Marek Niedźwiecki odszedł z Trójki :-(
Moderatorzy: ku3a, tadzio3, ku3a, tadzio3
Ponieważ zauważyłam, że w tym wątku umieszczamy sporo wypowiedzi Marka, wobec tego postanowiłam tu wkleić ostatnie felietony Niedźwiedzia z Wietrznego Radia:
Sezon na mango.
Sezon na te owoce dopiero sie zaczyna, ale juz sa pyszne. Tylko tutaj smakuja, jak kawalek nieba. "Ta natura jest niezmierna". Z Kabaretu Starszych Panow i o naszej polskiej przyrodzie, ale tutaj tez sie sprawdza na kazdym kroku. To chyba widac takze na zdjeciach. Szkoda, ze nie da sie przeslac zapachow...Wczoraj niczego nie napisalem, bo jakos tak wyszlo. Szwedalem sie po miescie, cykalem zdjecia. W jednej z restaurcji widzialem Iana Thorpa (plywak i to jaki! - Australijska Torpeda). Nie jestem paparazzim, nie mam wiec dowodu. Siedzial z kolegami w "October Fest". Niemiecka oczywiscie, piwo sie lalo... Ja wole inne klimaty, dlatego na lunch ryba z frytkami (flathead - pycha!) w Opera Bar, a na kolacje pierogi chinskie o smaku nie do opowiedzenia. Nastepnie z Piratami odwiedzilismy znajomych i odbyly sie "dlugie Polakow rozmowy". O kraju, o emigracji, o zyciu... Bardzo przyjemnie, choc dzis nie bardzo chcialo mi sie wstawac. A mielismy z Gunia zrobic wczoraj baywalk, 7 kilometrow dookola jeziora. Moze innym razem. Dzis pogoda jakas taka nijaka, to pojade do miasta na zakupy plyt. Relacja w drugiej czesci dzisiejszego dziennika. Jutro spotkanie z cala grupa znajomych i nieznajomych Polakow, ktorzy albo tutaj studiuja, albo pracuja, albo zyja. Zanosi sie na kolejne endzojowanie... Zyje sie raz (najwyzej dwa), tutaj i teraz, i dlatego staram sie zyc ta chwila i nie tracic zadnej okazji zobaczenia i poznania czegos nowego. No dobra nie "filozuje". (2007/10/24)
Święta za pasem...
Bylem chyba bardzo zaskoczony tym co widze. Choinki na wystawie, choinki w przejsciu, na schodach, wszedzie. W Ameryce swieta w handlu zaczynaja sie po Halloween. Tutaj wczesniej, juz teraz. Bo to zdjecia zrobione dzisiaj. Tez pieknie... Dzien zapowiadal sie senny, bez slonca, z mzawka. I taki byl. Piekny, jak zwykle. Niektóre miejsca wygladaja inaczej, ale chyba równie ciekawie i pieknie. Popatrzcie...Mialem robic zakupy w sklepie z plytami, ale w zasadzie tylko posluchalem nowosci. Zakupy odkladam na Melbourne, na ostatni tydzien pobytu w Australii. Tak bedzie rozsadniej. Kiedy wyszedlem ze sklepu z plytami akurat zaczelo padac. Niby taka tylko mzawka, ale chodzic sie nie chce. Przemoglem sie i stad te inne ujecia znanych obrazków. Swiatlo w fotografii ma kolosalne znaczenie. To fakt. Opera House kojarzy mi sie ze sloncem i blekitnym niebem. Prawie zawsze tak to widze. Dzis bylo inaczej. Dolne Ogrody w parku wokól Opery prawie puste. To niesamowite jak pogoda wplywa na ruch w miescie. Kiedy pada deszcz kawiarnie pelne, parki puste. Latte wypilem na George Street, ale zaraz potem spacer w deszczu. Niezapomniany... Chwile zatrzymane w kadrach. Jak dobrze, ze teraz tak latwo robic zdjecia. Zabralem ze soba dwa aparaty. Od kiedy mam nowoczesnosc przestalem ukladac zdjecia wywolane przez Kolege DeKawke w albumach. Brak mi tego i dlatego zabralem takze zwyczajny aparat, beda zdjecia do dziennika i do albumu. Na razie trzaskam tym nowszym, ale 10 rolek filmu czeka na Western Australie. Lece tam z Piratami juz w niedziele. Nie wiem, jak bedzie z pisaniem, to zalezy od sieci kawiarenek internetowych. Ze zdjeciami moze byc gorzej, a wiec na razie ogladajcie to co mam... Zapraszam!(2007/10/24)
Sydney 2000/Chinatown
Znaczy dwa w jednym. Pirat mial wolny dzien, wybralismy sie wiec zobaczyc obiekty olimpijskie, a potem Chinatown. W deszczu, mgle, mzawce, bez slonca. Ale moze dlatego widac lepiej? Nie bylem jeszcze w tych miejscach, gdzie odbywaly sie Igrzyska Olimpijskie w 2000 roku, a zawsze chcialem to zobaczyc...Robi wrazenie. Tamte igrzyska byly sukcesem organizacyjnym, triumfem sportu, ale nic dziwnego. To miejsce jest jak miasto w miescie. Teraz troche opustoszale, ale przynajmniej nigdzie nie stalismy w kolejkach. Tam gdzie plonal ogien olimpijski teraz jest fontanna. Cala reszta obiektów sluzy sportowi i okolicom. Czy u nas tez tak bedzie po Euro 2012? Glupie pytanie, wycofuje je. Australia jest tyglem rasowym, Sydney i Melbourne chyba najbardziej. Mieszka tutaj wiele nacji, ale to Chinatown jest najbardziej widoczne. Nie ma tutaj takich greckich, wloskich, polskich miejsc. Az tak bardzo charakterystycznych i widocznych. Z taka odrebnoscia. Moze to dlatego, ze Chinczycy sa jednak niezwykla enklawa. Ponoc nie ma tutaj chinskich cmentarzy. Oni nie umieraja, na paszport tego, który odszedl przyjezdza z Chin nastepny, podobny jak dwie krople wody. Moze to prawda... Faktem jest, ze opanowali tutaj rynek sprzedawania owoców i warzyw. U nich zawsze najtaniej i zawsze swiezo. Jak oni to robia? Pracuj¹ chyba 24 godziny na dobe. Czy u nas tez tak bedzie? Glupie pytanie, wycofuje je. Ogromna przyjemnosc chodzic po ichnim bazarku, BAZARZE jak pól Warszawy! Czego tam nie mozna kupic? Mozna kupic chyba wszystko... Znaczy nie widzialem naszych sliwek w czekoladzie. Pewnie sa, tylko ich nie zauwazylem. Czas plynie, minely 4 godziny na wycieczke. Wracam do domu Piratów i pisze te slowa. Pozdrowienia z konca swiata...(2007/10/25)
Love On THE ROCKS
Nie gralem w tym roku w radiu Neila Diamonda "September Morn". Tez sobie wymyslilem zmiane roboty... * The Rocks to jedna z najstarszych i najpiekniejszych dzielnic Sydney. A "Love On The Rocks" to "zloty przebój" Diamonda z filmu The Jazz Singer. Genialna piosenka, która sie nie starzeje. Nucilem ja sobie dzisiaj cale przedpoludnie, które spedzilem w tej wlasnie dzielnicy. Po atrakcyjnej sesji zdjec lunch spozylem w Ventuno, pieknej wloskiej restauracji w Docks. Polecam pizze z prawdziwkami. Skad oni tutaj je maja? Harbour Bridge w roli glównej, bo pieknie sie fotografuje ze wszystkim. Odsylam do zdjec. Pirat mnie odwiózl do Downtown i pokazal kilka niezwyklych miejsc. Potem juz sam poszedlem na koleja wycieczke po miescie. Jedna z ostatnich... Time flies! Cuda, cuda, bo pogoda wspaniala, swiatlo znakomite. Przed burza dotarlem do gmachu Opery. Tam zawsze mozna znalezc schronienie przed deszczem. I tak bylo. A po burzy znów wyszlo slonce, a zielen byla zjawiskowo piekna. Nie da sie tego zlapac na zdjeciach, niestety. Udalo sie zatrzymac w kadrze Opere w deszczu, to raczej rzadkosc. Inaczej wygladaja mokre miejsca, swiatlo gra. Przyroda i powietrze pachna swiezoscia. Juz mialem wracac do Hurlstone Park, ale bylo tak pieknie, "ze szedlem piechota" jeszcze z godzine. W ogrodach przy gmachu Opery. Nigdy wczesniej nie widzialem takiego zielonego Sydney. Nic dziwnego, pierwszy raz jestem tutaj wiosna. Wczoraj mile spotkanie z tutejsza Polonia. Do pubu w Newtown wpadli Konsulowie (Magda i Grzegorz), Chemik, Zegar, Suru, Beata z Radia 2000, Kicia i Tadziu, Joasia i Konrad, Bettina i Darek, Krycha i Misiek, Remik i Lila. Gadalismy, gadalismy, gadalismy... Znaczy Misiek nie powiedzial ani slowa** , ale i tak wiadomo, ze wszystkie Miski to porzadne chlopy. W pubie jak to w pubie, pyszne jedzenie i dobre piwo. O piwie moze innym razem. Milo spotkac szczesliwych Polaków w Australii. No tak, o tym tez by mozna duzo. To koncze i pozdrawiam. (10/26/2007)
* czy tylko mam takie wrażenie czy źle interpretuję te słowa....?
**może się mylę, a może ktoś z Was pamięta kto realizował Listę 27 października?
Sydney znaczy slonce...
albo "sesja zdjec nieoczywistych". Sobota, w miescie pelno ludzi. Slonce, slonce, slonce. Pirat sie ze mnie smieje, ze mam francuski krem z blokiem 40, ale chyba dziala. Jak na razie nigdy mnie nie spalilo, choc spedzam w miescie kilka godzin dziennie. Przyjemnie spedzam, bo jestem urodzonym piechurem. Zszedlem Downtown juz kilka razy z dolu do góry i z powrotem. I moge tak chodzic codziennie, otwierajac dla Panstwa "male okno na Australie".To jeden z czytelników podziekowal za to okno. Pewnie ze sie ciesze z takich sygnalów. Dzis kod dostepu do Sydney 10! Chyba nigdy tak dobrze nie bylo. Jadac do miasta pociagiem zastanawialem sie, ile zrobie zdjec. Niby wszystkie najwazniejsze obiekty mam juz utrwalone, a jednak... Swiatlo w Australii jest inne niz u nas, to na pewno. Laskawe dla fotoamatorów, jakim i ja jestem. No to chodze i strzelam. Patrze na ludzi. Lubie to robic. Zastanawia mnie zawsze, jak zyja. Sa inni, niz ja. Na pewno maja inne zycie. "Kazdy jest inny"... Tak, nie bede sie dluzej nad tym zastanawial, bo mnie rozboli glowa, przyznaje dzis chodzilem troche bez czapki. Trzeba sie hartowac przed wycieczka do Zachodniej Australii. Po wczorajszym deszczu zielen dzis jeszcze piekniejsza, bujniejsza. W parkach cudownie pachnie, wszystko zyje. Znaczy nietoperze wygladaja, jakby byly martwe, ale one tylko tak dziwnie spia. Nic im nie przeszkadza, nawet turysci. Cizba ludzka w downtown, bo sobota jest inna. Artysci graja, spiewaja, zabawiaja... Podpisalem protest "Igrzyska i lamanie praw czlowieka w Chinach nie ida w parze". Zgadzam sie, wiec podpisalem. No i tak dzien minal. Znaczy polowa dnia. Teraz pakowanie, a wieczorem Wietnamczyk w Dulwich Hill. Zycie jest piekne... chwilami! Jutro rano lece z Piratami do Perth. Wpierw w tym Perth trafimy na Polonijne Dozynki. O tej porze roku? Tez sie zdziwilem. (10/27/2007)
The Pinnacles, czyli jeden z cudów swiata
Slonce daje tak, ze piecze mnie cala twarz. A moze to wiatr? A moze podniecenie miejscem, czasem, cudami, które ogladam. A moze fakt, ze ostatnio zapominalem lyknac rano mala biala tabletke na nadcisnienie? A moze wszystko razem...Wczoraj prawie caly dzien w 4x4, bo jechalismy z Perth do Grey. Nie ma takiego miejsca. Jedzie sie po rozdrozach i plazach, aby w koncu trafic do skupiska shacków. Kiedys mieszkali tutaj lowcy wielorybów, potem odeszli. Miejsce zostalo zajete przez bezdomnych i tak zostalo. Adam, nasz kolega z Perth ma taki dom z blachy na wakacyjne wyprawy. No to my jestesmy na wakacjach! Komfort taki, ze wieje przez sciany, ale nie kapie na glowe. Dojechalismy Kolo 18, nawet jesc nie bardzo nam sie chcialo. Zachód slonca nad Oceanem Indyjskim zza chmur. Tez pieknie. W nocy bylo tak zimno, ze spiworki konieczne. Padalo... Rano po sniadaniu przyjechalismy do Cervantes. To tylko kilkanascie kilometrów, ale 4x4 po chaszczach przedziera sie prawie godzine. Stad do Pinnacles, pustyni z kamieniami wystajacymi z ziemi juz tylko kilka kilometrów. Nie bede pisal o historii tego miejsca, pewnie znajdziecie ja w necie. 2 miliony lat tworzone przez nature miejsce wyglada jak nie z tej ziemi. Zdjecia moze juz jutro, na razie z kawiarenki moge wyslac tylko te slowa. Odpadlem... Piraci tez, choc widzieli tu wiecej ode mnie. Zamykam oczy, to chyba musi byc sen. Otwieram, kamienie stoja nadal. Trudno stamtad wyjechac. Zaraz tam wracamy, na pózne popoludnie. Pewnie bedzie jeszcze piekniej. Wczesniej widzialem "zyjace kamienie". Ponoc miliony lat temu one pierwsze "produkowaly" tlen, stad my na tej ziemi. To nie bajka. Sa tutaj takie miejsca. Widzialem najgrozniejszego w Australii weza, brazowego. Szykowal sie, zeby pozrec jaszczurke, chyba dlatego udalo nam sie go zobaczyc. Ukaszenie to smierc... czlowieka. Na szczescie jest plochliwy. Nie beda wchodzil do buszu, zeby go nie nadepnac. Widzialem jaszczury Blue Tonque (Niebieski jezyk). Rzeczywiscie sa niebieskie.. Widze kangury, strusie emu. Widze takie miejsca, o których na ogól sie sni... Jutro wracamy do Perth, dalej Freemantle. Tam wiecej cywilizacji, napisze wiec o wszystkim w szczególach i podesle zdjecia. Dzis 30 pazdziernika, premiera nowego albumu The Eagles, a ja na koncu swiata nie mam szansy wejsc do sklepu z plytami. * Cos za cos! To wracam na pustynie i serdecznie pozdrawiam. Trzymajcie za mnie kciuki, bo jutro znów caly dzien. W 4x4...
*wydaje sie ze to niemozliwe a jednak sa jeszcze takie zakątki świata...
Widok za milion dolarów i… kleszcze
Pomyslalem dzis o moim Tacie, o Basce Gluszczak, Basce Dziegielewskiej, o rodzinie i znajomych, którzy odeszli. O Czeslawie Niemenie, Marku Grechucie, Mirze Kubasinskiej i Tadeuszu Nalepie. O Grzesiu Ciechowskim… Gone fishing in Heaven. Ladne zdanie, które znalazlem na laweczce, dzis na wyspie Rottnest. Poplynelismy tam promem z Fremantle. To dzis, a wczoraj droga z Grey przez Wedge do cywilizacji byla na prawde piekna. Znów 4x4 przedzieralismy sie przez busz, szalelismy na plazy. Jeden z lookoutów na ocean mijanych po drodze nazywa sie “A Million Dollars View”. I rzeczywiscie. Cuda, cuda… Trudno uwierzyc w to co widac. Niebo niebieskie jak woda w oceanie. Przyroda nieskazona, prawdziwa, dzika, czysta. Oj, cos mi sie wydaje, ze nie kazdy moze tu dotrzec. Ludzi malo… Wcale nam to nie przeszkadza. Znowu zdjecia oceanu, bialych wydm, Black Boyów. Do Fremantle dotarlismy wieczorem. Szybka decyzja i mieszkamy w “Daly View”. Piekny hotelik w stylu angielskim z drewnianymi podlogami i bardzo wygodnymi lózkami. Spac… Rano po sniadaniu Eagles Expressem na wyspe Rottnest. Pól godziny lekkiego kolysania, tyle jestem w stanie zniesc. Znaczy mój zoladek tyle zniósl. Wyspa mocno turystyczna, znaczy jest wszystko, czego potrzebujesz. My z Piratami zdecydowalismy sie na rowery. Znaczy Piraci zdecydowali, ja sie podporzadkowalem. I za jakie grzechy! Dwadziescia kilometrów w sloncu i kasku, w którym wygladam jak… No sami zobaczycie. Dzwigalo sie! Znaczy dalem rade, w koncu jestem doswiadczony trasami rowerowymi w Szklarskiej, prawda? Piekne widoki rekompensuja ból miesni i “tej” czesci ciala. Gdzies po drodze spotkalem malego kangurka, znaczy to jest quokka, ale tez skacze jak kangur i wyglada jak jego dziecko. Od razu do mnie podszedl, choc kilku z nas robilo mu zdjecia. Poznal dobrego… Szklanka piwa (Gunia stawiala!) kosztuje tam prawie 10 dolarów, to juz wracalismy do Fremantle. Po drodze do hotelu zakupy w shopping mall, a tam zawsze gdzies za rogiem czai sie sklep z plytami. I co ja widze. Eagles ‘Long Road Out Of Eden’ juz na pierwszym? Dwa dni po wydaniu… Kupilem album za 25$ (troche ponad 50 zlotych). Jeszcze nie sluchalem, bo troche mam pietra. Na razie poogladalem, poczytalem teksty. Fajnie, ze jednak jest nowy album, 10 lat po ‘Hell Freezes Over’. Eagles to cale moje muzyczne zycie. Tak, wróce kiedys do tematu… Czy mam tutaj pisac swoja liste przebojów, która ukladam od ponad 30 lat w kazda sobote? Pomysle o tym innym razem, bo dzis czwartek.* Piraci juz gotowi, idziemy w miasto, miedzy innymi do slynnego pubu ‘Little Creatures’, koncze wiec pisanie na dzis. Jesli czytacie, znaczy udalo sie wyslac ze sticka w kawiarence. Jutro rano jedziemy do Margaret River, a tam swieto wina przez caly rok, bo to jedna z najslynniejszych tutaj okolic winnych. To Wasze zdrowie!
*ciekawe czy to kajman wzbudził w Niedźwiedziu chęc zapisywania w necie własnych list...?
Sezon na mango.
Sezon na te owoce dopiero sie zaczyna, ale juz sa pyszne. Tylko tutaj smakuja, jak kawalek nieba. "Ta natura jest niezmierna". Z Kabaretu Starszych Panow i o naszej polskiej przyrodzie, ale tutaj tez sie sprawdza na kazdym kroku. To chyba widac takze na zdjeciach. Szkoda, ze nie da sie przeslac zapachow...Wczoraj niczego nie napisalem, bo jakos tak wyszlo. Szwedalem sie po miescie, cykalem zdjecia. W jednej z restaurcji widzialem Iana Thorpa (plywak i to jaki! - Australijska Torpeda). Nie jestem paparazzim, nie mam wiec dowodu. Siedzial z kolegami w "October Fest". Niemiecka oczywiscie, piwo sie lalo... Ja wole inne klimaty, dlatego na lunch ryba z frytkami (flathead - pycha!) w Opera Bar, a na kolacje pierogi chinskie o smaku nie do opowiedzenia. Nastepnie z Piratami odwiedzilismy znajomych i odbyly sie "dlugie Polakow rozmowy". O kraju, o emigracji, o zyciu... Bardzo przyjemnie, choc dzis nie bardzo chcialo mi sie wstawac. A mielismy z Gunia zrobic wczoraj baywalk, 7 kilometrow dookola jeziora. Moze innym razem. Dzis pogoda jakas taka nijaka, to pojade do miasta na zakupy plyt. Relacja w drugiej czesci dzisiejszego dziennika. Jutro spotkanie z cala grupa znajomych i nieznajomych Polakow, ktorzy albo tutaj studiuja, albo pracuja, albo zyja. Zanosi sie na kolejne endzojowanie... Zyje sie raz (najwyzej dwa), tutaj i teraz, i dlatego staram sie zyc ta chwila i nie tracic zadnej okazji zobaczenia i poznania czegos nowego. No dobra nie "filozuje". (2007/10/24)
Święta za pasem...
Bylem chyba bardzo zaskoczony tym co widze. Choinki na wystawie, choinki w przejsciu, na schodach, wszedzie. W Ameryce swieta w handlu zaczynaja sie po Halloween. Tutaj wczesniej, juz teraz. Bo to zdjecia zrobione dzisiaj. Tez pieknie... Dzien zapowiadal sie senny, bez slonca, z mzawka. I taki byl. Piekny, jak zwykle. Niektóre miejsca wygladaja inaczej, ale chyba równie ciekawie i pieknie. Popatrzcie...Mialem robic zakupy w sklepie z plytami, ale w zasadzie tylko posluchalem nowosci. Zakupy odkladam na Melbourne, na ostatni tydzien pobytu w Australii. Tak bedzie rozsadniej. Kiedy wyszedlem ze sklepu z plytami akurat zaczelo padac. Niby taka tylko mzawka, ale chodzic sie nie chce. Przemoglem sie i stad te inne ujecia znanych obrazków. Swiatlo w fotografii ma kolosalne znaczenie. To fakt. Opera House kojarzy mi sie ze sloncem i blekitnym niebem. Prawie zawsze tak to widze. Dzis bylo inaczej. Dolne Ogrody w parku wokól Opery prawie puste. To niesamowite jak pogoda wplywa na ruch w miescie. Kiedy pada deszcz kawiarnie pelne, parki puste. Latte wypilem na George Street, ale zaraz potem spacer w deszczu. Niezapomniany... Chwile zatrzymane w kadrach. Jak dobrze, ze teraz tak latwo robic zdjecia. Zabralem ze soba dwa aparaty. Od kiedy mam nowoczesnosc przestalem ukladac zdjecia wywolane przez Kolege DeKawke w albumach. Brak mi tego i dlatego zabralem takze zwyczajny aparat, beda zdjecia do dziennika i do albumu. Na razie trzaskam tym nowszym, ale 10 rolek filmu czeka na Western Australie. Lece tam z Piratami juz w niedziele. Nie wiem, jak bedzie z pisaniem, to zalezy od sieci kawiarenek internetowych. Ze zdjeciami moze byc gorzej, a wiec na razie ogladajcie to co mam... Zapraszam!(2007/10/24)
Sydney 2000/Chinatown
Znaczy dwa w jednym. Pirat mial wolny dzien, wybralismy sie wiec zobaczyc obiekty olimpijskie, a potem Chinatown. W deszczu, mgle, mzawce, bez slonca. Ale moze dlatego widac lepiej? Nie bylem jeszcze w tych miejscach, gdzie odbywaly sie Igrzyska Olimpijskie w 2000 roku, a zawsze chcialem to zobaczyc...Robi wrazenie. Tamte igrzyska byly sukcesem organizacyjnym, triumfem sportu, ale nic dziwnego. To miejsce jest jak miasto w miescie. Teraz troche opustoszale, ale przynajmniej nigdzie nie stalismy w kolejkach. Tam gdzie plonal ogien olimpijski teraz jest fontanna. Cala reszta obiektów sluzy sportowi i okolicom. Czy u nas tez tak bedzie po Euro 2012? Glupie pytanie, wycofuje je. Australia jest tyglem rasowym, Sydney i Melbourne chyba najbardziej. Mieszka tutaj wiele nacji, ale to Chinatown jest najbardziej widoczne. Nie ma tutaj takich greckich, wloskich, polskich miejsc. Az tak bardzo charakterystycznych i widocznych. Z taka odrebnoscia. Moze to dlatego, ze Chinczycy sa jednak niezwykla enklawa. Ponoc nie ma tutaj chinskich cmentarzy. Oni nie umieraja, na paszport tego, który odszedl przyjezdza z Chin nastepny, podobny jak dwie krople wody. Moze to prawda... Faktem jest, ze opanowali tutaj rynek sprzedawania owoców i warzyw. U nich zawsze najtaniej i zawsze swiezo. Jak oni to robia? Pracuj¹ chyba 24 godziny na dobe. Czy u nas tez tak bedzie? Glupie pytanie, wycofuje je. Ogromna przyjemnosc chodzic po ichnim bazarku, BAZARZE jak pól Warszawy! Czego tam nie mozna kupic? Mozna kupic chyba wszystko... Znaczy nie widzialem naszych sliwek w czekoladzie. Pewnie sa, tylko ich nie zauwazylem. Czas plynie, minely 4 godziny na wycieczke. Wracam do domu Piratów i pisze te slowa. Pozdrowienia z konca swiata...(2007/10/25)
Love On THE ROCKS
Nie gralem w tym roku w radiu Neila Diamonda "September Morn". Tez sobie wymyslilem zmiane roboty... * The Rocks to jedna z najstarszych i najpiekniejszych dzielnic Sydney. A "Love On The Rocks" to "zloty przebój" Diamonda z filmu The Jazz Singer. Genialna piosenka, która sie nie starzeje. Nucilem ja sobie dzisiaj cale przedpoludnie, które spedzilem w tej wlasnie dzielnicy. Po atrakcyjnej sesji zdjec lunch spozylem w Ventuno, pieknej wloskiej restauracji w Docks. Polecam pizze z prawdziwkami. Skad oni tutaj je maja? Harbour Bridge w roli glównej, bo pieknie sie fotografuje ze wszystkim. Odsylam do zdjec. Pirat mnie odwiózl do Downtown i pokazal kilka niezwyklych miejsc. Potem juz sam poszedlem na koleja wycieczke po miescie. Jedna z ostatnich... Time flies! Cuda, cuda, bo pogoda wspaniala, swiatlo znakomite. Przed burza dotarlem do gmachu Opery. Tam zawsze mozna znalezc schronienie przed deszczem. I tak bylo. A po burzy znów wyszlo slonce, a zielen byla zjawiskowo piekna. Nie da sie tego zlapac na zdjeciach, niestety. Udalo sie zatrzymac w kadrze Opere w deszczu, to raczej rzadkosc. Inaczej wygladaja mokre miejsca, swiatlo gra. Przyroda i powietrze pachna swiezoscia. Juz mialem wracac do Hurlstone Park, ale bylo tak pieknie, "ze szedlem piechota" jeszcze z godzine. W ogrodach przy gmachu Opery. Nigdy wczesniej nie widzialem takiego zielonego Sydney. Nic dziwnego, pierwszy raz jestem tutaj wiosna. Wczoraj mile spotkanie z tutejsza Polonia. Do pubu w Newtown wpadli Konsulowie (Magda i Grzegorz), Chemik, Zegar, Suru, Beata z Radia 2000, Kicia i Tadziu, Joasia i Konrad, Bettina i Darek, Krycha i Misiek, Remik i Lila. Gadalismy, gadalismy, gadalismy... Znaczy Misiek nie powiedzial ani slowa** , ale i tak wiadomo, ze wszystkie Miski to porzadne chlopy. W pubie jak to w pubie, pyszne jedzenie i dobre piwo. O piwie moze innym razem. Milo spotkac szczesliwych Polaków w Australii. No tak, o tym tez by mozna duzo. To koncze i pozdrawiam. (10/26/2007)
* czy tylko mam takie wrażenie czy źle interpretuję te słowa....?
**może się mylę, a może ktoś z Was pamięta kto realizował Listę 27 października?
Sydney znaczy slonce...
albo "sesja zdjec nieoczywistych". Sobota, w miescie pelno ludzi. Slonce, slonce, slonce. Pirat sie ze mnie smieje, ze mam francuski krem z blokiem 40, ale chyba dziala. Jak na razie nigdy mnie nie spalilo, choc spedzam w miescie kilka godzin dziennie. Przyjemnie spedzam, bo jestem urodzonym piechurem. Zszedlem Downtown juz kilka razy z dolu do góry i z powrotem. I moge tak chodzic codziennie, otwierajac dla Panstwa "male okno na Australie".To jeden z czytelników podziekowal za to okno. Pewnie ze sie ciesze z takich sygnalów. Dzis kod dostepu do Sydney 10! Chyba nigdy tak dobrze nie bylo. Jadac do miasta pociagiem zastanawialem sie, ile zrobie zdjec. Niby wszystkie najwazniejsze obiekty mam juz utrwalone, a jednak... Swiatlo w Australii jest inne niz u nas, to na pewno. Laskawe dla fotoamatorów, jakim i ja jestem. No to chodze i strzelam. Patrze na ludzi. Lubie to robic. Zastanawia mnie zawsze, jak zyja. Sa inni, niz ja. Na pewno maja inne zycie. "Kazdy jest inny"... Tak, nie bede sie dluzej nad tym zastanawial, bo mnie rozboli glowa, przyznaje dzis chodzilem troche bez czapki. Trzeba sie hartowac przed wycieczka do Zachodniej Australii. Po wczorajszym deszczu zielen dzis jeszcze piekniejsza, bujniejsza. W parkach cudownie pachnie, wszystko zyje. Znaczy nietoperze wygladaja, jakby byly martwe, ale one tylko tak dziwnie spia. Nic im nie przeszkadza, nawet turysci. Cizba ludzka w downtown, bo sobota jest inna. Artysci graja, spiewaja, zabawiaja... Podpisalem protest "Igrzyska i lamanie praw czlowieka w Chinach nie ida w parze". Zgadzam sie, wiec podpisalem. No i tak dzien minal. Znaczy polowa dnia. Teraz pakowanie, a wieczorem Wietnamczyk w Dulwich Hill. Zycie jest piekne... chwilami! Jutro rano lece z Piratami do Perth. Wpierw w tym Perth trafimy na Polonijne Dozynki. O tej porze roku? Tez sie zdziwilem. (10/27/2007)
The Pinnacles, czyli jeden z cudów swiata
Slonce daje tak, ze piecze mnie cala twarz. A moze to wiatr? A moze podniecenie miejscem, czasem, cudami, które ogladam. A moze fakt, ze ostatnio zapominalem lyknac rano mala biala tabletke na nadcisnienie? A moze wszystko razem...Wczoraj prawie caly dzien w 4x4, bo jechalismy z Perth do Grey. Nie ma takiego miejsca. Jedzie sie po rozdrozach i plazach, aby w koncu trafic do skupiska shacków. Kiedys mieszkali tutaj lowcy wielorybów, potem odeszli. Miejsce zostalo zajete przez bezdomnych i tak zostalo. Adam, nasz kolega z Perth ma taki dom z blachy na wakacyjne wyprawy. No to my jestesmy na wakacjach! Komfort taki, ze wieje przez sciany, ale nie kapie na glowe. Dojechalismy Kolo 18, nawet jesc nie bardzo nam sie chcialo. Zachód slonca nad Oceanem Indyjskim zza chmur. Tez pieknie. W nocy bylo tak zimno, ze spiworki konieczne. Padalo... Rano po sniadaniu przyjechalismy do Cervantes. To tylko kilkanascie kilometrów, ale 4x4 po chaszczach przedziera sie prawie godzine. Stad do Pinnacles, pustyni z kamieniami wystajacymi z ziemi juz tylko kilka kilometrów. Nie bede pisal o historii tego miejsca, pewnie znajdziecie ja w necie. 2 miliony lat tworzone przez nature miejsce wyglada jak nie z tej ziemi. Zdjecia moze juz jutro, na razie z kawiarenki moge wyslac tylko te slowa. Odpadlem... Piraci tez, choc widzieli tu wiecej ode mnie. Zamykam oczy, to chyba musi byc sen. Otwieram, kamienie stoja nadal. Trudno stamtad wyjechac. Zaraz tam wracamy, na pózne popoludnie. Pewnie bedzie jeszcze piekniej. Wczesniej widzialem "zyjace kamienie". Ponoc miliony lat temu one pierwsze "produkowaly" tlen, stad my na tej ziemi. To nie bajka. Sa tutaj takie miejsca. Widzialem najgrozniejszego w Australii weza, brazowego. Szykowal sie, zeby pozrec jaszczurke, chyba dlatego udalo nam sie go zobaczyc. Ukaszenie to smierc... czlowieka. Na szczescie jest plochliwy. Nie beda wchodzil do buszu, zeby go nie nadepnac. Widzialem jaszczury Blue Tonque (Niebieski jezyk). Rzeczywiscie sa niebieskie.. Widze kangury, strusie emu. Widze takie miejsca, o których na ogól sie sni... Jutro wracamy do Perth, dalej Freemantle. Tam wiecej cywilizacji, napisze wiec o wszystkim w szczególach i podesle zdjecia. Dzis 30 pazdziernika, premiera nowego albumu The Eagles, a ja na koncu swiata nie mam szansy wejsc do sklepu z plytami. * Cos za cos! To wracam na pustynie i serdecznie pozdrawiam. Trzymajcie za mnie kciuki, bo jutro znów caly dzien. W 4x4...
*wydaje sie ze to niemozliwe a jednak sa jeszcze takie zakątki świata...
Widok za milion dolarów i… kleszcze
Pomyslalem dzis o moim Tacie, o Basce Gluszczak, Basce Dziegielewskiej, o rodzinie i znajomych, którzy odeszli. O Czeslawie Niemenie, Marku Grechucie, Mirze Kubasinskiej i Tadeuszu Nalepie. O Grzesiu Ciechowskim… Gone fishing in Heaven. Ladne zdanie, które znalazlem na laweczce, dzis na wyspie Rottnest. Poplynelismy tam promem z Fremantle. To dzis, a wczoraj droga z Grey przez Wedge do cywilizacji byla na prawde piekna. Znów 4x4 przedzieralismy sie przez busz, szalelismy na plazy. Jeden z lookoutów na ocean mijanych po drodze nazywa sie “A Million Dollars View”. I rzeczywiscie. Cuda, cuda… Trudno uwierzyc w to co widac. Niebo niebieskie jak woda w oceanie. Przyroda nieskazona, prawdziwa, dzika, czysta. Oj, cos mi sie wydaje, ze nie kazdy moze tu dotrzec. Ludzi malo… Wcale nam to nie przeszkadza. Znowu zdjecia oceanu, bialych wydm, Black Boyów. Do Fremantle dotarlismy wieczorem. Szybka decyzja i mieszkamy w “Daly View”. Piekny hotelik w stylu angielskim z drewnianymi podlogami i bardzo wygodnymi lózkami. Spac… Rano po sniadaniu Eagles Expressem na wyspe Rottnest. Pól godziny lekkiego kolysania, tyle jestem w stanie zniesc. Znaczy mój zoladek tyle zniósl. Wyspa mocno turystyczna, znaczy jest wszystko, czego potrzebujesz. My z Piratami zdecydowalismy sie na rowery. Znaczy Piraci zdecydowali, ja sie podporzadkowalem. I za jakie grzechy! Dwadziescia kilometrów w sloncu i kasku, w którym wygladam jak… No sami zobaczycie. Dzwigalo sie! Znaczy dalem rade, w koncu jestem doswiadczony trasami rowerowymi w Szklarskiej, prawda? Piekne widoki rekompensuja ból miesni i “tej” czesci ciala. Gdzies po drodze spotkalem malego kangurka, znaczy to jest quokka, ale tez skacze jak kangur i wyglada jak jego dziecko. Od razu do mnie podszedl, choc kilku z nas robilo mu zdjecia. Poznal dobrego… Szklanka piwa (Gunia stawiala!) kosztuje tam prawie 10 dolarów, to juz wracalismy do Fremantle. Po drodze do hotelu zakupy w shopping mall, a tam zawsze gdzies za rogiem czai sie sklep z plytami. I co ja widze. Eagles ‘Long Road Out Of Eden’ juz na pierwszym? Dwa dni po wydaniu… Kupilem album za 25$ (troche ponad 50 zlotych). Jeszcze nie sluchalem, bo troche mam pietra. Na razie poogladalem, poczytalem teksty. Fajnie, ze jednak jest nowy album, 10 lat po ‘Hell Freezes Over’. Eagles to cale moje muzyczne zycie. Tak, wróce kiedys do tematu… Czy mam tutaj pisac swoja liste przebojów, która ukladam od ponad 30 lat w kazda sobote? Pomysle o tym innym razem, bo dzis czwartek.* Piraci juz gotowi, idziemy w miasto, miedzy innymi do slynnego pubu ‘Little Creatures’, koncze wiec pisanie na dzis. Jesli czytacie, znaczy udalo sie wyslac ze sticka w kawiarence. Jutro rano jedziemy do Margaret River, a tam swieto wina przez caly rok, bo to jedna z najslynniejszych tutaj okolic winnych. To Wasze zdrowie!
*ciekawe czy to kajman wzbudził w Niedźwiedziu chęc zapisywania w necie własnych list...?
A nie wystarczy podać po prostu adresu www.marekniedzwiecki.pl ?
no pewnieYacy pisze:Ale na tamtej stronie nie ma komentarzy Martyrki
Zapomniałam dodać ze na stronie Wietrznego Radia przy większości ostatnich felietonów jest sporo pięknych fotek zrobionych przez Niedźwiedzia A oto ona: http://www.wietrzneradio.com/felieton.a ... ton_id=612
dzieki za linka Tej strony chyba jeszcze wczesniej nie widziałam.j64 pisze: A nie wystarczy podać po prostu adresu www.marekniedzwiecki.pl ?
- zbyszu
- Posty: 9922
- Rejestracja: sob gru 31, 2005 5:03 pm
- Listy Przebojów Trójki słucham od: lat 80-tych
- Lokalizacja: Warmia / Mazury
- Kontakt:
...no ruszyłą już troszkę wcześniej...mala-iwa pisze:KAMPANIA RUSZYŁA!!! JUŻ SŁYCHAĆ REKLAMĘ W "ZŁOTYCH..." ŻE MAREK BĘDZIE "NADAWAĆ" OD 1 GRUDNIA!!!!
No chyba, ze puścili coś innego. Bardziej konkretnego. Dzis Niedzwiedz był na zdjęciach. No wiec oglądajcie się więc za bilbordami w Wielkich Miastach. No bo Olsztyn za mały (he he )
No to do nasłuchania
No!
-
- Posty: 23
- Rejestracja: sob lip 28, 2007 9:55 am
- Lokalizacja: Jelenia Góra
- Megalomaniac 3-owy
- Posty: 338
- Rejestracja: pt mar 03, 2006 1:48 am
- Lokalizacja: Działoszyn
To nie jest pan Sumiński tylko wspaniały lektor z dawnej naszej telewizji i radia - Ksawery Jasieński!!! http://acn.waw.pl/spikerzy/jasienski.htm
- zbyszu
- Posty: 9922
- Rejestracja: sob gru 31, 2005 5:03 pm
- Listy Przebojów Trójki słucham od: lat 80-tych
- Lokalizacja: Warmia / Mazury
- Kontakt:
Re: Marek Niedźwiecki odszedł z Trójki :-(
Zatem wkleję tu...
Dziś w "Dzienniku" na str. 2 (zapewne gdzies tekst istnieje w sieci, ale zdecydowanie wolę wydanie papierowe [no i jest dodatek "Dziennik-Kultura]) jest do przeczytania komentarz Roberta Mazurka o inicjatywie obrony "Skowrona". Znajduje sie tam takie bardzo ciekawe zdanie:
Cytuję: " Nikt nie przejmuje sie losen Trójki, oczekiwaniem jej słchaczy. Nikt nie udaje nawet zainteresowania misją publiczną radia. Dość, ze istnieją podejrzeni o prawicowy spisek w liście przebojów Trójki...". Koniec cytatu
Mocne? Daje do myślenia. Cholera - wszedzie polityka. Wrrr
Dziś w "Dzienniku" na str. 2 (zapewne gdzies tekst istnieje w sieci, ale zdecydowanie wolę wydanie papierowe [no i jest dodatek "Dziennik-Kultura]) jest do przeczytania komentarz Roberta Mazurka o inicjatywie obrony "Skowrona". Znajduje sie tam takie bardzo ciekawe zdanie:
Cytuję: " Nikt nie przejmuje sie losen Trójki, oczekiwaniem jej słchaczy. Nikt nie udaje nawet zainteresowania misją publiczną radia. Dość, ze istnieją podejrzeni o prawicowy spisek w liście przebojów Trójki...". Koniec cytatu
Mocne? Daje do myślenia. Cholera - wszedzie polityka. Wrrr
-
- woźny-konserwator
- Posty: 10245
- Rejestracja: pn lip 21, 2003 11:01 am
- Lokalizacja: Kraków, Galicja
- Kontakt:
Re: Marek Niedźwiecki odszedł z Trójki :-(
Matko-s-curkom... nie bardzo rozumiem, ale ja do polityki zawsze miałem słabą głowę. I tutaj potwierdzają się się słowa Jacka Kaczmarskiego ,,polityka to w krysztale pomyje''. Tylko dlaczego część tych popłuczyn ma trafiać do nas...?zbyszu pisze:(...)
Nikt nie przejmuje sie losen Trójki, oczekiwaniem jej słchaczy. Nikt nie udaje nawet zainteresowania misją publiczną radia. Dość, ze istnieją podejrzeni o prawicowy spisek w liście przebojów Trójki...".
- zbyszu
- Posty: 9922
- Rejestracja: sob gru 31, 2005 5:03 pm
- Listy Przebojów Trójki słucham od: lat 80-tych
- Lokalizacja: Warmia / Mazury
- Kontakt:
Re: Marek Niedźwiecki odszedł z Trójki :-(
No tak, tylko znaczna czesc tych pomyj podsówa sie nam pod nos. Nam, którzy chemy tylko rozrywki, dobrej muzyki i klimatu dawnego Radia. Ech...JaceK pisze:. I tutaj potwierdzają się się słowa Jacka Kaczmarskiego ,,polityka to w krysztale pomyje''. Tylko dlaczego część tych popłuczyn ma trafiać do nas...?zbyszu pisze:(...) . Dość, ze istnieją podejrzeni o prawicowy spisek w liście przebojów Trójki...".
- krzysiek83
- Posty: 7406
- Rejestracja: sob paź 04, 2008 8:34 pm
- Listy Przebojów Trójki słucham od: 1995-2014
- Lokalizacja: Lublin
Re: Marek Niedźwiecki odszedł z Trójki :-(
Tak, tylko władza tego nie rozumie i zrozumieć nie zechce. Dlatego dni obecnego szefa Trójki są policzone... Ludzie z poprzedniej ekipy politycznej (czytaj: poprzedniej Trójki) już zacierają ręcezbyszu pisze:No tak, tylko znaczna czesc tych pomyj podsówa sie nam pod nos. Nam, którzy chemy tylko rozrywki, dobrej muzyki i klimatu dawnego Radia. Ech...
- zbyszu
- Posty: 9922
- Rejestracja: sob gru 31, 2005 5:03 pm
- Listy Przebojów Trójki słucham od: lat 80-tych
- Lokalizacja: Warmia / Mazury
- Kontakt:
Re: Marek Niedźwiecki odszedł z Trójki :-(
Kto zaciera te ręce? Laskowski dyr.? A co on własciwie teraz robi? ktoś wie? Na szczescie Rokos już nie wroci, bo dopiero co sie zatrudnił w Radiu dla Kucharzy Chili-Zet :0 W miedzy czasie zaliczajac i Bis i Euro (chyba) i Jedynkę i...krzysiek83 pisze: Ludzie z poprzedniej ekipy politycznej (czytaj: poprzedniej Trójki) już zacierają ręce
Ale pieknie wiruje snieg na Warmii
Re: Marek Niedźwiecki odszedł z Trójki :-(
A co Laskowski ma wspólnego z Giertychem i Lepperem, którzy (de facto) rządzą teraz radiem i telewizją?zbyszu pisze:Kto zaciera te ręce? Laskowski dyr.? A co on własciwie teraz robi? ktoś wie? Na szczescie Rokos już nie wroci, bo dopiero co sie zatrudnił w Radiu dla Kucharzy Chili-Zet :0 W miedzy czasie zaliczajac i Bis i Euro (chyba) i Jedynkę i...krzysiek83 pisze: Ludzie z poprzedniej ekipy politycznej (czytaj: poprzedniej Trójki) już zacierają ręce
PS. Mi tam Rokosa szkoda. Dzięki niemu do zestawu na listę trafiły takie perełki jak m.in. Tool czy Korn.
- stavanger
- Posty: 3402
- Rejestracja: wt cze 06, 2006 5:36 pm
- Listy Przebojów Trójki słucham od: not. 683
- Lokalizacja: Poznań
Re: Marek Niedźwiecki odszedł z Trójki :-(
Ja tam lubiłem posłuchać "Trzeciego Śniadania"
- Miszon
- Posty: 15353
- Rejestracja: pn lis 13, 2006 12:18 pm
- Listy Przebojów Trójki słucham od: 640
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Marek Niedźwiecki odszedł z Trójki :-(
ja też do Rokosa nic nie mam i lubiłem jego audycje, a także głos.
- zbyszu
- Posty: 9922
- Rejestracja: sob gru 31, 2005 5:03 pm
- Listy Przebojów Trójki słucham od: lat 80-tych
- Lokalizacja: Warmia / Mazury
- Kontakt:
Re: Marek Niedźwiecki odszedł z Trójki :-(
Sposku ciag dalszy...Oj, dzieje sie. Kto wyfrunie? Kto wróci?
- krzysiek83
- Posty: 7406
- Rejestracja: sob paź 04, 2008 8:34 pm
- Listy Przebojów Trójki słucham od: 1995-2014
- Lokalizacja: Lublin
Re: Marek Niedźwiecki odszedł z Trójki :-(
De facto to SLD rządzi z Giertychem. Taka drobna różnica. Wracają ludzie z czasów, gdy przestałem słuchać Trójki, np. Pani JethonGary pisze: A co Laskowski ma wspólnego z Giertychem i Lepperem, którzy (de facto) rządzą teraz radiem i telewizją?
- zbyszu
- Posty: 9922
- Rejestracja: sob gru 31, 2005 5:03 pm
- Listy Przebojów Trójki słucham od: lat 80-tych
- Lokalizacja: Warmia / Mazury
- Kontakt:
Re: Marek Niedźwiecki odszedł z Trójki :-(
Hmmm...dziwne. To wczesniej (przed Laskowskim) też nie słuchałes Trójki??? Bo Jethon w tej Trójce też była... :-/krzysiek83 pisze:De facto to SLD rządzi z Giertychem. Taka drobna różnica. Wracają ludzie z czasów, gdy przestałem słuchać Trójki, np. Pani JethonGary pisze: A co Laskowski ma wspólnego z Giertychem i Lepperem, którzy (de facto) rządzą teraz radiem i telewizją?
Re: Marek Niedźwiecki odszedł z Trójki :-(
Ja również lubiłem słuchać M. Rokosa, zwłaszcza o 11:30 z MN.
ZTCP prowadził chyba 1092 notowanie LP3 (jakoś na początku 2003r, gdy Niedźwiedzia nie było w Polsce, a P. Barona rozłożyła jelitówka) i wypadł wg mnie dobrze.
Chętnie posłuchałbym jeszcze Pana Mariusza w Trójce.
ZTCP prowadził chyba 1092 notowanie LP3 (jakoś na początku 2003r, gdy Niedźwiedzia nie było w Polsce, a P. Barona rozłożyła jelitówka) i wypadł wg mnie dobrze.
Chętnie posłuchałbym jeszcze Pana Mariusza w Trójce.
Re: Marek Niedźwiecki odszedł z Trójki :-(
W Trójce raczej Mariusz Rokos już nie zagości, bo powrócił do korzeni czyli (Chilli) ZET-ki i chyba tam faktycznie najlepiej się sprawdza. Ja też nie mam do niego ogromnych zastrzeżeń, ale właśnie - dlatego, że najlepsze programy prowadził w Radiu ZET (chociażby Komputerową Listę Przebojów).
- zbyszu
- Posty: 9922
- Rejestracja: sob gru 31, 2005 5:03 pm
- Listy Przebojów Trójki słucham od: lat 80-tych
- Lokalizacja: Warmia / Mazury
- Kontakt:
Re: Marek Niedźwiecki odszedł z Trójki :-(
Ok, przyznaje się. Przez jakiś czas podsłuchiwalem Komputerową (rok 1995? 1996?), którą prowadził Rokos. I audycja (tak, wówczas w Radiu Zet były audycje!!!) nawet mnie intrygowałaIZA pisze: Mariusz Rokos dlatego, że najlepsze programy prowadził w Radiu ZET (chociażby Komputerową Listę Przebojów).
Ale to się robi top offic...Warto przeczytac, posłuchać, co mówi w pierwszych wywiadach Pani Jethon jako Dyr...
- Yacy
- Posty: 22080
- Rejestracja: wt gru 27, 2005 11:14 pm
- Listy Przebojów Trójki słucham od: not. 67 30.07.1983
- Lokalizacja: Elbląg
- Kontakt:
Re: Marek Niedźwiecki odszedł z Trójki :-(
a gdzie można...?zbyszu pisze:Warto przeczytac, posłuchać, co mówi w pierwszych wywiadach Pani Jethon jako Dyr...