Niedlugo, mam nadzieje, trzeci zlot, a ja jeszcze nie opisalem drugiego... Z duzym opoznieniem, ale jednak w koncu nadrabiam zaleglosci. Jak to wszystko wygladalo z mojego punktu widzenia?
Oj, ciezkie byly te dni a nawet tygodnie przed zlotem. Praca nad ksiazka zajmowala duzo czasu, ale wyrobilismy sie i gdy w piatek bylismy w studio u Marka to juz chyba kazdy mial ksiazke i mogl zbierac podpisy wewnatrz. Dzieki pracy nad ksiazka mialem tez troche materialow, ktore w trakcie zlotu moglem pokazac chetnym i najbardziej skorzystali na tym Martyrka i Szakal. Ale zaraz, zaraz, jak to wygladalo od poczatku?
Piatek. Wzialem sobie wolny dzien, w koncu przeciez trzeba odebrac wszystkich zlotowiczow z pociagow

. Jade sobie na Dworzec Centralny i zastanawiam sie czy drugi zlot bedzie tak samo rewelacyjny jak pierwszy. Na pewno bedzie inny. Juz nie bedzie pieciu osob, bedzie ponad dziesiec. Ale tak naprawde chyba nie ma sie czego bac, przeciez musi byc wspaniale, bo niby dlaczego by mialo nie byc, skoro kazdy kto jechac juz nie mogl sie tego zlotu doczekac.
Jestem juz na Dworcu Centralnym i ide w kierunku peronu, na ktorym mial sie pojawiac pociag Megalomaniaca. Zanim zdazylem wejsc na schody ruchome prowadzace na peron podchodzi do mnie czlowiek i pyta sie czy Kuba

. To Wojtek z Grudziadza. Zdjecia z pierwszego zlotu sie przydaly

. W tym samym momencie kiedy podszedl do mnie Wojtek zadzwonil telefon i okazalo sie, ze to Megalomaniac. Czy juz wtedy mozna bylo uznac, ze zlot zostal rozpoczety?
Idziemy na peron na ktorym mieli sie pojawic Martyrka i Szakal. Wjezdza pociag, ale ich ani widu, ani slychu... Chwila niepewnosci, telefon do Szakala. Abonent niedostepny... Za chwile jednak zagadka sie wyjasnia - pociag ktory wjechal to byl jeszcze nie ten wlasciwy. Pociag z Trojmiasta wlasnie wjezdzal i gdy dzwonilem byl w tunelu, poza zasiegiem. Czekanie na kolejne osoby schodzilo bardzo szybko, od razu byly tematy do rozmow, na poczatku oczywiscie zwiazane z tematem zlotu. Pojawili sie Grzesost, Fanatyk, Kajman, LeszekNo i Robinson z Kamila. Czyli juz komplet, bo Bobby mial dolaczyc na Mysliwieckiej, a JaceK i Marcin Buchalski nastepnego dnia, juz na miejscu zlotowania.
Gdy zebralismy sie juz wszyscy, to postanowilismy droge na Mysliwiecka odbyc na piechote. Bo przeciez na Mysliwiecka musielismy pojsc

. Droga zleciala bardzo szybko, rozmawialismy w parach, w trojkach i w wiekszych grupach, rozemocjonowami tym, ze niedlugo znajdziemy sie w norze Niedzwiedzia i oko w oko z nim samym. No i prosze, jestesmy na miejscu. Czekamy na dole na Bobbiego. W koncu pojawia sie, wiec jestesmy w komplecie. Bobby przekazuje nam prezent od Emilencji i odczytujemy list ktory do nas napisal. A potem juz czekamy kiedy bedziemy mogli wejsc. Czekamy, czekamy, ale coz to? Czy to byl Adam Nowak? Chyba tak. Ciekawe po co przyszedl. Chwila, czy to byl Marek Koscikiewicz?! Wow, ale mamy farta, az dwoch muzykow udalo nam sie zobaczyc. Kazik??? Co oni wszyscy tu robia?! Muniek?! Chlopie, tylko sie nie zabij, bo prawie zes sie wylozyl. A to przeciez nie wszyscy ktorych widzielismy na dole. Potem jeszcze male problemy z wejsciem, ale w koncu Helen po nas zeszla, pan ochroniarz spisal dane osob wchodzacych i moglismy juz pojsc "na pieterko". I zagadka sie wyjasnila. Jak tylko weszlismy, cala gromada muzykow szla za wielkim tortem do studia w ktorym Marek zapowiadal kolejne piosenki. No tak, 25-lecie Listy, wielu muzykow w studio, a my przy tym. Trafil nam sie tort, trafil nam sie szampan, trafily sie autogrady, trafily sie zdjecia. Czy kiedykolwiek jeszcze ktos z nas bedzie mogl tak bez problemu dotrzec do tak wielu artystow na raz?? Watpie! W koncu Marek wychodzi do nas, rozmawiamy i umawiamy sie kiedy wchodzimy do studia. W koncu weszlismy i tam jak zwykle czas minal bardzo szybko. Krotka rozmowa na antenie, pozdrowienia, a potem zdjecia, autografy, tym razem tego ktory dla nas jest najwieksza gwiazda sposrod tych ktore bylo nam dane tego wieczoru spotkac. Najwazniejsze zadanie, ktore postawilem przed soba - tym razem nie zapomniec o pozdrowieniach dla forumowiczow! Za pierwszym razem to by pozdrowic bylo tak oczywiste, ze az... o tym zapomnielismy

. Wstyd, ze hey! Ale teraz juz sie sprawiamy lepiej. Zapraszamy tez do odwiedzenia strony lp3.pl zapowiadajac zmiany na niej i spelniajac tym samym prosbe JacKa przeslana sms'em, gdy siedzielismy w hallu na parterze.
No ale w koncu opuszczamy budynek Trojki. Pytanie tylko czy nie za bardzo zasiedzielismy sie przy tortach i czy zdazymy na ostatni autobus ktory zawiezie nas na miejsce zlotu. Bobby zawozi Martyrke i Kamile wraz z Robinsonem samochodem, a reszta szybkim krokiem idzie na przystanek, ktory zreszta byl bardzo oblegany, bo wlasnie przed chwile skonczyl sie mecz Legii z Korona wygrany przez gospodarzy 3:0 (co mnie ogromnie ucieszylo

). No tak, widac juz, ze jest marnie z czasem i chyba nie zdazymy dojechac na miejsce skad mialby nas zabrac autobus podmiejski. Kierowca autobusu nie ma do sprzedania biletow, wiec osoby spoza Warszawy jada ten fragment na gape

. Dodatkowa atrakcja sa kolejni wokalisci spotkani tego wieczora - tym razem wyspiewywali piosenki chwalace zwycieska druzyne z Lazienkowskiej, do ktorych zreszta niektorzy nie omieszkali sie dolaczyc

. No ale tak jak sie obawialismy, nie zdazylismy na autobus. Sprawdzamy jednak, ze jest mozliwosc podjechania czesci drogi innym autobusem. W miedzyczasie telefoniczne uzgodnienia z Bobbym, ktory odbiera nas samochodem i zawozi na miejsce (pomaga nam tez jedna taksowka). Uff, w koncu jestesmy w naszym agroturystycznym osrodku i mozemy sie posilic po ogromnie emocjonujacym wieczorze. Jest juz pierwsza, wiec co, idziemy spac? Ano nie, zbieramy sie na korytarzu i rozemocjonowani opowiadamy o wszystkim co sie zdarzylo. Bobby podlacza sprzet i od razu sluchamy odpowiednich nagran. Ani sie spostrzegamy az dochodzi piata rano... Nie no, juz raczej trzeba pojsc spac, bo przeciez sobota bedzie rowniez nasycona wieloma emocjonujacymi wydarzeniami i trzeba przygotowac do niej organizm. Dobranoc.
Sobota rano. Wstajemy i schodzimy na sniadanie. W miedzyczasie dzwoni JaceK, ze jest juz na miejscu. Pozniej Bobby przywozi Marcina Buchalskiego i zlotowicze sa w komplecie. Po sniadaniu wychodzimy na dwor. Prace nad odpowiedziamy na pytania do konkursu wymyslonego przez Bobbiego sa zespolowe, bo w pojedynke nikt by im nie dal rady

. Okazuje sie jednak, ze jest zbyt zimno, by siedziec przy stoliku na dworze, wiec wracamy do budynku. Az do obiadu konkurs jest tym co zajmuje wiekszosc czasu prawie wszystkim. Potem obiad i grupowe sprawdzanie odpowiedzi konkursowych i ogloszenie wynikow. Zwyciezca jest Wojtek! Brawa i szacunek od wszystkich. Potem drugi konkurs nazwany kolem ratunkowym. W nim, w przeciwienstwie do pierwszego, szanse mieli ci ktorzy sa dobrze obeznani w tematach poruszanych na forum. Wygrywa Kajman. Obydwaj zwyciezcy dostaja nagrody przygotowane przez Bobbiego, a Kajman przyznaje sie, ze gdyby wiedzial, ze za zwyciestwo beda takie nagrody, to presja by go zzarla i zapewne by nie wygral. Tak czy inaczej, gratulacje! W miedzyczasie na JacKowym laptoku grupka chetnych ma mozliwosc obejrzenia jak prezentuje sie nowa odslona Archiwum LP3. W tym czasie juz cala grupa dzielila sie na mniejsze grupki dyskutujace na przerozne tematy. Grupki dzielily sie, laczyly, mieszaly, z jednych tematow wyplywaly inne i czas umykal bardzo szybko. Wszystko to okraszone muzyka plynaca ze sprzetu rozstawionego w duzej sali obiadowej, w ktorej spedzilismy wiekszosc dnia.
W koncu przyszedl tez moment, kiedy to niektorzy postanowili troche rozruszac kosci, a jednoczesnie nabrac sil na dalsze, juz wieczorne, rozmowy. Rozgrywamy sie pierwszy, historyczny forumowy mecz pilki noznej. Na bramce Kajman, a naprzeciw siebie dwuosobowe druzyny: Fanatyk+Grzesost i Szakal+ku3a. Wynik koncowy 3:2, wiec widac, ze emocji bylo pod dostatkiem. Kibice ogladali mecz ze stojacej trybuny usytuowanej na tarasie, tym razem jeszcze bez atrybutow kibica, ale moze nastepnym razem ta sytuacja juz sie poprawi

. Potem na placu boju zostala juz tylko trojka: Kajman, Fanatyk, ku3a i rozegrany zostal arcyciekawy pojedynek rzutow karnych zakonczony dopiero w 14. kolejce strzalow! Pozniej jeszcze jeden konkurs rzutow karnych, podczas ktorego Fanatyk pokazuje nieprzecietne umiejetnosci bramkarskie zapewniajac sobie zwyciestwo w konkursie. Na szczescie dla Jerzego Dudka, konkursu nie obserwowali przedstawiciele Realu Madryt. Wracamy do budynku, przebieramy sie i... przydaloby sie cos zjesc. Jakies picie sie znajdzie, ale z jedzeniem gorzej. Miala byc, podobnie jak na pierwszym zlocie, pizza przy ognisku, wiec dzwonimy do okolicznych punktow konsumpcji tego specjalu. Przykra niespodzianka - owszem dowozimy, ale, panie, nie na takie zadupie i nie o takiej porze. No fakt, jest 22.00 w sobote. Jest milo, ale coz, jesc trzeba, wiec sklecona na szybko miniekipa w skladzie: Martyrka, Kajman, ku3a wyrusza w ciemny las na poszukiwanie strawy. Na szczescie nie zabieramy sie za jagody, ale szukamy legendarnego, podobno istniejacego w poblizu spozywczaka. Spozywczak okazuje sie byc tak wielki, ze omijamy go, nie zauwazywszy go

. W drodze powrotnej zguba zostaje znaleziona, ale i tak jest zamknieta, wiec chwilowa konsternacja - czyli nic nie bedziemy jesc?! Okazuje sie jednak, ze z pomoca przyszedl nam barek znajdujacy sie przy wjezdzie do osrodka - drewniana chatka, ktora w swym menu ma wszystko czego potrzebuje czlowiek, ktoremu juz glosno burczalo w brzuchu - zapiekanki, pierogi, mala pizza, frytki, hamburgery. Z ta radosna wiescia czem predzej pospieszamy do reszty grupy, by po chwili juz w pelnym skladzie powrocic do owego przybytku. Wracamy do naszego budynku w okolicy polnocy, ale to dopiero poczatek wieczoru. Znowu rozmowy, rozmowy, rozmowy - juz nie tylko tematy trojkowo-listowo-muzyczne. Juz poznalismy sie lepiej, wiec wchodza takze rozmowy na tematy prywatne i szkolno-sluzbowe. Niestety robi sie juz bardzo pozno i organizm twardo walczy o swoje - kolejne osoby zegnaja sie z grupa, by przywitac sie z Wladca Snów, wszak niektorzy z samego rana maja pociag. Na placu boju zostaje coraz mniej osob. Okazuje sie jednak, ze niektorzy sa tak silni, ze we wspomnianym boju z Morfeuszem odnosza zwyciestwo! Tak, tak, niektorzy nie zmruzyli oka ani przez chwile przez cala noc.
Tymczasem inni budza sie juz i schodza na sniadanie. Podczas posilku koimy swe zmysly sluchajac wszystkich (czy aby na pewno?

) numerow jeden z elpetrojki. Raz jeszcze serdeczne dzieki, Emilu! Bobby rozlicza sie z uczestnikami zlotu, a tych ktorzy jeszcze zostaja w osrodku czeka przykry moment pozegnania z tymi, ktorzy juz musza wyjechac. Moment przykry, bo to pozegnanie, ale jednoczesnie radosny, bo ze swiadomoscia, ze spedzilismy razem genialne ponad 40 godzin. Dzieki Bobby za wszystkie przygotowania!Dzieki Martyrko! Dzieki Robinsonie z Kamila! Dzieki Fanatyku! Dzieki Grzesost! Dzieki Jacku! Dzieki Kajmanie! Dzieki Leszku! Dzieki Marcinie! Dzieki Megalomaniacu! Dzieki Szakalu! Dzieki Wojtku! Licze na to, ze ze wszystkimi z Was spotkam sie na trzecim zlocie forum! I rownie goraco licze na to, ze dolacza do nas inne osoby, ktore albo poprzednim razem z roznych powodow nie mogly uczestniczyc w zlocie, albo po prostu wtedy jeszcze o forum nie wiedzialy.
Do zobaczenia wiec na zlocie, ktory bedzie mial nasz ulubiony numer - trojke!