W tym tygodniu konkurs wygrywa
Marynarka Zalewskiego 
. Wzroku od niej oderwać nie mogę. Jak któryś z Was zaopatrzy się w takie coś i założy, to i od niego wzroku nie oderwę! Piękne lekkie błyszczące kółeczka, karnawałowy połysk, ale taki z klasą (kiczu w tym nie ma

), brokatowy ozdobnik pasujący nawet mężczyźnie. Za samą marynarkę 5 punktów, do tego elegancki krawacik i koszula. Za sygnetów nadmiar minus. A muzycznie – po ostatnich eksperymentach tu idzie w zupełnie inną stronę – nastrojowej ballady. W sumie podoba mi się taki Krzysztof, choć to marynarka wymiata

(a trzeba przyznać, że Krzychu nosił zawsze dobre ciuchy

, garniturki – zwłaszcza taki czerwono – złoty - jak z filmów Almodovara). I od płonącego fortepianu również wzroku oderwać nie mogę. I tak pozostając w „kręgu ognia” wyczytałam, iż
DIAF to „
internetowy akronim oznaczający śmierć w ogniu”. I taki ogień jest ok. 2:30. A przez cały utwór jest to, co kochają kobiety – głos niski i głęboki jak studnia, a ok. 2:30 rozwija się w coś jeszcze lepszego, szkoda, że ten fragment taki krótki, bo oddaje pełne możliwości wokalu i sprawia, że odbiorca płonie. A jak jeszcze doda sobie korzenności i etniczności w mocnym śpiewie
Layl’y Zoe, to nie ochłonie. Nienachalne instrumenty wydobywają wokal na 1 miejsce, zdecydowanie nie męczy, ciekawa propozycja.
Po rozgrzaniu wyjątkowo dobrze chłodzi ( bo w życiu jednak musi być harmonia)
Louane z pięknie brzmiącym fortepianem, który w moim odsłuchu gra „pierwsze skrzypce”

. Tym razem podoba mi się bardziej, niż wcześniej zgłaszane Louany. Na tym padole łez pozostał
ostatni z braci Gibb. Chyba dobrze sprząta

, bo świetnie odkurzył

TOO MUCH HEAVEN. Bardzo piękna i nastrojowa wersja, a w kontekście odchodzenia kolejnych braci śpiewanie o niebie i miłości, oddawanie im hołdu w ten sposób broni się. Podoba mi się zwłaszcza pani Alison. Skala głosu i te wysokie tony – miłe dla ucha. Moje posłuchało tego duetu z przyjemnością. I drugiemu też się podobało.
A
Ursus Factory – to są dopiero
hiciory 
tak jakbym weszła w przyjemność obcowania z dr Wilczurem i jego Strefą. To już wystarczy do pełni przejścia dalej i uzyskania wysokiej oceny. Do tego fajnie pokręcone, skoczne, energetyczne, sympatyczne.
Wyróżniam również coś, po czym nie wiadomo było czego się spodziewać.
Marcela Leszczak do tej pory kojarzyła mi się ze ściankami z Miśkiem. A tu pozytywne zaskoczenie. Odbieram to jako
piosenkę kabaretową.
Z kolei w przypadku
Birdy powala dziewczęcy wdzięk. Szkoda, że piosenka jest zbyt długo utrzymana w jednostajnym rytmie, z monotonii wyrywa gdzieś w połowie i pokazuje szerszą skalę możliwości wokalnych wykonawczyni.
Sting i Melody tym razem zabrzmieli mi lepiej i odkryłam w ich (a właściwie Melody) korzenny, afrykański zaśpiew. Miła do posłuchania, ale nie przebije się do ścisłego finału jest również
Marisha Wallace.
Było i energetyczne granie dla chcących porzucać sobie włosami. Mam czym potrzasnąć, ale z obawy o wstrząs mózgu

nie rzucałam głową przy łopotaniu
Lutharo. Przy
Foo Fighters okazji do wstrząsów było mniej - jakoś nigdy nie byłam ich fanką, a po posłuchaniu tej propozycji dalej się w tym utwierdzam. Taki dobry średniak z ważnym przesłaniem. A i o stanie wojny prawi
Whyes, choć u niego jakoś za słodko na tej wojnie.
Z okazji Dnia Dziadka
Paul dostał ode mnie premiowany punkt do awansu, tym razem mnie nie przekonuje i ustawię go dość nisko. W podobnym tonie przygrywa
The Black Crowes, to i ocena na tym samym poziomie będzie. Z kolei instrumentalne granie
Plini posiada urozmaiconą kompozycję, zwroty akcji, ale dla mnie …
„piosenka musi posiadać tekst”. Samo granie (bez wokalu) obniża ocenę.
A jeżeli chodzi o
propozycje dyskotekowe, to najbardziej spodobały mi się połączone siły
Silk City feat. Ellie Goulding. Słuchałam tego po zaliczeniu kilkunastu zjazdów na sankach z wymagającej górki (trud wejścia po stromej i oblodzonej) oraz „robieniu za konia kuligowego” ciągnącego 3 sztuki sanek z zawartością łączną ok. 50 kg przez kilka km leśnych ścieżek. A po powrocie, mimo zmęczenia, nóżki przy tych rytmach jeszcze rwały się do tańca. A ta
piętrowa blond peruka 
Na drugim miejscu duet
Smith & Thell prawiący o deszczu, choć ja po śniegu. A są i
uszokaty. Wokale nawet niezłe i się bronią (
HAERTS i Kylie Minogue), ale podkłady muzyczne –
Ratunku! Wołają uszy!
Stawkę zamyka
przeróbka szlagieru PSB. Dla mnie została odarta z przebojowości i jest mdła i za spokojna. Wolę oryginał. Zdecydowanie wart grzechu posłuchania, w przeciwieństwie do Years & Years – tu raczej zastosuję grzech zaniechania kolejnego odsłuchania.
1. [10,0] Ursus Factory - TYTÄR RADIOJUONTAJAN
2. [9, 5] Layla Zoe - PRAY
3. [8,5] DIAF - SPLITTER
4. [10, 0] Barry Gibb & Alison Krauss - TOO MUCH HEAVEN
5. [8,5] Louane - SANS TA VOIX
=====================================================
7,5 The The - I WANT 2 B U
6,0 Krzysztof Zalewski - WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE
6,0 Thunder - GOING TO SIN CITY
5,5 Marcela Leszczak & Marek Koterski - BOGATY OBCY
5,5 Birdy - SURRENDER
5,5 Marisha Wallace - BEFORE I GO
5,5 Melody Gardot & Sting - LITTLE SOMETHING
5, 0 Lutharo - BLOOD LIGHTNING
5,0 Plini - PAN
4,5 Silk City feat. Ellie Goulding - NEW LOVE
4,0 Foo Fighters - WAITING ON A WAR
4,0 Paul McCartney - LAVATORY LIL
4,0 The Black Crowes - CHARMING MESS
3,5 Billie Joe Armstrong - AMICO
============================================
3,0 Smith & Thell - RADIOACTIVE RAIN
3,0 Whyes - I'M AT WAR
2,0 HAERTS - SHIVERING
1,0 Kylie Minogue - SLOW (INFINITE DISCO)
0,0 Years & Years - IT'S A SIN