Oczywiście najwięcej wspomnień wiąże się z czasami „bezexcelowymi”, kiedy to o kawałek peceta mogłem najwyżej poprosić grzecznie w liście św. Mikołaja

Zapewne mieliście różne, wypróbowane metody sporządzania zestawień rocznych. Ja szczególnie pamiętam taki rok, w którym udało mi się kupić od kupców zza wschodniej granicy na bazarku, w moim rodzinnym mieście, zeszyt bardzo ciekawego formatu. Na szkolne notatki ten produkt wschodniego przemysłu celulozowo-papierniczego by się nie nadawał – ale na roczne podsumowanie LP3 – w moim mniemaniu był idealnym.
No i rzeczywiście. Po wyrwaniu kilku kartek i sklejeniu jeszcze większych arkuszy o powierzchni większej niż mój mały pokoik – podstawa była gotowa. Żmudnie przekopiowałem wyliczenia tygodniowe z pięćdziesięciu paru notowań w roku. Zaznaczenie artystów polskich/zagranicznych, solistów/zespołów, itd/itp., w specjalnych kolumnach, do zestawień statystycznych było już proste.
Myk-myk w 3 dni po ostatnim regularnym notowaniu, moje zestawienie było już w kopercie i najszybszym ówczesnym listem expresowym (nie prioryteetoym) jechało/leciało na Myśliwiecką 3/5/7.
Satysfakcji miałem co nie miara – do momentu, w którym pan Marek zawyrokował, że jedno z notowań świątecznych należało policzyć pojedynczo, a nie podwójnie...
Rok później było już lepiej:) Ale czymże były moje amatorskie podliczenia wobec tych, które czynili m. in. obecni na tym Forum wybitni znawcy tematu. Zawsze byłem pod wrażeniem tychże.
I takie to były czasy.
No właśnie... a jak Wy przygotowywaliście swoje zestawienia w czasach "małozinformatyzowanych?"
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
nokdar.