Wrzucę opisówkę, a noty później, bo jeszcze składu 5 nie mam sprecyzowanego.
Swoje przesłuchania zaczęłam (jak się później okazało) od pojedynku.
Pojedynku na molorecytację białego wiersza. A nie byłam świadoma, co się kryje za poszczególnymi tytułami. Kryterium, którym ustaliłam kolejność odsłuchu była … ciekawość
.
Najbardziej ciekawa byłam Herbuta i Organka. I w takiej kolejności „wzięłam ich na warsztat” I co z tego wyszło? 10:0 dla Organka! Herbut jest nudny, pozbawiony ekspresji, nie ma w nim nic wciągającego, wielkie rozczarowanie. Utwór ratuje tylko Śląsk i dlaczego go tak mało w tym kawałku? Jeżeli znajduję tu pozytywy, to tylko w tych fragmentach, w których dopuszczono do głosu Zespół Śląsk. Herbut na zero.
A Organek? Niby robi to samo, co Herbut, ale o 10 klas lepiej i przy ciekawszej kompozycji muzycznej i pięknych chórkach towarzyszących. W jego melorecytacyjnym białym wierszu czuć zaangażowanie, szacunek do tematu i chęć ocalenia od zapomnienia czasów, o których śpiewa. Tak mimo wszystko śpiewa, bo w końcówce (o sierpniowych dniach) jest melodyjniej i śpiewniej.
Następnym „krokiem do piekła”, czyli odsłuchaną wg własnej ciekawości propozycją był
Mikromiusic. To jest takie zgodne z tytułem piosenki, czyli drzewniane. Żadnego zachwytu, poruszenia nie wywołało.
Lombard był mi już nieco znany z lokalnej listy przebojów. I cieszę się, że (lokalny) słuchacz stavanger to zgłosił, bo jest w tym moc silnego głosu i ciekawa koncepcja modlitwy. Prośbę o spełnienie marzeń podano nam tu w bardzo dramatyczny i aktorski sposób. Czuję jak niewiasta szarpie swojego oblubieńca i tonem władczym każe się zawieść na mityczne wyspy, które mi się skojarzyły z radością obecną na Wyspach Bergamutach
. Tylko tam było szczęśliwość radosna, tu jest dramatyczne wołanie osoby, której bardzo szczęśliwości brakuje, a w obu przypadkach te wyspy to utopia. Lekko zgrzyta mi treść ze sposobem wyrażania owych pragnień. Gdyby szeptała mu do ucha może byłoby prawdziwsze? Ale wówczas nie usłyszelibyśmy mocy wokalnych wykonawczyni. A ten głos to naprawdę jak dzwon.
Późniejszej kolejności odsłuchiwania już nie pamiętam. Było to robione „ruchem skoczka”. Zatem pozwolę sobie pogrupować na: zaskoczenia i rozczarowania.
Pozytywne zaskoczenia (niekoniecznie przekładające się na oceny) :
- Marek Bieliński - industrialna kompozycja o pustce w wielkim mieście po rozpadzie związku, spodziewałam się koszmaru, a jest naprawdę dobrze pod względem i muzycznym i wokalnym
- DRIADA - LULL KILL - nie wiedziałam czego się spodziewać, a tu trochę poetycko, trochę eksperymentalnie i etnicznie
- Bob Corritore & John Primer - MAMA TALK TO YOUR DAUGHTER - taka skoczna i energetyczna propozycja, że nawet harmonijka mi nie przeszkadzała
- Imagine Dragons - WRECKED – niby powtórka, ale trochę zapomniałam, a jest to bardzo dobry energetyczny kawałek przeplatany spokojniejszymi zwrotkami.
Nathan Evans - TOLD YOU SO (DIGITAL FARM ANIMALS REMIX) – zremiksowania aż tak bardzo nie słychać, nie przytłumia wokalu, chociaż cudów tez i tu nie ma
Rozczarowania:
- Kwiat i Pietrucha – po posłuchaniu tego już wiem dlaczego kajman nie lubi country
.
- Shakira – dobry sentymentalny początek, ale jak się zaczęło „do tańca” to wszystko zostało skopane. Nigdy nie była moją słabością, ale Gerard Piqué
– już tak.
C.d.n.