FOXD pisze: ↑czw lip 30, 2020 12:37 am
^^
Doprawdy?
M.in. z Twoich wypowiedzi ostatnich tygodni można wysnuć taki wniosek, iż "ciśnienie" aby jakaś "lp3" powróciła przeważa nad elementarną przyzwoitością zachowań
Oj, oj, proszę się nie zagalopowywać, tu nie ujeżdżalnia
Nigdy nie pisałem, że chciałbym powrotu LP3 za wszelką cenę, tylko że chciałbym w miarę szybkiego powrotu LP3:
a) z MN i dotychczasową ekipą
lub
b) z częścią dotychczasowej ekipy i ewentualnie nowymi osobami (współprowadzący? jeden nowy główny prezenter?) przez nią zaakceptowanymi
lub
c) z nową ekipą, ale w taki czy inny sposób "pobłogosławioną" przez ekipę dotychczasową, w szczególności MN jako założyciela audycji, twórcę jej największych sukcesów, jednego ze światowych rekordzistów w długości prowadzenia podobnego programu i osobę najmocniej pomówioną przez kierownictwo i w mediach prorządowych w czasie "przewrotu majowego",
a także:
d) z przywróceniem rzeczywistego notowania 1998 i anulowaniem 1999
i
e) z podkreśleniem w taki czy inny sposób formalnej ciągłości audycji i numeracji notowań.
Jeśli postulaty te nie zostaną spełnione, będę odczuwał głęboki niesmak, nawet jeśli uda się jakoś sfastrygować LP3 sprzed "przewrotu majowego" i tę po reaktywacji.
Tylko że zdaję sobie sprawę, że to są żądania skrojone na miarę czasów normalnych, normalnego państwa i normalnego radia - czyli takiego, w którym jak się ktoś zajmujący stanowisko kierownicze zagalopuje, pomyli, a tym bardziej jeśli zadziała intencjonalnie w złej wierze z krzywdą dla kogoś innego, to co najmniej przeprasza (sam z siebie lub zmuszony wyrokiem sądowym), a często także traci stanowisko i co najmniej przez jakiś czas ma problem z powrotem do kierowania ludźmi czy nawet pracy w swojej branży w ogóle. A takowe czasy - choć i tak przecież mocno kulawe i obciążone polską specyfiką - skończyły się u nas kilka lat temu. Boje się - powtarzam, nie chcę takiego czegoś, ale się tego boję - że w obecnej sytuacji wypełnienie tych postulatów po prostu nie jest możliwe.
Przypominam, że od roku 2015 nie żyjemy w liberalnej demokracji typu zachodniego, w której przynajmniej od lat 90. XX wieku utarła się zasada, że rząd guzik obchodzi, co grają na listach przebojów, nawet jeśli są to listy przebojów w mediach publicznych - dopóki oczywiście nie są podczas tego grania popełniane przestępstwa (np. podejrzewany o intencje antysemickie tekst Witka z Ulicy o "Żydach rządzących mamoną" miałby problem z dopuszczeniem do Trójki w normalnych czasach). Od 2015 roku żyjemy w czasach pokojowej (szczęście w nieszczęściu) rewolucji antydemokratycznej i w systemie półautorytarnym.
Oczywiście, jak to zwykle w Polsce bywa, system ten jest znacznie złagodzoną wersją podobnych mu systemów zagranicznych (Rosja, Turcja, od pewnego czasu Brazylia, niektóre kraje arabskie, Węgry itp.), trudno jednak nie zauważyć, że istnieje, i że do rzeczywistości w nim istniejącej nie można przykładać miary zachodnioeuropejskiej. Niestety, w takim ustroju władza na różnych jej szczeblach poczuwa się do obowiązku chronienia za wszelką cenę czci i godności jednoosobowego i czasami - jak u nas obecnie - "beztrybowego" organu jakim jest faktyczny przywódca państwa i grupy rządzącej. Osoba przywódcy jest bowiem w takim systemie zawsze otaczana mniejszym lub większym, oficjalnym lub nieoficjalnym kultem (w Polsce - tu wychodzi specyfika naszej kultury, wyjątkowo silnie jak na świat zachodni zorientowanej na przeszłość, pamięć o zmarłych, oddawanie czci ofiarom różnych gwałtownych i tragicznych wydarzeń, przywiązującej dużą wagę do symboliki śmierci i mocno uwzględniającej pierwiastek metafizyczny rzeczywistości - jest on w swojej części oficjalnej zastępczo reprezentowany przez kult nieżyjącego brata przywódcy, co jednak nie anuluje w całości sakralizacji jego samego) i z zasady nie wolno jej atakować, krytykować, obśmiewać itp. Dlatego władze PR interweniowały po zwycięstwie "tego Kazika" na LP3, ponieważ "ten Kazik" na szczycie listy przebojów "medium narodowego" po pierwsze, szargał świętość, jaką jest w obecnym systemie osoba JK, po drugie - ośmieszał obóz władzy jako całość. No bo jak to: słuchacze państwowej rozgłośni, dzień i noc co godzinę wciskającej w uszy kaczystowską propagandę, wybrali w plebiscycie utwór de facto antypaństwowy, mogący w dodatku przeważyć szalę wyborczą na korzyść opcji, która "reprezentuje obce interesy", a jej kandydat, o zgrozo, nie dość, że "nie ma polskiej duszy", to jeszcze na dodatek doktoryzował się na Zachodzie, zna język francuski i bezczelnie się tym publicznie chwali??? A takiego, niedoczekanie, kontrrewolucję trzeba było zdusić w zarodku. No to zdusili, przy okazji niszcząc publicznie Marka i wtrącając Listę do lochu na nie wiadomo ile.
Gdyby teraz władza, ucieleśniona tutaj pod postacią Niuni, odpuściła całkowicie, pozwoliła na powrót do starej wersji notowania 1998, sama z siebie przeprosiła MN - ośmieszyłaby się jeszcze raz. Z drugiej strony rzeczywiście istnieje wśród części słuchaczy ciśnienie na powrót Listy do eteru nawet za cenę kompromisu redakcji czy dyrekcji Trójki z władzą, i nie jest wykluczone, że potwierdzenie odejścia Marka z Trójki doprowadzi właśnie do czegoś takiego - że Lista wróci, ale z żywą raną w postaci co najmniej sfałszowanego notowania 1998, a może obu, ewentualnie Niunia zgodzi się na anulowanie obydwu, a nowa LP3 zacznie od numerka 1998 (ewentualnie "krotnego" notowania 1998/20??).
Czy znajdzie się chętny do prowadzenia takiej LP3, czy słuchacze ją zaakceptują? Wszystko zależy od tego, czy ktoś jest typowym romantykiem, stojącym na stanowisku maksymalizmu moralnego, mówienia "tak - tak, nie - nie", odmowy w imię sumienia czy herbertowskiego poczucia smaku, czy też typowym pozytywistą, brzydzącym się co prawda półdyktaturą, ale też uważającym, że w nienormalnym systemie nie ma miejsca na normalne rozwiązania, i lepiej "ratować substancję" niż rzucać się z gołymi rękami na krokodyla. Nic to zresztą w historii LP3 nowego: nie jest tajemnicą, że przed 1990 myk z werblami stosowano w wypadku utworów, które były na tyle wysoko i wykonywali je wykonawcy na tyle popularni, że ich błyskawiczne wypadnięcie nawet w czasach przedinternetowych wyglądałoby podejrzanie. Te, które władza wytropiła szybko i jeszcze w poczekalni, z reguły po prostu po cichu spuszczano do otchłani.
Myślę, że p. Kuba, niezależnie od pewnej nieumiejętności prowadzenia gry z władzą i popełnianych błędów, próbuje uratować z Trójkowej substancji to, co jego zdaniem da się w takich czasach i takim układzie uratować. I niewykluczone, że z tego właśnie powodu zgodzi się na jakiś zgniły kompromis w sprawie Listy, a ktoś - być może szczerze oddany Trójce - z tego samego powodu mimo wszystko zgodzi się ją przejąć. Ocena końcowa i tak będzie należeć do nas, słuchaczy. A jeśli LP3 mimo wszystko przetrwa kolejne lata, jeśli odbuduje swój prestiż i znaczenie, jeśli wreszcie w takiej formie doczeka powrotu normalnych czasów, być może następne pokolenie słuchaczy będzie taką decyzję oceniało inaczej niż my dzisiaj, a wielotygodniowe "uwięzienie" Listy i bohaterska obrona "tego Kazika" staną się, niczym werble z 1984 roku, częścią jej legendy.