego cynicznie brzmiący i "śliniący się" wokal, nie mogłem tej płyty nie polubić. Co prawda mogą drażnić polityczne wycieczki ("Get Your Filthy Hands Off My Desert" czy "The Fletcher Memorial Home"), ale wszystko rekompensują takie kawałki jak mój ulubiony "The Post War Dream". Co ciekawe, za najsłabsze ogniwo "The Final Cut" uważam kompozycję "Not Now John" - jedyną, na którą widoczny wpływ miał David Gilmour. I bynajmniej nie dlatego, że gitarzysta zespołu wniósł tu coś negatywnego. Nie mogę znieść po prostu damskich chórków, które brzmią strasznie groteskowo, zwłaszcza przy wyśpiewywaniu słów "fuck all that". A jeśli ktoś nie jest do "The Final Cut" przekonany, to radzę posłuchać w nocy. Robi piorunujące wrażenie.

No i dwa pozostałe, nagrane już bez Watersa albumy. Nie będę się na ich temat rozpisywał, bo zmieniałem o nich zdanie już tysiąc razy. Generalnie myślę jednak, że gdyby z każdej z tych płyt wybrać kilka lepszych kompozycji, to powstałby jeden porządny album (dlatego w moim zestawieniu po jednym kawałku z każdej z nich). Od dawna też nie jestem w stanie zrozumieć fenomenu utworu "High Hopes". Gdybyśmy robili koszmarlistę Pink Floyd, ta piosenka znalazłaby się w jednym szeregu z takimi rzeczami jak "Seamus" czy "The Spanish Theme". No ale rzecz gustu. :wink:

I koncerty. Kto wie czy Floydzi to nie najwybitniejszy koncertowy zespół XX wieku? Zawsze żałowałem, że nigdy nie było mi dane (i pewnie nie będzie) znaleźć się na ich występie. To musiało być mistyczne przeżycie. No cóż, pozostają płyty koncertowe i wydawnictwa DVD. A trochę się tego nazbierało. Też największt sentyment mam do koncertowego wydawnictwa "Delicate Sound Of Thunder". Niedawno zresztą za pośrednictwem allegro nabyłem ten album na winylu za 12zł (słownie dwanaście)!

Wielu fanów Pink Floyd, zadają pytanie "Gilmour czy Waters"? Nie da się na to pytanie odpowiedzieć jednoznacznie. Ja powiem tak - jako człowieka i instumentalistę wolę Gilmoura, jako kompozytora i tekściarza - Watersa. Wdzięczny jestem, że się spotkali i stworzyli całe mnóstwo niezwykłej muzyki. Jednym słowem, dla mnie PF to największy ansambl wszech czasów.

Na koniec moje zestawienie.

1. If
2. Hey You
3. Comfortably Numb
4. Have A Cigar
5. Brain Damage
6. Nobody Home
7. Lost For Words
8. Wish You Were Here
9. Echoes
10. Julia Dream
11. The Post War Dream
12. Goodbye Cruel World
13. One Of The Few
14. When You're In
15. The Thin Ice
16. Atom Heart Mother Suite
17. On The Turning Away
18. Time
19. One Of These Days
20. Eclipse

I płyty.

1. The Wall
2. Wish You Were Here
3. The Final Cut
4. Atom Heart Mother
5. Meddle

: pn paź 22, 2007 10:34 pm
autor: Yacy
" Julia dream" poznałem właściwie dopiero teraz, ale nie wykluczone że pojawi się w mooim topie. Zobaczymy.

: pn paź 22, 2007 10:52 pm
autor: tadzio3
Aro pisze:Kurka wodna!!!! Nie moge się odkleić od płyty "A Saucerful of secrets" słucham jej 5 raz :) Jak tak dalej pójdzie to przesłuchania skoncze w połowie listopada . A głosowanie ??????! :D
Tez miałem okres, że słuchałem jej kilka razy z rzędu. Prawda, że ma coś w sobie?

: pn paź 22, 2007 11:01 pm
autor: retry2
Zawiesina pisze: Od niej zaczęła się bowiem seria niezwykłych okładek wydawnictw Floydów (później "Dark Side Of The Moon", "Wish You Were Here" i "The Wall" - te okładki stały się symbolami popkultury, ale wszystko zaczęło się od krowy).
Okładki Floydów to dla mnie prawdziwa Sztuka. Właściwie w wypadku tego zespołu osobny top okładek byłby jak najbardziej na miejscu. Nie wspomniałeś o moje ulubionej, tej z "Animals" Nie odmówię sobie zamieszczenia linka do angielskiej wersji wikipedii, choć i tak pewnie wszyscy wiedzą o co chodzi.
Mistrzostwo świata.[/url]

: pn paź 22, 2007 11:19 pm
autor: Yacy
retry2 pisze: Właściwie w wypadku tego zespołu osobny top okładek byłby jak najbardziej na miejscu.
To raczej świetny pomysl ;-) :!:
no to już kto ma ochotę podaje swoje ulubione okładki PF :-) Adameks mógłby napisać ile będzie liczył top3 czy top5, bo chyba top10 to za dużo :wink:

: wt paź 23, 2007 10:38 am
autor: Miszon
retry2 pisze:
Zawiesina pisze: Od niej zaczęła się bowiem seria niezwykłych okładek wydawnictw Floydów (później "Dark Side Of The Moon", "Wish You Were Here" i "The Wall" - te okładki stały się symbolami popkultury, ale wszystko zaczęło się od krowy).
Ja bym dodał do tego grona jeszcze niezwykle pomysłową okładkę do "Ummagumma", "streszczającą' też niejako to, co na płycie się dzieje, czyli każdy z Floydów miał na niej kawałki, w których "zasiadał na głównym krześle" (mówię o płycie studyjnej, bo jeszcze był drugi dysk koncertowy).
Do kolejnej płyty - "Obscured by Clouds" - mam zarzut taki, że to nie spójny album, a jedynie zbiór przyjemnych piosenek, co w przypadku Pink Floyd zdarzało się niezwykle rzadko
Może dlatego, że to muzyka do filmu "La vallee"?
Nie odpowiada mi też zmarginalizowanie roli klawiszy Wrighta (choć zagrał przepiękny wstęp do "Sheep") - muzyka jest tu nieco bardziej surowa niż na wcześniejszych wydawnictwach.
Heh, no akurat, może z powodu tego początku, ta płyta jak najbardziej kojarzy mi się z klawiszami Wrighta ;) . Zresztą, jeśli uważasz, że na "Animals" mało się udzielał, to co powiesz na "The wall", gdzie zaledwie na kilku kawałkach lepiej go słychać? Niestety, Rick w tamtym czasie miał ciężki okres w życiu i nie bardzo muzykę w głowie, a że w dodatku coraz bardziej denerwował go Waters (co w końcu doprowadziło do odejścia Wrighta z PF), to z tego powodu jego wkład twóczy był w tamtym czasie niewielki.
Co do mnie, owszem "The wall" jest świetną płytą, genialną koncepcją, ale jednak jest dla mnie zbyt dołujący (zwłaszcza teraz, jak już rozumiem texty). Dlatego w topie płyt wyżej stawiam "Ciemną stronę Księżyca".

: wt paź 23, 2007 11:01 am
autor: Robinson
Udało mi się ustalić top płyt, a z topem utworów będzie trudniej:

1. Wish you were here
2. The wall
3. The dark side of the moon
4. The division bell
5. Animals

: wt paź 23, 2007 11:10 am
autor: Miszon
No to mnie też:

1. The dark side of the moon (1973)
2. The wall (1979(
3. Wish you were here (wstyd przyznać, ale to jedyna spośród tych pięciu płyta, jakiej nie posiadam :( ) (1975)
4. Atom heart mother (1970)
5. The division bell (1994)

: wt paź 23, 2007 11:25 am
autor: Robinson
Czyli będą głosy Miszona nr 1 i Miszona nr 2? ;)
Miszon pisze:A płyty mogę już zarzucić:
1. The dark side of the moon
2. The wall
3. Wish you were here
4. The division bell
5. Animals
Miszon pisze:1. The dark side of the moon (1973)
2. The wall (1979(
3. Wish you were here (wstyd przyznać, ale to jedyna spośród tych pięciu płyta, jakiej nie posiadam ) (1975)
4. Atom heart mother (1970)
5. The division bell (1994)

: wt paź 23, 2007 12:30 pm
autor: tadzio3
Robinson pisze:Udało mi się ustalić top płyt, a z topem utworów będzie trudniej:

1. Wish you were here
2. The wall
3. The dark side of the moon
4. The division bell
5. Animals
U mnie top 5 chyba bedzie identyczny :)

: wt paź 23, 2007 12:47 pm
autor: Miszon
Robinson pisze:Czyli będą głosy Miszona nr 1 i Miszona nr 2? ;)
Miszon pisze:A płyty mogę już zarzucić:
1. The dark side of the moon
2. The wall
3. Wish you were here
4. The division bell
5. Animals
Miszon pisze:1. The dark side of the moon (1973)
2. The wall (1979(
3. Wish you were here (wstyd przyznać, ale to jedyna spośród tych pięciu płyta, jakiej nie posiadam ) (1975)
4. Atom heart mother (1970)
5. The division bell (1994)
Hehe, faktycznie, zapomniałem że już głosowałem :).
W takim razie ofkoz bardziej aktualny jest ten drugi głos ;).

: wt paź 23, 2007 12:50 pm
autor: Aro
tadzio3 pisze:
Aro pisze:Kurka wodna!!!! Nie moge się odkleić od płyty "A Saucerful of secrets" słucham jej 5 raz :) Jak tak dalej pójdzie to przesłuchania skoncze w połowie listopada . A głosowanie ??????! :D
Tez miałem okres, że słuchałem jej kilka razy z rzędu. Prawda, że ma coś w sobie?
Tak zdecydowanie , tym bardziej że w lutym 1968 dochodzi do zespołu Gilmour który jako "debiutant" od razu narzuca ich własny styl (wspaniałe riffy) oraz mroczny klimat . To co zawsze było ich wielką i wspaniałą zaletą . Chyba od tej płyty rozpoczyna się także geniusz muzyczny duetu Gilmour-Waters. Szkoda tylko, że drogi ich sie rozeszły ........

: wt paź 23, 2007 5:37 pm
autor: Adameks
Miszon pisze: W takim razie ofkoz bardziej aktualny jest ten drugi głos ;).
Niech się stanie 8)

Ja też już wrzucę mój top Płyt
1. Wish you were here
2. Atom heart mother
3. The dark side of the moon
4. The wall
5. Meddle

Co do topu Okładek to dobry pomysł jest.
Top 5 chyba wystarczy (tylko wyraźnie zaznaczajcie że to jest top okładek przy głosowaniu :lol: )

: śr paź 24, 2007 8:36 pm
autor: Gary
Choć z piosenkami będzie ciut łatwiej niż z The Beatles to jednak sporą ich liczbę wyselekcjonowałem. Na razie tylko płyty.

1. The Dark Side of the Moon (1973)
2. Wish You Were Here (1975)
3. Atom Heart Mother (1970)
4. Animals (1977)
5. The Wall (1979)
6. The Division Bell (1994)
7. Meddle (1971)
8. The Final Cut (1983)
9. Ummagumma (1969)
10. A Momentary Lapse of Reason (1987)

: czw paź 25, 2007 11:17 pm
autor: adr
piosnki:
1. Time
2. High Hopes
3. Money
4. ---
5. Another Brick In The Wall
6. The Great Gig In The Sky
7. Wish You Were Here
8. Us And Them
9. Hey You
10. Breathe

płytki:
1. Dark Side Of The Moon
2. ---
3. The Wall
4. Wish You Were Here
5. The Division Bell

: pt paź 26, 2007 9:59 am
autor: tadzio3
A może zrobimy dodatkowo top wykonań solowych Watersa, Gilmoura, Wrighta i Masona?

: pt paź 26, 2007 10:41 am
autor: Yacy
Też o tym myślałem ale tego nie pisałem bo ja już wiem że będę miał problem z wyrobieniem się w taki sposób jaki sobie założyłem, więc takie dodatkowe "obciązenie" to juz raczej nie dla mnie... O ile Watersa i Gilmoura znam o tyle Wrighta to chyba tylko 1 płytę tak naprawdę kojarzę. O Masonie nic nie wiem :oops: Ale jeśli mielibyśmy być konsekwentni to powinien być taki top.

: pt paź 26, 2007 11:10 am
autor: tadzio3
Ja mam wszystkie dyskografie solowych dokonań artystów. Mason ma tylko dwa labumy i to niesamodzielne. Wright ma ich 3, a najbardziej znzny to "Broken China"
Zapomniałem o Barrecie. Ma on w zasadzie 3 albumy, plus jedna epka i The best Of. Gilmour i Waters- wiadomo.

: pt paź 26, 2007 10:10 pm
autor: retry2
Mój top okładek:

1. Animals
2. Ummagumma
3. Pulse (jeśli przy okładkach też nie mogę na koncertową, to na 5. rezerwowy, reszta +1)
4. Atom Heart Mother
5. The Division Bell



rezerwa: Wish You Were Here

: sob paź 27, 2007 11:40 pm
autor: Yacy
TOP OKŁADEK Pink Floyd:

1. Animals
Obrazek
2. Atom Heart Mother
Obrazek
3. The Dark Side of the Moon
Obrazek
4. The Division Bell
5. Wish You Were Here

i tu też dodatkowa okładka, która powinna znaleźć sie tuz za top3:
Delicate Sound of Thunder
Obrazek

: sob paź 27, 2007 11:43 pm
autor: Gary
W topie okładek to ja "Atom Heart Mother" przyznaję bezapelacyjne 1 miejsce. :)

: sob paź 27, 2007 11:46 pm
autor: Yacy
z solowych okładek na uwagę moim zdaniem zasługuje tylko jedna :

Richard Wright - Broken China
Obrazek

: ndz paź 28, 2007 12:31 am
autor: ku3a
nie jarze co takiego jest w tych okladkach prawde mowiac...

: ndz paź 28, 2007 1:53 pm
autor: Yacy
No to teraz czas na albumy:

1. Wish You Were Here (September 15, 1975)
2. The Dark Side of the Moon (March 24, 1973)
3. The Division Bell (March 30, 1994)
4. The Wall (November 30, 1979)
5. A momentary Lapse of Reason (September 7, 1987)

6. Atom Heart Mother (October 10, 1970)
7. Meddle (October 30, 1971)
8. Obscured by Clouds (June 3, 1972)
9. The Final Cut (March 23, 1983)
10.Animals (January 23, 1977)
11.Ummagumma (October 25, 1969) (half live, half studio)
12.A Saucerful of Secrets (June 29, 1968)
13.Music from the Film More (July 27, 1969)
14.The Piper at the Gates of Dawn (August 5, 1967)

i dodatkowo koncertowy album Delicate Sound of Thunder (November 22, 1988), który tak naprawdę powinien znaleźć się tuż za top5 ;-)

To zostały już "tylko" utwory, z których na razie mam wybrany top50 i teraz muszę go odpowiednio ułożyć :-)

: ndz paź 28, 2007 4:42 pm
autor: Adameks
retry2 pisze: 3. Pulse (jeśli przy okładkach też nie mogę na koncertową, to na 5. rezerwowy, reszta +1)
Jasne że przy okładkach można.