XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zacząć

Potrzeba dyskusji na temat Listy jest tak silna, że łamy Forum to za mało — od czasu do czasu spotykamy się także na Zlotach.

Moderatorzy: ku3a, ku3a

Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2463
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: wwas »

wwas pisze:Może ktoś dla odmiany by coś skrytykował
TomaszBr pisze:szkoda tylko, że tak porozbijałeś na krótkie fragmenty
Dzięki ;)

To tak specjalnie, po pierwsze, żeby wzmóc napięcie, po drugie, żeby wyjść naprzeciw tym, którzy wolą krótsze formy, po trzecie, żeby w końcu dobić do 300 ;) Ale może tym razem będzie odrobinę dłuższa (bo rozbić nie było jak):

Zasady były proste: sześć drużyn, jedna pięcioosobowa, reszta cztero-, jako hasła tylko polskie tytuły, wymagające akceptacji dwuosobowego jury, pięć minut na zgadnięcie (po usłyszeniu propozycji z pierwszej rundy, Kuba wspaniałomyślnie przedłużył do siedmiu), po każdej rundzie miała odpaść najsłabsza drużyna. W mojej znaleźli się siedzący akurat najbliżej: djjack, darek49 i falcoeagle.
Do rozstrzygnięcia były dwie kwestie: wybór osoby pokazującej i wymyślenie hasła dla drużyny sąsiedniej. W pierwszej sprawie na wstępie wypowiedział się Marcin: „Nie ja”. Przez parę minut patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, aż w końcu prawda, który z nas jest najmniej asertywny, musiała wyjść na jaw.
Jeśli chodzi o drugą kwestię, spośród pojawiających się na liście polskich utworów, wiele byłoby bardzo trudnych do zgadnięcia, jednak zamiast gradu propozycji w mojej drużynie ponownie zapanowała cisza. Kiedy moja pierwsza propozycja: „Może właśnie Sybilla” została odrzucona z powodów formalnych (występowała w niej nazwa własna), kolejnej nie szukaliśmy daleko. Wydawała nam się trudna, z błędu wyprowadziła nas neon.ka – jak rasowy owad zaczęła machać skrzydełkami, a grymas bólu po użądleniu był tak wyrazisty, że już po chwili tadzio3 nie miał wątpliwości: „pszczoła… szerszeń…”, Corleone zaś błyskawicznie złożył z tego tytuł piosenki. W sumie, jak ogłosił Sebastian po odczytaniu czasu ze swojego stopera, zgadnięcie zajęło ich drużynie pięćdziesiąt sekund, ponad trzy razy mniej niż najkrótszy ze wszystkich innych czasów.
Pozostałe drużyny miały większe problemy: herMMan, chcąc pokazać „Grandę”, zaczął bardzo gwałtownie wyrażać swoje oburzenie, używając do tego całej gamy rekwizytów, między innymi mojego nowego kubka (kiedy drużyna poprosiła go o powtórzenie, przezornie odsunąłem kubek z zasięgu jego rąk), jednak wszystko się wyjaśniło, kiedy zapytano go, czy dałby radę pokazać wykonawcę, (chociaż drużyna potrzebowała jeszcze chwili, żeby się o tym przekonać); tsch zdołał zademonstrować „Erę retuszera”, korzystając z nieco już nieaktualnych skojarzeń telekomunikacyjnych; obrysowywanie dłońmi konturów stanu Teksas w wykonaniu kajmana nie było może najlepszym z możliwych sposobów opisywania tytułu piosenki zespołu Hey, ale ostatecznie również zakończyło się sukcesem; jedynym przegranym został Miszon – gdy po pięciu minutach drużyna szczęśliwie zgadła nazwę zespołu Lady Pank, pozostałych dwóch nie wystarczyło na tytuł i chociaż Miszon bardzo wyraziście przedstawiał swoją interakcję z pokrzywami, nikt się nie domyślił, że skoro „wlazł w pokrzywy” to znaczy, że jest to harcerz, a harcerz to skaut. W tej sytuacji jedynym pocieszeniem, mogło być dla niego odegranie się na naszej drużynie.
I rzeczywiście. Kiedy z bijącym sercem podszedłem do niego, czekając na wyrok, zobaczyłem w jego oczach złowrogi błysk, po czym pokazał mi kawałek tektury (pochodzący z pudełka po pizzy), na którym napisano tylko jedno, najstraszliwsze słowo na świecie: „Dziwadełko”.
Właściwie mój stan ducha po zobaczeniu hasła pozostawał w strefie dość bliskich skojarzeń z jego treścią, to jednak nie mogło wystarczyć do odgadnięcia. Fakt: wiedziałem, że był taki utwór, że był na liście już za czasów mojego słuchania, z tym że był tylko tydzień w poczekalni i był to jeden z tych nielicznych tygodni, kiedy akurat nie słuchałem, toteż piosenki nie słyszałem. Wiedziałem też, że wykonawca ma polskie, nic mi niemówiące nazwisko zakończone na –ski, więc w żaden sposób mi nie pomoże.
Skinąłem twierdząco na pytanie Sebastiana, czy jestem gotowy i zaczęło się. Dość szybko przekonałem się, że bezradne rozkładanie rąk daleko mnie nie doprowadzi – zdziwienie należało uwidocznić inaczej. W oczy rzuciło mi się leżące obok pudełko pizzy (wbrew temu, co pisał Darek, został w nim więcej niż jeden kawałek), po kilkakrotnym odegraniu otwarcia połączonego z szerokim rozdziawieniem ust, udało się – już po dwóch minutach djjack powiedział: „zdziwić się”. Przez chwilę próbowałem pokazać coś małego, szybko jednak zdałem sobie sprawę, że od małego zdziwienia do dziwadełka droga daleka. Potrzebowałem czegoś, co by bardziej jednoznacznie sugerowało przyrostek –dełko.
Zacząłem obrysowywać rękami spód i dwa boki, co jakiś czas wykonując gest, jak gdybym tam coś wkładał, na co djjack odpowiadał: „naczynie”, „garnek”, a nawet „worek” (pozostała część drużyny solidarnie zamilkła). Próba pokazania wieczka nie była najlepszym pomysłem (w końcu garnki też mają pokrywki), próbowałem w jakiś sposób zasugerować materiał, z którego to coś jest zbudowane. Zademonstrowanie darcia tak, żeby nie wyglądało jak łamanie, okazało się znacznie trudniejsze niż można by się było spodziewać, jednak po kolejnych dwóch minutach padło magiczne słowo „drzeć”, po czym djjack natychmiast zorientował się, że chodzi o papier, kiedy więc ponownie obrysowałem rękami spód i dwa boki, powiedział… „karton”. Po kilku kolejnych strzałach udało mu się jednak trafić „pudło” (nie mylić z pudłowaniem). Teraz wystarczyło lekko zbliżyć dłonie, żeby powiedział… „pudełeczko”. Bardzo lubię takie zgadywanie, ale na szczęście poprawna odpowiedź była już blisko. Teraz wystarczyło przypomnieć drużynie, co zgadła wcześniej. Niestety, w tym momencie zemściło się na mnie to, że do odgrywania zdziwienia także użyłem pudełka z pizzą, kiedy więc otworzyłem je ponownie, by przybrać zdziwiony wyraz twarzy djjack zaczął kombinować: „otwierać”, „zaglądać” (reszta drużyny nadal milczała), a tymczasem do gry włączył się Sebastian z nieco innym zestawem słów: „dwadzieścia”, „dziesięć”…
Sebastian, Kuba, a nawet sam Miszon byli pod wrażeniem mojego pokazywania, co jednak nie zdało się na nic. Byliśmy jedną z dwóch drużyn, która nie zgadła hasła. Drużyna odpadająca miała zostać wyłoniona w dogrywce.
Awatar użytkownika
TomaszBr
Posty: 2945
Rejestracja: sob gru 18, 2010 5:45 pm
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: TomaszBr »

To ja zakłócę trochę bieg zdarzeń, moja relacja wypadnie tu marnie, trudno. Może jakoś ktoś przebrnie przez lekturę.
Kertoipie, wybacz mi, ale odrobinę ściągnę od Ciebie sposób relacji z poprzedniego zlotu, jakoś tak łatwiej to będzie uporządkować.

Dzień pierwszy, piątek 27 kwietnia 2012

7:00 - "Jędrek, wstawaj, jesteś niespakowany." Tak, mamo, wstaję...
8:00 - tak, tak, już wstaję...
8:20 - prysznic i śniadanie.
9:00 - pakuję się jak zwykle w ciągu dziesięciu minut. potem czekam, a mamie jak zwykle jest głupio, że mnie tak popędzała.
9:30 - "Dopakuj jeszcze te kanapki i bułki, tu jabłka, tu ciasteczka, a, i jeszcze mam banany..." Mamo, daj spokój, umrzesz z głodu?
10:10 - wychodzimy z domu ze sporym zapasem czasowym. W samochód i do Leszna na ciapąg.
11:15 - dojeżdżamy do Leszna. negocjujemy z właścicielem parkingu cenę za dwuipółdniowy postój. Pięć dych, WTF...
Usiłujemy skorzystać z nowego wynalazku, jakim jest automat do biletów, ale coś nam nie wychodzi... Kupujemy zatem w zwykłej kasie.
11:38 - pociąg relacji Leszno-Toruń odjeżdża zgodnie z planem, bardzo dobrze. Nie spóźnimy się na przesiadkę w pociągu. Oby Aro i herMMan zajęli jakieś miejsca dla nas.
13:05 - niespóźnieni docieramy do Poznania. Zlot miał rozpocząć się dla mnie w Poznaniu, gdzie na peronie mieliśmy spotkać się z Aro oraz herMManem i dalszą część podróży przebyć razem. Niestety nie znaleźliśmy się na peronie ani w pociągu, był zbyt duży tłum.
Do Kutna siedzimy na korytarzu, dopiero potem zwalniają się jakieś miejsca, robi się luźniej. W przedziale jakiś facet z błogą miną popija niespiesznie Żubry jednego za drugim, do Warszawy wypił trzy, ale przy naszym wysiadaniu wyciągał już kolejnego. Aro i herMMana nadal brak, a moja komórka jest bliska rozładowaniu.
17:15 - z paruminutowym opóźnieniem docieramy do Warszawy. Chwila poszukiwań wzrokowych... O, widać Kertoipa, Magdę, potem wyłaniają się z tłumu kolejne postacie. Cześć, cześć, miło Was znowu widzieć, to moja mama, cześć, cześć. Od każdego słyszę "urosłeś, niedługo przegonisz Kubę". no, cholera, przecież ja już nie rosnę, a nawet jeśli, to wydaje Wam się :P
Lecim dalej, kupować bilety. Po krótkiej dyskusji decydujemy, że na Myśliwiecką pójdziemy pieszo. Po drodze do automatów z biletami już pierwsze dyskusje, nawiązywanie znajomości z niewidzianymi wcześniej. Przy metrze doznałem muzycznego szoku - Kertoip miał jakiś nowy dzwonek na telefonie, no genialny kawałek, nie wiem co to było, nie znam, muszę mu podziękować za cynk. W refrenie miało jakoś "la, la, lala, lalalala, cośtam cośtam, JUS TU NOOOOŁ!".[prawa autorskie są chyba LLucky'ego i jego gazetki :D] Genialne, na Listę z tym.
Spacer na Myśliwiecką. Po drodze mijamy Senat i Sejm, okazuje się potem, że kajman nawet Sejmu nie zauważył, tak się zagadał. Z ciekawszych rzeczy - mój dialog z Kertoipem:
Ja (widząc na plecach Magdy karimaty, a w rękach Piotra namiot): Na cholerę ci namiot?
On: No jak to po co, do spania...
Ja: Jedziecie gdzieś po zlocie?
On: Niee...
Ja: No to po co, gdzie wy w namiocie zamierzacie spać?
On: No na zlocie.

Ja to potraktowałem jako żart, dlatego potem mocno zdziwiłem się, gdy faktycznie rozbijali namiot przed Śródborowianką :P

18:20 - docieramy przed Trójkę. Wchodzimy, a tam strażnicy: Ejże, a co to za wycieczka, co to ma być? No cóż...
Był czas, toteż bagaże lądują w samochodach, w tak zwanym międzyczasie dyskutuję już z kim się da. Kuba prezentuje prezenty (jaki zlepek...) dla Barona i Helen, ale w duchu już czuć mocne podniecenie wizytą w studiu. Właściwie od rana bolał mnie brzuch, przeszło mi dopiero wieczorem w trakcie kalambur(ów?). Trochę z emocji spowodowanych spotkaniem ze zlotowiczami i ze studiem. No, newermajnd. W międzyczasie dochodzą kolejni zlotowicze, meldujemy się na liście strażników, bobby toczy wywód pt. "jak wyglądało studio przed remontem". W końcu idziemy na górę. Witamy się z Balonikiem, Helen, wręczamy prezenty najpierw Piotrowi, w tym koszulkę (po jej otrzymaniu od razu się w nią przebrał, trochę szkoda, że nie wspomniał o tym na antenie) i jakieś trunki japońskie, których stanowczo nie chciał.
Potem czas wręczyć prezenty dla Helen, a że nikt się nie wyrywał, to wyrwałem do tego Mamę. cóż, imienniczka imienniczce może chyba dać prezent? W międzyczasie rozglądałem się za listą do zapowiadania, chodząc za Kubą krok w krok, ale jak na złość, nic nie było planowane. Dopiero po pierwszej godzinie Kuba ogłosił, kto może zapowiadać. A ja przez niemal całą listę wierciłem Kubie dziurę w brzuchu, żeby mi pozwolił zapowiadać (a jeszcze Mama zainspirowała mnie do zapowiedzenia Acidów), no to zmiękł. Jak zwykle nie jestem zadowolony z siebie na antenie, poza tym pomyliłem adres forum (chociaż nie tak jak sam Piotr, który na samym początku Listy powiedział „forum kropka pe el”). Nieważne zresztą jak, ważne że się udało.
Podczas Listy działo się jak zwykle sporo, toteż wymienię kilka najbardziej zapadających w pamięć momentów:
- rozmowa Kuby ze słuchaczem przez telefon:
[Kuba]:„Trójka, słucham”
[słuchacz]: „Dzień dobry.”
[Kuba]: „Dzień dobry, słucham.”
[słuchacz]: „Dodzwoniłem się do Trójki?”
Słyszałem ten dialog chyba kilkanaście razy, gdy Kuba przycinał go i gdzieś zapisywał na komputerze. BTW, zauważyłem, że telefon Kuby nigdy nie dzwoni, więc gdy ktoś dzwonił, Kuba widział/słyszał to tylko sobie znanym sposobem (wyświetlało mu coś na komputerze?), a jak odbierał, to ja nie wiedziałem po co, skoro telefon nie dzwonił. eh, pewne sprawy techniczne zawsze będą zagadką.

- na antenie:
[Baron]: no, to szybkie pozdrowienia.
[jakiś niezlotowicz]: <pozdrawia przez co najmniej pół minuty>. Już zapowiadać piosenkę?
[Baron, ze zniecierpliwieniem]: No, zdecydowanie.
Po czym wszyscy w reżyserce wybuchają śmiechem. Ogólnie reżyserka to cały czas jakieś śmichy-chichy były, mimo że miało być w niej max. 3 osoby, to stale było co najmniej 10, co sygnalizował Kuba co jakiś czas wchodząc i dając do zrozumienia, że większość powinna się usunąć.

- fantastyczne ciasto djjacka.
- leci Black Keys, jestem w reżyserce, odwracam się, a tam w pokoiku Helen uzi i doorbelll wywijają jak szalone, ten widok teraz mam przed oczami, gdy słyszę Gold On the Ceiling. To samo z Fiszem i Emade.
- pyszne pierniki od nemo, oczywiście zjadłem więcej niż połowę pudełka. kto umieszczał je w moim pobliżu??
- „ta ściana z podpisami jest bez sensu, nie ma tam naszych” – doorbelll, ja i uzi. Ostatecznie jednak podpisy tam się nie znalazły, nie wiedzieć czemu. No, nieważne, ważne, że jest tam Beach Boy Radio.
- gorączkowe szukanie zagubionej kartki z podpisami i notowaniem Listy Kertoipa, zakończone niestety niepowodzeniem ;<
- rozmowy z kim się tylko da.
- pytam Barona po Liście „ile mniej więcej głosów dostają ostatnie miejsca w poczekalni? Tak ciekawy jestem, jaka jest ta rozbieżność…” Odpowiedź – „a skąd ja mam to wiedzieć?”

kurczę, ja naprawdę mam sklerozę, bardzo niewiele pamiętam z tej Listy…

c.d.n. nie-wiadomo-kiedy.
Ostatnio zmieniony ndz maja 13, 2012 11:04 am przez TomaszBr, łącznie zmieniany 1 raz.
ku3a
Posty: 20945
Rejestracja: czw lis 10, 2005 8:32 pm
Lokalizacja: 872, 1186

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: ku3a »

TomaszBr pisze:zauważyłem, że telefon Kuby nigdy nie dzwoni, więc gdy ktoś dzwonił, Kuba widział/słyszał to tylko sobie znanym sposobem (wyświetlało mu coś na komputerze?), a jak odbierał, to ja nie wiedziałem po co, skoro telefon nie dzwonił.
zapala się jedna dioda na aparacie ;-).
Awatar użytkownika
TomaszBr
Posty: 2945
Rejestracja: sob gru 18, 2010 5:45 pm
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: TomaszBr »

ku3a pisze:zapala się jedna dioda na aparacie ;-).
hmm... to akurat zauważyłem, ale myślałem że jeszcze masz jakiś sygnał, bo tak to musisz co chwilę patrzeć na telefon czy nikt nie dzwoni ;)
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2463
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: wwas »

wwas pisze:jestem pewien, że nie będziesz się miał czego wstydzić.
A nie mówiłem? ;) Czytało się bardzo przyjemnie, jest też trochę szczegółów, których nie było u mnie.

A tymczasem:

Przez chwilę Kuba z Sebastianem zastanawiali się nad formą dogrywki, jednak narada została przerwana przez zgodne i nieustępliwe głosy z sali: niech oni teraz coś pokażą – koniecznie wspólnie. Widząc, że jest bezradny wobec przewagi liczebnej, Kuba w końcu skinął na znak, że się zgadza. Następnie wziął do ręki puszkę piwa, Sebastian zaś położył się na podłodze i zaczął głośno chrapać. Przez parę sekund przenosiłem wzrok to na jednego, to na drugiego, starając się intensywnie myśleć. Zanim jednak w mojej głowie zdołał pojawić się choćby najmniejszy przebłysk, drużyna Miszona zawołała chóralnie: „Piłem w Spale, spałem w Pile”. Tym samym dla naszej drużyny konkurs właśnie się zakończył, ja zaś zostałem jedyną osobą, która (nie licząc paru sekund dogrywki) nie miała okazji wykazać się w zgadywaniu.
Druga runda była równie zacięta jak pierwsza. Co prawda haszka (właściwie ten nick miał się pojawić dopiero później – wówczas jeszcze znana głównie jako Pani Mama) zręcznie inscenizując sprawdzanie szkolnej listy obecności, pozwoliła swojej drużynie odgadnąć tytuł piosenki „Ale jestem”, jednak inne drużynom nie udało się odnieść takich sukcesów. Tadzio3 bezskutecznie usiłował pokazać, o czym to przeczytał w bardzo mądrych książkach, za co następnie odegrał się na bobbym, któremu zadał hasło: „Po prostu bądź”. W ten sposób drużyna bobby’ego, Miszona i Kertoipa po raz drugi znalazła się w dogrywce. Llucky’emu udało się jej uniknąć tylko z powodów formalnych – po tym jak przez pięć minut bezskutecznie demonstrował płaty skóry odpadające z jego rąk, odezwały się głosy, że „Trędowata marionetka” zapowiadana była na liście wyłącznie jako „Marionetka”, tę zaś drużyna zgadła. Jury nie ustosunkowało się wprost do tych wątpliwości, jednak do dogrywki skierowało dwie pozostałe.
Drużyna Miszona i bobby’ego powtórzyła swój sukces z pierwszej rundy, dzięki czemu zyskała zaszczytne miano mistrzów dogrywki, chociaż tym razem przeciwnicy: neon.ka, Corleone, tadzio3 i Tadeuszek16 nie poddali się bez walki – twierdzili, że „Do kołyski” powiedzieli wcześniej, tylko jury ich nie usłyszało. Kuba ugiął się – zasugerował, żeby jednak mówić trochę głośniej, po czym zarządził powtórkę. Ta jednak nie zmieniła wyniku – wystarczyło, że lekko przyłożył palec do górnej wargi, by mistrzowie dogrywki wiedzieli, o którą piosenkę Kultu chodzi.
W kolejnej rundzie (dla ułatwienia ograniczono wybór do utworów z XXI wieku, za to dla utrudnienia zmniejszono znacznie limit czasu) szczęśliwie udało im się uniknąć okazji do potwierdzania swojego tytułu. Kiedy odwołania do Yacy’ego nie pomogły (skojarzeń, które nasunęły się bobby’emu powtarzać się będę, ponieważ już za nie przeprosił), zdesperowany Kertoip przybrał postawę czworonożną i tak sugestywnie zaczął udawać kota, że drużyna natychmiast pomyślała: „miau-o być”. Wobec tego jedyną przegraną w tej rundzie była atram842, której drużyna, mimo wymownego zakrywania przez nią oczu nie domyśliła się, że chodzi o „Jest już ciemno”.
Kiedy na placu boju pozostały już tylko dwie drużyny, Kuba miał już dość własnoręcznego przeprowadzania dogrywek, zaangażował więc tsch. Ten zaczął od wyciągniętego przed siebie kciuka, co obie ekipy właściwie zinterpretowały jako informację, że tytuł składa się z jednego słowa. Następnie płynnym gestem ukazał wszystkim drugą dłoń, w której wyciągnięte miał trzy palce, z czego z kolei wyciągnięto wniosek, że słowo składa się z trzech części. To wystarczyło. Odpowiedzi natychmiast zabrzmiały z obu stron. Po krótkim rozsądzeniu, która z nich była pierwsza, ogłoszono zwycięzców, a została nimi… drużyna leszkano – a przecież miał nie wygrać! Niesprawiedliwe…
Ponieważ minęła już godzina 3, Kuba ogłosił, że żadne kolejne oficjalne konkursy nie są już tej nocy planowane i dalszą aktywność będzie można prowadzić w podgrupach, co po przetłumaczeniu na język mniej oficjalny brzmiałoby mniej więcej: „wszyscy porządni ludzie o tej porze już dawno śpią”. Jako zdyscyplinowany zlotowicz, nie zamierzałem z tym dyskutować i nie zważając na czarnego kota, który niespodziewanie pojawił się na mojej drodze, powoli skierowałem się w stronę swojego pokoju.
Awatar użytkownika
Kertoip
Posty: 3778
Rejestracja: sob paź 11, 2008 7:35 pm

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: Kertoip »

TomaszBr pisze:(widząc na plecach Magdy karimaty, a w rękach Piotra namiot)
było zupełnie na odwrót :wink:
wgl to spoko relacje ale jeszcze wwasowej epopei nie przeczytałem. tkwię w martwym punkcie :P
pozwolicie że swoją relację dokończę po powrocie z Pragi...?
bear
Posty: 2323
Rejestracja: sob maja 31, 2008 6:22 pm

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: bear »

Kertoip pisze:pozwolicie że swoją relację dokończę po powrocie z Pragi...?
znowu do Warszawy jedziesz?
ku3a
Posty: 20945
Rejestracja: czw lis 10, 2005 8:32 pm
Lokalizacja: 872, 1186

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: ku3a »

wtedy nie przejechali na drugi brzeg, wysiedli za wcześnie, więc trzeba nadrobić.
Awatar użytkownika
Kertoip
Posty: 3778
Rejestracja: sob paź 11, 2008 7:35 pm

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: Kertoip »

bear pisze:znowu do Warszawy jedziesz?
cóż, kocham to miasto, zmęczone jak ja.
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2463
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: wwas »

Część XI i od razu XII:

Jak już zdołałem się przekonać poprzednim razem, wszelkie próby wyrobienia choćby minimalnej normy ilości snu są w czasie zlotów skazane na niepowodzenie. Już samo zaśnięcie mimo późnej pory okazało się niełatwe – kto u licha wybrał sobie akurat nasze drzwi jako obiekt do pukania? Czyżby komuś aż tak bardzo zależało, żeby złożyć nam wizytę o czwartej nad ranem? (Gdyby jakiś czarny blues chciał się przyznać – chodzi o pokój nr 13, na pierwszym piętrze, tuż przy schodach, na lewo). Chociaż może rzeczywiście, to mi się śniło…
O szóstej z kolei obudziło mnie głośne chrapanie z sąsiedniego tapczanu. Zdobyłem się na pewną dawkę wyrozumiałości – w końcu jest to przypadłość, na którą ma się bardzo ograniczony wpływ. Przez półtorej godziny obracałem się nerwowo z boku na bok i nie pomogło już nawet to, że kiedy mój sąsiad zmienił pozycję, dźwięk ucichł. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie wstać i nie zacząć dnia od wcześniejszego śniadania, przypomniałem sobie jednak po pierwsze – do czyjego pokoju została zaniesiona większość artykułów spożywczych, po drugie – kto na poprzednim zlocie pojawił się na śniadaniu jako ostatni. Skojarzywszy te dwa fakty, stwierdziłem, że jednak lepszym pomysłem będzie jeszcze chwilę poleżeć.
Po raz trzeci, piętnaście po dziesiątej, obudził mnie Llucky – powiedział, że wszyscy już wstali i jeżeli chciałbym załapać się jeszcze na coś do jedzenia, powinienem się zwlec, co też niezwłocznie zrobiłem.
Tym razem stoły w dużej sali zamiast pudełkami pizzy były zasłane moimi przedwczorajszymi zakupami, które ludzie, o dziwo, jedli, choć były wyjątki i to po obu stronach, tzn. pewne produkty cieszyły się nieco mniejszym powodzeniem (OK, warto zapamiętać pod kątem ewentualnych zakupów na następny zlot), jak również neon.ka i abd3mz mieli własne – lepsze menu. Kątem oka zauważyłem parę słoików o tajemniczej zawartości – jedyna z nich, którą umiałbym opisać, nieco przypominała tradycyjną sałatkę świąteczną, z tym że, jak tłumaczyła neon.ka, bez jajek (co akurat nie jest dla mnie niczym szczególnym – też zawsze robię bez jajek) i z „trochę innym” majonezem (a to już brzmi groźnie).
Ponieważ jedzenie, prawie tak jak spanie, jest czymś na co podczas zlotów tracę ochotę, trzy niewielkie kanapki wystarczyły w zupełności – nie zdołałem nawet spróbować żadnego z cudem ocalałych dżemów. Za to herbata z nowego trójkątnego kubka smakowała wyśmienicie, mam tylko nadzieję, że po skończonym śniadaniu wziąłem ze sobą swój.
Kiedy wszystkie śniadaniowe rozmowy (m.in. uzi z TomaszemBr o pozytywnym myśleniu i Aro z neon.ką o odmianie nazwisk zakończonych na „o”) dobiegły końca, nadszedł czas na pierwszy tego dnia konkurs, którego autorem był kajman. Pierwszym etapem było losowanie drużyn, do którego zostały użyte profesjonalnie przygotowane karteczki z numerami. Przez chwilę zastanawiałem się, czy cyfra przedstawiona na mojej to 6 czy 9. Moje rozterki zauważył Dekodi i (bez patrzenia na moją kartkę) bezbłędnie zawyrokował, że chodzi o szóstkę.
Ponieważ pogoda była jeszcze bardziej idealna niż wczoraj, nikt nie brał pod uwagę możliwości zorganizowania konkursu gdzie indziej niż w plenerze (dzięki temu sprzątanie stołów po śniadaniu można było odłożyć na lepsze czasy). W cieniu wysokich sosen, za plecami czterech charakterystycznych rzeźb naturalnej wielkości przedstawiających żydowskich dostojników, ułożyliśmy krąg z trzech stojących tam ławek. Pośrodku postawiliśmy plastikowy stolik, na którym spoczęła plansza.
Nastąpiło szybkie losowanie, które trzy spośród sześciu drużyn zmierzą się ze sobą jako pierwsze, po nim zaś nieco wolniejsze zbieranie osób, które przyznałyby się do członkostwa w jednej z nich. Pewnym problemem były miejsca przewidziane dla nieobecnych: tsch (oddalił się tymczasowo w nieznanym kierunku) i adamerii (mimo zapowiadanego przybycia o drugiej w nocy, nadal go nie było). W zastępstwie tego ostatniego do mojej i Dekodiego drużyny została dosztukowana atram842 (twierdziła, że nie brała udziału we wcześniejszym losowaniu). Jako czwarty do kompletu przyłączył się TomaszBr.
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2463
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: wwas »

Przez chwilę nie byłem pewien, czy plansza nie została wydrukowana specjalnie na potrzeby konkursu – widoczne tu i ówdzie niebieskie pola z sześcioelementowymi zbiorami liter mogłyby wiązać się z piosenkami na konkretną literę – okazało się, że jednak nie. Bez względu na umieszczone na nich litery pola te miały oznaczać pytanie za 5 punktów, występujące również na planszy pola z uśmiechniętymi lub zasmuconymi buziami – za 3 punkty (niezależnie od rodzaju buzi). Poza tym obowiązywały zasady z typowych planszówek dla dzieci – rzucamy kostką (żebyśmy nie wyrywali sobie z rąk, kajman przygotował zestaw kilkunastu kostek, choć potrzebna była tylko jedna) i wygrywa pionek (cztery kolorowe w kształcie kotków), który jako pierwszy dotrze do mety. Po przekroczeniu połowy (to miejsce oznaczał nieużywany żółty kotek) drużyna mogła zagrać va banque – zdecydować się na pytanie za 8 punktów. Jednak ponieważ już pytania za 3 i 5 punktów okazały się przerażająco trudne (w dodatku zanim drużyna zdążyła się zastanowić nad odpowiedzią, kajman informował, że czas minął), niewielu śmiałków decydowało się na ten krok.
Zaczęliśmy. Początkowo Dekodi radził sobie nieźle, TomaszowiBr też udało się zabłysnąć przy pytaniach, co łączy „Wonderful Life”, „Hey Mama” i „Gold on the Ceiling” (odpowiedź: Black), a co Bajm, Rammstein i Tracy Chapman, chociaż ta ostatnia się nie przyznaje (czy jakoś tak, odpowiedź: „Ameryka”). Nieco za półmetkiem byliśmy świadkami sytuacji, gdy wszystkie trzy pionki spotkały się na jednym polu. Potem jednak przyszła czarna seria – nie udało się ustalić jaki zespół miał cztery kolejne piosenki zaczynające się na M, a jaki pięć na F. Po chwili dwie pozostałe drużyny już przypuszczały szturm na metę, podczas gdy nasz pionek wciąż tkwił samotnie w tym samym miejscu.
Muszę przyznać, że konkurs podobał mi się dużo bardziej niż ten organizowany przez kajmana na poprzednim zlocie, choć podobnie jak tamten obnażył ogrom mojej niewiedzy muzycznej. Spośród kilkunastu pytań, które dostała nasza drużyna, nie znałem odpowiedzi na żadne (!). Najbardziej wstyd mi pytania o coś co łączyłoby Anitę Lipnicką z Cydonią (chwilowe zaćmienie sprawiło, że nie potrafiłem sobie przypomnieć początku tytułu utworu grupy Muse), o najmniejszą liczbę występującą w tytule utworu (odpowiedź: „Minus 10 w Rio”; w następnej rundzie jedna z drużyn bezskutecznie próbowała zmierzyć się z pytaniem o największą liczbę – „Nine Million Bicycles”), o najwcześniejszy numer jeden na liście, który nie pojawił się w pierwszym notowaniu (praca domowa do zrobienia przed następnym zlotem – lepiej zapoznać się z wynikami pierwszych 10-20 notowań; pojawiają się w nieproporcjonalnie wielu konkursach) i o wykonawcę, którego oba notowane utwory kojarzą się z karawanem (odpowiedź: Cuba de Zoo – niestety, wszystkim nam natychmiast przyszedł na myśl Rush i nie pozwolił się wyprzeć; chociaż z drugiej strony liczba utworów się zgadza, a gdyby wczytać się dokładnie w tekst „Nobody’s Hero”, może dałoby się znaleźć jakieś odległe skojarzenie…).
Marnym pocieszeniem było, że dałbym radę odpowiedzieć na garstkę spośród pytań, które otrzymały inne drużyny, np. o francuskiego wykonawcę, który nagrał cover polskiej wersji katalońskiego utworu (odpowiedź: Jean Michel Jarre), o piosenkę Julii Górniewicz (na liście znanej jako Marcell) i o cover Dolly Parton. Przy tej ostatniej jednak, zamiast odpowiedzi z klucza udzieliłbym nieco innej – „Jolene” należy do tej bardzo licznej grupy utworów, które oczywiście znam świetnie a najlepiej tytuł, natomiast moje pierwsze i jednoznaczne skojarzenie z Dolly Parton to pierwsze wykonanie pewnego niezwykle znanego szlagieru z początku lat 90. (podobnie jak Lovin’ Spoonful to przede wszystkim oryginalni wykonawcy „Summer in the City”, a Betty Everett to ta od “The Shoop Shoop Song”; z The Troggs i “Love Is All Around” już niekoniecznie). Ponieważ nie bardzo wierzyłem, że kajman mógłby zapomnieć o drugiej poprawnej odpowiedzi (i to w dodatku takiej), odważyłem się nieco później podejść i zapytać na osobności: „A Whitney Houston?”, na co padła odpowiedź: „Cicho, to będzie w następnej rundzie”.
I rzeczywiście (tutaj pozwolę sobie na pewne zaburzenie chronologii). Kiedy późną nocą rozgrywany był finał, walcząca o laury Martyrka dostała pytanie o inny niż „Jolene” cover Dolly Parton. Zapanowała dłuższa chwila milczenia. Pięcioosobowa grupa pomocników też nie dała rady. Dopiero, gdy już wszystkie nadzieje zawiodły, Marcin Buchalski zdołał uratować honor zlotowiczów. Odpowiedziała mu zdziwiona mina Kuby: „To naprawdę cover?” i nie mniej zdziwiona moja – byłem przekonany, że „I Will Always Love You” jest utworem na tyle rozpoznawalnym, że wszyscy wiedzą o nim wszystko.
Awatar użytkownika
Miszon
Posty: 15297
Rejestracja: pn lis 13, 2006 12:18 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: 640
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: Miszon »

„Wonderful Life”, „Hey Mama” i „Gold on the Ceiling” (odpowiedź: Black) - Dzizas, to faktycznie był hardcorowy konkurs! NIe mam pojęcia nawet znajac odpowiedź, dlaczego tak ona brzmi ;-) .

Naprawdę I Will Always Love You jest coverem???!!!
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2463
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: wwas »

Miszon pisze:„Wonderful Life”, „Hey Mama” i „Gold on the Ceiling” (odpowiedź: Black) - NIe mam pojęcia nawet znając odpowiedź, dlaczego tak ona brzmi ;-) .
"Hey Mama" to BLACK Eyed Peas, a "Gold on the Ceiling" - The BLACK Keys. Zdaje się, że w pytaniu było jeszcze coś czwartego - w sumie dało się wpaść, pod warunkiem, że ktoś nie pomyślał na początku o Hurts.
Miszon pisze:Naprawdę I Will Always Love You jest coverem???!!!
Przecież to niemożliwe, żebym tylko ja o tym wiedział ;)
Awatar użytkownika
Miszon
Posty: 15297
Rejestracja: pn lis 13, 2006 12:18 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: 640
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: Miszon »

wwas pisze:"Hey Mama" to BLACK Eyed Peas, a "Gold on the Ceiling" - The BLACK Keys.
Heh, ale na początku trzeba znać te 2 kawałki. Ja widocznie je wyparłem ze świadomości, że były na LPP3 ;-) (tego drugiego nawet nie pamiętam jak leciał, tyle że był koszmarny pamiętam).
kajman
Posty: 64210
Rejestracja: pt wrz 22, 2006 9:00 pm
Lokalizacja: toruń

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: kajman »

wwas pisze:
Miszon pisze:„Wonderful Life”, „Hey Mama” i „Gold on the Ceiling” (odpowiedź: Black) - NIe mam pojęcia nawet znając odpowiedź, dlaczego tak ona brzmi ;-) .
"Hey Mama" to BLACK Eyed Peas, a "Gold on the Ceiling" - The BLACK Keys. Zdaje się, że w pytaniu było jeszcze coś czwartego - w sumie dało się wpaść, pod warunkiem, że ktoś nie pomyślał na początku o Hurts.
Miszon pisze:Naprawdę I Will Always Love You jest coverem???!!!
Przecież to niemożliwe, żebym tylko ja o tym wiedział ;)
No jeszcze był Man in the middle Black Country Communion, a był to duży hicior niedawno temu.
No a co do Whitney, to ja też wiedziałem, że to cover (ale dopiero od kilku lat).
Miszon pisze:
wwas pisze:"Hey Mama" to BLACK Eyed Peas, a "Gold on the Ceiling" - The BLACK Keys.
Heh, ale na początku trzeba znać te 2 kawałki. Ja widocznie je wyparłem ze świadomości, że były na LPP3 ;-) (tego drugiego nawet nie pamiętam jak leciał, tyle że był koszmarny pamiętam).
No to faktycznie wypieranie świetnie Ci idzie, bo Black Keys jest cały czas na liście, więc akurat to pytanie moim zdaniem do specjalnie trudnych nie należało. Gdyby nie Hurtsowa zmyłka to byłoby jeszcze prostsze, ale Ostatecznie tamto WL było gigantycznym hitem i nie tylko na LP3.
A tak w ogóle może kogoś by interesowały pytania z tego konkursu (nie wszystkie oczywiście, lecz te ciekawsze).
LLucky
Posty: 5049
Rejestracja: wt lip 15, 2008 3:35 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: ?

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: LLucky »

wwas pisze:kto u licha wybrał sobie akurat nasze drzwi jako obiekt do pukania? Czyżby komuś aż tak bardzo zależało, żeby złożyć nam wizytę o czwartej nad ranem? [...]
O szóstej z kolei obudziło mnie głośne chrapanie z sąsiedniego tapczanu. [...]
Po raz trzeci, piętnaście po dziesiątej, obudził mnie Llucky – powiedział, że wszyscy już wstali i jeżeli chciałbym załapać się jeszcze na coś do jedzenia, powinienem się zwlec, co też niezwłocznie zrobiłem.
Hmm...
O czwartej nad ranem to pewnie byłem ja - niekoniecznie chodziło o pukanie do drzwi, ale mogłeś je pomylić z odgłosami z łazienki.
Kiedyś przez sen zgrzytałem zębami i (co ciekawsze) byłem tego świadomy. Tym razem nie pamiętam, żebym chrapał, ale sąsiednie łóżko należało właśnie do mnie - było rzucić czymś (byle nie za ciężkim). Najwyżej bym odrzucił - ale przynajmniej chrapanie by ustało.
No a rano to rzeczywiście musiałem Cię na śniadanie obudzić. I wychodzi na to, że za każdym razem to ja byłem tym budzikiem... :?
wwas pisze: co [łączy] Bajm, Rammstein i Tracy Chapman, chociaż ta ostatnia się nie przyznaje
To nie Traci Tapczan, ona ma piosenkę pt. "America". To David Bowie się nie przyznaje (do spółki z Patem Methenym) - "This is not America".
kajman pisze:A tak w ogóle może kogoś by interesowały pytania z tego konkursu (nie wszystkie oczywiście, lecz te ciekawsze).
Mnie intryguje, jak brzmiało w całości pytanie zaczynające się od słów "Jaką figurę akrobatyczną..." ;)
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2463
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: wwas »

LLucky pisze:O czwartej nad ranem to pewnie byłem ja
Nie, to nie Ty - wtedy już spałeś. Jeśli chodzi o chrapanie, djjack już się przyznał (może się nie obrazi za to upublicznienie), a za pobudkę na śniadanie jestem Ci wdzięczny, tak więc za każdym razem jesteś niewinny ;)
LLucky pisze:To nie Traci Tapczan. To David Bowie się nie przyznaje
Wiedziałem, że coś pokręciłem...
kajman pisze:No a co do Whitney, to ja też wiedziałem, że to cover (ale dopiero od kilku lat)
Wiem, że wiedziałeś. Ciebie i Marcina Buchalskiego nie liczę - miałem na myśli: "tylko ja spośród zwykłych śmiertelników" ;)

Część XIII:

Udało się rozegrać dwie rundy konkursu kajmanowego – po pierwszej nastąpiła krótka przerwa na przenoszenie ławek, ponieważ słońce zmieniło nieco położenie i lokalizacja położona wcześniej w cieniu niespodziewanie utraciła ten cenny walor. Zmierzyło się ze sobą sześć drużyn, z których do finału dotarły dwie najlepsze (kajman początkowo myślał o czterech, ale Kuba spojrzał znacząco na zegarek i zmienił zdanie – cóż, nawet gdyby przeszła pierwotna wersja, i tak by mi to nie pomogło). Rozgrywka finałowa została jednak przełożona na bliżej nieokreśloną przyszłość. Również zaplanowany jako następny w kolejności konkurs Kertoipa musiał poczekać na swoją kolej – po tak wielkiej dawce konkursowych emocji, potrzebna była chwila przerwy, żeby ochłonąć.
Na pewien czas zlot pogrążył się w twórczym nieładzie. Kuba wykorzystał go, żeby uregulować kwestie finansowe (z czego byłem bardzo zadowolony, bo oznaczało to dla mnie przypływ gotówki; inni byli zadowoleni nieco mniej), falcoeagle – na przygotowanie wspomnianej już paczuszki z saszetkami cukru dla Agnieszki Łukasiewicz, a uzi – na komunikowanie światu, że jest gruba, czemu energicznie i umiejętnie zaprzeczał TomaszBr. Wymiana zdań trwała dobrych kilka minut, by zamiast konkluzji zakończyć się wzajemnym spojrzeniem w oczy.
Impulsem do podjęcia bardziej zorganizowanych działań stało się dopiero ogłoszenie o wyjściu na obiad. Trochę mnie ono zaskoczyło – ponieważ w moim odczuciu dopiero co skończyliśmy śniadanie, w ogóle nie byłem jeszcze głodny, dlatego też zdecydowałem się dołączyć do grupy, która miała zostać w ośrodku, a braki żywieniowe uzupełnić później we własnym zakresie (udało się to zrobić dokładnie dziesięć godzin później, w bardzo miłych okolicznościach). Dopiero po wymarszu większej części ekipy dotarło do mnie jak nieliczna była grupa pozostająca – poza tadziem3 i Tadeuszkiem16, którzy planowali opuścić zlot przed powrotem grupy obiadowej, pozostaliśmy tylko ja, kajman i czarny kot.
Zgodnie z zaleceniem Kuby, wykorzystaliśmy ten czas na posprzątanie pozostałości po śniadaniu – obsługa ośrodka naszykowała nam w tym celu wielki czarny worek, który wnet wypełniliśmy po brzegi. Następnie kajman poprosił mnie o zajrzenie do samochodu, gdzie po wczorajszej podróży pozostało jeszcze jego pudełko po ciasteczkach oraz z wydruk listy. Zdjęcia z nimi nie było – wydawało mi się, że widziałem je krążące po sali. Niestety, w momencie przyjazdu kajman nie zarejestrował, że kawałek terenu wokół wyjścia służbowego jest wysypany żwirkiem – przejście do samochodu i z powrotem, a poruszał się, jak zresztą przez większą część zlotu, boso, było dla niego nie lada wyzwaniem. Kiedy jednak mimo wszystko zakończyło się sukcesem, mógł wreszcie uczynić to, co planował od początku – zaszył się w swoim pokoju i zaczął nadrabiać niedostatki snu z ostatniej nocy.
Korzystając z okazji, że zostałem sam, zainteresowałem się stojącym w świetlicy pianinem. Ponieważ prawie od trzech lat, od kiedy to po przeprowadzce nie mam tego instrumentu w domu, moje palce nie miały kontaktu fizycznego z klawiszami, chciałem przekonać się, czy coś jeszcze pamiętam. Okazało się, że, zgodnie z przewidywaniami, bardzo niewiele. Niestety, okazało się również, że nie jestem całkiem sam. Przed pożegnaniem ośrodka tadzio3 i Tadeuszek16 wpadli jeszcze na chwilę, przez co zostali narażeni na dość ekstremalne wrażenia słuchowe (chciałem ich niniejszym serdecznie przeprosić). Przez pozostałą część zlotu konsekwentnie unikałem już dotykania pianina.
Dość szybko doszedłem do wniosku, że moja decyzja o pozostaniu była błędem. Po pierwsze, zlotowe anomalie dotyczące snu stosują się w takim samym stopniu do spania w dzień – już pięć minut po przyłożeniu głowy do poduszki wiedziałem, że pójście w ślady kajmana będzie niemożliwe. Po drugie, wyprawa obiadowa zajęła grupie więcej niż mógłbym przypuszczać, bo aż trzy godziny – zapewne tyle czasu wystarczyłoby, żeby mój żołądek zdołał zaakceptować posiłek. Po trzecie, dowiedziałem się, że ominął mnie konkurs Llucky’ego i to w dodatku ten sam, który ominął mnie też podczas poprzedniego zlotu. Tak więc postanowienie na następny zlot – niezależnie od okoliczności nie powtórzyć błędu.
kajman
Posty: 64210
Rejestracja: pt wrz 22, 2006 9:00 pm
Lokalizacja: toruń

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: kajman »

LLucky pisze:Mnie intryguje, jak brzmiało w całości pytanie zaczynające się od słów "Jaką figurę akrobatyczną..." ;)
Jaką akrobację gimnastyczną wykonywały Strachy na Lachy?
wwas pisze:1. Udało się rozegrać dwie rundy konkursu kajmanowego
2. pozostaliśmy tylko ja, kajman i czarny kot
1. Tyle było planowane przed południem. Finał miał być jednak nieco wcześniej niż się odbył.
2. czyli pozostał wwas ze zwierzyńcem.
Awatar użytkownika
Miszon
Posty: 15297
Rejestracja: pn lis 13, 2006 12:18 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: 640
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: Miszon »

Już XIII część! Czyli pobiłeś Mickiewicza! ;-)
Wymiana zdań trwała dobrych kilka minut, by zamiast konkluzji zakończyć się wzajemnym spojrzeniem w oczy.
Heh, a tu po prostu padłem :-D .
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2463
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: wwas »

Jednak zdaje się, że Mickiewicz miał te części trochę dłuższe, a do tego wierszem (gdyby ktoś chciał próbować mnie na to namówić na następnym zlocie - nie podejmuję się ;))

To może, zanim więcej osób mogłoby paść, część XIV:

Grupa wróciła z obiadu w powiększonym składzie. Po wielu przygodach i z kilkunastogodzinnym opóźnieniem dotarł do nas w końcu adameria. Chcąc się wytłumaczyć, wyliczył dość dokładnie punkty na swojej trasie podróży – narysowane na mapie wyglądałyby podobnie do Drogi Mlecznej, a na pewno nie jak linia prosta. Jeden z tych punktów podkreślił szczególnie. Dzięki niemu miał przy sobie coś, co w pewnym stopniu mogło zrekompensować jego nieobecność – dziewięć świeżutkich płyt Luxtorpedy, dwa tygodnie przed oficjalną premierą, po okazyjnej cenie (jedynie zwrot kosztów podróży), do wyboru z podpisem lub bez. Wiadomość zrobiła ogólnie ogromne wrażenie i już po chwili Adam pozostał z nieco lżejszym bagażem.
Następnym punktem programu był wspomniany już konkurs Kertoipa, zanim jednak zdołał dojść do skutku, potrzebna była dłuższa chwila przygotowań, które ponownie przekształciły się w twórczy nieład. Trochę niezadowolony z takiego dezorganizowania zlotu był Kuba i chyba miał trochę racji – na poprzednim zlocie o tej porze byliśmy już w połowie ABC, a za sobą mieliśmy poważną serię konkursów.
W ramach przygotowań, na stoły trafiła reszta zapasów z pokoju Yacy’ego i Martyrki: chipsy, paluszki, a przede wszystkim kilogramowy wór orzeszków. Coś od siebie dołożył też Aro – wszystkich wokół częstował witaminą C. To jednak nie wystarczyło – dawały już znać o sobie pewne braki, zwłaszcza dotyczące napojów (zarówno tych alkoholowych jak i pozostałych). Swoją pomoc zaoferował Llukcy – wraz z kajmanem zamierzali wybrać się do najbliższego sklepu. Przy okazji powstał pomysł kupienia kiełbasek i ziemniaków na ognisko. Niestety, zapytany przez Llucky’ego, czy będę jadł kiełbaskę nie zdążyłem rozważyć wszystkich za i przeciw – zanim doszedłem do połowy, Llucky stwierdził, że nie będę. Gorzej, że z rozpędu zadał też to samo pytanie Sebastianowi (cóż za straszliwe faux pas!).
Zniecierpliwiony Kertoip nie czekał na ich powrót. Przeprowadziwszy dość specyficzne losowanie rozstawień początkowych („Powiedz liczbę od 1 do 16. Nie, ta już zajęta. Ta też. Właściwie to wszystkie zajęte”), wraz z doorbelll rozłożył karty na stole i zaprosił dwie pierwsze czwórki. Miały one rozgrywać swoje partie równolegle, każda z innym zestawem kart, każda pod okiem jednego z pary sędziów.
Zasady gry były zgodne ze standardowymi zasadami pexeso (we wczesnym dzieciństwie namiętnie grywałem w liczne wersje „made in Czechoslovakia”, dlatego jestem przywiązany do tej czeskiej nazwy – podoba mi się dużo bardziej niż ta, która rozpowszechniła się później: „memory”), z tym że każdą parę stanowiły: tytuł płyty i własnoręcznie wykonany rysunek przedstawiający okładkę. Prawdę mówiąc temat trochę mnie przestraszył – okładki płyt to dziedzina w której jestem jeszcze gorszy niż piosenki na M. Szybko ułożyłem sobie w myślach listę bardzo znanych płyt, które nie mam pojęcia jak wyglądają. Moje obawy okazały się słuszne – na jednej z kart wnet pojawiła się okładka, którą umieściłem na swojej liście jako pierwszą. Wobec tego nie mogłem nawet dołączyć do głębokich zachwytów nad sposobem, w jaki udało się ją narysować (a zwłaszcza nad białym wężykiem w prawym dolnym rogu).
TomaszBr, z którym byłem rozstawiony, rozpoczął rozgrywkę od opowiadania, jak to również słabo się czuje w temacie i jak źle zaraz mu na pewno pójdzie, po czym, zgodnie z moimi przewidywaniami, do spółki z uzi roznieśli mnie w pył, dzieląc między siebie po równo wszystkie pary. Mnie na pocieszenie zostawili tylko dwie: „Abbey Road” i „In the Court of the Crimson King” (akurat te dwie wiedziałem, jak wyglądają, ale już „Let It Be” miałbym problem, żeby poznać). Tak więc również z tym konkursem, podobnie jak z oboma poprzednimi, pożegnałem się na etapie najwcześniejszym z możliwych. Grający jako czwarty bobby właściwie odpuścił już na samym początku rozgrywki – jedynym działaniem, jakie podjął, była próba usunięcia z zestawu jednej z kart, kiedy odkrył, że jest na niej napisane „Making Mirrors”. Podziękowawszy za grę, wraz z Aro udali się na zewnątrz, by tam, w przygotowanym do tego miejscu, zacząć przygotowania do ogniska.
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2463
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: wwas »

Llucky i kajman wrócili po dłuższej chwili z pokaźnych rozmiarów stosem zakupów, za które zażyczyli sobie po dwa złote od osoby (widocznie liczyli, że uzbiera im się kolekcja trójkowych dwuzłotówek – oj, chyba się trochę przeliczyli). Następnie, ponieważ konkurs okładkowy z powodu zakupów kajmana ominął, ze względu na brak zajęć w tym momencie, stwierdził, że to dobry moment, żeby wtajemniczyć TomaszaBr w szczegóły swoich tajemnych cotygodniowych obliczeń, które skrzętnie prowadził w czerwonej teczce. Niestety, musiałem im brutalnie przerwać, kiedy Jędrek był pilnie poszukiwany w związku z rozpoczęciem następnej rundy. Na poznanie reszty szczegółów będzie musiał poczekać do następnego zlotu.
Ponieważ mój udział w konkursie zakończył się już wcześniej, pozostało mi tylko przyglądanie się partii toczonej przy drugim stoliku, podczas której mogłem podziwiać okładki z drugiego zestawu. Szczególnie intrygujące były „Nevermind” i biała płyta Beatlesów – ta ostatnia o tyle ciekawa, że jej awers i rewers wyglądały tak samo. Kiedy udało mi się zaobserwować wszystkie, skupiłem się na prasie z lat osiemdziesiątych i początku dziewięćdziesiątych – djjack kontynuował pomysł z poprzedniego zlotu, tym razem wszystkie pisma miały kwietniową datę wydania. Przeczytałem w nich jeden ciekawy artykuł o nowej wschodzącej gwieździe, którą był… Stanisław Sojka oraz drugi uzasadniający skąd wiadomo, że zespół Tilt na pewno został założony przez agentów Stasi (hmm…). Widok mnie pogrążonego w lekturze rzucił się w oczy herMManowi – pod jego wpływem wpadł w zadumę, jak to jest czytać czasopisma wydane w czasach, kiedy nie było mnie jeszcze na świecie. W ten sposób po raz kolejny potwierdziło się, jak bardzo bywam odmładzany – pismo, o którym mówił herMMan zostało wydane dokładnie w dniu, w którym skończyłem miesiąc.
Tymczasem konkurs dobiegał do szczęśliwego finału. W ostatniej rundzie Kertoip wprowadził innowację – oprócz tytułu i okładki należało dopasować jeszcze rok wydania, a więc ruch nie polegał na odkryciu pary, lecz trójki. Na prowadzenie dość szybko wysunął się Yacy i uzyskał pewną przewagę nad drugim w kolejności Kubą. W pewnym momencie za jego plecami pojawił się kajman, a policzywszy trójki zebrane przez jednego i drugiego wstrzymał oddech. Kiedy w następnej kolejce, swoją drugą i ostatnią zdobycz zgarnął darek49, głośno Yacy’emu pogratulował – to właśnie w tym momencie jego przewaga na Kubą stała się większa niż liczba trójek, które pozostały do wzięcia. Niestety, w swoich obliczeniach pomylił się o jedną sztukę („No bo kto u licha tworzy zestaw z siedemnastu zamiast po ludzku z szesnastu?”). Kuba szybko odrobił stratę i ostatecznie obaj mieli taką samą liczbę łupów, w zorganizowanej zaś naprędce dogrywce (Kertoip zaczął rysować okładkę, obaj gracze starali się jak najszybciej zgadnąć) również okazał się szybszy. Kajman zaczerwienił się ze wstydu i długo potem Yacy’ego przepraszał.
W tym samym czasie bobby’emu udało się szczęśliwie rozpalić ognisko, powstało więc pytanie, czy zasiąść wokół niego już teraz, czy poczekać aż ściemni się zupełnie, a także który z pozostałych konkursów będzie można tam zorganizować. TomaszBr zaprotestował w sprawie swojego, tłumacząc, że będzie on wymagał pisania, co przy ognisku byłoby utrudnione. Jeszcze bardziej protestował tsch, jego konkurs wymagał bowiem… pianina. Tak więc ognisko musiało na nas jeszcze poczekać, a my – pozwolić mu trochę przygasnąć. Na razie zaś ludność, która zdążyła się tymczasem rozproszyć po całym terenie, została poproszona o powrót do świetlicy, gdzie zaczynał się właśnie kolejny konkurs.
Awatar użytkownika
djjack
Posty: 2027
Rejestracja: pn sie 04, 2003 2:08 pm
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

XII zlot forum.lp3.pl - relacji część pierwsza

Post autor: djjack »

Część pierwsza z TRZECH

Mój TRZECI Zlot zaczął się mniej więcej dwa tygodnie wcześniej niż oficjalna data zlotu. A miało to miejsce w łazience pod prysznicem. Wtedy to właśnie z namydloną głową przed TRZECIM płukaniem uświadomiłem sobie nagle, że tym razem i tylko tym razem wyjątkowo dużo skojarzeń będzie dla mnie orbitowało wokół Trójki. TRZECI raz na zlocie. TRZECI raz w Polskim Radiu. TRZECI raz w Programie III. TRZECI raz będę zapowiadał piosenkę. Być może TRZECI raz spotkam Niedźwiedzia. Do tego okrągłe urodziny Trójki i Listy Przebojów Programu III. Postanowiłem zatem z tych wszystkich powodów, które później przybrały nazwę „kumulacja Trójek” upiec coś słodkiego i przywieźć na Zlot i do Radia. A najlepiej gdyby to coś złożone było z TRZECH warstw.
I faktycznie na dzień przed wyjazdem, po powrocie z pracy wspólnie z Moim Maleństwem upiekliśmy całą dużą blaszkę sernika z brzoskwiniami i bezą. A następnego dnia...

Piątek 27 kwietnia 2012 r.
Z domu najpierw pojechałem z bagażami do biura. W firmie spędziłem niecałą godzinę. Musiałem odpowiedzieć przy okazji na pytania – z jakiej okazji to ciasto, gdzie jadę, co będę robił w Warszawie i gdzie będzie można mnie usłyszeć?
Z pracy poszedłem prosto na dworzec, gdzie po kwadransie wsiadłem do pociągu relacji Gdynia-Zakopane. Zająłem miejsce przy oknie w przedziale w którym siedziały już TRZY inne osoby . Położyłem brytfankę na górną półkę, aby ciasto się nie rozpuściło w słońcu, wyciągnąłem z torby TRZY wafelki oraz książkę, a potem zatonąłem w lekturze. Dojeżdżając do Warszawy Wschodniej miałem już przeczytane osiem z czternastu opowiadań Kinga. Do tego o jedenastej wziąłem udział w telekonferencji. A jakby tego było mało – przyjąłem jeszcze kilka telefonów od prawników z różnych stron Polski.

Na Centralny wjechaliśmy o czasie. Pokręciłem się TRZY kwadranse po dworcu. A przed szesnastą zameldowałem się telefonicznie u Ku3y, który poinformował mnie, że akurat teraz znajdę go spokojnie na pierwszym peronie. I faktycznie tak było – zjechałem z moimi tobołkami na dół i przywitałem się z pierwszą parą Forowiczów – Ku3ą i Kajmanem. Zaczęły się wspólne rozmowy o słonecznej pogodzie, o moim cieście, a sosie pomidorowym i szarlotce rabarbarowej Kajmana, o Jego konkursie oraz o "Zlotowo-Forumowym ABC Listy”. Czas płynął, a Nasza grupa zajmowała coraz więcej miejsca na peronie. Przybywało Forowiczek i Forowiczów. Pojawiały się nowe tematy do rozmów. Kiedy przyjechał już ostatni zaplanowany pociąg i wysiadły z niego ostanie TRZY umówione osoby – w drodze głosowania ustaliliśmy, że nie jedziemy, a idziemy do Trójki na piechotę. Po drodze zrobiliśmy sobie jeden przystanek przy automacie z biletami i jeden przy sklepie spożywczym. Czas płynął szybko, chociaż bagaże były wyjątkowo ciężkie. Na Myśliwiecką tym razem dotarliśmy ze sporym wyprzedzeniem. Zajęliśmy miejsca w hallu i cierpliwie czekaliśmy na kolejne osoby, które miały do Nas dołączyć w tym miejscu. Kiedy pojawiły się zmotoryzowane odwody – osoby z większymi bagażami udały się na parking, aby załadować swoje walizki i plecaki do bagażników w TRZECH autach osobowych. Rozglądając się - po powrocie - po przeszklonym pomieszczeniu wypatrzyłem panią Katarzynę Stoparczyk siedzącą przy jednym ze stolików. I korzystając później z nadarzającej się okazji – grzecznie się jej ukłoniłem. Lekko zdziwiona odkłoniła mi się, a potem... kiedy byliśmy już na pierwszym piętrze przed radiowym studiem czekając na początek Listy – Pani Kasia weszła po schodach na górę, podeszła do mnie i odrobinę zdziwiona zapytała, czy ja jestem tym Panem Jackiem z Gdańska. Oficjalnie już wówczas się przywitałem, a kiedy ruchem głowy potwierdziłem Jej dobrą pamięć i dodałem w jakim celu przyjechałem do Warszawy – powiedziała mi, że podziwia moją pasję i cieszy się, że ponownie się spotkaliśmy. A na koniec – co było wyjątkowo przyjemne – dodała, że kiedy następnym razem będę w Warszawie – powinienem się do Niej odezwać telefonicznie, to się spotkamy i dłużej sobie porozmawiamy. Bo teraz nie ma na to czasu. I zeszła na dół. Takim oto sympatycznym spotkaniem rozpocząłem moją TRZECIĄ wizytę w Trójce.

W części oficjalnej Helen otrzymała od Nas prezent w postaci kociej rodziny – dużego taty kota, mniejszej mamy kotki i małego kociaka u ich boku. A wszystko to na jednej podstawce do zaprezentowania gdzieś w domowym lub radiowym kąciku. Ten prezent to był strzał w dziesiątkę, a może jak kto woli – strzał w TRÓJKĘ. Kolejne TRZY prezenty z okazji 30. lat LPP3 powędrowały do p. Piotra Barona. Otrzymał On koszulkę, którą prawie natychmiast na siebie włożył. Otrzymał On pamiątkową statuetkę. A na koniec drewniane pudełeczko ze szklaną zawartością. Ten ostatni prezent wrócił do Nas i cieszył Nasze kubki smakowe mniej więcej 24 godziny później. A jakby tego było mało - jeszcze ja upubliczniłem w końcu pewną słodką niespodziankę związaną z moją kumulacją Trójek, którą wiozłem w reklamówce specjalnie z Gdańska. Abd3mz zorganizował dla mnie nóż, za podkładki pod kawałki ciasta posłużyło mi pocięte sreberko, którym owinąłem ciasto na podróż, a za stolik – parapet od okna wychodzącego na Myśliwiecką. Pierwszy kawałek trafił na biurko Helen, drugi odłożyłem dla Pana Piotra i schowałem w sobie tylko znanym miejscu, trzeci zaś dotarł na stanowisko sympatycznej realizatorki gdzieś tam w pobliże konsolet i komputerów, czwarty i piąty do pokoju osób przygotowujących serwisy informacyjne, a szósty piętro niżej do wartownika. Potem zaś, zaczynając od płci pięknej, zapraszałem sukcesywnie na poczęstunek wszystkie osoby goszczące na liście. Mam nadzieję, że o nikim nie zapomniałem. A z tego co zauważyłem niektórzy mieli okazję zjeść więcej niż jeden kawałek sernika, a kilka prosiło mnie nawet o przepis. To chyba był znak, że im smakowało. Przepis obiecuję podać w Post Scriptum do tej relacji.

Podczas jednej z przerw porozmawiałem kilka chwil z p. Piotrem, któremu dokładnie opisałem bardzo przyjemny powód, dla którego serwowałem tego dnia na liście „sernik tak smaczny jak piernik” złożony z TRZECH warstw. A potem jeszcze raz opisałem dokładnie całej Polsce - na czym polegała moja kumulacja Trójek podczas wejścia na żywo w studiu przed zapowiedzią piosenki z miejsca szesnastego i przed pozdrowieniami wszystkich słuchających Listę.

Czas tym razem płynął mi wyjątkowo szybko. Pamiętam, że kilka chwil spędziłem obserwując jak odbierane są telefony od słuchaczy, kilka czytając o nagrodach przyznanych dziennikarzom Trójki w ostatnich miesiącach 2011 i pierwszych miesiącach 2012 r., kilka innych rozmawiając z p. Piotrem w przerwie na papierosa, kilka następnych podglądając Helen przepisującą piątkową, poranną play-listę p. Wojciecha Manna kilka kolejnych zaś spędziłem podpatrując pracę realizatora dźwięku, Przy okazji dołożyłem do pudełeczka z Jej słodką kolekcją, kostkę cukru z Tiergarten – pamiątkę z mojej wycieczki do NRD w 1986 r., w tym czasie, kiedy to na LP3 niespodziewanie zadebiutowała Samantha Fox.

Kiedy wybijała dwudziesta druga, grupa, która miała jechać do Śródborowa publicznymi środkami transportu i do której ja też się zaliczałem, pożegnała się z osobami, które były tylko na Liście lub wracały samochodami, opuściła grzecznie budynek Radia, życząc spokojnej pracy Panu wartownikowi i udała się w podgrupach na pobliską estakadę, aby tam złapać autobus jadący w kierunku warszawskiej palmy. A potem w tym samym składzie przeszła kawałeczek do kolejnego przystanku, gdzie po kilku minutach zajęła miejsca w drugim i ostatnim tego wieczoru autobusie. W drodze do Śródborowa dosiadła się jeszcze do Nas na jednym z przystanków neon.ka. Dzięki GPS-owi falcoeagle'a wiedzieliśmy dokładnie w którym momencie nacisnąć guzik, aby dać znać kierowcy, że nasza podróż na najbliższym przystanku dobiega końca. Po krótkim spacerze ścieżką wśród drzew dotarliśmy na miejsce noclegu.

Pierwszym ważnym punktem programu po Liście, kiedy wszyscy są już zebrani w jednym miejscu gdzie będzie się spędzało większość czasu podczas zlotu jest zakwaterowanie, a drugim nie mniej ważnym konsumpcja pizzy zamówionej jeszcze w radiu, na którą zapisy w trójkowym korytarzu tym razem dokonywało trio kertoip, tsch i Doorbelll. Dla mnie, który od rana niewiele zjadł, nie licząc podjadania sernika w radiu był to pierwszy tak obfity posiłek tego dnia, a raczej prawie już dnia następnego, bo dochodziła północ. Po strawie dla ciała przyszła strawa dla ducha. Oficjalna prezentacja konkursu, który na poprzednich zlotach odbywał się w kameralnej atmosferze gdzieś w okolicach świtu. A teraz jego reguły mogli poznać wszyscy i wszyscy mogli wziąć w nim udział. Zabawa w grupach nosiła tytuł „Kalambury” i nie odbiegała niczym od klasycznego jej wydania z jednym drobnym wyjątkiem – do pokazania i odgadnięcia były polskie przeboje goszczące na LPP3. Każda z grup proponowała kolejnej najbardziej pogmatwany, abstrakcyjny, zakręcony tytuł piosenki z którą trzeba było się zmierzyć na środku sali. A do pokazania były takie nieskomplikowane zagadki jak m.in. „Granda”, „Po prostu bądź”, „Czytałem w bardzo mądrych książkach”, „A gdy jest już ciemno”, „Vademecum skauta”, „Tak niebawem”, „Era retuszera”, „Gdyby nie szerszenie” oraz „Dziwadełko”. Ta ostatnia piosenka rozłożyła na łopatki naszą grupę, chociaż kolega wwas bardzo zgrabnie starał się Nas naprowadzić na tytułowe Dziwadełko. Około 2.30 stwierdziłem, że nadeszła już moja pora na spanie. Odebrałem klucz do pokoju 13. od llucky'ego i udałem się na piętro, gdzie po mniej więcej 30 minutach położyłem się spać.

c.d.n.
kajman
Posty: 64210
Rejestracja: pt wrz 22, 2006 9:00 pm
Lokalizacja: toruń

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: kajman »

Delektowałem się relacją wwasa, teraz podelektowałem się TRÓJKOWĄ relacją djjacka. Tak w ogóle to jest bombowo, kiedy czytam relację i stwierdzam, że tyle rzeczy przeoczyłem, a tyle widziałem i słyszałem inaczej.
ku3a
Posty: 20945
Rejestracja: czw lis 10, 2005 8:32 pm
Lokalizacja: 872, 1186

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: ku3a »

wspaniale się to czyta :-)
Awatar użytkownika
bobby-x
Posty: 9958
Rejestracja: pt lis 11, 2005 5:00 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: czerwiec 1983
Lokalizacja: Powiat Otwocki, Mazowiecki Park Krajobrazowy
Kontakt:

Re: XII zlot forum.lp3.pl (27-29.04.2012) - rozmowy czas zac

Post autor: bobby-x »

ku3a pisze:wspaniale się to czyta :-)
A czytając można pooglądać.

Dzięki uprzejmości Jacka spod Wawelu i Waszej forowej szybkiej odpowiedzi na PW zapraszam na pierwsze amatorskie fotorelacje z 12 zlotu. Jacek wpadł na pomysł, żeby oprócz numerów pojawiły się stosowne komentarze pod zdjęiami, co o tym myślicie? Ja ma kilka typów odnośnie kilku zdjęć np zdjęcie jedenaste (2012-04-28 17:28:53): kolega z lewej - ja już wiem, kolega z prawej - jeszcze musi się dokształcić.

http://jacek.uci.agh.edu.pl/lp3/zloty/zlot12/

Oglądając zdjęcia zastanawiałem się na których zlotach były ogniska? Na pierwszym, to pamiętam przy 7 lub 8 Topie Wszech Czasów. Kuba pewnie będzie pamiętał. Podczas ogniska zamyślone twarze, ciekawe gdzie wędrowały Wasze myśli podczas ABC Listy. Pokłon djjackowi za wprowadzenie tego kącika na zloty.
Ostatnio zmieniony ndz maja 20, 2012 9:54 pm przez bobby-x, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ