W pewnym sensie zabiła go muzyka. I pieniądze. Bo to dla tych dwóch rzeczy postanowił wrócić. I wygląda na to, że nie wytrzymał presji po prostu. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie go to przerosło. Właściwie to chciałoby się powiedzieć, że w zasadzie to mozna odnieść do całego jego życia (a szczególnie ostatnich kilkunastu lat). I chyba nie byłoby to takie dalekie od prawdy. Ale wielka szkoda i tak, że nie wrócił i nie nagrał nowych rzeczy, może wreszcie w duchu współczesnym, może znowu by wyznaczał trendy, a nie żył przeszłością.
Jeśli chodzi o mnie - nie byłem jakimś wielkim fanem, chociaż faktycznie jak miałem 8-10 lat to szalałem przy jego przebojach, np. albumie "Bad". No i teledyski - "Black or white", "Thriller", "Beat it", "Give in to me", "Earth song", "Smooth criminal" czy cała masa innych - to były zawsze niezwykłe, filmowe wręcz dzieła. Do dziś pamiętam, jak wielkie wrażenie robił na mnie szczególnie jeden z nich - niestety nie pamietam teraz który, ale z "Dangerous" chyba, bardzo
rozbuchany, wręcz barokowy, z bardzo szybkim montażem. Grali to non stop, nawet w "5-10-15"

. Albo słynny wywiad, który przeprowadziła z nim Oprah Winfrey - chyba kilka tygodni to reklamowano w TVP. I puszczono w okolicach 17-18 po południu w weekend (po
teleexpressie?), a nie gdzieś po nocy.
To niewątpliwie BYŁA wielka postać kultury pop. Świadczy to o tym, że zaraz po śmierci internet się "przytkał" w wielu miejscach, nawet Google wywalało błędy, ponieważ myślało że to atak wirusa, który wszędzie wpisuje to samo hasło do wyszukiwania.
Nawiązując do różnych kontrowersji - nie mogę teraz tego znaleźć, ale jeszcze z pierwszych godzin po tej tragicznej wiadomości na necie (chyba LA Times) znalazłem artykuł krótko podsumowujący jego życie. W głowę zapadł mi cytat (mniej więcej tak to szło), w którym Michael mówil, że najszczęśliwszym okresem w jego życiu były czasy nagrywania "Thrillera" i "Off the wall" i zawsze do nich powraca myślami i nigdy ich nie zapomni. Niech więc taki zostanie i w naszej pamięci...
I jeszcze coś weselszego:
- już sporo lat temu robiliśmy z kolegami kolędy w nowych wersjach, nieco inaczej zaaranżowane niż są znane (np. Cicha noc była na 4/4 jako bossa nova, Wśrod nocnej ciszy jako kanon a capella w stylu "Panie Janie", Jezusa narodzonego w stylu "Love is the 7th wave"
Stinga, "Przybieżeli do Betlejem" w stylu żydowskim, z solówką na skrzypcach, dużo różnych motywów znanych powplatanych też w niektóre miejsca utworów - "Skóra", "Fragile", itp.). W "Mędrcy świata monarchowie" między zwrotkami wprowadziliśmy motyw na akordeon, który
z czymś nam się kojarzył, ale nie wiedzieliśmy z czym. Po odegraniu całego zestawu kilkukrotnie publicznie, m.in. 2 razy w kościele, po kilku miesiącach opowiadałem znajomej o tych koncertach i wspominałem różne wersje. Kiedy zanuciłem jej ten wstawiony przez nas motyw ona nagle: "chwileczkę... przecież to... Jackson! Trochę zmieniony..., ale tak!" i tu zanuciła... "I will be there". Faktycznie - to było to

.
Także Radio Maryja by nas wyklęło za bezczeszczenie kolęd

(bo oczywiście podobno wyrazili swoją radość, że już świat ma z nim spokój).