XVI zlot - 8-11 XI 2013

Potrzeba dyskusji na temat Listy jest tak silna, że łamy Forum to za mało — od czasu do czasu spotykamy się także na Zlotach.

Moderatorzy: ku3a, ku3a

Awatar użytkownika
neon.ka
Posty: 4312
Rejestracja: pt sie 03, 2007 8:00 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: not. 436, 30.06.1990
Lokalizacja: warszawa

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: neon.ka »

Emilia pisze:
barb42 pisze:Znalazłam na zdjęciu bratnia duszę nad krzyżówką.
Również to zauważyłam, byłoby z kim porozwiązywać "z przymrużeniem oka". :wink:
Nie wiem, czy tylko krzyżówki Was interesują, ale mogłabym przywieźć sporo łamigłówek/zadań logicznych z łamigłówkowych Mistrzostw Świata sprzed kilkunastu lat. :-) Może to Was by przekonało/zachęciło do przybycia?

kajman uchodzi tu na forum za tego, który w swoich wyborach staje na przekór mainstreamowym rozwiązaniom wyników topów wykonawców, a słoik widzę, że niedługo ma szansę stać się kimś takim w dziale książkowym. ;-)
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: wwas »

Ponieważ prace w konkursie Martyrki zostały podczas ABC Listy dokładnie sprawdzone i ocenione, mieliśmy nadzieję, że wreszcie poznamy tak niecierpliwie wyczekiwane wyniki. Tak też stałoby się zapewne, gdyby ABC Listy nie trwało o pół godziny dłużej niż przewidywaliśmy. Teraz zaś Martyrka zdążyła nam tylko pomachać na pożegnanie przed wyjazdem na koncert. Pozostał Yacy, który co prawda znał wyniki, stwierdził jednak, że jest tylko skromną asystentką i nie śmie wchodzić w kompetencje szefowej.

Powstało pytanie, czym wypełnić czas oczekiwania na powrót ekipy koncertowej. Llucky wziął do ręki jeden z singli kajmana i zamaszystym gestem zasugerował, nie pierwszy już dzisiaj, powrót do tradycji z XII zlotu, kiedy to wielkim powodzeniem cieszyła się gra we frisbee. Niestety, ten pomysł nie spotkał się z zainteresowaniem, podobnie jak zabawa w 20 pytań, którą Llucky zaproponował jako następną. Tutaj co prawda sukces był nieco większy, bo ku3a zatarł już nieco w pamięci niemiłe wspomnienia o tej zabawie i nawet nie zaprotestował. Niestety, po pierwszej rozgrywce niechęć powróciła ze zdwojoną mocą i w dodatku udzieliła się również Yacy’emu. Być może efekt nie byłby aż tak porażający, gdyby Llucky nie popełnił błędu, przedstawiając Red Hot Chili Peppers jako zespół angielski. Widząc ogrom klęski, bobby-x zadał jeszcze jedno dociekliwe pytanie – z czyjej inicjatywy zabawa pojawiła się na zlocie po raz pierwszy, a usłyszawszy odpowiedź utwierdził się we wcześniejszej opinii o konieczności przeprowadzenia inwazji. Ponieważ zaś owo pierwsze pojawienie zdarzyło się w mojej obecności, wszelka pomyłka co do osoby jest w tym wypadku wykluczona i tym razem cel inwazji zostałby wybrany właściwie.

Po szybkim odrzuceniu jeszcze paru pomysłów, takich jak odtwarzanie od tyłu wspomnianych trzydziestosekundowych fragmentów topowych (zbyt łatwe) i innych wariacji na ten temat, jak na przykład odtwarzanie z wyciętym wokalem (zbyt trudne technicznie, jeżeli chce się osiągnąć pewien poziom jakości), pozostało pytanie co zrobić z tak miło rozpoczętym wieczorem. Zwykle zaś gdy takie pytanie pojawia się na zlotach, odpowiedź jest jedna.

Podczas wczorajszej serii kalamburów można było odnieść wrażenie, że nie budzi ona już takich emocji jak na poprzednich zlotach. Hipoteza, jakoby było to spowodowane ogólnym zmęczeniem tą formą rozrywki, została odrzucona jako kompletnie nieprawdopodobna. W zamian Llucky wysunął inną – winny był nadmiar wolnego czasu, który miała jedna z drużyn, gdy zgadywała przeciwna. Diagnozie, co nie zawsze jest regułą, towarzyszyła od razu recepta genialna w swojej prostocie – drużyny powinny zgadywać jednocześnie. Pomysł został przyjęty z entuzjazmem, wyłamał się jedynie kajman. Cóż, do tego, że ma on często odmienne zdanie, zdążyliśmy się przyzwyczaić, tym razem jednak, co się rzadko zdarza, udało się zrobić z tego pożytek. Ponieważ nie chciał brać udziału w nowej konkurencji, w zamian zaproponowaliśmy mu zajęcie polegające na wymyślaniu haseł, na co przystał zadziwiająco chętnie. Przed każdą rundą stawał więc na środku sali i wręczał przedstawicielom drużyn po kartce z tytułem piosenki, następnie każda z osób wykorzystywała do demonstrowania swoją połowę sali. Trwało to do momentu, aż z jednej ze stron dał się słyszeć okrzyk z poprawnym tytułem.

Wbrew wcześniejszym obawom to, że druga gra rozgrywała się tuż obok, nie było aż tak rozpraszające, z jednym wyjątkiem – gdy okazywało się, że drużyna przeciwna ma do zgadnięcia to samo hasło. Czasem było to pomocne dla zgadujących – gdy tylko pokazałem, że pierwszym słowem jest „na” (przy okazji: wypracowaliśmy prosty i zrozumiały przez wszystkich sposób pokazywania tego przyimka), Llucky usłyszał u przeciwnej drużyny słowo „śnieg” i chociaż nawet nie zacząłem demonstrować tego opadu atmosferycznego, bezbłędnie wytypował utwór Kabaretu Starszych Panów w wykonaniu Anny Marii Jopek.

Ponieważ jednak nawet w sytuacjach, gdy było to ułatwienie, nie czyniło to zabawy przyjemniejszą, poprosiliśmy kajmana, żeby starał się mimo wszystko wybierać dla drużyn dwa różne utwory. Zgodził się, ale mimo to jeszcze parę razy problem dał o sobie znać. Kiedy w jednej z następnych rund dostałem do pokazania „Zostańmy sami”, z przerażeniem stwierdziłem, że drużyna przeciwna pokazuje w tym samym czasie „Tacy sami”. Iinnym razem zaś obie dostały „Eyes Wide Open”, po czym kajman wyjaśnił, że jedno to utwór King Crimson, a drugie – Travis.
kajman
Posty: 64026
Rejestracja: pt wrz 22, 2006 9:00 pm
Lokalizacja: toruń

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: kajman »

wwas pisze:ABC Listy nie trwało o pół godziny dłużej niż przewidywaliśmy
Ciekawe dlaczego?
wwas pisze:Llucky wziął do ręki jeden z singli kajmana i zamaszystym gestem zasugerował, nie pierwszy już dzisiaj, powrót do tradycji z XII zlotu, kiedy to wielkim powodzeniem cieszyła się gra we frisbee. Niestety, ten pomysł nie spotkał się z zainteresowaniem, podobnie jak zabawa w 20 pytań, którą Llucky zaproponował jako następną. Tutaj co prawda sukces był nieco większy, bo ku3a zatarł już nieco w pamięci niemiłe wspomnienia o tej zabawie i nawet nie zaprotestował. Niestety, po pierwszej rozgrywce niechęć powróciła ze zdwojoną mocą i w dodatku udzieliła się również Yacy’emu. Być może efekt nie byłby aż tak porażający, gdyby Llucky nie popełnił błędu, przedstawiając Red Hot Chili Peppers jako zespół angielski. Widząc ogrom klęski, bobby-x zadał jeszcze jedno dociekliwe pytanie – z czyjej inicjatywy zabawa pojawiła się na zlocie po raz pierwszy, a usłyszawszy odpowiedź utwierdził się we wcześniejszej opinii o konieczności przeprowadzenia inwazji.
Zastanawiam się, gdzie wtedy byłem i co robiłem, bo kompletnie nic z tego sobie nie przypominam. A Może zapadłeś w sen i to Ci się przyśniło?
wwas pisze:Kiedy w jednej z następnych rund dostałem do pokazania „Zostańmy sami”, z przerażeniem stwierdziłem, że drużyna przeciwna pokazuje w tym samym czasie „Tacy sami”. Iinnym razem zaś obie dostały „Eyes Wide Open”, po czym kajman wyjaśnił, że jedno to utwór King Crimson, a drugie – Travis.
Nie da się zaprzeczyć, zdarzało mi się zachowywać perfidnie. A co do EWO to gdyby były trzy drużyny, trzecia zgadywała utwór Gotye.
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: wwas »

kajman pisze:Zastanawiam się, gdzie wtedy byłem i co robiłem, bo kompletnie nic z tego sobie nie przypominam. A Może zapadłeś w sen i to Ci się przyśniło?
Być może trochę zaburzyłem chronologię (ale ostrzegałem, że będę to robił :)) i ten fragment odnosił się do momentu już po Twoim zapadnięciu w sen.
Awatar użytkownika
jollyroger72
Posty: 19440
Rejestracja: czw lut 02, 2012 12:26 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: not. 176
Lokalizacja: Port Royal!

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: jollyroger72 »

wwas pisze:
kajman pisze:Zastanawiam się, gdzie wtedy byłem i co robiłem, bo kompletnie nic z tego sobie nie przypominam. A Może zapadłeś w sen i to Ci się przyśniło?
Być może trochę zaburzyłem chronologię (ale ostrzegałem, że będę to robił :)) i ten fragment odnosił się do momentu już po Twoim zapadnięciu w sen.
Stary kajman mocno śpi... :lol: (bez urazy - kajmanie :wink: )
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: wwas »

Wiadomość z ostatniej chwili: mój samochód wraz z nowym właścicielem parę minut temu zniknął w oddali. Na następnym zlocie kwestię zakupów trzeba będzie rozwiązać jakoś inaczej...
LLucky
Posty: 5042
Rejestracja: wt lip 15, 2008 3:35 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: ?

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: LLucky »

No to będziesz musiał zwinąć koszyk na kółkach ze sklepu... ;)

A tak w ogóle to gratulacje! Widzę, że w nowy rok wkraczasz zrealizowawszy rzetelnie swoje postanowienie - nie dość, że genialna pamięć, to jaka silna wola! :)
Awatar użytkownika
Martyr
Posty: 9256
Rejestracja: ndz gru 31, 2006 7:38 pm
Lokalizacja: Elbląg

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: Martyr »

Również gratuluję :) wiem jak to jest, czekać na kupca.
Awatar użytkownika
bobby-x
Posty: 9891
Rejestracja: pt lis 11, 2005 5:00 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: czerwiec 1983
Lokalizacja: Powiat Otwocki, Mazowiecki Park Krajobrazowy
Kontakt:

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: bobby-x »

wwas pisze:Wiadomość z ostatniej chwili: mój samochód wraz z nowym właścicielem parę minut temu zniknął w oddali. Na następnym zlocie kwestię zakupów trzeba będzie rozwiązać jakoś inaczej...
Tak złożyłeś słowa w zdanie, że w pierwszej chwili myślałem, że "nowy właściciel" zniknął z twoim samochodem bez twojej zgody :shock:
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: wwas »

W sumie to też nie byłoby takie złe - cel, żeby się pozbyć samochodu, zostałby osiągnięty ;) Co prawda wyszedłbym na tym trochę gorzej finansowo, ale w sumie i tak mój samochód do szczególnie wartościowych nie należał, a przy tym nowy właściciel umiał się targować (oj, umiał) :)

A tymczasem:

Efekt został osiągnięty – poza przestojami wywoływanymi nadmiernym ociąganiem się kajmana z wymyślaniem nowych haseł, emocje nie ustępowały ani na chwilę. Po pewnym czasie przekonaliśmy się jednak, że nowy system ma jednak pewną niewielką wadę – otóż tylko połowa haseł mogła doczekać szczęśliwego rozwiązania; co druga demonstracja musiała zostać brutalnie przerwana, a hasło pozostać nieodgadnięte. W dodatku ten los spotykał zwłaszcza hasła trudniejsze – te, których pokazywanie sprawiało więcej trudności, a więc mogło być teoretycznie ciekawsze. Trudno powiedzieć, ile razy musiałbym się jeszcze uderzyć w głowę, ewentualnie w różne inne części ciała, żeby drużyna zrozumiała, że usiłuję pokazać bliznę (a konkretniej „Scar Tissue”). Z kolei przy „Ckliwym melodramacie” (już drugi raz dzisiaj ta piosenka dała o sobie znać – przypadek?), który miał wszelkie zadatki, by stać się drugą „Histerią”, nie zdążyłem się nawet zastanowić, od czego zacząć pokazywanie, gdy od strony przeciwników usłyszałem okrzyk: „Płonąca stodoła” (tłumaczenie kajmana, że przecież ten utwór był dużo mniej rozpoznawalny, tzn. w wersji Lombardu, bo oryginału Niemena nigdy na Liście nie było, uważam za wyjątkowo naciągane).

Na szczęście rozwiązanie, które pozwoliło wyeliminować ten problem, było już gotowe – sztafeta. Teraz każda z drużyn miała do odgadnięcia całą serię zaplanowanych haseł. Gra miała zostać przerwana dopiero w momencie, gdy jednej uda się szczęśliwie zmierzyć z całością. Dość szybko uzgodniliśmy wielkość serii – 12 haseł, a więc najwyżej jeden tytuł spośród 24 mógł nie doczekać rozwiązania. Do ustalenia pozostało kilka szczegółów technicznych, m.in. w jaki sposób przekazywać drużynie przeciwnej karteczki z tytułami (ostatecznie ułożyliśmy je na dwóch krzesłach ustawionych na środku – drużyny wybierały je w dowolnej kolejności), a w jaki sposób informować, że hasło zostało odgadnięte (głośno krzyknąć tytuł – w sumie jednak drużyny przeważnie były zbyt pochłonięta własną zagadką, by zwracać uwagę na to, co krzyczą przeciwnicy).

Zaczęliśmy. Początkowo moja drużyna zdobyła pewną przewagę – Kamil tak dobrze wcielił się w rolę gangstera (tego z Raju), że zidentyfikowaliśmy go bez problemów. Dobra passa skończyła się, gdy dostałem do pokazania „Kiedy powiem sobie dość”. Pamiętam, że kiedy podczas zlotu toruńskiego, wykonałem wstrzymujący ruch ręką, Llucky od razu wiedział, że chodzi o „Mam dość!”. Tym razem tak dobrze nie było – musiałem powtórzyć ten gest kilkadziesiąt razy, podczas gdy on i Kamil strzelali wciąż tylko: „wystarczy”, „za dużo” i „przestać” (czwarta osoba z naszej drużyny – bobby-x – właśnie nadrabiał zaległości z wczoraj i delektował się dopiero co zamówioną pizzą), co jakiś czas zagłuszani tylko okrzykami drużyny ku3y, której udawało się odgadywać kolejne hasła. Kiedy więc w końcu udało się ustalić tytuł, mieliśmy już sporą stratę. Jednak ostateczny cios przyszedł chwilę później – był to ten sam cios, który swego czasu powalił Miszona, gdy ten jeszcze nie stronił aż tak mocno od kalamburów. Niestety, połączenie żołnierza, dziecka i podróżnika, w których kolejno wcielał się Llucky, nie wystarczyło, żeby nasunąć Kamilowi albo mnie skojarzenia z harcerzem, o skaucie ani o vademecum nie wspominając. Kiedy więc przeciwnicy wydali z siebie ostatni tryumfalny okrzyk, na naszym krześle wciąż pozostał stos nieodgadniętych haseł.

Taką formę rozgrywki powtarzaliśmy również następnego dnia – choć podział na drużyny za każdym razem był inny (jedyny punkt stały to ku3a w tej samej drużynie co uzi i jednocześnie tej przeciwnej niż ja), scenariusz z mojego punktu widzenia był podobny. „Viva la vida” udało mi się pokazać w miarę szybko (chociaż jollyroger72 i djjack mieli problem ze zidentyfikowaniem języka), za to zupełnie zacięliśmy się przy „Feel Good Inc.” (być może jollyroger72 trochę zbyt entuzjastycznie pokazywał środkowe słowo, przez co na myśl przychodziły nam tylko słowa z większym ładunkiem emocjonalnym), a ogromu klęski dopełnił cyrk, do którego bezskutecznie próbował nas zaprosić djjack.

Przed ostatnią rundą padł pomysł wprowadzenia pewnego ułatwienia, tak aby drużyna, która kompletnie nie radzi sobie z pewnym hasłem, mogła je pominąć kosztem pewnej straty czasowej. Do ustalenia pozostała ilość owego czasu. Pierwsza propozycja, która padła – minuta – gdyby przeszła, mogłaby spowodować, że drużynie opłacałoby się opuszczać połowę haseł. Potem była mowa o trzech, ostatecznie stanęło na pięciu, sam zresztą się za tym opowiadałem. Zemściło się to na mnie bardzo szybko – dzięki wysiłkom Llucky’ego udało się ustalić, że pierwsze słowo tytułu oznacza „rekonstrukcję” a drugie „demonstrację”, jednak przymiotnikowa końcówka tego pierwszego okazała się nie do przejścia; po kilku minutach powtarzania na zmianę „reconstruction”, „reconstructing” i „reconstructed” musieliśmy dać za wygraną.

Oprócz odczuwanej goryczy porażka miała jeszcze jeden niemiły efekt – podczas gdy drużyna ku3y mogła w następnej rundzie wykorzystać utwory, których nasza nie zdołała zgadnąć, a więc do dorobienia mieli tylko siedem, my musieliśmy się męczyć z pełną dwunastką. Cóż, wymyślanie trudnych haseł bywa niekiedy większym problemem od ich zgadywania, a tego dnia nie doskwierał mi nadmiar weny. Ani „Not Supposed to Sing the Blues”, ani nawet nasza zemsta za „Feel Good Inc.”, czyli „Love Etc.” nie sprawiły naszym konkurentom większego problemu, chociaż tak naprawdę trudno to stwierdzić – podczas rozgrywania sztafety, nie ma żadnej możliwości, żeby zobaczyć, co robi drużyna przeciwna…


I może od razu przed następną częścią prośba do jollyrogera72, żeby wspomógł mnie swoją pamięcią, bo moja zaczyna zawodzić - wydawało mi się, że druga runda konkursu kajmana została rozegrana w czasie koncertu (i to, żeby osoby biorące w nim udział nie zostały poszkodowane miałoby być powodem, dla którego ta runda nie była tą ostateczną). Potem jednak uświdomiłem sobie, że to niemożliwe, skoro byliśmy w jednej drużynie. Potem myślałem, że może było to w czasie, kiedy Yacy i Martyrka pojechali po zaopatrzenie obiadowe, w sumie jednak ich nieobecność nie trwałaby chyba aż tak długo, żebyśmy zdążyli rozegrać całą rundę i jeszcze wygospodarować czas na wszystkie czynności opisane pięć części temu, poza tym moja pamięć wzrokowa sugeruje (być może błędnie), że za oknami było już wtedy ciemno. Pytanie zatem: kiedy to mogło być? :)
Awatar użytkownika
jollyroger72
Posty: 19440
Rejestracja: czw lut 02, 2012 12:26 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: not. 176
Lokalizacja: Port Royal!

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: jollyroger72 »

wwas pisze:I może od razu przed następną częścią prośba do jollyrogera72, żeby wspomógł mnie swoją pamięcią, bo moja zaczyna zawodzić - wydawało mi się, że druga runda konkursu kajmana została rozegrana w czasie koncertu (i to, żeby osoby biorące w nim udział nie zostały poszkodowane miałoby być powodem, dla którego ta runda nie była tą ostateczną). Potem jednak uświdomiłem sobie, że to niemożliwe, skoro byliśmy w jednej drużynie. Potem myślałem, że może było to w czasie, kiedy Yacy i Martyrka pojechali po zaopatrzenie obiadowe, w sumie jednak ich nieobecność nie trwałaby chyba aż tak długo, żebyśmy zdążyli rozegrać całą rundę i jeszcze wygospodarować czas na wszystkie czynności opisane pięć części temu, poza tym moja pamięć wzrokowa sugeruje (być może błędnie), że za oknami było już wtedy ciemno. Pytanie zatem: kiedy to mogło być? :)
Byliśmy w jednej drużynie w niedzielny wieczór. W sobotnią noc, po naszym powrocie z koncertu, niczego już nie rozgrywaliśmy, gdyż kajman spał :wink:
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: wwas »

Hmm... czyli wychodziłoby, że jednak
wwas pisze:druga runda konkursu kajmana została rozegrana w czasie koncertu (i to, żeby osoby biorące w nim udział nie zostały poszkodowane miałoby być powodem, dla którego ta runda nie była tą ostateczną)
Tylko wobec tego pytanie: z kim oprócz Llucky'ego, byłem wtedy w drużynie?
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: wwas »

No cóż, nikt się nie przyznał (może rzeczywiście, takim wynikiem nie warto się chwalić ;)), więc kolejna część miejscami lekko bezosobowa:

Podczas drugiej rundy konkursu kajmana poczyniliśmy jeszcze parę uściśleń organizacyjnych (nie zatrzymujemy muzyki po tym, jak jedna z drużyn się zgłosi), wszyscy też ostatecznie przyjęli do wiadomości zasady obowiązujące w razie zmiany zdania przez jedną z drużyn – można było to robić, ale wtedy traciło się dotychczasowe miejsce w kolejce i przechodziło na jej koniec, tak więc jeżeli pozostałe drużyny już się zdążyły zgłosić, przeważnie bardziej opłacało się wytrwać przy pierwotnym typie (oczywiście można też było zmienić zdanie dyskretnie, nie informując o tym kajmana i zachowując swoje miejsce, ale na to wszyscy byliśmy zbyt uczciwi).

Przy okazji wyszło na jaw, dlaczego moja wczorajsza drużyna zgłaszała się zawsze jako ostatnia – podczas gdy djjack podnosił rękę dopiero w momencie, kiedy pomyślał ostatnie słowo w tytule, Llucky, z którym byłem dzisiaj, robił to już przy pierwszym. Dzięki temu rzeczywiście rzadziej zdarzało nam się być na końcu kolejki, co jednak nie bardzo nam pomogło – problem mieliśmy nawet ze Stingiem, choć wydawałoby się, że po niedawnym topie jestem dość dobrze obeznany z dyskografią i powinienem wszystkie utwory zidentyfikować w mig. Owszem, wiedziałem, że puszczany właśnie utwór nosi tytuł „Fortress Around Your Heart”, że znalazł się u mnie niedaleko za czołową dwudziestką (czyli całkiem nieźle) i że był ostatni na płycie (co sugerowało, że szukanym utworem jest ten przedostatni). Jednak ustalenie, która to była płyta, już przekraczało moje możliwości, przekonany byłem tylko, że raczej jedna z wcześniejszych, ale nie pierwsza…

Trochę lepiej poszło z Anną Marią Jopek, chociaż od jej topu upłynęło już nieco więcej czasu. Sukces też nie przyszedł lekko – trafiłem dopiero podczas odsłuchiwania drugiego utworu i to dopiero w drugiej minucie. Skoro jednak tym drugim utworem było „Tao”, które gościło swego czasu w mojej dwudziestce (i w dodatku tylko w mojej), nie miałem wątpliwości – ignorując Llucky’ego, który już trzeci raz sugerował: płyta „Niebo”, podyktowałem „Ale jestem – Ale jestem”.

To był koniec moich sukcesów. Przy jednej z kolejnych zagadek przez dwie minuty prowadziliśmy burzliwą dyskusję, który z utworów Kim Wilde jest największym przebojem, po czym okazało się, że usłyszany głos niespodziewanie należy do… Madonny. Nic więc dziwnego, że tę rundę moja dzisiejsza drużyna zakończyła z wynikiem niewiele lepszym od tej wczorajszej. Na szczęście, ponieważ nadal nie byliśmy w komplecie, ta runda również nie została uznana za ostateczną, uprawniającą do nagród.

W sprawie tego, kiedy przeprowadzić tę decydującą, kajman i Llucky zaczęli się naradzać nazajutrz przy śniadaniu. Pole manewru było bardzo niewielkie – o 12 część z nas zmierzała oddalić się na godzinę w związku z praktykami religijnymi, potem zaś niektóre osoby opuszczały nas już całkiem. W związku z tym, zapadła jedyna możliwa decyzja i tym samym pierwszy raz w historii zlotów mieliśmy do czynienia z konkursem w trakcie śniadania. Nie wszyscy byli z tego powodu zadowoleni – jollyroger72 zagroził nawet, że zrezygnuje z udziału, jego upór nieco zelżał, gdy stwierdził, że jest w nim osamotniony, ostatecznie więc dołączył mimo wszystko do drużyny ku3y i uzi, pod pretekstem, że ponieważ oboje mają ręce zajęte waflami ryżowymi, potrzebują kogoś już najedzonego, kto zapisywałby im wyniki.

Jeżeli chodzi o skład mojej drużyny, nastąpił powrót do korzeni sprzed dwóch dni – ponownie byłem z djjackiem i atram842. Tym razem jednak djjack zaprezentował dużo lepszą formę, co być może było zasługą większej niż poprzednio reprezentacji lat osiemdziesiątych. Byłem pod wrażeniem, jak krótki fragment wystarczył mu, żeby bez żadnego wahania zdecydował: Kobranocka, po chwili zaś: pierwsza płyta, choć co prawda akurat w tej zagadce nie byliśmy jedyną drużyną, która odpowiedziała poprawnie (tzn. jeżeli za poprawną uznać odpowiedź Yacy’ego, który jako tytuł płyty podał… „Skarpetka jest sztuką kulawego”; cóż, można się zastanawiać, kajman postąpił słusznie okazując w tym wypadku łaskawość, jedno nie ulega wątpliwości – nikomu nie wolno się z tego śmiać!). Trudno też stwierdzić jednoznacznie, czy byliśmy w tej zagadce pierwszą drużyną, która się zgłosiła (niestety, kajman miał w tej rundzie pewne problemy z pilnowaniem kolejności), ale nawet jeśli tak nie było, w następnych zagadkach djjack błyszczał jeszcze bardziej – ledwie w jednej z nich odezwał się fragment wokalu, już wiedział, że to Róże Europy (chociaż po pierwszym utworze, którego pierwsza minuta była całkowicie instrumentalna, obstawiliśmy… The Cure). Swój drobny kamyczek dołożyłem tylko raz – głos wokalisty wydał mi się skądś znajomy, ale przez dwie minuty nie mogłem go z niczym skojarzyć (dość częsta przypadłość u mnie). Dopiero w ostatniej chwili zdecydowałem się zaryzykować – co prawda Cat Stevens sukcesy na Liście odnosił mocno umiarkowane, a w setce Topu Wszech Czasów nie miał okazji zagościć, jednak wiedziałem, że kajman go lubi, a znajomość gustu kajmana też się w tym konkursie przydawała…
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: wwas »

Po zakończeniu śniadania wraz z atrakcjami mu towarzyszącymi, ekipa podzieliła się na trzy podgrupy: pierwsza oddaliła się, by spełnić niedzielny obowiązek religijny, druga – wykorzystała jej nieobecność zagarniając całą salę dla siebie, trzecia – najmniejsza, złożona z kajmana i djjacka poszła odwiedzić pobliski sklep, uzupełnić częściowo zapasy (no tak, czyli znowu nie były jednak dobrze wyliczone…). Podgrupy zeszły się godzinę później, ale już pomniejszone – po Kamilu pozostał turkot odjeżdżającego pociągu, po Yacym i Martyrce – puste miejsce na parkingu. Oprócz nieocenionej straty dla atmosfery zlotu, to ostatnie miało też pewne konsekwencje praktyczne. Okazało się mianowicie, że jedynym pojazdem, jaki mamy do dyspozycji jest mój, a więc tylko ja mogłem podjąć się odpowiedzialnego zadania dowiezienia dzisiejszego obiadu. Wkrótce więc, wraz z Lluckym, który zaoferował swoje towarzystwo ( jednak samotne transportowanie trzech stosów opakowań w dwóch rękach byłoby cokolwiek uciążliwe), również pomniejszyliśmy na pewien czas ekipę zlotową (najpierw jednak Llucky musiał jeszcze dopełnić formalności i oddać klucz od pokoju Yacy’ego i Martyrki kierowniczce, a mówiąc ściślej – p.o.; w ogóle podczas tych trzech dni miałem okazję zobaczyć aż trzy p.o. kierowniczki, natomiast ta jedyna prawdziwa, główny czarny charakter zlotu, starannie ukrywała przed nami swoje oblicze, tak więc nadal nie wiem, jak wygląda…).

Krótki wypad do Otwocka był jednym z mniej ciekawych elementów zlotu – w restauracji nie pomylono ani jednego zamówienia (zamówiony dzisiaj schab po góralsku, taki owczy pęd w moim wykonaniu – tym bardziej owczy, że z oscypkiem, po odpakowaniu nie okazał się plackiem po węgiersku, ani nawet kurczakiem), nie wystąpiły żadne problemy techniczne podczas ich realizacji (całość udało się przygotować na tyle szybko, że nie zdążyłem omówić z Lluckym wszystkich plusów i minusów posiadania, bądź nie, własnego auta), a nawet parkowanie równoległe przed lokalem udało się wykonać bez problemu (samochód, który parkował tuż obok, czym dość znacznie ten manewr utrudniał, odjechał akurat w momencie, kiedy zacząłem się przymierzać). Jedynie na skrzyżowaniu koło przejazdu kolejowego, gdzie chcieliśmy skręcić w lewo, akurat pojawili się inni chętni ze wszystkich trzech pozostałych kierunków, toteż poczekaliśmy sobie dłuższą chwilę (a wraz z nami sznur samochodów z tyłu). W drodze powrotnej, Llucky zaproponował inną trasę pozwalającą ominąć owo feralne skrzyżowanie – choć właściwie było to aż tak bardzo potrzebne, skoro zakręty w lewo mają to do siebie, że pokonywane w kierunku przeciwnym stają się zakrętami w prawo, które przecież pokonuje się o wiele łatwiej.

Z braku innych świeżych pomysłów na wykorzystanie dalszej części dnia (a właściwie z braku osób, które mogłyby takimi pomysłami zabłysnąć) reszta czasu upłynęła nam na zabawach znanych i lubianych z poprzednich zlotów. Tak więc pojawiła się trzecia już edycja djjackowego lombardu, pierwsza rozgrywana w scenerii zamkniętej. Z rozgrywki najbardziej utkwiły mi w pamięci dwa momenty. Pierwszym było pojawienie się kart specjalnych zapewniających dodatkowe punkty, jeżeli znaleziony utwór będzie zdobywcą pierwszego miejsca oraz jeżeli jego tytuł będzie liczył tyle samo słów co nazwa wykonawcy, jednocześnie drużyna, która wymyśli hasło jako pierwsza, będzie mogła rozpocząć odliczanie od 33 w dół, skracając tym samym pozostały czas dla reszty drużyn. W tym momencie zabłysnął kajman (z którym byłem w drużynie) – niemal natychmiast wymienił tytuł „Welcome to the Pleasuredome” i nie pytając mnie o zdanie, zaczął odliczać; przerwał dopiero po moich protestach, że jednak warto by było ustalić liczbę punktów, protestach tyleż gwałtownych, co, jak się okazało, niezasadnych – liczba punktów i tak przewyższała wszelkie oczekiwania, a w wyniku przerwy, pozostałe drużyny zyskały kilka bezcennych sekund.

Drugi zapamiętany moment był związany z inną kartą specjalną – każda z drużyn miała wybrać przedstawiciela drużyny sąsiedniej, który jako jedyny miał brać udział w wymyślaniu tytułu. Patrząc na naszych sąsiadów, kajman bez wahania zdecydował: Tadeusz. Niestety, ta kandydatura nie została zaakceptowana. Co gorsza wysunięta jako następna kandydatka neon.ka postawiła warunek – ktoś zaopiekuje się w tym czasie jej synem. Wobec tak miażdżących argumentów nie pozostało nam nic innego, jak wyznaczyć trzecią osobę z drużyny – Llucky’ego, przez co obie pozostałe mogły w zasadzie od razu oddać zwycięstwo walkowerem. Chociaż jednak wyniki wydawały się przesądzone, rozgrywkę poprzedziła zażarta dyskusja na tematy zoologiczne, ponieważ, jak sugerowała kolejna karta, w tytule powinna się znaleźć nazwa zwierzęcia. jollyroger72 zajmował stanowisko, że określenia „ptak” i „ryba” nie będą mogły zostać w tej sytuacji zaakceptowane, ponieważ nie odnoszą się do gatunków zwierząt, a tylko do szerszych grup, inni podawali przykłady naturalnych wydawałoby się, określeń (np. pająk, motyl), które trzeba by było z tego samego powodu wykluczyć. Porozumienia nie osiągnięto. W chwili rozstrzygnięcia okazało się, że, jedyną osobą, która wykorzystała tę kartę, była atram842, dzielnie reprezentująca naszą drużynę – „Intymnego życia mrówek” nikt nie zakwestionował (chociaż tak właściwie można by to było zrobić – użyte tu określenie obejmuje liczbę gatunków wielokrotnie większą niż „ptak”, z drugiej strony jednak gatunek
Formica rufa to po polsku „mrówka rudnica”, więc można by się było obronić).

Pozostałe wymyślane hasła nie zapadły już aż tak mocno w pamięć, zwłaszcza że „I Still Haven’t Found What I’m Looking For”, „Nim stanie się tak, jak gdyby nigdy nic nie było” i „Ballada o Baronie, Niedźwiedziu i Czarnej Helenie” już się podczas wcześniejszych edycji wielokrotnie pojawiały (i jeżeli będziemy grać w to jeszcze w przyszłości, też się na pewno pojawią, bo punkty, które gwarantują, są nie do pogardzenia). Utwierdziłem się za to w przekonaniu, że z podzielnością uwagi jest u mnie nie najlepiej – jednoczesne przeliczanie punktów i wymyślanie nowych kandydatów, którzy mieliby szansę zdobyć tych punktów więcej, okazuje się zadaniem zbyt trudnym.

Na szczęście podzielność uwagi nie była potrzebna w konkursie Llucky’ego. Po tym jak poprzedniego dnia stwierdził on, że puszczane od tyły fragmenty utworów z zestawu topowego byłyby zbyt proste do zgadnięcia, wybrał naprędce szesnaście trudniejszych, według jego oceny, utworów przebywających na Liście w roku 2013. W przeciwieństwie do poprzedniego zlotu, tym razem konkurencja była rozgrywana indywidualnie. Pamiętając swoje poprzednie osiągnięcia, nie robiłem sobie większych nadziei – niesłusznie, gdyż ku mojemu zdziwieniu utwory dawały się rozpoznawać stosunkowo łatwo. Po pierwszym przesłuchaniu miałem już zapisanych większość tytułów (tylko w jednym przypadku, choć kojarzyłem obu wykonawców – Daddy’s Cash i Johnny Lee Hooker Junior – a nawet pamiętałem, że ku radości lady, utwór dotarł do 9 miejsca, tytuł był na tyle długi, że nie potrafiłem go sobie przypomnieć), toteż nawet drugie przesłuchanie nie było mi już nawet specjalnie potrzebne (upewniłem się tylko, że przedostatni utwór to rzeczywiście Myslovitz – „Telefon”). Co prawda nie wygrałem, ale w sumie byłem z siebie zadowolony. A jeśli chodzi o te utwory, których nie rozpoznałem, w większości nie potrafiłem wskazać tytułu nawet, gdy na koniec Llucky odtwarzał fragmenty już normalnie (jedyne wyjątki, których mi szkoda, to: „When a Blind Man Cries” i „Summertime Sadness” – tutaj jako wykonawcę obstawiałem… Florence).
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: wwas »

Spośród czterech rund konkursu kajmana najdłuższa i niewątpliwie najbardziej emocjonująca była ta ostatnia. Uważam za wielce niesprawiedliwe, że to nie ona była brana pod uwagę podczas przyznawania nagród – niestety, na stoliku pod ścianą leżały już tylko mydełka od Llucky’ego i jedna para okularów, którą swego czasu zainteresował się Tadeusz, wskutek czego neon.ka miała dodatkową motywację, żeby wygrać któryś z konkursów (co jednak nie wystarczyło).

Llucky zgodził się zrezygnować z udziału w tej rundzie (gdyby wiedział, co traci…) i w zamian wspomóc kajmana w obsłudze laptopa, dzięki czemu ten mógł się całkowicie poświęcić pilnowaniu kolejności zgłoszeń. Udało się – tego rodzaju zgrzyty już się nie pojawiły. Nie bez znaczenia był tu też fakt, że do ogarnięcia miał teraz o jedną drużynę mniej – liczba osób, które pozostały, pozwoliła na utworzenie trzech: moja grupa śniadaniowa pomniejszyła się o moją osobę, po tym jak zostałem z niej wyciągnięty przez jollyrogera72, trzecią drużynę tworzyli we dwoje wiadomo kto.

Początek okazał się dla mnie bardzo korzystny – pierwszy fragment pochodził z reprezentantki ścisłej czołówki najlepiej przeze mnie poznanych płyt (jeśli pominąć Beatlesów i Turnaua – na pewno pierwsza piątka). Zapisawszy tytuł, pewny kompletu punktów, mogłem spokojnie zanucić w myślach „Snow, snow, everything is getting white…”, tuż przed tym, kiedy zabrzmiało w głośnikach. Ponieważ jednak pewna równowaga musi być, kolejnych kilka zagadek to jedno wielkie pasmo porażek – muszę pochwalić się dokonaniem rzadkiej sztuki nierozpoznania po głosie Amy Winehouse. Kazika co prawda rozpoznałem, jednak już sam fakt rozpoznania skierował mnie w pewną pułapkę. Ogólnie jest on wokalistą, któremu w ciągu kariery barwa głosu zmieniła się szczególnie mocno, do tego stopnia, że swego czasu z trudem przyszło mi uwierzyć, że „Arahję” śpiewa ta sama osoba, co „Amnezję”. Tym razem, choć głos brzmiał bez porównania młodziej niż na ostatniej płycie, nie miałem wątpliwości, że to on, co napełniło mnie pewną radością – czyżbym wreszcie znalazł nić łączącą współczesność z latami 80.? Niestety, to byłoby zbyt piękne – szukany utwór zamiast „Arahją” okazał się fragmentem płyty „12 groszy”. Zatem nie tylko okazało się, że głos młodego Kazika nadal pozostaje dla mnie zagadką nie do rozwiązania (jeżeli na następnym zlocie w konkursie pojawi się prawdziwa „Arahja” – polegnę), ale też naszła mnie smutna refleksja, ile to już czasu upłynęło od 1997 (a tym samym, jaki już jestem stary), skoro w ówczesnych utworach brzmi tak młodo…

W ogóle zdałem sobie sprawę, że rozpoznawanie po głosie nawet tych najbardziej charakterystycznych artystów nie jest, delikatnie mówiąc, moją mocną stroną. Na szczęście jollyroger72 radził sobie z tym dużo lepiej i raz po raz, gdy jakiś głos wydawał mi się znajomy, podpowiadał, że należy a to do Jona Andersona (tutaj akurat ta wiedza niewiele nam pomogła – okazało się, że szukanym utworem nie jest „I’ll Find My Way Home”, lecz „Moonlight Shadow”, a Jon u Oldfielda pojawił się tylko gościnnie), a to do Marka Jackowskiego (też pudło – jak zwrócił nam uwagę kajman, na pierwszej płycie Marka nie występował Muniek), a to do Kasi Stankiewicz (tutaj lepiej, w dodatku jestem z siebie dumny, bo zdołałem sobie przypomnieć tytuł płyty, z której pochodzi „Orła cień” – na szczęście pamiętałem, że nie „Emu” ani nie „Elf”, które były tytułami płyt nagranych z Anitą), a to w końcu do Meli Koteluk. Przy tej ostatniej miałem wątpliwości, bo jednak głos brzmiał tutaj nieco inaczej niż w znanych mi jej utworach, dlatego tytuł „Melodia ulotna” zapisałem bez przekonania. Dopiero pod koniec drugiej minuty jollyroger72 przyznał się, że tak właściwie to nie bardzo odróżnia ją po głosie od Nosowskiej. To było objawienie – akurat wystarczyło mi czasu, by przypomnieć sobie tytuł płyty, z której pochodził „Kto?”. Niestety, nie wystarczyło, żeby zorientować się, że głos Nosowskiej nie musi oznaczać, że mamy do czynienia z jej nagraniem solowym…

Był jednak jeden głos, który udawało mi się rozpoznawać dużo lepiej niż jollyrogerowi72, co mnie zresztą bardzo dziwi, ponieważ wydawałoby się, że Led Zeppelin bardziej pasuje do jego stylistyki. Niestety, umiejętność rozpoznawania głosu Roberta Planta nie idzie u mnie w parze z wiedzą, który utwór jego zespołu mieści się na której płycie – umiem wymienić tytuły pierwszych czterech płyt (trzeba przyznać, że zespół poszedł pod tym względem na rękę takim jak ja) i ze trzy albo cztery tytuły, w tym „Stairway to Heaven”, o których wiem, że są na czwartej. Niestety, pierwsze dwa usłyszane się do tych czterech nie zaliczały, powstały zatem dwa pytania: „która z pierwszych trzech?” oraz „Whole Lotta Love” czy „Since I’ve Been Loving You”? Cóż, strzelanie ma to do siebie, że czasem się nie trafia, na pocieszenie, okazało się, że dzięki pomyleniu płyty, na której znajduje się „Since…” przypadkowo trafiliśmy dobrze.

Podobny problem pojawił się, gdy w głośnikach zabrzmiało AC/DC. jollyroger72 przyłożył nawet ucho do głośnika, w nadziei, że wyłapie jakiś niuans w barwie głosu, który pozwoli mu wybrać jednego dwóch wokalistów, a tym samym stwierdzić, czy utwór pochodzi z lat 70. czy 80. Po chwili wahania zdecydował – „Highway to Hell”. Niestety, potwierdziło się, że obaj wokaliści tego zespołu istotnie są nierozróżnialni. Zadziwiające jednak, że obu przeciwnym drużynom identyfikacja nie przysporzyła problemu (w przeciwieństwie do ustalenia, czy człon „We Salute You” w tytule płyty pisze się podobnie jak w tytule utworu w nawiasie, bez nawiasu, czy może wcale i w związku z tym, czy odpowiedź ku3y należy uznać – po długiej dyskusji kajman dał się w końcu przekonać).

W jednej z następnych zagadek jollyroger72 stwierdził z kolei: wczesne Deep Purple, a więc znowu powstał dylemat: „Child in Time”, czy „Smoke on the Water”. Tym razem poważnie zastanawialiśmy się nad udzieleniem odpowiedzi „Child in Time – Machine Head”, mielibyśmy wówczas pewność, że przynajmniej za jedną z dwóch składowych dostaniemy punkty.

Po 24 zagadkach przeznaczony czas dobiegł końca, kajman jednak stwierdził, że ma jeszcze trzy, które gdyby pominął, mogłyby go spotkać od pewnych osób nieprzyjemności. Nie wiem, o jakie nieprzyjemności mogło mu chodzić, za to gdy tylko puścił fragment pierwszego utworu, natychmiast zgłosiła się uzi – dzięki temu poznałem, że chodzi o U2, bo już głos wokalisty w ogóle nie wydawał mi się podobny. Ponieważ jednak przy tym zespole liczba możliwych płyt i utworów jest ogromna, a metoda „wybierz w największy przebój” nie dawała się zastosować („With or Without You” jako sąsiadujące na płycie „Where the Streets Have No Name”, które również było na Liście, nie spełniało warunków konkursu), nie ryzykowałem strzelania (słusznie, bo, jak się okazało, i tak bym nie trafił).

Nie wiem, kto mógłby mieć kajmanowi za złe pominięcie Waglewskiego z synami, dzięki temu jednak moja drużyna mogła odrobić co nieco punktów, tym więcej, że po AC/DC kajman nie był już rygorystyczny w kwestii tytułów płyt i „Bóg, matka, syn” uznał bez wahania. Ostatecznie przegraliśmy z drużyną ku3y jednym punktem (biorąc pod uwagę kompletnie nieudany początek, i tak wynik zadziwiający) – cóż, zwycięzcy niewątpliwie zasłużeni (szkoda tylko, że już bez nagród…)
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: wwas »

Uff! Udało się nie pobić rekordu, jeśli chodzi o czas pisania relacji, chociaż było blisko... ;)
(jak dotąd najdłużej zajęło mi opisywanie zlotu toruńskiego - 36 dni, podczas gdy tego - tylko 35, przy czym jednak relacja toruńska była objętościowo o ponad jedną większa)

Nie wiem, czy pod względem liczby rozegranych kalamburów, ten zlot zdołał pobić rekord (konkurencję miał niewątpliwie silną), na pewno jednak okazał się niedościgniony pod względem różnorodności modyfikacji, które do nich wprowadzaliśmy. Niebawem okazało się, że nawet sztafeta już Llucky’emu nie wystarczy. W okolicach obiadu zaprezentował swój nowy pomysł – rozpoznawanie utworów po fragmencie tekstu. Jako przykład zademonstrował bodajże „Białą flagę” – zagadka została odgadnięta po kilkudziesięciu sekundach i przyjęta może bez specjalnego zachwytu, ale generalnie z akceptacją. Problem pojawił się później – wśród przygotowanych przez Llucky’ego utworów niektóre były trudne nie tylko do pokazania, ale nawet do rozpoznania, gdy tekst został przeczytany. Co prawda, gdy w jednej z kolejnych zagadek okazało się, że czwartym słowem w pierwszym wersie jest „sprawna” (Llucky próbował to pokazać na pięć różnych sposobów), zdołałem skojarzyć, że jakiś czas temu pojawiła się na Liście „Nienawiść” w wykonaniu Hanny Banaszak. Niestety, zemściło się to na mnie, gdy tylko przyszło do demonstrowania następnego tekstu. Chociaż udało mi się pokazać wieloryba i bezludną wyspę, a nawet, choć było to pewne nagięcie zasad, słowo „porwać” (nie moja wina, że rekwizyt przebiegał mi akurat pod nogami), nikt nie zdołał rozpoznać wiersza Miłosza, przez dwa tygodnie wykonywanego na Liście przez autora wraz z synem mniej więcej w tym czasie co „Nienawiść”.

Llucky wyciągnął odpowiednie wnioski i nieco później zaproponował podobną wersję, z tym że utwory ograniczały się teraz tylko do pierwszej setki polskiego Topu Wszech Czasów. Ta wersja udała się dużo lepiej. Co prawda nie zawsze łatwo było wybrać z tekstu zestaw słów innych niż tytuł, które dawałoby się pokazać, w końcu jednak jakiś punkt zaczepienia można było znaleźć – po tym jak próba zademonstrowania słowa „przyjdzie” zakończyła się porażką, przeniosłem się trzy wersy niżej, gdzie bez większych problemów pokazałem słowo „jasny” (ruch słońca po niebie, zakrycie oczu w momencie zachodu, a potem gwałtowne zaprzeczenie głową), a potem „gotowy” (tutaj wykorzystałem bliskie pokrewieństwo tego słowa z czasownikiem oznaczającym przygotowywanie posiłków – co ciekawe, to samo skojarzenie wykorzystał potem Llucky do pokazania tytułu… „Ready to Go). uzi bez problemu połączyła oba słowa ze sobą, a gdy nie mogła sobie przypomnieć tytułu, zaraz pomógł jej kajman.

Równie dużo emocji dostarczało granie na pozycji odgadującego – kluczowy był moment połączenia dwóch pierwszych słów we frazę, np. „nabić” + „diabeł” albo „niszczyć” + „w sobie”. Coś wówczas zaczynało dzwonić w pamięci – wystarczyło już tylko to coś wydobyć i zidentyfikować, w której to było piosence. Dlatego bardzo się zdziwiło mnie spostrzeżenie uczynione po którejś kolejnej rundzie – spośród wszystkich tak naprawdę zgadywać próbujemy tylko ja i uzi, podczas gdy reszta przygląda się mniej lub bardziej bezczynnie. Kiedy w kolejnej zagadce słowa pokazywane przez uzi zaczęły się układać w ciąg: „nie mój świat”, rzuciłem reszcie błagalne spojrzenie – niech w końcu zgadnie ktoś inny niż ja! Niestety, nikt nie palił się, żeby mnie wyręczyć. Nie miałem wyjścia – zniechęcony powiedziałem „Długość dźwięku samotności”. W ramach nagrody musiałbym ponownie użyć skojarzeń kulinarnych, tym razem do pokazania słowa „przepis”, a potem przybrania skrzywionego wyrazu twarzy, sugerującego, że przepis był kiepski. Nagrody tej już jednak nie odebrałem. Reszta podjęła decyzję niemal jednogłośnie – wracamy do najbardziej klasycznej postaci kalamburów, czyli pokazywania tytułów i to bez podziału na drużyny, a więc każdy wymyśla sąsiadowi (później przeskakujemy co dwa, itd.)

Nieco rozczarowany zabrałem się do wymyślania hasła dla kajmana. Cóż, wymyślenie w krótkim czasie czegoś wystarczająco skomplikowanego, bywa trudniejsze niż samo pokazywanie. Pierwsze wymyślone „Być tak blisko” wydawało mi się zawstydzająco proste, chociaż niespodziewanie sprawiło pewne, niewielkie problemy (jollyroger72 do kajmana: „Dlaczego pokazujesz »daleko«, skoro ma być »blisko«?!”). Z drugim – „Coś optymistycznego” było już lepiej. Żeby to pokazać, kajman musiał się mocno wysilić i udać parę razy do optyka. Na szczęście inni w wymyślaniu haseł dla mnie też nie osiągnęli szczytów wyrafinowania – jedyne hasło, które sprawiło mi jako taki kłopot to wymyślone przez uzi „Zostać mistrzem”, przy którym musiałem się nieco namęczyć, by pokazać całą drabinkę pucharową. Chociaż w sumie może to lepiej – o drugiej w nocy, tym bardziej że była to już trzecia noc zlotu, proces myślenia nie przebiega już tak płynnie jak o innych porach. Nieskomplikowany, zdawałoby się, tytuł „Hero of the Day” ku3a musiał mi powtarzać trzy razy, a potem jeszcze napisać na kartce, zanim ostatecznie załapałem.

Ostatni kalambur zademonstrował Llucky podczas poniedziałkowego śniadania – co prawda był on trochę niezgodny z zasadami; składał się tylko z jednego słowa, a do pokazania zostały użyte aż cztery krzesła, w dodatku Llucky na żadnym z nich nie usiadł, tylko stojąc, wykonywał w ich kierunku szereg efektownych gestów, raz po raz wskazując któreś ręką. W sumie jednak tytuł utworu zespołu Pustki, którego dotyczyła zagadka, wydaje się idealnym podsumowaniem całego zlotu.

Pozostała część pożegnalnego poranka odbyła się bez wystrzałów rakietowych – zdominował ją ciąg prozaicznych czynności pakowania i podziału zapasów, zresztą nieco prostszego niż zwykle. W pewnym momencie jednak ja i kajman zrobiliśmy sobie przerwę, by popatrzeć przez oszklone drzwi sali. Na pniu sosny, niemal dokładnie naprzeciwko nas, przycupnęły dwie wiewiórki, jedna wyżej, z głową skierowaną w dół, druga niżej – patrząca do góry. W ich spojrzeniu nie wyczuwało się przyjaźni. Po kilku chwilach mierzenia się wzrokiem, w pewnym momencie ruszyły na siebie, po czym, aby uniknąć starcia czołowego, jedna skręciła nieco w (nasze) lewo, druga w prawo. Po chwili, zauważywszy, że się minęły, wiewiórki odwróciły się i, będąc teraz na zamienionych pozycjach, rozpoczęły zabawę od początku. Cały cykl został powtórzony trzy razy. Potem wiewiórki widocznie straciły zainteresowanie sobą, gdyż jedna wdrapała się wyżej, do szczytu sosny, gdzie nie mogliśmy już wypatrzyć jej wśród gałęzi, druga, po chwili wahania, przeskoczyła na następne drzewo, potem jeszcze na następne. Z żalem obserwowaliśmy jak jest już przy bramie, potem po drugiej stronie, aż w końcu zupełnie znika w oddali…

Do zobaczenia na następnym zlocie!
Awatar użytkownika
jollyroger72
Posty: 19440
Rejestracja: czw lut 02, 2012 12:26 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: not. 176
Lokalizacja: Port Royal!

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: jollyroger72 »

Ta wygrana w konkursie kajmana była w kieszeni... To ja dałem ciała, że nie rozpoznałem właściwego utworu AC/DC :oops:
Sorry, wwasie...

Pięknie dziękuję za obszerną relację :D
Czytając ją, można sobie znowu wyobrazić te chwile spędzone z Wami...

Do zobaczenia już wkrótce :wink:
Awatar użytkownika
barb42
Posty: 5454
Rejestracja: ndz sty 01, 2012 12:46 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: odkąd pamiętam
Lokalizacja: stela

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: barb42 »

Bardzo trudne konkursy zlotowe, aby nie zbłaźnić się na zlocie, musiałabym już się zacząć uczyć.
Wwas, świetna relacja, czytam z przyjemnością.
kamil_snk
Posty: 2101
Rejestracja: pt sty 02, 2009 7:27 pm
Lokalizacja: Sanok/Rzeszów

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: kamil_snk »

Wielkie dzięki za relację, jak zawsze świetna :) Szkoda trochę, że ominął mnie konkurs z odwróconymi utworami jak i Lombard. Może na wiosnę będzie okazja ;)
kajman
Posty: 64026
Rejestracja: pt wrz 22, 2006 9:00 pm
Lokalizacja: toruń

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: kajman »

barb42 pisze:Bardzo trudne konkursy zlotowe, aby nie zbłaźnić się na zlocie, musiałabym już się zacząć uczyć.
Te konkursy to przede wszystkim zabawa. I to nie jest tak, że wszyscy wszystko wiedzą. Ja np organizuję konkursy, by w nich nie startować, a i tak trafiam na takie, w których jestem kilometry za resztą. A w moich konkursach to czasami nikt nic nie wie. Poza tym czasami tymi konkursami powiększa się swoją wiedzę muzyczną.
A co do tego, kiedy była ta runda, której czasowo nie możesz umiejscowić... to może po prostu były dwie rundy, bo ja się wpychałem w każdy możliwy termin.
Awatar użytkownika
abd3mz
Posty: 7751
Rejestracja: wt mar 20, 2007 1:56 pm
Lokalizacja: Kraków nieaktualny ;-)

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: abd3mz »

barb42 pisze:Bardzo trudne konkursy zlotowe, aby nie zbłaźnić się na zlocie, musiałabym już się zacząć uczyć.
Ja nie brałem udziału.
Awatar użytkownika
konwicki1980
Posty: 5165
Rejestracja: czw wrz 02, 2010 7:55 pm
Lokalizacja: Toruń
Kontakt:

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: konwicki1980 »

Przyznam, że zasad sztafety nie zrozumiałem nic a nic. Może i dobrze, że nie było mnie na tym zlocie. Bo głupio mi jako założycielowi forum z zagadkami byłoby nie brać udziału w konkursach, a ich same opisy mnie już dobiły. :wink: Szczerze mówiąc, to z konkursów największą przyjemność miałem, uczestnicząc w "Milionerach" by kajman.
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: wwas »

kajman pisze:A co do tego, kiedy była ta runda, której czasowo nie możesz umiejscowić... to może po prostu były dwie rundy, bo ja się wpychałem w każdy możliwy termin.
Akurat co do liczby rund większych wątpliwości nie mam. Zresztą po tym, co napisał jollyroger72, do umiejscowienia czasowego już też nie, za to wciąż jeszcze liczę, że miłośnik Kim Wilde, z którym byłem wtedy w drużynie, jednak się przyzna... ;)
konwicki1980 pisze:Przyznam, że zasad sztafety nie zrozumiałem nic a nic.
Cóż, czyli jednak relacja nie dość precyzyjna... :oops: (chociaż w sumie wydawało mi się, że już samo określenie "sztafeta" będzie wystarczająco jednoznaczne).
Awatar użytkownika
Miszon
Posty: 15265
Rejestracja: pn lis 13, 2006 12:18 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: 640
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: XVI zlot - 8-11 XI 2013

Post autor: Miszon »

Cat Stevens sukcesy na Liście odnosił mocno umiarkowane, a w setce Topu Wszech Czasów nie miał okazji zagościć
A Lady d'Arbanville? Chyba nawet 2 razy.
Awatar użytkownika
djjack
Posty: 2010
Rejestracja: pn sie 04, 2003 2:08 pm
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

Dzień pierwszy - piątek 8 listopada 2013 r.

Post autor: djjack »

Dzień pierwszy - piątek 8 listopada 2013 r.
PolskiBus jak zwykle spisał się na medal. Dostałem drożdżową bułeczkę, lody, soczek i paczkę ciasteczek. W podróży przeczytałem pierwsze pięć rozdziałów „Zaginionej ewangelii”. I na czas dojechałem do stolicy. Dotarłem punktualnie na odpowiedni peron i zacząłem szukać znajomych twarzy. Po pięciu minutach sam nie znalazłem nikogo na peronie, ale za to mnie w tłumie wypatrzono z góry i już po chwili dołączyłem do forowej grupy zlotowiczów. Pierwsze powitania, pierwsza wymiana opinii o pogodzie, braku wizyty w Trójce, zaplanowanych konkursach i propozycjach do Forowo-Zlotowego ABC LP3. I ani się obejrzeliśmy, a trzeba było opuścić Dworzec Centralny i udać się na Dworzec Warszawa-Śródmieście, gdzie mieliśmy już zaplanowany transport pociągiem o 17:39 w kierunku Dęblina przez Śródborów. Przy kasie biletowej spotkaliśmy atram842, a po drugiej stronie torów pomachaliśmy do uzi i Ku3y. Do kompletu brakowało Nam już tylko debiutanta kamila_snk. Niestety warszawski labirynt dworcowych korytarzy oszukałby nie tylko Tezeusza. Nasz pociąg odjechał o czasie, ale niestety bez Kamila. Na szczęście Llucky miał w zapasie godziny odjazdów kolejnych pociągów w stronę zlotu. Więc sytuacja została opanowana.
Do Śródborowa dojechaliśmy przed dziewiętnastą. I tak właśnie miało być. Po dojściu po śladach latarek w telefonach komórkowych do ośrodka, wybraniu kluczy, a przez to i pokoi (ja trafiłem chyba tak jak poprzednio pod numer 13) oraz wstępnym rozpakowaniu się zeszliśmy na dół do dużej sali, aby od 19:05 do 22:00 delektować się muzyką z listy Przebojów Programu Trzeciego. Już wcześniej wiedzieliśmy, że Trójka zamknęła przed Nami na ten dzień podwoje, zatem tym razem słuchaliśmy listy tak jak 99,99(99)% słuchaczy - w miejscu zupełnie innym niż ulica Myśliwiecka i budynek radiowej Trójki. Każdy zajął miejsce przy jednym ze stołów i zaczął robić to, co zwykle robi w piątki wieczorową porą. Jollyroger72 skrzętnie notował kolejne pozycje na liście. Kajman komentował kolejne piosenki. Wwas przeliczał znawcę. Ja natomiast rozwiązywałem sobie krzyżówki z najnowszego numeru „Rewii Rozrywki”, a jeżeli gdzieś się pomyliłem – szybko wymazywałem złe rozwiązanie moją gigantyczną różową gumką, do ścierania nawet tych największych błędów. Ale zanim wziąłem się za krzyżówki, zrobiłem coś jeszcze. Przyniosłem z pokoju w tortownicy moją słodką niespodziankę czyli czekoladowe ciasto z suszonymi morelami i orzeszkami słonymi. Bo trzeba Wam wiedzieć, że dokładnie dzień przed wyjazdem po powrocie z pracy piekłem je właśnie z myślą o zlocie. A potem przez całą podróż wiozłem je w mojej radiowej torbie skrzętnie zawinięte w torbę reklamową ze Smyka i niosłem potem na ramieniu. Zabrałem do Warszawy dokładnie taką porcję ciasta, że każdy mógł spróbować po kawałku. Cieszyły mnie pozytywne opinie na temat tego mojego wypieku. A z Martyrką, jak para doświadczonych pracowników cukierni wymieniliśmy się spostrzeżeniami na temat własnych doświadczeń z wypiekami i autentycznymi przepisami przywiezionymi z naszych domów. Ja dostałem wskazówki jak upiec Afro-Amerykanina, a dla Niej miałem przygotowany przepis na ciasto przywiezione tego dnia do stolicy. Czas przy Liście upływał wyjątkowo szybko. Gdzieś w rejonie pierwszej dziesiątki przyjechała dostawa pizzy, więc oprócz rozkoszy dla uszu, pojawiła się też rozkosz dla podniebienia. A kiedy wybiła dwudziesta druga, zaczęło się pierwsze pasmo zlotowych konkursów. I trwało prawie do trzeciej w nocy.
Najpierw mała dygresja. Nasza absencja w Trójce nad czym chyba wszyscy ubolewali miała też jednak i swoje zalety. Gdybyśmy odwiedzili Listę, tak jak to zwykle miało miejsce - w Śródborowie bylibyśmy około dwudziestej trzeciej z minutami. Zanim byśmy się oporządzili w pokojach i zjedli pizzę, byłaby już prawie północ. I dopiero wtedy zaczęłaby się pierwsza noc konkursów. A tak… tym razem mieliśmy w zapasie mniej więcej 120 dodatkowych minut na konkursowe szaleństwa. I wykorzystaliśmy ten czas maksymalnie.
Pierwszy konkurs mógł zostać zaproponowany już kilka minut po dwudziestej drugiej. A było to Post Scriptum do konkursu z ostatniego zlotu przez który każdy kiedyś musi lub musiał przejść. Kajman wybrał dla kolegi Kamila_snk kilka piosenek w pierwotnych wykonaniach i prosił o rozszyfrowanie ich tytułów, podanie podmiotu wykonawczego, który z tą piosenką w nowszej wersji trafił na Listę oraz ewentualnie podanie oryginalnego wykonawcy. Pamiętam, że pojawiła się m.in. Rena Rolska w piosence „Deszcz” oraz Krzysztof Klenczon i Trzy Korony w piosence „Port”. Potem w ramach Post Scriptum do Post Scriptum Kajman zaprezentował trzy wynalazki muzyczne mające stanowić muzyczne podwaliny pod trzy znane utwory z LPP3. Jako drugi zadebiutował konkurs Kajmana o którym rozmawialiśmy przez prawie całą drogę do Śródborowa. Wybrane piosenki z Listy lub Wszechtopu zostały scharakteryzowane w ten sposób, że można było usłyszeć z jednej płyty fragment piosenki poprzedzającej i następującej po odgadywanym tytule. Zadaniem było wymienienie tytułu płyty z którego pochodziły wszystkie trzy nagrania i podanie tytułu brakującej do kompletu piosenki. Konkurs był drużynowy. I jeszcze powracał w kolejnych dniach. Tak samo jak powracał hit każdego zlotu czyli zabawa w kalambury. Przednia zabawa przy rozszyfrowywaniu tytułów piosenek z Listy pokazywanych przy użyciu rąk, głowy, brzucha, palców, kolan, pleców, nosa, włosów, nóg, uszu, łokci, ust i wszystkich innych możliwych części ciała oraz widocznych lub niewidocznych elementów otoczenia. Zabawa - dodam – potrójna. Bo z jednej strony jest mnóstwo radości gdy trzeba się wykazać wyobraźnią pokazując najbardziej pokręcony tytuł. Z drugiej jest tyle samo radości gdy taki pokręcony tytuł na podstawie wspomnianego pokazywania się odgadnie. A z trzeciej – kiedy z boku obserwuje się jak ktoś inny pokazuje zaproponowany akurat przez nas tytuł i inne Ktosie starają się go odgadnąć. Uwielbiam Kalambury Zlotowe!
Przy wspólnej kalamburowej zabawie czas płynął wyjątkowo szybko. Tytuł za tytułem, zagadka za zagadką, gest za gestem, scenka za scenką. I nagle okazało się, że jest już prawie trzecia w nocy. Tak, tak! Dla mnie była to już zdecydowanie najwyższa pora na spanie. Poszedłem do pokoju, oporządziłem się w łazience i szybko zasnąłem.
Ostatnio zmieniony pt sty 24, 2014 10:55 am przez djjack, łącznie zmieniany 3 razy.
ODPOWIEDZ