pomyślałam, że wkleję tu kilka słów, które napisałam w innym miejscu na ten temat. Jest to raczej obraz odczuć niż klasyczna recenzjaj64 pisze:Może ktoś, kto był na koncercie Sigur Ros wrzuci gdzieś krótką recenzję.
![]()

A jako uzasadnienie umieszczenia tych słów tutaj niech będzie fakt, że Trójka patronowała Sigurowemu koncertowi i różowy balon trójkowy szykował się do odlotu z prawej strony sceny

Koncert Sigurów wyczekany był. Oj. Pokazać go do_głębnie... niełatwo.
Tamtego wieczoru wokół ziemi krążyło sześć księżyców, a pięć z nich pomarańczowiło się nisko nad ziemią, wysoko nad sceną. Tak... nastrój to trzeba przyznać, że był niesamowity. Ciepły wieczór, sala koncertowa, w której mogłyby też śpiewać ptaki i świerszcze [i pewnie śpiewały, ale nie było słychać, bo wtedy, gdy wszyscy 'ćwiczyli się w nie-oddychaniu' - jak to napisała jedna ze słuchaczek do pana Piotra - one też to robiły], i ludzie, z których pewnie każdy był niezbędny dla Całości, a którzy by się pomieścić musieli zajmować po dwoje miejsce przeznaczone dla jednego. Każdy jeden kawałek podłogi bił więc dwoma sercami. [ale ja chyba trochę tam nie pasowałam].
Zaczęli jednym z moich ulubionych utworów z 'Agaetis byrjun' - 'Svefn-g-englar' i to był magiczny moment... ale potem jakoś tak się ułożyło, że akurat nie na mnie się patrzyli grając koncert... wędrowali po wszystkich płytach, ale nie po tych fragmentach, na których na nich czekałam. Zaskoczyło mnie to, że był tylko jeden [zawsze obowiązkowy




Dwa bisy. Ale takiego wywoływania zespołu jakie miało miejsce na tym koncercie to ja jeszcze nie słyszałam. Naprawdę. Zapierające dech w piersiach. Może dlatego na koniec zagrali 'Vidrar vel til loftárása', w którym samemu utworowi też w pewnym momencie brak oddechu. W którym oddech Wszystkich staje się Jeden.