Czy podobało się ostatnie notowanie? Niekoniecznie ostatnie, ale może jakiś utwór szczególnie przypadł do gustu? Chcesz agitować do głosowania na konkretny „numer”? Wyraź tutaj swoją opinię...
Ale by mi się podobała tak samo. W 1992 roku nie głosowałem na "These are the days of our life" (gdy głosowałem), mimo, że lubię Queen ,bo zawsze było 10 utworów, które podobało mi się bardziej.
Błyskotliwe sukcesy na LPP3 piosenek osób zmarłych ("Days Of Our Lives" prowadzi w podsumowaniu ogólnym Listy od 14 lat i wciąż nie ma piosenki żyjącego wykonawcy, która byłaby w stanie ją zepchnąć z pierwszego miejsca) potwierdzają jedno: jestesmy narodem, który uwielbia czcić zmarłych, a nie potrafi doceniać żywych... Podejrzewam, że gdyby Trójka najpierw (tzn. w lecie 1991) puszczała "Days Of Our Lives", a później (czyli jesienią) "The Show Must Go On", to pewnie dziś w klasyfikacji generalnej wyniki tych dwóch utworów byłyby odwrotne "Show" byłoby pierwsze, a "Days Of..." - osiemset dwudzieste szóste...
stavanger pisze:Nie trafiłaby do zestawu, a w związku z tym na liście też by jej nie było. Może na forumowej liście ktoś oddałby na nią głos.
nie mogą się z tym zgodzić... ja mam kilka płyt MIRY z Breakoutem jeszcze na winylach, mam też reedycje na CD i dla mnie jest to kolejny Jej utwór. Na pewno coś w tym jest że utwory zdobywają popularność po śmierci wykonawcy, ale... jest to jeden z bodźców, który powoduje wzrost zainteresowania. Faky, że trochę inny niz nowa płyta czy koncert ale jednak ... Ja np pred i po koncercie danego wykonawcy słucham jego płyt i co za tym idzie wzrasta szansa na wyższą pozycję na Mojej Liście.
pbd2 pisze:Podejrzewam, że gdyby Trójka najpierw (tzn. w lecie 1991) puszczała "Days Of Our Lives", a później (czyli jesienią) "The Show Must Go On", to pewnie dziś w klasyfikacji generalnej wyniki tych dwóch utworów byłyby odwrotne "Show" byłoby pierwsze, a "Days Of..." - osiemset dwudzieste szóste...
Dokładnie tak jak mówisz. Ja trochę tego żałuję. "Show must go on" zabrakło 1,5 miesiąca przebywania na liście. Żałuję, bo ten utwór uważam za wielki, a jeszcze większy stał się po śmierci Freddie'go, tzn. zyskał realne znaczenie. No cóż "These are the days of our lives" jest tylko fajny, ale to za mało żeby na stałe zagościł np. na Topie wszechczasów.
Ale z drugiej strony po śmierci Kurta Cobaina piosenka "All apologies" nie doszła na liście nawet do 1 miejsca, więc to nie tylko śmierć artysty powoduje, że dany utwór odnosi sukces na liście.
nie moge sie zgodzic. "These Are The Days Of Our Lives" to dla mnie cos absolutnie WIELKIEGO. To dla mnie najlepszy utwor Queen! Tak, najlepszy, pozostawiajacy w tyle "Bohemian Rhapsody", "We Are The Champions", "We Will Rock You", no i "The Show Must Go On", choc wszystkie te utwory rowniez uznaje za gigantow.
Tu właśnie o to chodzi: obydwa utwory to wielkie dokonania artystyczne i obydwa niesamowicie korespondowały z sytuacją śmierci Freddy'ego. I właśnie dlategop o ich miejscu w historii Listy zadecydował przypadek, czyli kolejnośc lansowania w Trójce.
Ale śmierć Freddie'go spowodowała u mnie coś ważniejszego, a mianowicie to, że sięgnąłem po starszą twórczość Queen. Bo muszę przyznać, że do wydania płyty 'Innuendo" nie darzyłem zbytnią sympatią tej grupy, bo dokonania jej z lat 80-tych do dzisiaj uważam za "brnięcie w ślepą uliczkę". Gdy natomiast sięgnąłem do płyt z lat 70-tych byłem w szoku dlaczego ja tego wcześniej nie znałem.