11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Potrzeba dyskusji na temat Listy jest tak silna, że łamy Forum to za mało — od czasu do czasu spotykamy się także na Zlotach.

Moderatorzy: ku3a, ku3a

Awatar użytkownika
tsch
Posty: 2560
Rejestracja: pt wrz 21, 2007 7:23 pm
Lokalizacja: Warszawa

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: tsch »

przepraszam, że dopiero teraz...
kajmanie, Twoja płytka jest znakomita! szczególnie cieszy mnie fakt, że znalazło się na niej miejsce również dla mojego ukochanego Akosa :mrgreen: jestem pod dużym wrażeniem.
Awatar użytkownika
Miszon
Posty: 15288
Rejestracja: pn lis 13, 2006 12:18 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: 640
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: Miszon »

brakowało też mimo wszystko Pawia, bo nie było jak pokazywać utwory z "dead" w tytule...
To było raczej ze "sleep" ;-) .

A relacje piszecie rewelacyjne! Czekam na drugi dzień, bo na razie wiem już co mnie ominęło w piątek, a nie wiem co w sobotę do 17.
ku3a
Posty: 20945
Rejestracja: czw lis 10, 2005 8:32 pm
Lokalizacja: 872, 1186

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: ku3a »

wwas, super relacja!
szkoda tylko, że niekompletna... - nie napisałeś w których momentach brałeś oddech ;-).
nie no, tak na serio to naprawdę super! :-D
podobnie jak relacje TomaszaBr i Kertoipa!
Awatar użytkownika
Brian
Posty: 3492
Rejestracja: czw lut 10, 2011 8:31 am
Lokalizacja: Białystok
Kontakt:

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: Brian »

Chyba najwyższy czas, abym i ja zabrał głos. Od razu zastrzegam, że nie prześcignąłem wwasa w kategorii "Epopeja"... ale to dlatego, że byłem w niepełnym wymiarze i starałem się opisywać dość skrótowo, żeby nie powtarzać po poprzednikach.

...Opowieść rozpoczyna się w dniu 7 X 2011r. około 12:15, kiedy to za pomocą zwolnienia uciekłem z ostatnich dwóch lekcji do domu, by po raz niewiadomoktóry sprawdzić czy ogarniam zawartość plecaka i mniej więcej o 13:30 wyruszyć w kierunku stolicy. Podróż w towarzystwie Pink Floydów i popołudniowego ZD3 minęła nadspodziewanie szybko - na tyle, że przy Myśliwieckiej byłem dobrą godzinę przed czasem (magia GPS z głosem Hołowczyca :mrgreen:) Na szczęście po drugiej stronie ulicy trenowali juniorzy Legii, także było jak zabić czas. Jednak im bardziej zbliżała się godzina 19, tym częściej zerkałem na Trójkowy budynek. W końcu doszedłem do wniosku, że podejście i zapytanie pana czekającego po drugiej stronie nie jest głupim pomysłem. Rzeczywiście, nie było ;)
Panem okazał się być leszekno. Po przywitaniu się i krótkiej rozmowie Tata (który był tam przez cały czas) się ulotnił, ale na jego miejsce zaraz pojawiła się grupa z Centralnego. I dopiero się zaczęło :P

Krótkie przywitanie i wymiana uścisku dłoni z każdym, zaraz potem ruszamy na górę. Pojawia się takie jakieś zdenerwowanie pomieszane z ekscytacją, które było widać chyba nie tylko w tym, że ostatecznie nie wziąłem zapowiedzi (czego później zresztą żałowałem - gdybym wiedział, że po około godzinie poczuję się zdecydowanie swobodniej... cóż, pewnie będzie jeszcze okazja), ale i na twarzy (delikatne uwagi Tomasza aka Jędrka - "Rozluźnij się, nie jesteś w szkole"). Później krótkie analizy wyników notowania i pierwsze rozmowy. Miałem też okazję obserwować historyczne wydarzenie, jakim było pozostawienie przez niepełny skład Beach Boy Radio śladu po sobie na ścianie z podpisami. A zaraz potem trzy godziny minęły niemal natychmiast - głównie na rozmowach (najwięcej chyba z Jędrkiem, dowiedziałem się, że zupełnie inaczej sobie mnie wyobrażał... ja jego też :P), zwiedzaniu korytarza i okolic oraz wczuwaniu się w muzykę - czyli nuceniu pod nosem Paradajsa, robieniu "aaaa" przy Kasabijaan, naśladowaniu melotronu przy Gotye... itepe, itede.

Kuba daje sygnał do wyjścia, opuszczamy Myśliwiecką zmierzając w kierunku najbliższego przystanku. Później było metro, w którym albo wszedłem w złą bramkę, albo miałem nieodpowiednie bilety. W każdym razie nie otworzyło się, a ja jako człek prosty, zamiast walczyć z technologią, po prostu się przeczołgałem... Szybko dogoniłem grupę, po niedługim czasie znaleźliśmy się w hostelu. Dostaję pokój z Kertoipem, TomaszemBr, tschem, falcoeagle i Corleone, ale praktycznie tuż po jako takim rozłożeniu rzeczy trzeba było się ruszyć do salonu, gdzie przekazano ogłoszenia, a później rozpoczęto rozmowy i oczekiwanie na pizzę. A w tle naprawdę niesamowite miksy Sebastiana.
Po pewnym czasie pizza się pojawia, występują pewne problemy (opisane zresztą przez Jędrka), ale na kawałkach podbieranych od reszty też da się wyżyć, a nawet lepiej. ;)
Konsumpcja się kończy, zaczynają się konkursy. Dokładnie opisane przez poprzedników, także nie będę się wyszczegóławiał... Pierwszy, autorstwa macora, świetnie ułożony (czapki z głów!) ale bez pomocy Archiwum był praktycznie nie do rozwiązania ;P Dream Team w składzie: falcoeagle-djjack-Brian zajmuje któreś tam miejsce, ale przecież liczy się udział. Drugi zaś, kajmanowy mecz piłki depeszowo-nenowej Martyr i Yacy vs. Reszta Świata wyróżniał się tym, że zwycięzca był znany od początku (swoją drogą gratulacje :)). Za to wykonawcy i utwory wręcz przeciwnie, "nie do zgadnięcia" :P Jednak mimo tej trudności do ok. 2 w nocy trwał pierwszy set, po zakończeniu którego najwytrwalsi przenieśli się na górę, by zagrać w kalambury rozkręcane przez kajmana i tscha. Od tej pory Jolka Jolka i Losing my Religion już nigdy nie zabrzmią tak samo. 8)

Jako że system został w ten sposób doszczętnie zniszczony, najlepszym wyjściem wydało się pójście spać, choć w zasadzie to nie był sen, bardziej letarg. Wstałem chyba koło 9:30, później wszystko poszło szybko. Za szybko - doprowadzenie się do względnego porządku, śniadanie i praktycznie już trzeba było odjeżdżać... :( Zlot zakończył się dla mnie tak, jak się zaczął, uściskami dłoni. Pożegnanie, powrót do samochodu i delikatna sugestia w stronę kierowcy, aby w ramach doświadczenia sprawdzić prawdziwość twierdzenia klasyka "Na Łazienkowskiej stadion jak z bajki, a na Polonii...". Ku mojemu zdziwieniu nie przyjęta entuzjastycznie. Póżniej już powrót do domu.

Może i wyszło nieco chaotycznie, ale trudno. Przynajmniej nie zaburzyłem biegu czasu, wciąż nie pojawiła się żadna relacja z drugiego dnia :P

PS. Ograniczenie do 10 emotikon na post jest złe, strasznie trzeba ciąć ;P
Awatar użytkownika
Miszon
Posty: 15288
Rejestracja: pn lis 13, 2006 12:18 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: 640
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: Miszon »

niepełny skład Beach Boy Radio
Naprawdę? A kogo brakowało?
Awatar użytkownika
Brian
Posty: 3492
Rejestracja: czw lut 10, 2011 8:31 am
Lokalizacja: Białystok
Kontakt:

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: Brian »

Po wypowiedziach z początku tego wątku wysnułem tezę, że Grycek też odgrywał tam ważną rolę ;)
Ale nie do końca wiem, na poprzednim mnie nie było...
Awatar użytkownika
Miszon
Posty: 15288
Rejestracja: pn lis 13, 2006 12:18 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: 640
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: Miszon »

Ja nie wiem. Skład się zmieniał ;-) .

Co więcej - sam nie wiedziałem, że jestem w tym składzie :-P .
Ostatnio zmieniony pt paź 21, 2011 8:27 pm przez Miszon, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
macor70
Posty: 1572
Rejestracja: sob mar 20, 2010 8:38 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: 0001
Lokalizacja: Ostrów Wielkopolski

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: macor70 »

Brian pisze:...ale bez pomocy Archiwum był praktycznie nie do rozwiązania...
Pierwotnym zamysłem konkursu była promocja internetowej strony alp3 - taka zachęta do jej szerszej eksploracji, wyszukiwania różnych ciekawostek...
Niestety z braku czasu, którego mi ostatnio brakuje coraz bardziej... przedstawiony został jedynie zamysł w takiej zwartej i trochę, jak sie późnej okazało, trudnej formie...:) Pierwotnie miało być więcej sudokowych zadań powiązanych z notowaniami i możliwość korzystania ze stron archiwum... :)
Ostatnio zmieniony śr paź 26, 2011 8:34 am przez macor70, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
TomaszBr
Posty: 2945
Rejestracja: sob gru 18, 2010 5:45 pm
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: TomaszBr »

Miszon pisze:
niepełny skład Beach Boy Radio
Naprawdę? A kogo brakowało?
O właśnie, przypomniałeś mi, że dostałem rolę w BBR jako prowadzący stronę internetową 8)
Awatar użytkownika
adameria
Posty: 11814
Rejestracja: sob maja 03, 2008 5:12 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: 36/37/38, 1.R.-B.F.
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: adameria »

TomaszBr pisze:
Miszon pisze:
niepełny skład Beach Boy Radio
Naprawdę? A kogo brakowało?
O właśnie, przypomniałeś mi, że dostałem rolę w BBR jako prowadzący stronę internetową 8)
I gdzie ta strona?
Awatar użytkownika
TomaszBr
Posty: 2945
Rejestracja: sob gru 18, 2010 5:45 pm
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: TomaszBr »

adameria pisze: I gdzie ta strona?
Ehm, pomyślimy o tym później, tak poważnie mówiąc to ja pojęcia nie mam jak się robi strony... :P
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2463
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: wwas »

Ostatnia część:

Istnieje pewne trudne do wytłumaczenia zjawisko, które można zaobserwować być może tylko na zlotach. Otóż niespodziewanie okazuje się, że cztery godziny w zupełności wystarczą, żeby się wyspać (ach, gdyby to tak działało na co dzień…). Otworzyłem oczy parę minut przed ósmą i po chwili (oddech, oddech, oddech, oddech ;)) zdałem sobie sprawę, że przewrócenie się na drugi bok nie miałoby już żadnego sensu. Do prysznica tym razem żadnych innych chętnych nie było. Orzeźwiony zszedłem na dół, do kuchni, gdzie djjack i abd3mz właśnie zabierali się do robienia śniadania, do czego chętnie się przyłączyłem (kęs, kęs, kęs, kęs, kęs :)).

Ponieważ opisane wyżej zjawisko udzieliło się nie tylko mnie, jeszcze przed dziewiątą w kuchni zebrał się taki tłum biesiadników, że niewielkie w sumie pomieszczenie stało się zdecydowanie za małe. Ci, którzy zjedli musieli się więc przenieść obok, do salonu, gdzie uwagę wszystkich przykuła od razu biegająca po ekranie Agnieszka Radwańska podczas turnieju w Pekinie (znów przyszło mi wcielić się w rolę entuzjasty sportu).

Jako pierwsza atrakcja był zaplanowany dalszy ciąg konkursu kajmana. Koniecznym warunkiem jego rozpoczęcia byli jednak obudzeni Martyrka i Yacy. Jak na złość były to jedyne osoby, co do których opisane zjawisko poniosło całkowitą porażkę – zanim najpierw jedno, potem drugie (grubo po jedenastej) pojawiło się w końcu na schodach, nasza tenisistka zdążyła rozgromić walczącą z nią Flavię Penettę, a ponieważ relacjonowane jako następne kolarstwo interesowało nas jakby trochę mniej, w zamian zrobiliśmy mały przegląd telewizji muzycznych. W jednej z nich trafiliśmy na teledysk znanej nam piosenki Pezeta, ponieważ jednak Miszon był na razie nieobecny, który wymusiłby oglądanie go do końca, nie dowiedzieliśmy się, czy tu również jest tytułowany jako „Produkcja Sidney Polak”. W zamian przełączyliśmy na Polo TV – jako szczęśliwy nieposiadacz telewizora żyłem dotąd w zupełnej nieświadomości istnienia takiej stacji – i pewnie zostalibyśmy przy niej dłużej, gdyby część osób z ku3ą na czele nie zaprotestowała (zupełnie nie rozumiem dlaczego). W zarządzonym głosowaniu, Yacy (który właśnie chwilę wcześniej się pojawił, na razie sam) podniósł obie ręce, przez co, niestety, musieliśmy przełączyć.

Konkurs kajmana był pomyślany w ten sposób, aby przypominał budową mecz tenisowy – jego poszczególne części miały odpowiadać kolejnym setom. Niestety, kajman kilkakrotnie zmieniał plany co do ich kolejności, ostatecznie więc nie jestem pewien, czy część którą zaczęliśmy w sobotę przed południem była drugim setem, trzecim, czy może tie-breakiem. Po wczorajszych doświadczeniach, konieczne było małe przetasowanie składów drużyn. Szkielet pozostał ten sam – Yacy i Martyrka w jednej, tsch w drugiej, resztą jednak mieli się oni podzielić po równo. Trudno mi powiedzieć, do której ostatecznie trafiłem, nie ma to jednak większego znaczenia, ponieważ oprócz wymienionej trójki mało kto zdołał rozwiązać jakąkolwiek zagadkę – czasem tylko TomaszBr nieśmiało podnosił rękę, nie pozwalano mu jednak dojść do głosu, ponieważ był nie w tej drużynie. Wykonawcy ponownie byli nie do zgadnięcia, więc kajman był zmuszony udzielać podpowiedzi, np. zdaniem niektórych, wykonawca najlepszego coveru w historii, albo zespół, którego nazwa kojarzy się z przemocą i perwersyjnym seksem (czyli… Agressiva 69). Wynik dla odmiany był tym razem dość wyrównany, przynajmniej tak twierdził Dekodi, który doskonale łączył funkcje liczącego i członka jednej z drużyn. Jeśli o mnie chodzi, praca domowa przed następnym zlotem: po pierwsze dokształcić się w zakresie dyskografii Depeszów, po drugie domyślić się, czego może dotyczyć następny konkurs kajmana i też się dokształcić.

Kolejny konkurs, tym razem dla wszystkich, zarządził djjack. Jako profesjonalny autor krzyżówek, przygotował sześć (jak się okazało – różnych). Polecił podzielić się na nie więcej niż sześć dwu- lub trzyosobowych drużyn, nie narzucał składów, zasugerował tylko, żeby w każdym znalazła się jedna osoba słuchająca Listy od początku i jeden nowicjusz. Ja znalazłem się razem z falcoeagle’em, który akurat siedział obok. Wyraziłem nadzieję, że to on jest tym, który słucha Listy od początku, na co on wyraził taką samą nadzieję w stosunku do mnie. Na szczęście, chwilę potem okazało się, że Dekodi nie został przydzielony do żadnej drużyny, dzięki czemu problem się rozwiązał.

Dzisiejsza krzyżówka była nieporównanie łatwiejsza od wczorajszej – można by było powiedzieć wręcz banalna, oczywiście pod warunkiem, że miało się w drużynie Dekodiego, który trzaskał hasła jedno po drugim i wiedział nawet o zespole Hopsa, który miał na Liście tylko jedną piosenkę – „Serce” (nie mam pojęcia, skąd można wiedzieć takie rzeczy). Z rzadka udawało mi się podpowiedzieć coś drobnego, jak imię wokalistki No Doubt albo nazwisko Szymona z Idola, którego nigdy na liście nie było. Krzyżówka była pomyślana na 60 minut, jednak już po kilkunastu mieliśmy rozwiązane wszystkie hasła z wyjątkiem jednego – tytułu piątego singla z płyty „Elf”, pięć liter, druga S, czwarta Y. Przez dłuższą chwilę próbowaliśmy na różne sposoby dopasowywać pozostałe, w końcu Dekodi podszedł do djjacka z pytaniem, czy tak jak wczoraj ku3a będzie udzielał podpowiedzi. Dowiedziawszy się, którego hasła nam brakuje, djjack stwierdził, że to ..... tego nie wiedzieć – podpowiedź okazała się bardzo cenna.

Jak się okazało, nie była to jedyna atrakcja przygotowana przez djjacka. Po zebraniu rozwiązanych krzyżówek ogłosił, że właśnie otwiera kiosk Ruchu a w nim cała galeria czasopism z 7 i 8 października z lat osiemdziesiątych. Rozpoczęło się gorączkowe wyrywanie sobie z rąk co ciekawszych numerów. Mnie wpadł w ręce Magazyn Muzyczny – pomijając pewne różnice stylistyczne, artykuł o Led Zeppelin mógłby powstać i dziś, natomiast w pewnym tygodniku poświęconym wsi przeczytałem poruszającą historię naczelniczki poczty, której pobito córkę – takie historie już się nie zdarzają. Bravo w latach osiemdziesiątych nie było dystrybuowane w Polsce, dlatego kiosk djjacka oferował wersję niemiecką – byłem skazany na oglądanie obrazków (ale ciekawe i kolorowe). Interesującego odkrycia dokonała Martyrka, która w jednym z czasopism znalazła ogłoszenie: „Poszukuję wyników notowań 80-85 Listy Przebojów Programu Trzeciego, w zamian służę pozostałymi wynikami”.

Po nasyceniu ducha, przyszedł czas na coś dla ciała – w końcu nie samymi orzeszkami i againami człowiek żyje. Planowany dwudziestoosobowy szturm na pobliską restaurację nie doszedł do skutku – kajman stwierdził, że musi uzupełnić braki snu, część stwierdziła, że restauracja jest za droga i ruszyła na zwiedzanie okolicy, w nadziei, że znajdzie się tam jakiś kebab, część zdecydowała się na wyprawę do centrum miasta. Ostatecznie w szturmie uczestniczyli: ku3a, Martyr, Yacy, djjack, obaj Corleonowie, TomaszBr i ja. Rzeczywiście tanio nie było (choć dosyć smacznie), zwłaszcza że ceny miały się nijak to tych przeczytanych chwilę wcześniej w Internecie. Za to bardzo oryginalny był wystrój – przy obu końcach stołu (złożonego z czterech) postawiono nam do dekoracji ozdobne ścianki (były na kółkach), na których były zawieszone rośliny doniczkowe. Kelner, przechodząc z jednej strony stołu na drugą, musiał pokonywać całkiem spory dystans, aby te ścianki okrążyć.

Jeśli chodzi o powrót do hostelu, nikt z naszej dziesiątki się nie ociągał – czekała nas atrakcja, co do której nikt nie miał wątpliwości, że będzie punktem kulminacyjnym zlotu, początkiem nowej tradycji, która miała zmienić oblicze następnych 24 zlotów.

Najpierw do podjęcia była trudna decyzja: czy wybrane utwory wykonawców na A chcemy usłyszeć w kolejności alfabetycznej, od najdłuższego do najkrótszego, w kolejności zgłoszeń czy według maksymalnej pozycji na liście. Po długiej dyskusji zwyciężyła ostatnia opcja (kajman domagał się uregulowania kolejności dla piosenek o tej samej pozycji maksymalnej, ale został szybko spacyfikowany). Dodatkowo padł pomysł wprowadzenia jeszcze jednej atrakcji – zgadywania osób zgłaszających. Spotkał się on z ogólnym entuzjazmem. Ostatecznie cykl piosenkowy ukształtował się następująco: djjack podaje numer pozycji maksymalnej; djjack podaje wykonawcę i tytuł; wszyscy próbują zgadnąć, kto jest zgłaszającym; zgłaszający, zgadnięty lub nie, podaje krótkie uzasadnienie, dlaczego właśnie ta piosenka (Yacy: „Lubię karę śmierci”), po czym następuje wspólne słuchanie. Kajman postulował też, co się spotkało początkowo z akceptacją, która jednak wskutek częstego powtarzania przez kajmana trochę potem osłabła, żeby osoby, które nie zgłaszały, nie przyznawały się do tego, tak aby również przy ostatniej piosence nie było pewności. Rzeczywiście, niektóre z osób niezgłaszających przez cały czas trwania zabawy się do tego nie przyznały, Dekodi był nawet parę razy typowany, chociaż dla odmiany uzi była słabo widoczna zza pleców ku3y, przez co dość konsekwentnie ją pomijano. Okazało się natomiast, że ostatnią piosenkę zgłosił… sam kajman. Nikt nie brał pod uwagę, że mógłby zrezygnować ze swojego zgłoszenia, toteż przy ostatniej piosence zgadywania nie było.

W ogóle kajman był osobą zdecydowanie najczęściej typowaną. Poza sytuacjami, kiedy zgłaszający był odgadywany natychmiast, a udało się to przy piosenkach, które zgłosili ku3a, Kertoip, tsch i Corleone (tzn. przy tym ostatnim Sebastian natychmiast wykrył przekręt, że tsch mógł zgłosić dwa utwory), wskazywano go w zasadzie przy każdej, a szczególnie mocno przy piosence zgłoszonej przez TomaszaBr („Mówimy: Ayo, myślimy: kajman”), piosence Bryana Adamsa („Summer of 69”, czyli znowu perwersyjny seks), Olety Adams (bo właśnie zajadał się orzeszkami, nikt nie zwrócił uwagi na neon.kę, która właśnie w tym samym momencie była zajęta dosypywaniem orzeszków), a nawet przy Arce Noego, szybko się jednak z tego wycofano – Sebastian stwierdził, że kajman podchodzi do wyboru poważnie (kajman nie chciał się potem przyznać, jak wielkie wrażenie zrobiła na nim solówka na gumową kaczuszkę).

Jednak najbardziej konsekwentnie wskazywano kajmana przy piosence zgłoszonej… przeze mnie. Sebastian był gotów postawić na niego poczwórną stawkę (cokolwiek by to miało znaczyć). Jedynym, który miał pod tym względem inne zdanie był TomaszBr (siedział koło mnie i wskazywał mnie już przy paru wcześniejszych piosenkach, zwłaszcza takich, których nazwiska wykonawców słyszałem po raz pierwszy :)) no i sam kajman, który nie miał innego wyjścia – wykorzystał jedyny punkt zaczepienia. W sumie uważam to za sukces dużo większy niż wygrana w obu konkursach. Zaczynam się teraz zastanawiać, pod kogo mógłbym się podszyć podczas następnego zlotu :)

Na koniec djjack (tak, to zdecydowanie był jego dzień), rzucił garść statystyk: który z utworów byłby prezentowany jako pierwszy, gdyby przyjąć inną kolejność prezentowania (bardzo się cieszę, że nie została wybrana kolejność alfabetyczna – wówczas mój utwór byłby pierwszy – ani według liczby tygodni na liście – wówczas byłby ostatni), którzy wykonawcy szczególnie licznie reprezentowani na Liście zostali gremialnie pominięci (dlaczego nikt nie zgłosił zespołu A-ha, AC/DC ani Ani?), zdradzano, które utwory były też rozpatrywane (Alphaville, All-4-One), a które nie były a mogłyby (Adele „Someone Like You” albo… ABC „The Look of Love” – „to by było zbyt oczywiste”).

Tak więc nowa tradycja zlotowa została rozpoczęta z sukcesem i szanse utrzymania się przez najbliższe 24 zloty można oceniać jako całkiem poważne. Nie wybiegając zaś w przyszłość tak daleko, podjęliśmy ważną decyzję dotyczącą przyszłego zlotu. W głosowaniu zdecydowano, że na następnym zlocie zamiast losowo wybranej będzie prezentowana następna w kolejności litera B.

Nadszedł czas na kolejny punkt programu. Był to ostatni punkt, w którym uczestniczyłem i jednocześnie najtrudniejszy do opisania, ponieważ dochodzę do wniosku, że dla opisania tego, co zaprezentowali Kertoip i tsch, mój zasób słów jest o wiele za mały. W związku z tym zostawiam to wyzwanie innym relacjonującym osobom – może oni będą potrafili. Napiszę tylko, że była to muzyka, która naprawdę łagodziła obyczaje – nawet Sławek porzucił swoje wczorajsze mordercze zamiary i cichutko przycupnął tuż przy wyjściu (widocznie liczył, że nikt go nie zauważy) i słuchał…

Na koniec takich relacji zwykle wypada umieścić jakieś podsumowanie. Mam z tym problem, ponieważ wrażenia, których dostarcza zlot nie dają się porównać z niczym innym. Wobec tego w zamian wyrażę ubolewanie, że następny dopiero za pół roku, oraz zwątpienie – jak uda mi się tyle czasu wytrzymać. Gdyby się jednak udało – do zobaczenia na następnym zlocie!

:) :) :)

ku3a
Posty: 20945
Rejestracja: czw lis 10, 2005 8:32 pm
Lokalizacja: 872, 1186

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: ku3a »

rewelacyjna relacja! :D
Awatar użytkownika
Miszon
Posty: 15288
Rejestracja: pn lis 13, 2006 12:18 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: 640
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: Miszon »

wwas pisze:W jednej z nich trafiliśmy na teledysk znanej nam piosenki Pezeta, ponieważ jednak Miszon był na razie nieobecny, który wymusiłby oglądanie go do końca, nie dowiedzieliśmy się, czy tu również jest tytułowany jako „Produkcja Sidney Polak”.
Hehe, a dlaczego tak sądzisz?
Aczkolwiek - biorąc pod uwagę, że potem przełączyliście na PoloTV - masz rację ;-) .
I owszem - też jest zatytułowany "produkcja Sidney Polak".
wwas pisze:Po nasyceniu ducha, przyszedł czas na coś dla ciała – w końcu nie samymi orzeszkami i againami człowiek żyje.
:lol:
wwas pisze:(kajman nie chciał się potem przyznać, jak wielkie wrażenie zrobiła na nim solówka na gumową kaczuszkę).
[/i]
Oj nie wiem :mrgreen: .

Rewelacyjna relacja! Brawo :!:
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2463
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: wwas »

ku3a pisze:rewelacyjna relacja! :D
Miszon pisze:Rewelacyjna relacja! Brawo :!:

Dzięki :D
Awatar użytkownika
Kertoip
Posty: 3778
Rejestracja: sob paź 11, 2008 7:35 pm

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: Kertoip »

świetnie napisana relacja :D
ja swoją opowieść dokończę... nie wiem kiedy :P
Awatar użytkownika
TomaszBr
Posty: 2945
Rejestracja: sob gru 18, 2010 5:45 pm
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: TomaszBr »

Świetna, świetna relacja, bardzo szczegółowa, a to naprawdę super! :D :D
Awatar użytkownika
djjack
Posty: 2026
Rejestracja: pn sie 04, 2003 2:08 pm
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

11 zlot forum.lp3.pl - relacji część pierwsza

Post autor: djjack »

W moim przypadku zlot zaczął się w piątek 7 października 2011 r. kwadrans, może dwa po 15.00, kiedy zdjąłem w firmie na Płockiej krawat, rozpiąłem koszulę pod szyją, pożegnałem się z koleżanką z działu, założyłem marynarkę, zjechałem windą na parter i wyszedłem z WKP. Niecałe pięć minut później siedziałem już w autobusie jadącym pod sam Dworzec Centralny.
Podczas tamtego wyjazdu do stolicy trzykrotnie odwiedzałem Dworzec Centralny. Ta wizyta o której teraz napiszę była drugą. Około 16.00 zjechałem po schodach na peron 1. i spotkałem się z Ku3ą który był głównym organizatorem całego zlotu. Potem sukcesywnie dołączali do Nas Corleone z tatą, Uzi, falcoeagle (dwie minuty przed czasem), Martyrka wraz z Yacym oraz TomaszBr i Kajman (po „Teleexpressie). Zaczęły się pierwsze rozmowy - o podróży do Warszawy, o Znawcy, o walce ze spamem na Forum, o poprzednich zlotach, o pierwszych notowaniach wysłuchanych przez każdego z Nas, o szykowanym Forumowo-Zlotowym ABC Listy. Ku3a dał w końcu sygnał do wymarszu i cała Nasza grupa zaczęła przemieszczać się w kierunku najbliższej stacji metra. To tam dołączyli do Nas tsch i Kertoip, którzy oprócz bagażu podręcznego zaopatrzeni też byli w instrumenty muzyczne oraz małe czarne pudełko z aparaturą „grzewczą”. Brakującą osobą do kompletu była już wówczas jedynie neon.ka. Ale i Ona odszukała Nas przed wejściem do metra. Trudno było Nas nie zauważyć. Zebraliśmy się wokół piecyka pod zdezaktualizowaną reklamą Open’er Festival 2011 i czekaliśmy na osoby, które kupowały w automatach bilety. Kiedy wszyscy się w nie już zaopatrzyli, mogliśmy udać się na peron. Metrem przejechaliśmy trzy przystanki, a potem przespacerowaliśmy się w kierunku hostelu. W budynku czekał na Nas abd3mz, który błyskawicznie rozdzielił przyjezdną grupę po pokojach. Mnie trafił się czteroosobowy pokój na piętrze po prawej stronie z widokiem na główną ulicę. Dostałem pod opiekę klucz, przepakowałem najpotrzebniejsze rzeczy do plastikowej reklamówki i byłem gotowy do wyjścia.
W drodze z hostelu do metra porozmawiałem sobie z neon.ką na temat spodziewanych i niespodziewanych zlotowych niespodzianek, a potem przeszliśmy na kwestie dojazdu z domu do pracy. Metrem przejechaliśmy tym razem jeden przystanek, aby następnie przesiąść się na autobus, który podwiózł Nas bardzo blisko Trójki. W drodze do samego radia TomaszBr wspominał swoją letnią wizytę na liście. W budynku Radia znaleźliśmy się przed godziną dziewiętnastą. Ku3a dopełnił wszelkich formalności, przypomniał Nam o dyscyplinie, szczególnie w pomieszczeniu realizatorskim, a potem zaczął odhaczać Nasze nazwiska na liście posiadanej przez strażnika strzegącego radiowego porządku i zdyscyplinowania. Ja podobnie jak poprzednim razem udałem się do automatu z napojami i kupiłem sobie jedno brzoskwiniowe picie na wypadek, gdyby mi w gardle zaschło. A potem udałem się wraz z grupą na pierwsze piętro. Ku3a rozdał kilka wydruków najnowszego notowania LPP3, a potem zaczął przyjmować zgłoszenia do zapowiadania piosenek. Tym razem wybrałem zupełnie inny klucz i postanowiłem zapowiedzieć na Liście piosenkę z miejsca siódmego. Ale zanim do tego doszło z ogromną przyjemnością chłonąłem przez ponad 120 minut atmosferę pokoju telefonicznego, pokoju realizatorskiego oraz korytarza ze ścianą pokrytą autografami wielu znanych postaci ze świata kultury i sztuki. W tym pierwszym udało mi się namówić Helen na wpis do książki, który dodatkowo oprócz dedykacji został wzbogacony o mały kwiatuszek oraz dopisać się do zamówienia na nocną pizzę (mój wybór padł na Piacere z serem, salami, bekonem, cebulą i kukurydzą). W tym drugim poobserwowałem z daleka pracę realizatora dźwięku. A na tym trzecim pisałem krótkie dedykacje dla trzech osób, które poprosiły mnie o podpis na Ich egzemplarzach bieżącego notowania Listy plus odpoczywałem czasami z dala od radiowego zgiełku. Z dodatkowych atrakcji warto wspomnieć o wizycie w dwóch pomieszczeniach, które stanęły Nam otworem dzięki pomysłowości Helen. Jednym z nich był obszerny pokój serwisantów wydarzeń bieżących, a drugim malutki pokoik serwisantów sportowych.
W końcu nadszedł ten moment. Pan Marek zapowiedział piosenkę z miejsca ósmego, a to znaczyło, że teraz kolej na mnie. Wszedłem do studia, przywitałem się, poprosiłem o dedykację w książce, a potem założyłem słuchawki, weszliśmy na antenę i padły do mikrofonu moje słowa „Z siódmego na siódme, 22 tygodnie w zestawieniu – Zbigniew Zamachowski i Grupa MoCarta w piosence „Kobiety jak te kwiaty””. I tyle. Grzecznie podziękowałem, życzyłem dobrej nocy i wróciłem do korytarzowej rzeczywistości. W planie miałem jeszcze jedno zadanie do wykonania. Zająłem zatem odpowiednie miejsce w środkowym pomieszczeniu i czekałem cierpliwie na p. Piotra Stelmacha. A kiedy się pojawił przy stoliku, grzecznie poprosiłem o wpis do książki (trzeci i ostatni tego dnia). W ten oto sposób wychodziłem z Trójki po godzinie dwudziestej drugiej z trzema dedykacjami przypominającymi mi tę wizytę na Liście Przebojów Programu Trzeciego i moim długopisem, który jeszcze kilka minut wcześniej trzymał w dłoni sam Stelmi.
Droga powrotna do hotelu obejmowała dwa identyczne środki komunikacji miejskiej, tylko oczywiście w odwrotnej kolejności. Przy okazji porozmawiałem z Martyr o regułach Zlotowego ABC Listy, a z Brianem o Jego wrażeniach z wizyty w Trójce. Kiedy znaleźliśmy się w hostelu, pierwszą rzeczą którą zrobiłem w pokoju była zamiana pantofli na kapcie. 14 godzin w tych samych butach wywołuje zmęczenie nóg i miękkie kapcie mogą działać w takim przypadku bardzo kojąco. A skoro o 14 godzinach mowa – 14 godzin bez jedzenia też ma swoje minusy. Dlatego z ogromnym apetytem pałaszowałem przed dwudziestą trzecią zamówioną pizzę. A potem przyszedł czas na pierwsze dwa konkursy. Najpierw pojawiło się bardzo pomysłowe połączenie sudoku z trzycyfrowymi numerami notowań LPP3. Macor70 - idea pierwsza klasa. Niestety – to co zostało zaproponowane w trzeciej części tego pomysłu czyli poszukiwania artystów, piosenek i prowadzących z notowań o podanych numerach już mnie tak nie zachwyciło. Potem, kiedy na spokojnie analizowałem cały konkurs – przyszedł mi do głowy „Miliard w rozumie” w którym prowadzący otwierał encyklopedię na dowolnej stronie i czytał – czy „tropit” to trzecie od dołu piętro amonitowe, miasto we Włoszech czy może ptak leśny z rzędu trogonów. Wspomniana część konkursu macora70 była podobna, ale jeszcze trudniejsza. W wyimaginowanej scence prowadzący otwierał książkę „Lista Przebojów Programu Trzeciego” na odpowiedniej stronie i pytał „Kto w notowaniu 251 był na miejscu 8?” albo „Jaki utwór był na miejscu 7. w notowaniu 142?”. Gdyby nie sześć kół ratunkowych, nie mielibyśmy rozwiązanego logogryfu. Celowo pominąłem środkową część konkursu, bo pomysł z wykorzystaniem piosenki „6 lat później” jako części pytania konkursowego było dla mnie najlepszą niespodzianką całej zabawy! Takie skojarzenia lubię najbardziej I dlatego za moją ostateczną ocenę tej trzyetapowej zabawy niech posłuży tytuł piosenki, która w notowaniu 877 była na miejscu 12. 8-)
Tamtej nocy z piątku na sobotę miałem okazję obserwować przebieg jeszcze jednego konkursu. Albo dokładniej rzecz ujmując - pierwszy z czterech zaplanowanych etapów konkursu przygotowanego przez Kajmana. Konkursu muzycznego do którego Kajman się bardzo solidnie przygotował przesłuchując wcześniej mniej więcej 500 utworów o wspólnym mianowniku – były to covery piosenek zespołu Depeche Mode albo Neny i wybierając do zabawy najciekawsze, najoryginalniejsze, najbardziej charakterystyczne z nich. Być może jednak z powodu późnej pory (było już grubo po północy), być może z powodu złej akustyki, a być może z powodu emocji, które już opadły po wizycie w Trójce – zadanie odgadywania poszczególnych tytułów i wykonawców nie należało do łatwych. A przewidywania, że fanka DM i fan Neny będą cały czas w żółtych koszulkach liderów się w praktyce nie sprawdziły.
Kiedy na zegarze dochodziła godzina druga w nocy – skierowałem się na pięterko aby zaliczyć łazienkę, a potem udać się na zasłużony odpoczynek.
Ostatnio zmieniony sob paź 29, 2011 3:32 pm przez djjack, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
djjack
Posty: 2026
Rejestracja: pn sie 04, 2003 2:08 pm
Lokalizacja: Gdańsk
Kontakt:

11 zlot forum.lp3.pl - relacji część druga

Post autor: djjack »

Tego samego dnia, tylko mniej więcej siedem godzin później obudziłem się i rozpoczął się dla mnie drugi dzień zlotu. Najpierw doczytałem do końca jeden z rozdziałów „Ręki mistrza” Stephena Kinga. Potem rozwiązałem jakąś krzyżówkę. A następnie stwierdziłem, że najwyższa już pora wstawać. Ponownie odwiedziłem łazienkę, przebrałem się i zszedłem na dół. Ponieważ o tej porze zwykle jestem już po śniadaniu, swoje kroki skierowałem do kuchni. A tam zająłem się przygotowywaniem pierwszego tego dnia posiłku dla Forumowej rodziny. Pokroiłem chleb. Posiekałem szczypiorek. I poukładałem na talerzu plasterki pomidora, zielonego ogórka i paski papryki. A potem zacząłem przyrządzać kanapki. W miarę upływu czasu pojawiały się nowe osoby w kuchni. Były poranne komentarze nocnych konkursów, były relacje z gry w kalambury, która mnie już ominęła, były pierwsze plany na cały nowy dzień.
A dzień po śniadaniu zaczął się dla większości od oglądania tenisowego meczu. W tym czasie ja rozwiązywałem sobie krzyżówki. A skoro o krzyżówkach mowa, to pierwszym w kolejności konkursem tego sobotniego przedpołudnia była moja propozycja o nazwie „60 minut na krzyżówkę”. Grupa została podzielona na pięć podgrup. W każdej z nich miał się znaleźć jeden listowy senior i jeden listowy junior. Następnie rozdałem podgrupom pięć różnych krzyżówek (każda podgrupa dostała inne zadanie) i poprosiłem zespoły o ich rozwiązanie w jak najkrótszym czasie. Konkurs miał potrwać godzinę. Ale skończył się mniej więcej 20 minut przed czasem. Krzyżówki charakteryzowały się tym, że w każdej z nich występowała minimum jedna osoba związana z LPP3. W pierwszej pojawił się Marek Niedźwiecki, w drugiej Piotr Baron, w trzeciej Alina Dragan, w czwartej Bożena Sitek i Paweł Sito, w piątej Piotr Metz, a w szóstej Piotr Kaczkowski. Podczas gdy Kajman realizował drugą część swojego konkursu muzycznego, ja udałem się na górę, aby sprawdzić rozwiązania. Potem podliczyłem punkty, Odjąłem czas potrzebny na rozwiązanie. Odjąłem też ewentualne punkty za błędy. Zszedłem na dół, rozdałem prace z prośbą o ewentualną korektę. A ponieważ reklamacji nie było, mogłem bez obaw ogłosić kto wygrał i wręczyć zwycięskiej drużynie płytowe nagrody.
Kolejnym punktem programu był... kiosk Ruchu z lat 80. Przywiozłem z Gdańska kilkanaście gazet z dekady lat 80. opatrzonych datą 7,8, albo 9 października „Świat Młodych”, „Panorama”, „Na Przełaj”, „Zielony Sztandar”, "TIM", „Nowa Wieś”, „Bravo” i dwa numery „Magazynu Muzycznego”. Puściłem całość w obieg po sali i przez kolejne kilkadziesiąt minut wszyscy mieli dużo śmiechu i zabawy przeglądając zawartość wspomnianych czasopism, czytając na głos zawarte w nich ogłoszenia albo wiadomości muzyczne.
Kiedy Pan Kioskarz definitywnie zamknął już swoją budkę Ruchu, przyszedł czas na kolejny posiłek. Około 15.30 prawie wszyscy zebrani w hostelu wyszli na świeże powietrze i udali się w kierunku dostępnych lokali gastronomicznych (tylko Kajman poszedł się zdrzemnąć). Część preferowała fast-foody, część wizytę w restauracji, a dwie osoby skorzystały z okazji i pojechały do Centrum załatwić swoje sprawy. Ja byłem w tej grupie restauracyjnej. Tego dnia był dzień brokułowy, dlatego kilka dań z menu zawierało to właśnie warzywo. Skusiłem się na dwa zrazy wołowe w sosie rozmarynowym, kopytka i brokuły z wody polane masełkiem. Kiedy Pani przyniosła moje danie - nie minęło siedem minut i oba talerzyki były puste, a ja odrobinę najedzony 8-). Siedząc w restauracji obserwowaliśmy przechodzących ulicami przechodniów pod parasolami. Na szczęście, kiedy opuszczaliśmy restaurację, deszcz już nie padał. Wróciliśmy do hostelu i powoli przygotowywaliśmy się do kolejnego premierowego punktu programu - „Zlotowo-Forumowego ABC Listy”.
Jak pamiętacie - pomysł wyszedł kilka tygodni temu spod mojej klawiatury. Od poniedziałku do czwartku o godzinie 11.30 Marek Niedźwiecki lub Piotr Baron prezentują piosenki z listy przebojów lansowane przez artystów, których nazwy zaczynają się od kolejnych liter alfabetu. Kiedyś były to dwa utwory każdego dnia, po zmianach ramówki jeden. Były takie momenty, że narzekałem sobie pod nosem na prezentowane utwory związane z kolejnymi literkami. Czasami się powtarzały, czasami dotyczyły artystów, których nie darzę zachwytem, czasami miałem chęć samemu zaproponować konkretną piosenkę i wysłać ją mailem - może jeden z redaktorów przeczytałby mój list i przypomniałby dawno niesłyszany utwór albo wyemitował zapomnianą już piosenkę. Idea dojrzewała i w końcu zaowocowała takim pomysłem - zaproponowałem, abyśmy sobie sami na zlocie zrobili Nasze własne wydanie „ABC Listy”. W końcu każdy z Nas z pewnością ma jakąś piosenkę, którą chciałby podczas takiej audycji posłuchać. I wysłuchanie takich propozycji podczas Zlotu uważałem za ciekawą inicjatywę. Na kilka tygodni przed zlotem opisałem na Forum moją propozycję. Potem ustosunkowałem się do kilku uwag, zastrzeżeń i dodatkowych pomysłów. A następnie widząc zainteresowanie taką formą prezentacji i słuchania muzyki - przystąpiłem do przygotowań pierwszego odcinka. Ogłosiłem z odpowiednim wyprzedzeniem od której literki zaczynamy (było to A), a później zacząłem przyjmować zgłoszenia od kolejnych uczestników, którzy chcieli przyłączyć się do zabawy. W ciągu mniej więcej 12 dni od daty ogłoszenia oficjalnego komunikatu o „Zlotowo-Forumowym ABC Listy” dotarło do mnie łącznie 15 propozycji. W tym jedna od kolegi, który nie mógł wziąć udziału w zlocie, ale tak sympatycznie uzasadnił swoją prośbę o prezentację piosenki, że postanowiłem mu przyznać „dziką kartę” i jego utwór pojawił się na samym końcu prezentacji. Wszystkie utwory były odpowiednio opisane, a tabelki z tymi opisami wydrukowane i wręczone mojemu sympatycznemu realizatorowi dźwięku. Abd3mz, bo On to był, otrzymał też wszystkie zgłoszone utwory w jednym i tym samym formacie na kilku pen-drive’ach. Byłem gotowy do poprowadzenia tego odcinka. Wszystko zaczęło się od kilku wspólnych decyzji. Po pierwsze kolejność odtwarzania nagrań miała być zależna od osiągnięć na Liście. Na początku utwory, które maksymalnie doszły najniżej; na koniec te, którym udało się dotrzeć na sam szczyt. Potem wspólnie ustaliliśmy, że kiedy przeczytam tytuł i wykonawcę kolejnego utworu - cała grupa będzie mogła odgadywać, kto tę piosenkę zgłosił. A potem albo potwierdzimy poprawność strzału albo zaskoczymy zupełnie innym autorstwem propozycji. Abd3mz poprosił mnie o wprowadzenie jednego wyjątku do kolejności odtwarzania i na początku wybrzmiała piosenka Aya R.L. „Księżycowy krok”. A potem wykonaliśmy kolejne 14 muzycznych kroków...
Całą piętnastkę już Wszyscy znają. Każdy ze zgłaszających dodał mniej lub bardziej obszerny komentarz do swojej propozycji. A na samym końcu jeszcze przez kilka chwil rozmawialiśmy o innych, niezgłoszonych artystach na literkę A lub tych, którzy mogli stanowić ewentualne zgłoszenie rezerwowe. Całość forumowej „audycji” zakończyliśmy wyborami dotyczącym kolejnego wydania „Zlotowo-Forumowego ABC Listy”. Część osób opowiadała się za opcją literki B, a część za losowym wskazaniem kolejnej spółgłoski lub samogłoski. Szybkie głosowanie przechyliło szalę zwycięstwa na stronę literki B (stosunkiem głosów 10:8). Na kolejnym Zlocie zatem przyjdzie Nam być może słuchać Budki Suflera, Bon Jovi, The Bangles, Böjrk, Brodki, Hanny Banaszak czy też The Beatles. Ale co faktycznie się pojawi – tego dowiemy się na 12. Zlocie.
Łączny czas odtwarzania nagrań nie przekroczył 64 minut, ale całość wraz ze zgadywanką, zapowiedziami i ewentualnie komentarzami po wysłuchaniu każdego utworu wydłużyła kompletny czas trwania tej muzycznej zabawy ponad dwukrotnie. Osobiście byłem bardzo zadowolony z możliwości realizacji na żywo mojego pomysłu i cieszę się też z tego, że innym też przypadł on do gustu.
Ostatecznie pierwszy odcinek zakończył się w sobotę kwadrans przed dwudziestą. Przed kolejnymi atrakcjami, które Nas tego wieczoru czekały padła decyzja o przygotowywaniu kolacji. Piątkowa pizza trafiła w kawałkach do mikrofalówki, a osoby zainteresowane mogły posilić się ciepłym wieczornym daniem.
Po strawie dla ciała, nastąpiła strawa dla ducha. Wcześniej wspominałem już o dwóch kolegach z gitarami i piecykiem. Ten sprzęt był przygotowany właśnie na sobotni wieczór. Najpierw zabrzmiała jedna gitara. Potem przyszedł czas na tony obu gitar. A na samym końcu jedna z tych gitar towarzyszyła trzeciemu koledze ze swoją gitarą. I właśnie przy tym trzecim występie mniej więcej w okolicach godziny 23.00 podjąłem decyzję o pójściu spać. Nauczony doświadczeniem z poprzedniego zlotu w którym drugiego dnia też siedziałem do drugiej w nocy, a potem w pociągu przysypiałem tak, że nawet książka trzy razy wypadła mi z rąk podjąłem decyzję, że tym razem nie dopuszczę do takiej sytuacji. I pomimo zapowiedzi jeszcze dwóch konkursów, poddałem się wyczerpaniu i poszedłem na pięterko. Tego dnia usnąłem jeszcze szybciej niż w piątek i spałem chyba do ósmej.
W nocy z soboty na niedzielę ominęły mnie dwa interesujące konkursy. Pierwszy związany ze zwykłą talią kart. Pomysł na powiązanie kolorów i wartości kart z Listą Przebojów moim zdaniem zasługuje na specjalne wyróżnienie. A po nim zabawa w memo – przyznam się, że sam zastanawiałem się, czy nie zaproponować takiej gry. Miałem już nawet dla niej tytuł – „Par-King czyli Król Par”. Ale w ostateczności wybrałem krzyżówki. I dobrze się stało, bo swój pomysł na podobny konkurs mógł zrealizować Ku3a. Do dzisiaj ubolewam nad tym, że wspomniane propozycje nie pojawiły się pierwszego dnia w którym położyłem się spać dwie godziny po północy.
Tak jak poprzedniego ranka – w niedzielę rano doczytałem rozdział Kinga, rozwiązałem jedną krzyżówkę od A do Ż, a potem zaliczyłem poranną toaletę. Niedziela – jak już zdążyłem zaobserwować w maju, jest dniem w którym głównym punktem zlotu jest czas wyjazdów poprzedzony śniadaniem. Poszczególne osoby pakują swoje neseserki i plecaki i udają się o odpowiednich porach w kierunku domu w Warszawie lub pociągów, które ich w kierunku domu poza Warszawą zawiozą. I tak grupa zlotowa sukcesywnie malała, a wzrastała liczba pożegnań, podziękowań i pozdrowień. Byłem w sekstecie który jako ostatni wychodził z hostelu i który był żegnany dźwiękiem dzięcioła stukającego w drzewo na ulicy. Wcześniej dokonałem wpisu do hotelowej Księgi Gości, a dwaj miłośnicy gier karcianych (Ku3a i Miszon) rozegrali na stole partyjkę gry „Zombiaki II, Atak na Moskwę”. Na stacji metra rozdzieliliśmy się na dwa teamy podróżujące w przeciwnych kierunkach. Ja miałem okazję jeszcze przez pewien czas jechać, a potem iść w kierunku Dworca Centralnego w towarzystwie tsch i Miszona. A przy jednym z wyjść na dworzec autobusowy także i Nasze ścieżki się rozeszły. Przeczytałem na tablicy, że mój pociąg ma opóźnienie 25 minut, skorzystałem zatem z okazji i kupiłem sobie coś do picia oraz coś do chrupania. A potem zająłem miejsce nad peronem 1.
Pociąg faktycznie się spóźnił, ruszył o 13.10, ale potem nadrobił to opóźnienie i w Gdańsku byliśmy prawie punktualnie. Kinga skończyłem czytać około 18.20. W domu byłem mniej więcej godzinę później. I powiem Wam w tajemnicy, że tego właśnie dnia zacząłem opracowywać reguły konkursu na XII Zlot 8-).
Ostatnio zmieniony pn paź 31, 2011 8:53 am przez djjack, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2463
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: wwas »

djjack pisze:Metrem przejechaliśmy tym razem jeden przystanek
A dokładniej dwa :)
djjack pisze:W nocy z soboty na niedzielę ominęły mnie dwa interesujące konkursy.
Szkoda, miałem nadzieję, że w końcu czegoś się o nich dowiem :)

Świetny opis - umiejętne zachowanie zwięzłości to wyższy poziom relacjonowania ;)
Awatar użytkownika
Kertoip
Posty: 3778
Rejestracja: sob paź 11, 2008 7:35 pm

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: Kertoip »

zlot? kiedy to było...
sprawdźmy czy zostało mi jeszcze cokolwiek z wydarzeń sprzed trzech tygodni...
miało być fajnie i w ogóle, bo wolne i czasu trochę mam, a tu niestety komp mi pierdzielnął w cholerę i muszę pisać na ojcowskim laptopie, poza tym cała wena się ulotniła ustępując miejsca złości (mówiąc delikatnie :P ) no ale próbujmy...

sobota:
ok. 9:30, budzimy się. chyba trza by wstać, coś zjeść i się ogarnąć...
10:00, płysznic i śniadanie.
potem to już było oglądanie meczu tenisowego Radwańska-Penetta, który w tak doborowym towarzystwie nie był nudny :P w międzyczasie jedzenie "againów". po zwycięskim meczu, Sebastian postanowił się pobawić pilotem i pooglądać muzyczne stacje dostępne w telewizorku. kajman bardzo chciał zacząć drugi (a może trzeci) set swojego meczu, jednak Martyr i Yacy jeszcze nie wstali. w sumie to nie wiem po co oni byli potrzebni skoro i tak wygrali... no ale wracając do stacji muzycznych- na VH1 czy innym Rebel TV nuda, jakieś Linkin Parki i Pezety produkcja Sidney Polak. prawdziwym hitem było Polo TV. nie rozumiem Kuby który stanowczo był przeciwny zabawie przy takich szlagierach jak m.in.: "Impreza" Play & Mix... http://www.youtube.com/watch?v=iDhM-9GkUdg
no ale i tak trzeba było przerwać bo kajman już zaczynał konkurs w którym znów roiło się od "zespołów nie do odgadnięcia", "autorów najlepszego koweru wszechczasów" czy też "zespołów kojarzących się z agresją i perwersyjnym seksem"... więcej punktów znów zdobyła drużyna tscha, no ale i tak wygrali Martyr z Yacym...
12-13 (???), djjack zarządza konkurs krzyżówkowy. wielka reaktywacja KuKluxKlanu, tym razem jednak zamiast Krzyśka83 w drużynie pojawił się Krzysiek-KarnivalOfBullets-tsch. padliśmy na wokaliście jakiegoś nieznanego zespołu, który miał na liście jeden utwór, który najwyżej doszedl do 50. miejsca... na jakimś przeboju OMD oraz teledysku z biegającym Mickiem Jaggerem... same oczywistości. jednak jeden z najbardziej czadowych momentów miał dopiero nadejść...
djjack otworzył kiosk Ruchu gdzie można było poczytać archiwalne numery m.in. "Magazynu Muzycznego", "Świata Młodych" oraz przede wszystkim NIEMIECKIEGO, PRAWDZIWEGO BRAVO!!! polewa była z tego jak nie wiem. połowa stron to były jakieś zdjęcia i listy zdesperowanych nieurodziwych niemieckich nastolatków, a połowa to jakieś "Sex-Lexikon" czy innych "Liebe-Fotostory"... po prostu odjazd na maxa :mrgreen: no i te cudownie suche niemieckie dowcipy, którymi można by spokojnie suszyć brudne skarpetki.
ok.15, zostaje zarządzony wypad do jakiejś burżujskiej restauracji na którą mnie nie było absolutnie stać :P dlatego wespół z tschem, LLuckym i falcoeaglem wyruszyliśmy na poszukiwanie jakiegoś kebabu. po 10 minutach znaleźliśmy się w niewielkim pomieszczeniu z jakimś Arabem za ladą i zamawialiśmy jedzenie.
Arab: yaki sos?
ja: ostry...?
tsch: nie zjesz tego.
ja: no to łagodny.

to był chyba najlepszy kebab jaki jadłem w życiu :P
deszcz zaczął padać od razu jak weszliśmy do budki z kebabem i przestał dokładnie kiedy przestaliśmy. magia Egiptu, Turcji czy innego Kamerunu...? pewnie tak.
wróciwszy czwórką do pokoju postanowiliśmy z tschem pohałasować trochę, nazywając to próbą Beach Boy Radio. szykowaliśmy się do naprawdę epickiego gigu, niestety nam się nie udało... jakoś chwilę potem wpadła neon.ka, wymieniła swoje spostrzeżenia co do filmu konkursowego i zasnęła. potem się pojawił Miszon, który z miejsca podszedł do mnie i zaczął mnie uczyć kawałków które złożyły się na jego reczital. "no tu grasz C9, tutaj Dis7moll, tutaj takie coś i jest okej." :lol: nie no, było sympatycznie.
18-19 (???), ciemno już było na zewnątrz kiedy została zaprezentowana pierwsza historyczna odsłona Zlotowego ABC Listy. coś niesamowitego, super przeżycie. świetny klimat, wspólne słuchanie muzyki, i w ogóle taka magia... momenty do wieczystego zapamiętania?
- Księżycowy krok na początek... ze wspomnieniem Bodeczka...
- kiedy ku zdziwieniu wszystkich okazało się że Ayo zaproponował TomaszBr.
- moment w którym po przeczytaniu przez djjacka że następny utwór to "Aguirre Armii" wszyscy odwrócili głowy w moją stronę. skąd oni wiedzieli że to ja to wrzuciłem...?
- Sebastian: "co, znowu Archive? tsch oszukuje, nie można było wrzucać dwóch utworów"
- ogólny śmiech kiedy z głośników poleciała (popłynęła?) Arka Noego. ach, ta solówka na gumową kaczuszkę..
- dwie Aye RL na koniec...
mam nadzieję że kolejne edycje Zlotowego ABC będą jeszcze lepsze :)

ok.20, dowiaduję się że za chwilę mam zagrać najgorszy koncert świata. dobra, idę ułożyć setlistę.
ok.20:30, gram najgorszy koncert świata jako The Fallen Rag.
ok.21, swój koncert zaczyna Carnival Of Bullets... w porównaniu z supportem- zupełnie inny świat. umiejętność gry na gitarze, śpiewu, dużo sprzętu, laptopy, wzmacniacze, ściany efektów gitarowych, kłębowiska kabli... najmocniejsze punkty? Leuven na początek, Florencja i Juvenile. i potrójny bis!
ok.22, ostatnie próby przed występem DJ Miszon Squad czyli The Newtons.
ok.22:30, fenomenalne widowisko z Miszonem w roli głównej. świeczki na stołach, wszelkie inne światło wyłączone. kunszt wykonawczy i świetne autorskie teksty Miszona. "jeszcze nie teraz... poczekaj... za chwilę wchodzisz... teraz!", "w tym kawałku nic nie grasz". no, trochę tam pobrzdąkałem akompaniując przy solówkach, ale i tak najbardziej mi się podobała partia basu w Pajęczycy, fajna rzecz. szkoda tylko że Miszon nie mógł grać dłużej. może następnym razem.

ok.23:30, zaczyna się karciana gra LLucky'ego. zasady podobne do makao, dokłada się albo do kolory albo jedną figurę wyżej albo niżej. przy wykładaniu karty należy powiedzieć utwór w jakiś sposób powiązany z figurą. przykładowo dla 8 można było użyć "Młynka kawowego (Pekin, Złota 83)" :P fajna zabawa, trochę chaosu było, ale generalnie było bardzo miło. oczywiście nie było szans z takimi cyborgami jak Leszek albo Marcin Buchalski, którzy rzucali tytułami o których nie miałem w ogóle pojęcia. szkoda że nie można było mnie i tschowi (który przez większą część gadał z pijaną lokatorką hostelu która przyjechała do Warszawy pewnie z jakigeoś Bangladeszu.) uznać Caro Emerald, gdy rzucaliśmy dzwonek... a propos tej sympatycznej pani z Bangladeszu... w podzięce za pozyczone zapałki pokazała nam jak robi foka. to był jeden z hitów tego zlotu...

nie wiem już która była godzina kiedy Kuba zarządził grę memory polegającą na odnajdywaniu karteczek które tworzyły utwór z 100 podsumowania wszechczasów listy. na jednej był napisany wykonawca, na drugiej tytuł. oczywiście odpadłem już w pierwszej rundzie. a dlaczego? no bo grałem z Leszkiem, który zarzekał się że przegra, a i tak wygrał. no bo Leszek jest od tego żeby wygrywać konkursy zlotowe :P niemniej jednak gratulacje dla Miszona i Martyrki którzy rozegrali w finale zacięty bój o złoto :wink:

i wszystko zbliżało się ku końcowi... nikomu już nic się nie chciało oprócz spania. zagrałem jeszcze z Miszonem i TomaszemBr w "Zombiaki 2". fajna gra, muszę ją gdzieś namierzyć i sobie nabyć własny egzemplarz. poszedłem jeszcze na chwilkę do salonu, a tam Kuba i Sebastian grają w jakąś totalną logiczną planszówkę. pewnie nigdy bym tego nie zrozumiał...
ok.3:00, leżymy w łóżkach i rozmawiamy z TomaszemBr o czymś, kiedy wchodzi Miszon. przyłącza się i jeszcze tak chwilkę gadamy, dopóki nie padliśmy ostatecznie...

niedziela:
ok.9:00, budzę się
ok.10:00, wstaję i stwierdzam że wypadałoby spakować swoje rzeczy.
ok.10:30, idę do kuchni coś zjeść.
jakoże Sebastian stanowczo nalegał żebyśmy sobie już poszli tośmy się pożegnali z tymi którzy jeszcze byli w hostelu, czyli z ekipą warszawską i djjackiem. i wyruszyłem wespół z TomaszemBr na Dworzec Centralny.
z chwilą gdy Jędrek poszedł na "swój" peron zakończył się dla mnie zlot... pozostało mi jedynie wrócić do Piotrkowa...

[Nosowska - 8, 2011]

uczę się historii, śpię, jem...
14:15, cześć Piotrków... wróciłem...
byłem totalnie bez sił... ale i tak poszedłem wieczorem na koncert L.Stadtu ;]

to był dobry zlot...
FOKA!
Awatar użytkownika
TomaszBr
Posty: 2945
Rejestracja: sob gru 18, 2010 5:45 pm
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: TomaszBr »

Zachodzę w głowę i za Chiny ludowe zrozumieć nie mogę, jakim cudem odczytujecie moje wypociny. przecież toto nieskładne, zdania w cholerę długie i bezsensowne... No ale muszę ogarnąć drugi i trzeci dzień, więc wrzucam ostatnią część relacji.
Miłej i dłuugiej lektury :D

Dzień drugi, sobota, 8 października 2011

Ponieważ zjawisko dotyczące snu opisane przez wwasa dotyczy także mnie, to obudziłem się już o ósmej trzydzieści (nie wiem, jakim cudem po czterech i pół godzinach snu już nie byłem w stanie zasnąć. eh, żeby to tak działało po ośmiu godzinach, kiedy trzeba zwlec się do szkoły), a że byłem pierwszy, to poleżałem i poczytałem jakieś swoje książki. Jakieś pół godziny później jak na komendę obudzili się wszyscy moi współlokatorzy, oprócz... kładącego się spać najwcześniej Corleone, który przespał godzin siedem, po czym stwierdził że jest masakrycznie zmęczony. no cóż, jego siła snu zlotowego wyraźnie ominęła. Kiedy falcoeagle, Brian, Kertoip i tsch się pobudzili i pomyli, to poszliśmy na śniadanie. Potem mecz Radwańska-Penetta, który nawet mi się nie znudził. Kajman chciał chyba udusić Martyrkę i Yacego, że jeszcze nie wstali, ale że Sebastianowi się nudziło, to poskakał po kanałach muzycznych, gdzie leciały przeróżne Britneye tudzież inne Sidneye Polaki do spółki z Pezetem i wywijającymi, skąpo odzianymi dziewojami. To i tak nic, w porównaniu z Polo TV, o którego istnieniu pierwszy raz przekonałem się u mojego fryzjera, teraz był drugi raz... Na szczęście Kuba stanowczo i skutecznie zaprotestował, z czego jako zagorzały przeciwnik urządzenia telewizorem zwanym bardzo się ucieszyłem. Tym bardziej, że właśnie zeszła Martyr i można było rozegrać drugą część konkursu kajmanowego. No i cóż, w tym miejscu muszę się przyznać, że przy każdym utworze, gdy stwierdzałem że nie wiem co to jest, zaglądałem kajmanowi przez ramię i sprawdzałem tytuł i wykonawcę... Ale tylko gdy nie miałem pojęcia i się poddawałem. Fakt faktem, nie oszukiwałem i po sprawdzeniu się nie zgłaszałem... No nieważne. W międzyczasie okazało się, że mamy nowych współlokatorów w hostelu. Bladego pojęcia nie mam skąd są, ale była to jakaś para, która do siebie mówiła po angielsku. Do nas oczywiście też. Potem przyszedł czas na krzyżówkę djjacka, która była niepodzielnie łatwiejsza do tej macora, ale pod jednym warunkiem - że było się tym juniorem, a w swojej drużynie miało się seniora, Kubą zwanym. Leciał hasłami z góry na dół, a ja nawet gdy cudem znałem odpowiedź, to i tak zdążył mnie uprzedzić. Na koniec zostały nam dwa, jedno to było "imię żeńskie z jednej z piosenek Toto", gdzie pasowało nam Camila, Pamela i cośtamjeszcze, drugiego hasła nie pamiętam. W każdym razie po drobnej podpowiedzi djjacka Kuba wiedział od razu, więc szybko oddaliśmy krzyżówkę z nadzieją na zajęcie dobrego miejsca (co niestety się nie udało). No cóż, bywa. Dalej otworzył kiosk Ruchu, rozdał jakieś gazetki... Takich sucharów jak tam to nigdzie nie widziałem, ale ok. Poza tym setki ogłoszeń typu "Szukam notowań LP3 100-123". się zastanawialiśmy, co by ludzie powiedzieli gdyby dzisiaj dostali wydruki :mrgreen: Oprócz tego znalazłem ogłoszenie... ojca mojego kolegi z klasy, który rozpaczliwie poszukiwał dziewczyny w gazetce z 1985 roku :lol: No i niemieckie Bravo rozwalało system.
Dalej przyszedł czas na spacer do restauracyji z cenami, które są na miarę stolycy ;) Zastanawiałem się nad pójściem do kebaba z paroma zlotowiczami, jednak postanowiłem pójść z większą grupą, czego jako urodzony straszliwy skąpiec (no i Wielkopolanin z pochodzenia oczywiście) pożałowałem od razu. Ale przynajmniej jedzenie było dobre. I zabawne było okrążanie ścianek z kwiatami oraz kilkakrotnym dostawianiu i odstawianiu stołów.
Potem oczywiście moment na który chyba w sobotę najbardziej czekaliśmy, czyli Zlotowe ABC. Dyskusję o kolejności puszczania utworów opisał dokładnie wwas, ale dodam od siebie, że (jak się później dowiedziałem) przeszedłem do historii - poza wyjątkiem, czyli puszczonym jako pierwszym w kolejności "Księżycowym krokiem", moja propozycja otworzyła kilkunastoletnią tradycję następnych zlotów 8-) Szczerze, to byłem zdziwiony, że sporo czasu forowiczom zajęło dojście że Ayo była moim wyborem. Wydawało misie, że chociaż kilka osób wie, że baaardzo ją lubię. Dopiero Miszon strzelił na mnie, i to tylko dlatego, że siedział naprzeciwko i mnie bacznie obserwował. Z osobami, które nie zgłaszały propozycji, nie miałem większego problemu, bo falcoeagle i Dekodi siedzieli obok i mi powiedzieli, że nie zgłaszali, leszekno i Llucky się przyznali, a uzi nawet nie podejrzewałem, poza tym siedziała daleko i była słabo widoczna. Ale i tak osobą, której nikt nie mógł zgadnąć, był Corleone - tylko ja wiedziałem o jego wyborze, bo mi wcześniej powiedział, więc siedziałem cicho. W końcu, po długich zastanowieniach i insynuacjach Sebastiana do tscha, którego utwór był puszczony chwilę wcześniej, szepnąłem Dekodiemu na ucho, kto zgłosił "Get Out", po czym posłuchawszy mnie, zamknął dyskusję słowami "a ja myślę, że to Corleone" i nie bez problemów technicznych mogliśmy się wsłuchać. Na koniec doszedłem do dwóch wniosków. Po pierwsze, na zlocie nawet znienawidzona Aya RL brzmi cudownie. Po drugie, połowa albo i więcej utworów bardziej mi się podobała od mojego utworu. No a solówka na kaczuszkę oczywiście urzekła kajmana. Szczerze mówiąc, chyba najbardziej przypadło mi do gustu nagranie Marca Almonda, zgłoszone przez djjacka, słyszane przeze mnie po raz pierwszy. Potem zadecydowaliśmy w głosowaniu, czy losujemy następną literę, czy też idziemy zgodnie z alfabetem - wygrała ta druga opcja jednym głosem.
Po ABC postanowiłem się nieco posilić (i nie tylko ja), toteż piątkowa pizza została odgrzana. Trafiła mnie się jakaś cholernie ostra, ale dałem radę ;) Porozmawiałem dłuższą chwilę z neon.ką o pierdołach, czyli zaletach i wadach życia na mojej wsi, po czym przystąpiliśmy do słuchania koncertów Kertoipa i tscha... Powiem szczerze, brakuje mi słów na opisanie tego co słyszałem. (a może ta pizza była jednak po koncertach... zresztą, to nieistotne) W każdym razie występy były naprawdę świetne! Trudno mi mówić o najciekawszych momentach, bo każdy utwór zagrany był na swój sposób fantastyczny. Jedno muszę przyznać - mimo wrodzonej niechęci do TPN-owych wynalazków, The Fallen Rag mnie urzekł. Koncerty były naprawdę świetne!
Dalej zaczęła się gra karciana polegająca na makao, przy czym trzeba było podać jakiś tytuł i wykonawcę utworu, który ma w sobie daną liczbę (w przypadku asów była to jedynka, Króli, Dam i Waletów - nazwy spolszczone lub zangielszczone). Byłem w dwuosobowym zespole z falcoeagle'm i szło nam słabiutko... Zawsze propozycje przychodziły nam do głowy nie te, które aktualnie były potrzebne. No cóż... Przy okazji poznaliśmy przemiłą panią z niezidentyfikowanego kraju z innej strony - wparowała do ośrodka pijana (facet był trzeźwy) i kilkakrotnie schodziła, aby poprosić o "fire station". Tsch odbywał z nią interesującą konwersację, podczas której m.in. dowiedzieliśmy się, jak dobrze mówi po polsku - powiedziała nam "źeńdobri", "dźekuje" i "foka! foka! seal! seal! (...)" <---- w tym miejscu demonstrowała, co robi foka :mrgreen: Dalej była gra memory - Kuba kazał nam podawać numerki od 1 do 16, coby ułożyć drabinkę turniejową, a że chętnych do gry było 15 osób, to Martyr dostała wolny los (potem jeszcze mecz Marcina Buchalskiego i starszego Corleone zakończył się obustronnym walkowerem, przez co tsch dostał wolny los w ćwierćfinale). w grze dzięki dobrej pamięci dotarłem do półfinału po wyeliminowaniu Dekodiego i neon.ki. Poległem z Miszonem dzięki korzystnej dla niego podpowiedzi tscha i mojej totalnej niewiedzy muzycznej, m.in. że Anybody Seen My Baby wykonują Rolling Stones a nie Tina Turner... Zostaje mi tylko zapaść się pod ziemię lub podszkolić na następny zlot. wybieram opcję drugą.
Wszystkim zachciało się spać, toteż większość udała się do łóżek. Tylko Marcin Buchalski z leszkiemno poszli gdzieś na spacer na całonocne rozmowy, Kuba z Sebastianem rozłożyli grę gdzieś w salonie, a my z Miszonem i Kertoipem pograliśmy w Zombiaki. Wciągająca rozgrywka, nie da się zaprzeczyć - chyba godzina nam na to zeszła. Po grze położyliśmy się i gadaliśmy, a Miszon poszedł do siebie, jednak po chwili wrócił, bo stwierdził że "tam się nie da spać". Rozłożył się na moim miejscu, ja zlazłem na dół na miejsce po nieobecnym już niestety Brianie i dobrą chwilę jeszcze pogadaliśmy. Ostatecznie jednak się wyłączyłem, a po paru minutach moi współlokatorzy takoż.

Dzień trzeci, niedziela 9 października 2011


Tym razem obudziłem się nieco później i byłem naprawdę niewyspany... Ale szybko się spakowałem, pożegnałem z akurat wychodzącymi Martyrką i Yacym, pomarudziłem chwilę że kajman pojechał jednak raniutko i przez małe śpiochstwo nie pożegnałem się z nim i jeszcze paroma innymi osobami. Na przykład falcoeagle "uciekł", jak brałem prysznic. Śniadanie jadłem w towarzystwie ekipy warszawskiej + djjacka + Kertoipa, zawitała poza tym do nas pani Foka na kacu. tekst puszczony do Sebastiana sprawdzającego stan ilościowy butelek piwa: "You wanna drink it now??????? It's too early, don't you see?"(coś jak "zgłupiałeś, idioto??")". Sebastianowi wyraźnie przeszkadzała nasza obecność ( :mrgreen: ), toteż z Kertoipem się grzecznie pożegnaliśmy i uciekliśmy na Centralny. Po drodze setki razy przypominanie sobie "czy na pewno wszystko mam", kupno dwóch przepysznych drożdżówek w miejscowej cukierni (potem jadłem je całkowicie spłaszczone, jako efekt ciasnoty w pociągu), automat na bilety do metra, który zwracał mi kasę z powrotem, pomyślenie sobie pod Pałacem Kultury, że znowu wracam do mojej wiejskiej codzienności, no i przypomnienie sobie, że przecież w lipcu widziałem neon.kę pod jej blokiem podczas wizyty w Warszawie w wakacje, a zastanawiałem się wtedy, na jakim zdjęciu widziałem już tę twarz... :mrgreen: Na Centralnym do odjazdu zostało jeszcze trochę czasu (i nie było kolejek do kas!), więc wreszcie mogłem się wygadać i pomęczyłem Kertoipa swoimi wywodami o jakichś bzdurach... Chwila dywagacji, czy nie jechać do Wrocławia pociągiem Kertoipa zamiast do Leszna moim, ostatecznie jednak straciłbym czas i pieniądze (skąpstwo daje o sobie znać), więc powlokłem się w poszukiwaniu mojego peronu... Zlot zakończył się, gdy nadjechał pociąg Piotrka... Mój się nie spóźnił, ale bezskuteczne poszukiwania zejścia do mojego peronu przyprawiły mnie o palpitacje serca, tym bardziej że już słyszałem nadjeżdżający skład. Na szczęście cudem trafiłem na główną halę i jakimiś korytarzami i objazdami trafiłem tam gdzie miałem trafić. Poza tym miła informacja pani, że "pociąg podjedzie na sektor pierwszy" doprowadziła mnie do szału, bo najpierw stałem na trzecim, podbiegłem na pierwszy, po czym skład stanął w połowie drugiego, co zmusiło mnie i innych pasażerów do biegu, aby zająć miejsce. Ostatecznie razem z jakimś chłopakiem, który zaufania nie budził (najprawdopodobniej wtedy mocniej przytrzymałem plecak i bułeczki się rozpłaszczyły) wylądowałem w luku dla rowerów, co złe nie było - plecak jako oparcie, siedzenie na podłodze, książka na kolanach, zeszyt do Listy i długopis w ręku - czas mijał szybko. 300 km z Wa-wy do Poznania pociąg pokonał w niecałe trzy godziny, ze średnią prędkością ponad 100 km/h. Gorzej, że im bliżej Poznania, tym tłum w luku rowerowym coraz bardziej gęstniał, i ostatecznie na powierzchni mniejszej od mojego niezbyt dużego pokoju było ponad 40 osób. Uroki podróży... W Poznaniu kilkakrotna zmiana peronów w komunikatach pana z obsługi, szybka podróż dzięki spaniu. bus. Głogów. wyczekiwany samochód Mamy. szybki podjazd do wsi obok na wybory. dom. zameldowanie się na forum. decyzja, że tak jak myślałem, rozprawki nie piszę (czemu nie pomyślałem o tym w pociągu??). sen. Następnego dnia cholerne drapanie w gardle i ból głowy, nie lubię opuszczać szkoły, ale byłem zmuszony. Jakim cudem, skoro poza szybkim marszem w piątek z Centralnego na metro byłem calutki czas wręcz za ciepło ubrany? Rozprawkę w bólach napisałem w poniedziałek, po czym przez cały tydzień oczywiście polonistka nie pamiętała. Po uprzednim upewnieniu się, że wreszcie wszyscy w klasie napisali, delikatnie przypomniałem. lubię pisać, jako urodzony humanista lubię polski, więc wpadła szóstka z minusem 8-)

Podsumowując: świetny czas, fantastyczni ludzie i znakomita atmosfera, dzięki Wam bardzo raz jeszcze! Przepraszam, jeśli komuś coś powiedziałem nie tak jak trzeba (niektórzy wiedzą o co chodzi). Powiem szczerze, że z osób, z którymi nigdy wcześniej nie pisałem "prywatnie" najbardziej polubiłem falcoeagle i neon.kę, choć zdecydowanie z każdym się baaardzo sympatycznie rozmawiało na wszelakie tematy, chyba ze wszystkimi miałem okazję poegzystować. Dzięki, dzięki...

Uff, wreszcie.

O, wyszło idealnie dziesięć emotek. Przynajmniej tu mi się udało.
Ostatnio zmieniony wt gru 27, 2011 11:37 am przez TomaszBr, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Martyr
Posty: 9269
Rejestracja: ndz gru 31, 2006 7:38 pm
Lokalizacja: Elbląg

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: Martyr »

Z pewnym zawstydzeniem muszę przyznać się ze nie przeczytałam jeszcze Waszych relacji ze zlotu, choć bardzo mnie do nich ciągnie. Mam nadzieje niedługo nadrobić zaległosci.
Tymczasem czekam na Wasz odzew w sprawie zdjęć. Ja oczywiscie zgadzam sie na publikacje w galerii. :)
Awatar użytkownika
Yacy
Posty: 22006
Rejestracja: wt gru 27, 2005 11:14 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: not. 67 30.07.1983
Lokalizacja: Elbląg
Kontakt:

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: Yacy »

ja też.
to się tyczy zlotu numer 11 i powiedzmy 20, 30 kolejnych w których wezmę udział 8)
Awatar użytkownika
Kertoip
Posty: 3778
Rejestracja: sob paź 11, 2008 7:35 pm

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: Kertoip »

co prawda wysłałem pw ale tutaj tak oficjalnie- publikujcie wszystko :D
ODPOWIEDZ