na razie jeszcze nie będę pisać o żadnych terminach, choć śledzę co piszą inni, ale zastanawiam się nad pewną rzeczą. rzucę myśl, pomysł i zobaczymy co Wy na to.
w tym roku, w te wakacje, wiele osób albo w ogóle nie będzie nigdzie wyjeżdżać, albo będzie wyjeżdżać gdzieś niedaleko i pewnie na krócej. łączę to sobie z tym, że przerwa międzyzlotowa będzie wyjątkowo długa i mocno się stęsknię za wszelkimi zlotowymi aktywnościami. i przypominam sobie zloty, które z okazji sprzyjających terminów ("długie weekendy") były o 1 dzień dłuższe niż standardowe. i nagle zapala się żarówka

- a może by ten najbliższy, wyczekiwany, przełożony zlot zrobić sobie o 1 dzień dłuższy? co Wy na to?
wiązałoby się to z wzięciem sobie dodatkowego dnia wolnego w pracy w piątek (bo zakładam, że byłoby to od czwartkowego popołudnia do niedzielnego poranka), ale może mimo wszystko jacyś chętni by się znaleźli? zlot o cały jeden dzień dłuższy, to nie w kij dmuchał, prawda?
