11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Potrzeba dyskusji na temat Listy jest tak silna, że łamy Forum to za mało — od czasu do czasu spotykamy się także na Zlotach.

Moderatorzy: ku3a, ku3a

kajman
Posty: 64222
Rejestracja: pt wrz 22, 2006 9:00 pm
Lokalizacja: toruń

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: kajman »

Zgubiłem książkę (chyba w pociągu), pierwszej nocy bolał mnie ząb, mecz wyszedł zupełnie inaczej niż się spodziewałem (a trzeciego seta w ogole nie było), drugiego dnia dopadło mnie choróbsko i ból pleców, w konkursach poszło mi fatalnie, zapomniałem odebrać zdjęć, zostawiłem w hostelu ulubione długopisy i do pociągu musiałem kupić jakieś koły, ale w sumie było rewelacyjnie.
P.S. Z koncertów najbardziej przypadł mi do gustu Fallen Rag, szczególnie Strajpsi i (w drugiej kolejności) pierwszy utwór, a poza tym basowy featuring Kertoipa.
Awatar użytkownika
Miszon
Posty: 15298
Rejestracja: pn lis 13, 2006 12:18 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: 640
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: Miszon »

kajman pisze:w konkursach poszło mi fatalnie
Jak to? Przecież jeden wygrałeś.
Awatar użytkownika
darek49
Posty: 556
Rejestracja: ndz paź 31, 2010 12:52 pm
Lokalizacja: Warszawa

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: darek49 »

Tak czekam na dalszą część relacji TomaszaBr, a skoro jeszcze jej nie ma, to może i ja coś napiszę, chociaż byłem tylko na Liście. To będzie bardzo krótka relacja, ale zawsze to coś!
kajman
Posty: 64222
Rejestracja: pt wrz 22, 2006 9:00 pm
Lokalizacja: toruń

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: kajman »

Miszon pisze:
kajman pisze:w konkursach poszło mi fatalnie
Jak to? Przecież jeden wygrałeś.
To chyba byłem bardziej chory niż myślałem, bo nic nie pamiętam. Chyba że był to konkurs na najbardziej idiotyczny kalambur, bo tutaj chyba bym zajął całe podium.
Awatar użytkownika
darek49
Posty: 556
Rejestracja: ndz paź 31, 2010 12:52 pm
Lokalizacja: Warszawa

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: darek49 »

Długo się zastanawiałem czy coś napisać, bo w zasadzie na zlocie mnie nie było, tylko na Liście, więc chyba nie należy mnie traktować jak zlotowicza...ale co tam!

To nie była moja pierwsza wizyta w Trójce. To już trzeci raz, a drugi na Liście. Pierwszy raz, w 1999 roku podczas 899 notowania LP3, wtedy to PanMarek podpisał mi słynną pierwszą książkę o Liście, drugi raz to również 1999 rok i spotkanie z Piotrem Kaczkowskim przy okazji wydania jego pierwszej książki „Przy mikrofonie”. Oba te wydarzenia to niezapomniane przeżycia pełne emocji i ogromnej radości.
No i nadszedł teraz ten trzeci raz.
Przyznaję, że decyzję o przybyciu na Listę podjąłem zaledwie 5 dni przed ostatnim piątkiem. Na forum jestem od niedawna, więc planowałem że najbliższy mój zlot będzie wtedy, kiedy będę stałym bywalcem forum z ogromną liczbą postów na koncie, żeby ktokolwiek mnie kojarzył, że istnieje ktoś taki jak darek49. Ale ostatecznie zdecydowałem się że na samą Listę to mogę wpaść, w końcu jestem z Warszawy, więc mam w sumie niedaleko od domu, a przy okazji poznam jak wyglądają „na żywo” forowicze.
No i stało się. Nadszedł piątek, po pracy poszedłem jeszcze coś zjeść i udałem się na dworzec centralny. Tam od razu rozpoznałem kilka osób ze zlotowych zdjęć, więc podszedłem i się przedstawiłem. Potem była podróż do domu noclegowego a potem do Trójki.
A w samej Trójce...Ku3a powiedział że Listę będzie realizował pan Michał, więc mamy być grzeczni, potem były zapisy kto chce zapowiadać piosenki, zastanawiałem się czy się zgłosić, ale chciałem najpierw zobaczyć jak poradzą sobie pierwsze osoby zapowiadające. Czasu było sporo, bo trwała jeszcze poczekalnia, a zapowiedzi miały być po 20. W czasie poczekalni została pomylona piosenka zespołu Zakopower i Marek takim chłodnym tonem zwrócił się do Miśka że pomylił piosenki, w sumie jego wina, ale ja wyczułem pewne napięcie w tym głosie i taka myśl mi przyszła do głowy że może Marek ma dziś słabszy dzień i może lepiej piosenki nie zapowiadać. Potem jeszcze kilka razy Marek wychodził ze swojego pokoju i wydawało się że jest taki niedostępny. TomaszBr stwierdził w swojej relacji że Marek „gwiazdorzy” i ja także odniosłem takie wrażenie. Ale może się mylę...(mam nadzieję że się mylę)
Kiedy słucha się listy wyjazdowej to tam słychać że Marek jest zwykle taki bardzo dostępny do słuchaczy, którzy przychodzą coś zapowiadać i pozdrawiać, tutaj ja przynajmniej tego nie odczułem. Tak więc wolałem zapamiętać spotkanie z Markiem to z 1999 roku, kiedy udało mi się przy okazji krótko porozmawiać z nim w czasie listy a nawet też chwilę po jej zakończeniu. Może na kolejnym zlocie zgłoszę się na zapowiedzi.
Tak więc nastawiłem się na obserwowanie wszystkiego tego co się dzieje podczas Listy i bardzo mi się to wszystko podobało. Była wycieczka prowadzona przez Helen do miejsca gdzie powstają wiadomości, tam też ogromnie pozytywnie zaskoczył mnie ten prezenter wiadomości, który z taką pasją opowiadał o tym, co się tu dzieje. Ogromna przyjemność kiedy się go słuchało. Potem była druga wycieczka do działu sportowego, był też pokój w którym są odbierane telefony od słuchaczy, czyli królestwo Helen, no i ku3y, no i pokój z którego Lista była realizowana, w którym chyba najdłużej przebywałem. Tak mnie korciło, żeby się zbliżyć i dokładnie przypatrzeć tym wszystkim guziczkom i innym potencjometrom. Ach, gdyby tam była „koleżanka Cukier” to może bym się odważył, ale skoro ku3a mówił, że panu Michałowi lepiej nie przeszkadzać, no to byłem grzeczny...
Co do ludzi na zlocie, to ja niestety niewiele wiedziałem o każdym z uczestników, nawet nie wiedziałem dokładnie kto jest tu pierwszy raz a kto stałym bywalcem, no może poza kilkoma osobami które kojarzyłem ze zdjęć. Wiem dobrze, że dopiero w domu noclegowym byłaby szansa żeby wszystkich poznać i poczuć tą zlotową atmosferę wypełnioną konkursami i rozmowami okołomuzycznymi. Neon.ka namawiała mnie żebym jednak choć na chwilę wpadł na przykład w sobotę, ale to nie było takie proste. Z racji wyborów wyjątkowo musiałem iść do pracy w niedzielę, a i w sobotę również mógłbym być wezwany, więc chociaż miałem ogromną ochotę zaraz po Liście udać się ze zlotowiczami do domku noclegowego, to jednak udałem się ze smutkiem do domu. Ale następnym razem...

Czego mi brakowało w Trójce? Szkoda, że nie było „koleżanki Cukier”, jak przeglądałem sobie zdjęcia z 10 zlotu to dało się tam wyczuć taką przyjazną, otwartą atmosferę w tym pokoju realizatorskim. Gdyby było podobnie na tej Liście, to myślę że wspomnienia byłyby jeszcze lepsze. Poza tym szkoda że nie było pana Piotra Barona. Tak właściwie to na to najbardziej liczyłem, bo poprzednie notowanie było prowadzone przez Niedźwiedzia, więc jak przypuszczałem to będzie z panem Piotrem i to w szczególności mnie zmotywowało do przybycia na Listę razem z forum. Z drugiej strony fajnie było znowu „na żywo” zobaczyć PanaMarka, tylko trochę był on taki „niedostępny” ale może to tylko takie moje odczucie...

Ogólne wrażenia bardzo pozytywne. Trójkę miło było ponownie odwiedzić, ale najbardziej się cieszę ze spotkania z forowiczami, mimo, że to trwało tak krótko. Zrobiliście na mnie bardzo pozytywne wrażenie! I chociaż do tej pory nikogo nie znam, to jestem przekonany że w tym domu noclegowym z niejedną osobą mógłbym sobie bardzo przyjemnie porozmawiać. W końcu każdy z nas jest inny, ale mamy przecież wszyscy wspólną pasję, jaką jest Lista i Trójka, no i muzyka. Myślę że prawie na 100 procent pojawię się na całym następnym wiosennym zlocie. Bardzo mi będzie miło znowu Was spotkać, tym razem na dłużej, mam nadzieję.
Awatar użytkownika
TomaszBr
Posty: 2945
Rejestracja: sob gru 18, 2010 5:45 pm
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: TomaszBr »

kajman pisze:Chyba że był to konkurs na najbardziej idiotyczny kalambur, bo tutaj chyba bym zajął całe podium.
Wcale nie, List do Getrudy Burgund (czy jakoś tak) autorstwa tscha był na pewno do czołowej trójki, pewnie obok Jolki i Losing. Aczkolwiek List był specjalnie tak ułożony, żebyś nie mógł zgadnąć ;)

Darek49, bardzo fajna relacja! :)
darek49 pisze: W czasie poczekalni została pomylona piosenka zespołu Zakopower i Marek takim chłodnym tonem zwrócił się do Miśka że pomylił piosenki, w sumie jego wina, ale ja wyczułem pewne napięcie w tym głosie i taka myśl mi przyszła do głowy że może Marek ma dziś słabszy dzień i może lepiej piosenki nie zapowiadać. Potem jeszcze kilka razy Marek wychodził ze swojego pokoju i wydawało się że jest taki niedostępny.
A ja tego w ogóle nie słyszałem, chyba byłem tak zagadany, że nie pamiętam tej sytuacji, usłyszałem ją dopiero dziś podczas odsłuchu notowania :mrgreen: Dowód, że najciemniej pod latarnią, czyli w tym przypadku najmniej słychać w sercu ;)
A Marek faktycznie miał chyba słabszy dzień, bo gdy byłem na Liście w lipcu, był zupełnie inny - biegał po Trójce, śmiał się, trochę dowcipkował, zagadywał, aczkolwiek też gwiazdorzył. Tak czy tak wytworzył wtedy zupełnie inną atmosferę, mimo że słuchaczy akurat było sporo w studiu.
Awatar użytkownika
Miszon
Posty: 15298
Rejestracja: pn lis 13, 2006 12:18 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: 640
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: Miszon »

Ja tam nie odczułem jakiejś nietypowej niedostępności. Normalnie gadałem z Niedźwiedziem tak jak zawsze jak wlazłem do studia przed i po swoim wejściu. Nawet na moje grzeczne "dzień dobry" odpowiedział gromkim "cześć".
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2464
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: wwas »

Kertoip pisze:spokojnie, sam nieraz pisywałem długie relacje. mało tego, one były strasznie chaotyczne, a forowicze jakoś przez nie przebrnywali :P
ku3a pisze:super! :-) pisz tyle, ile czujesz. nawet jakbyś miał jakieś informacje powtarzać z tym, co ktoś już wcześniej napisał :-).
Sami chcieliście :) Ostrzegałem:

Jeżeli o mnie chodzi, zlot zaczął się parę minut po 16:00 od kluczenia po wąskich uliczkach Ursynowa (naprawdę wąskich – podczas wymijania moje lusterko wchodziło w bliski kontakt z krzakami). Aby znaleźć miejsce do zaparkowania, musiałem całą przejechać całą uliczkę – na kończącym ją rondzie jeden samochód zaparkował tak, że zajmował akurat całą wysepkę pośrodku. Jednak w tym momencie magia zlotu zadziałała i choć wydawało się to kompletnie nieprawdopodobne, okazało się, że podczas mojej wyprawy tam i z powrotem zwolniło się miejsce tuż pod domem Sebastiana.

Wysiadłem i przedstawiłem się przez domofon jako „transport zakupów na zlot”. Sebastian raczył mnie wpuścić dopiero po trzykrotnym dobijaniu się (potem próbował się tłumaczyć, mówiąc coś o jakimś popsutym przycisku). Okazało się, że nie jest jeszcze całkiem gotowy – fakt deklarowałem się dopiero na 17:00 (ktoś kiedyś rozpuszczał jakieś oszczerstwa, jakoby w Warszawie zdarzały się korki). Szybko jednak podzieliliśmy się zadaniami – Sebastian kończył pakowanie, podczas gdy ja zacząłem kursować z gotowymi kartonami – można je było nosić po dwa naraz, uważając jednak, aby w tym niesionym wyżej były jedynie orzeszki i słone paluszki, a w żadnym razie butelki, tak aby w razie upadku straty były jak najmniejsze. Ponieważ nie chciałem ryzykować ponownego dobijania się, wykorzystałem sprawdzony patent z blokowaniem drzwi wejściowych wycieraczką. Po moim drugim kursie Sebastian doznał olśnienia: „Zaraz, zaraz, czy ja Ci podawałem adres?” :)

Tak właściwie to z samochodów mniejszych od mojego przychodzi mi na myśl tylko fiat 126 (no, może jeszcze bolidy Formuły 1 i jakieś ostatnie japońskie wynalazki pt. „samochód dla jednej osoby”). Na jego widok Sebastian uśmiechnął się szeroko, po czym stwierdził optymistycznie, że damy radę. Cztery kartony zmieściły się w poprzek na tylnym siedzeniu (gdyby któryś z nich był o parę centymetrów szerszy, losy transportu mogłyby stanąć pod znakiem zapytania), piąty karton i torba wraz z moim plecakiem szczelnie wypełniły bagażnik, plecak udało się (nie bez trudu) upchnąć w nogach pod pudłami, laptop (trochę łatwiej) w nogach z drugiej strony. Dodatkowy karton z piwem, po który podjechaliśmy kilka bloków dalej, Sebastian był zmuszony trzymać na kolanach. Przez całą drogę musiałem uważać, żeby nie hamować zbyt gwałtownie – wówczas butelki mogłyby ucierpieć.

Podczas drogi (znów nie udało się zaobserwować rzadkiego zjawiska pt. korek) musiałem się przyznać od jak dawna słucham Listy (zdecydowanie zbyt krótko, żeby można było się chwalić) i w jaki sposób trafiłem na forum (tutaj mogłem nieco rozwinąć wypowiedź – nie, nie miało to nic wspólnego z zachętami Balonika na antenie), Sebastian zaś bardzo uprzejmie udawał, że posiadanie samochodu bez radia wcale nie jest dla zlotowicza kompromitacją.

Po nieco ponad 20 minutach dojechaliśmy w jednym kawałku i co ważniejsze, każda z butelek też. Teraz nastąpiło szybkie rozpakowanie, przywitanie ze Sławkiem i Małgosią – właścicielami hostelu, i małe przemeblowanie w hostelowym salonie: jeden ze stolików został wyniesiony, a czarna sofa – przestawiona tak, że nie dzieliła już pomieszczenia na pół, tylko zapewniała dodatkowe miejsce do siedzenia pod oknem (Sławek stwierdził, że taki układ podoba mu się bardziej od wyjściowego i być może zostawi go dla potomności). Żeby zapewnić odpowiednią liczbę miejsc do siedzenia, ze wszystkich pokojów poprzynosiliśmy stosy różnokolorowych pufów. Na koniec zostało najprzyjemniejsze – wybór pokoju. Zgodnie z rozpiską Sebastiana byłem przeznaczony do pokoju 4-osobowego, jako pierwszy miałem jednak prawo do wyboru jednego z dwóch. Po dokładnym zbadaniu stwierdziłem, że ten pomalowany na zielono podoba mi się bardziej niż ten pomalowany na niebiesko.

Chwilę później za oknem ukazał się nieprzebrany tłum. Stanąłem bohatersko w drzwiach, witając się kolejno z każdym wchodzącym. Z rytmu nieco mnie wytrącił kajman, któremu przedstawienie się imieniem nie wystarczało i chciał się dowiedzieć, czy jestem Brianem. W tym momencie pojawił się niewielki problem z wymową mojego nicku (prawdę mówiąc, w momencie zakładania konta przez myśl mi nie przeszło, że ktoś kiedyś będzie go próbował wymówić). Na szczęście kajman szybko zdradził mi, jaka jest wymowa kanoniczna (jak wwóz, tylko przez a, raczej nie: wu-was, ani tym bardziej: wu-wu-a-es). Muszę się przyznać, że kajman był tą osobą, której obawiałem się szczególnie – na wszystkich oglądanych przeze mnie zdjęciach prezentował się bardzo groźnie, spodziewałem się, że huknie na mnie grubym głosem, tymczasem okazało się, że na żywo jest osobą, w której towarzystwie trudno się nie uśmiechnąć.

Ponieważ 19:00 zbliżała się nieubłaganie, tłum zniknął równie szybko jak się pojawił, a nieliczni, którzy jeszcze zostali musieli gnać za nim co sił w nogach. Ponieważ Sebastian potrzebował jeszcze chwili, żeby skonfigurować sieć (skomplikowane hasło składające się z dużego C, dużego E, dużego A, dużego D i kilkunastu cyfr, Sławek musiał mu powtarzać kilkukrotnie), zdecydował, że do podróży na Myśliwiecką wykorzystamy mój samochód. Dwa pozostałe wolne miejsca zajęli uzi i (poczułem się zaszczycony) kajman, który postawił warunek – będzie siedział z przodu. Po drodze objaśniał, na czym będzie polegał jego konkurs (być może dzięki temu udało mi się go później zrozumieć).

Niebezpieczeństwo pojawiło się na Łazienkowskiej. Z zagęszczenia samochodów można było wywnioskować, że coś się dzieje na Legii. Na moim parkingu od 1 października zmienił się najemca i nowy jeszcze mnie za dobrze nie zna, nie zdziwiłbym się więc, gdyby pozwolił skorzystać z mojego miejsca komuś innemu, w dodatku nie miałem jeszcze podpisanej umowy, więc trudno byłoby mi się kłócić. Z kolei znalezienie miejsca do parkowania w promieniu kilometra podczas wydarzeń na Legii to zadanie graniczące z cudem (parę razy próbowałem). Na szczęście magia zlotu zadziałała ponownie – na parkingu zostało ostatnie wolne miejsce. Moi pasażerowie mogli wysiąść w pełnej nieświadomości, co nam groziło.

Po chwili i przejściu jednego skrzyżowania (na czerwonym świetle; Sebastian: „Jestem daltonistą, więc kolory mi nie przeszkadzają”), byliśmy już w środku. Ponieważ nie jest tajemnicą, że w godzinach szczytu poruszanie się metrem jest szybsze niż samochodem, reszta czekała na nas już od dawna. Zanim zostaliśmy wpuszczeni do studia, ku3a zarządził bezwzględny zakaz pozdrowień, a następnie wyręczył strażników w odhaczaniu poszczególnych osób na liście, przy czym jednak nie sprawdzał dokumentów tożsamości, dzięki czemu mogłem nadal bezkarnie podszywać się pod wwasa :)

Na powitanie dostaliśmy kartki z wynikami dzisiejszego notowania (co prawda było ich trochę mniej niż osób). Pochwyciwszy swoją, zacząłem oczywiście od przeliczania punktów w znawcy. Ku mojemu zdziwieniu wyszło mi sześć punktów przez typem wspólnym, zanim jednak udało mi się to obliczyć, po pierwsze ominęła mnie pierwsza tura zwiedzania serwisu informacyjnego (ale miała być jeszcze druga), po drugie wszystkie interesujące utwory z pierwszej dziesiątki zostały już zajęte do zapowiadania. Uznawszy, że zapowiadanie Adele to byłaby jednak trochę przesada, chcąc nie chcąc zdecydowałem się na Yes (w końcu przecież na to głosowałem).

Większość zlotu zgromadziła się w pomieszczeniu telefonicznym, które jednak było na tyle małe, że szybko robiło się duszno – część osób była wtedy uprzejmie wypraszana, przez co nie usłyszałem wywodu kajmana, jak należy wymawiać nazwę zespołu Muariolanza i dlaczego sami jego członkowie robią to źle. Z kolei przed wejściem do sąsiedniej realizatorni, pewna sympatyczna pani, przestrzegła nas, żeby chodzić tam na paluszkach i nie rozmawiać, dlatego zanim odważyłem się tam wejść, powysyłałem SMS-y z niespodzianką do rodziny (dla spotęgowania efektu niespodzianki nie chwaliłem się wcześniej moimi planami zlotowymi, a nawet niespecjalnie słuchaniem listy; udało się – widząc SMS, że mają słuchać Trójki, spodziewali się raczej, że to dlatego, że na 14 miejscu miałaby być jakaś szczególna piosenka) i bez niespodzianki do znajomego („sorry, mam ciekawszą imprezę”) oraz powalczyłem z awarią systemu ich wysyłania, która powstała w wyniku tego (na szczęście wyłączenie i ponowne włączenie telefonu pomogło).

Jeśli chodzi o komunikat dotyczący wchodzenia do realizatorni bardziej skupiłem się na treści niż na osobie głosicielki (widocznie jej osoba dobrze komponowała się z otoczeniem studia). Kim ta osoba jest, zorientowałem się dopiero dziesięć minut później dzięki TomaszowiBr, który wręczając jej pluszową żyrafkę, zdradził, że jego mama też ma na imię Halina i też mówiono na nią Żyrafa.

Kolejne miejsca mijały i coraz bliższe stawało się to, co nieuniknione. Kiedy Miszon skończył swoją zapowiedź Uberlina (ja tak nigdy nie będę umiał), ostrożnie podszedłem do drzwi studia i mijając się z Miszonem w drzwiach, wśliznąłem się do środka. Poczekałem, aż spocznie na mnie chłodny wzrok pana Marka, po czym niepewnie usiadłem na krześle. Na pierwsze pytanie: jak się wymawia mój nick, dzięki kajmanowi mogłem już odpowiedzieć. Drugiego już nie było, bo oto usłyszałem z ust pana Marka, że kolejny numer zapowie wwas, a zaraz potem „bliżej mikrofonu”. Na szczęście nie zapomniałem z nerwów tytułu (chociaż niewiele brakowało). Przy wyjściu minąłem się z TomaszemBr, który szedł zapowiadać następne w kolejności Jane’s Addiction i jako pierwszy próbował mnie uspokoić, mówiąc że nie było źle (jeszcze raz dzięki :)). Następnie djjack zaczął roztaczać przede mną perspektywę, jak to znajomi, których nigdy bym nie podejrzewał o słuchanie Trójki, zaczną mi gratulować (niestety, jak na razie żaden jeszcze tego nie zrobił). Nie, nie odsłuchałem później swojej zapowiedzi i w najbliższym czasie nie planuję, komentarz mojego brata: „Bardzo ładnie, tylko szkoda że Niedźwiecki Ci przeszkodził”, też nie bardzo mnie do tego zachęca. Zła wiadomość: na następnym zlocie będę musiał zrobić powtórkę – moja Babcia nie poznała mnie po głosie.

Tymczasem Helen zarządziła drugą turę zwiedzania serwisu informacyjnego (już myślałem, że ktoś o nas zapomniał). Relacjonowała, jak w ciągu dnia trwa tam nieustanna bieganina, jednak trudno było to sobie wyobrazić – naszym oczom ukazał się samotny Radosław Mróz, spoglądający na monitor, na którym migały kolorowe paski, czasem też na dwa duże ekrany, z których akurat uśmiechała się Anita Werner. Opowiedział, jak w ramach chrztu redakcyjnego, kazano mu odczytywać wiadomości z depeszy po arabsku.

Z rozpędu wymogliśmy na Helen wizytę w redakcji sportowej. Zgodziła się, zaznaczając, żeby ponieważ redakcja jest bardzo ciasna, poszli tylko najwięksi entuzjaści sportu. Entuzjastą sportu zdecydowanie nie jestem, ale widząc, że cały zlot idzie, nie mogłem zostać. Redakcja rzeczywiście była ciasna, więc podziwiać mogłem przede wszystkim plecy kajmana (jego pytanie: „Dlaczego w serwisach sportowych nie ma nic o brydżu?”), a stosy trofeów sportowych – głównie przez szparę w drzwiach.

Z radiowych ciekawostek, które rzuciły mi się w oczy: nie było tego widać na zdjęciach z poprzednich zlotów, ale serwis informacyjny, studio, realizatornia i „budka telefoniczna” to cztery pomieszczenia ułożone w ciągu, każde oddzielone od sąsiedniego szybą, co daje dość specyficzny ciąg wzrokowy (zapewne jest to bardzo wygodne rozwiązanie). Bardzo ciekawy wizualnie jest zwyczaj kończenia każdej wypowiedzi machnięciem ręką – znak dla Michała Jakubika, żeby puścił muzykę. Marek robił jedno takie machnięcie przed każdą piosenką, natomiast o 21:00 w studiu pojawił się wspomniany już Radosław Mróz – skrót informacji wyglądał następująco: jedno zdanie wypowiadane przez niego, machnięcie ręką i jedno zdanie z taśmy, w sumie więc musiał się nieźle namachać. Co ciekawe, redaktorka sportowa, która przyszła po nim, usiadła przy mikrofonie tyłem do realizatora i nie bawiła się w żadne machanie.

Jeszcze jeden szczegół, który mnie zaintrygował – korytarz przed studiem był dość słabo oświetlony, były tam jednak dwie lampy, które co jakiś czas zapalały się na czerwono. Przyglądałem się im przez dłuższy czas i postawiłem hipotezę, że zapalają się w momencie, w którym na antenę wchodzi głos ze studia, a gasną – kiedy piosenka. Zweryfikowanie tej hipotezy było o tyle karkołomne, że w korytarzu, w którym było widać lampy, nie było słychać fonii, a w realizatorni – odwrotnie. Jedynym sposobem było stanie w drzwiach, wówczas jednak blokowało się przejście.

We wszystkich relacjach zawsze pojawia się opinia, że trzy godziny na Myśliwieckiej mijają nie wiadomo kiedy. Zapewne jest w tym trochę przesady, bo jednak dużo się działo, na pewno jednak czas mijał szybko i przyjemnie (chociaż w sumie zwykle tak mija podczas słuchania listy). W pewnym momencie pojawił się Piotr Stelmach (myślałem, że jest wyższy), a potem już szybko po kolei: gratulacje od ku3y z okazji zwycięstwa w znawcy, gorączkowe poszukiwanie kurtek, przystanek autobusowy (samochód dość już się napracował i zasłużył na odpoczynek), trzy przystanki, Sebastian zwinnie przeskakujący ponad bramką metra, wagon uciekający nam sprzed nosa, następny skład 6 minut później, obawy djjacka, że dwudziestominutowy bilet nie wystarczy, uszczypliwe uwagi neon.ki, że jednak ze stacji są więcej niż 3 minuty, odpowiedź Sebastiana: „Za wolno idziemy” i… początek stacjonarnej części zlotu.

Niestety, dzisiaj udało się tylko tyle. Dalszy ciąg zapewne dopiero w sobotę.
Awatar użytkownika
Kertoip
Posty: 3778
Rejestracja: sob paź 11, 2008 7:35 pm

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: Kertoip »

kajman pisze:Zgubiłem książkę (chyba w pociągu)...
hmm... trochę smutno... no ale i tak było fajnie :D i nie przesadzaj z tymi idiotycznymi kalamburami. było świetnie i w ogóle ja jestem pod wrażeniem Twojej kreatywności i wyobraźni :)
kajman pisze:Z koncertów najbardziej przypadł mi do gustu Fallen Rag
hmm... pewnie dlatego że to była totalna improwizacja na żywo :lol:
kajman pisze:a poza tym basowy featuring Kertoipa.
o, to mi też się podobało :wink:
kajman
Posty: 64222
Rejestracja: pt wrz 22, 2006 9:00 pm
Lokalizacja: toruń

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: kajman »

TomaszBr pisze:Wcale nie, List do Getrudy Burgund (czy jakoś tak) autorstwa tscha był na pewno do czołowej trójki, pewnie obok Jolki i Losing.
No to już wiem, co Was tak bawiło. Jakoś tak mi się zakodowało w głowie, że ten utwór nazywa się Loosing my religion. :oops:
Awatar użytkownika
TomaszBr
Posty: 2945
Rejestracja: sob gru 18, 2010 5:45 pm
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: TomaszBr »

wwas - genialna relacja, naprawdę! :D :D Takie opowieści z detalami się rewelacyjnie czyta, już się nie mogę doczekać dalszego ciągu :D :D
Szczerze mówiąc połowy z tych szczegółów listowych i polistowych zupełnie nie kojarzę, widocznie nie mam oczu dookoła głowy ;)
wwas pisze:Przy wyjściu minąłem się z TomaszemBr, który szedł zapowiadać następne w kolejności Jane’s Addiction i jako pierwszy próbował mnie uspokoić, mówiąc że nie było źle (jeszcze raz dzięki :))
Ja Ci nie powiedziałem, że nie było źle, tylko że było świetnie (spora różnica!) i nawet poklepałem po ramieniu, bo minę miałeś strasznie zestresowaną :P
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2464
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: wwas »

TomaszBr pisze:Ja Ci nie powiedziałem, że nie było źle, tylko że było świetnie (spora różnica!)
Przepraszam :) Widocznie byłem tak zestresowany, że źle zapamiętałem :)
TomaszBr pisze:nawet poklepałem po ramieniu
A to pamiętam ;)
Awatar użytkownika
Yacy
Posty: 22022
Rejestracja: wt gru 27, 2005 11:14 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: not. 67 30.07.1983
Lokalizacja: Elbląg
Kontakt:

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: Yacy »

TomaszBr pisze: c.d.n.
czekam w takim razie na ten c.d.n. :-)
Kertoip pisze:to skoro wszyscy artyści podają swoje setlisty to i ja podam swoją choć artystą nie jestem a mój koncert był zdecydowanie najsłabszy :wink: no i w sumie to same kowery były :P
cóż za skromny młody Artysta!
:-P
ja powiem tylko, że bardzo chętnie przesłuchałem Twoją płytkę. i to właśnie dzięki temu koncertowi. żeby było jasne - wcześniej też słuchałem tych utworów, ale teraz zrobiłem to ... z przyjemnością 8)
wwas pisze: No niestety, obawiam się, że w porównaniu z tym, co ja zamierzam zaraz napisać, to jest stosunkowo krótkie.
ja nie widzę problemu. net jest pojemny, a jesienne wieczory długie, więc można to sobie rozłożyć na raty i czytać. /a już wiem, że czyta się fajnie, więc piszcie, piszcie, piszcie ... :mrgreen: /
kajman pisze:No to już wiem, co Was tak bawiło. Jakoś tak mi się zakodowało w głowie, że ten utwór nazywa się Loosing my religion. :oops:
Luzackie podejście do twórczości R.E.M. jest moim zdecydowanym numerem 1 kalamburów ;-)


piszcie, piszcie ... :-)
ku3a
Posty: 20948
Rejestracja: czw lis 10, 2005 8:32 pm
Lokalizacja: 872, 1186

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: ku3a »

wwas pisze:Zweryfikowanie tej hipotezy było o tyle karkołomne, że w korytarzu, w którym było widać lampy, nie było słychać fonii, a w realizatorni – odwrotnie. Jedynym sposobem było stanie w drzwiach, wówczas jednak blokowało się przejście.
w sumie... można było zapytać kogoś, kto by potwierdził, że Twoja hipoteza jest prawidłowa ;-).

na Legii nic się w piątek nie działo. może na Torwarze?

ogólnie - super relacja i też czekam na więcej :-).
Awatar użytkownika
Miszon
Posty: 15298
Rejestracja: pn lis 13, 2006 12:18 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: 640
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: Miszon »

No właśnie też się zastanawiałem, czy coś jest na Legii, bo się świeciły reflektory na stadionie.
Awatar użytkownika
mara
Posty: 2615
Rejestracja: pt kwie 23, 2010 7:29 pm
Lokalizacja: Ciemna Strona Mocy /Pod Warszawą

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: mara »

darek49 pisze: był też pokój w którym są odbierane telefony od słuchaczy, czyli królestwo Helen, no i ku3y, no i pokój z którego Lista była realizowana, w którym chyba najdłużej przebywałem.
Zawsze sobie wyobrażałam że telefon leży nieomalże na stole realizatorskim i Helen/Kuba siedzą obok realizatora i odbierają telefony.
Awatar użytkownika
neon.ka
Posty: 4312
Rejestracja: pt sie 03, 2007 8:00 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: not. 436, 30.06.1990
Lokalizacja: warszawa

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: neon.ka »

wwas, super relacja! [Ale czy moje uwagi były naprawdę uszczypliwe?... :roll: :wink: ]
TomaszBr, Twoje też świetna! [Czy na końcu pojawi się informacja jak poszło pisanie rozprawki? :-) ]
darek49, a jeśli o Ciebie chodzi, to naprawdę mam nadzieje, że następnym razem dasz radę dotrzeć na całość. :-)
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2464
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: wwas »

ku3a pisze:ogólnie - super relacja i też czekam na więcej :-).
neon.ka pisze:wwas, super relacja!
Dzięki ;)
ku3a pisze:w sumie... można było zapytać kogoś, kto by potwierdził, że Twoja hipoteza jest prawidłowa ;-).
To by było zbyt proste :)
neon.ka pisze:Ale czy moje uwagi były naprawdę uszczypliwe?... :roll: :wink:
Raczej nie, ale realcja staje się ciekawsza, jeżeli się ją trochę podkoloryzuje ;)
Ostatnio zmieniony śr paź 12, 2011 6:44 pm przez wwas, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
TomaszBr
Posty: 2945
Rejestracja: sob gru 18, 2010 5:45 pm
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: TomaszBr »

neon.ka pisze:TomaszBr, Twoje też świetna! [Czy na końcu pojawi się informacja jak poszło pisanie rozprawki? :-) ]
Widzę, że już jestem przejrzany :wink: Oczywiście, że się pojawi :)
nokdar
Posty: 519
Rejestracja: ndz kwie 22, 2007 2:51 pm
Lokalizacja: Wrocław

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: nokdar »

Miszon pisze:No właśnie też się zastanawiałem, czy coś jest na Legii, bo się świeciły reflektory na stadionie.
Finał "II TURNIEJU ORLIKA O PUCHAR PREMIERA DONALDA TUSKA".
http://turniejorlika.pl/index.php?optio ... &Itemid=53
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2464
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: wwas »

Część druga:

Wybrany przeze mnie czteroosobowy pokój okazał się bardzo sympatyczny, miał tylko jedną wadę – brak wieszaków. Djjack pożyczył dwa z sąsiedniego, nie rozwiązało to jednak wszystkich problemów, ponieważ jedynym pałąkiem, na którym można było je umieścić, był karnisz – na wysokości w sam raz dla ku3y, ja i moi współlokatorzy potrzebowalibyśmy jednak drabiny. Chcąc nie chcąc, musiałem powiesić kurtkę na oparciu łóżka – Dekodi, który zajmował miejsce pode mną, nie protestował. Jako czwarty dołączył do nas Corleone senior (Don Vito?).

Tymczasem pojawił się ku3a, żeby wygonić wszystkich z powrotem do salonu, gdzie wraz z Sebastianem chcieli przekazać kilka ważnych ogłoszeń: żeby zamykać drzwi do korytarza prowadzącego w stronę kuchni, ponieważ prowadzi on też do pokoju, w którym próbują spać Sławek i Małgosia; żeby butelki po piwie składować w jednym określonym kącie; że zapłata za spanie i jedzenie niestety tylko gotówką. Przez cały czas przeszkadzał im kajman, pytając czy może już puścić przygotowaną przez siebie piosenkę na otwarcie zlotu. W końcu, kiedy nie było już więcej ogłoszeń, pozwolono mu. Po chwili słyszeliśmy z głośników: „O, piwo to jest to. Tak, lubię piwa smak”, kolejno w dwóch różnych wykonaniach. Wbrew intencjom kajmana żadne z nich nie zostało jednak nieoficjalnym hymnem XI zlotu. Zaraz potem nastrój muzyczny się zmienił i pojawiło się coś, co miało stać się głównym motywem muzycznego tła przez całe dwa dni – miksy, m.in.: Duffy z „Roxanne”, „More Than Words” z „The Scientist”, „Stayin’ Alive” z „Another Brick in the Wall” i (mój ulubiony) „The Final Countdown” ze „Smells Like Teen Spirit”. Naprawdę, warto było pojawić się na zlocie, już choćby po to, żeby to usłyszeć (wiem, wiem, wielu rzeczy jeszcze w życiu nie słyszałem :)).

Dostawca pizzy przyjechał spóźniony o grubo ponad kwadrans, tak aby wszyscy zdążyli się zniecierpliwić. Natychmiast zaczęliśmy wyrywać mu pudełka z rąk i w tym momencie pojawił się problem, ponieważ były one podpisane wyłącznie numerami pozycji z menu, których oczywiście nikt już nie pamiętał. Wzrokowe zidentyfikowanie składników udało się tylko kajmanowi (jednak szparagi są dość charakterystyczne) i obu Corleonom, którzy zamówili pizzę (jakże by inaczej) Mafioso. Jeśli chodzi o pozostałe, dostawca musiał przez dobrych parę minut dopasowywać numery do pozycji z zamówienia. Kiedy zaś już wydawało się, że został osiągnięty sukces, okazało się, że dwie osoby nadal nie mają swojej pizzy. Sebastian czym prędzej dogonił dostawcę, który zdążył właśnie zniknąć za drzwiami, a zawrócony wyjaśnił, że pizz jest dziewięć – o jedną mniej niż zamówień, ponieważ jedna z nich ma dwie różne połówki. Niestety, chwilę później, doliczyliśmy się, że zamówień było jedenaście, dostawca oddalił się już jednak na taką odległość, że Sebastian nie byłby już go w stanie dogonić.

Jeśli chodzi o moją pizzę z tuńczykiem, ponieważ Sebastian powiedział, że zamawiamy wyłącznie duże, chciałem zamówić pół. Niestety, okazało się, że liczba chętnych na połówki jest nieparzysta – Sebastian zgodził się na zrobienie wyjątku od zasady i zamówienie dla mnie małej. Oczywiście, ostatecznie dostałem całą dużą. Co prawda obiad jadłem 11 godzin wcześniej i to wyjątkowo skromny, należę jednak do tej grupy osób, której pod wpływem zlotowych emocji żołądek raczej się kurczy niż odwrotnie, nie miałem więc żadnych złudzeń, że uda mi się to zjeść – spokojnie położyłem swój puf na najniższym schodku i zabrałem się do pałaszowania. Zasłoniłem przez to kajmanowi przejście na górę – bezskutecznie próbował je znaleźć przy drzwiach wejściowych i w korytarzyku prowadzącym do kuchni (chwilę potem ukazała się w nim głowa Sławka, który syknął: „Zamykać drzwi”).

Kiedy wszyscy już się najedli (pizze dość szybko wystygły, ale niektórzy potrafili sobie z tym poradzić, jak np. neon.ka, która podgrzewała swoją… na patelni), napili i porozrzucali butelki po całym hostelu (reakcja Sebastiana na opowieści kajmana, co zrobił ze swoją w kuchni: „Nic już dzisiaj nie pijesz!”, na szczęście było to dokładnie pół minuty przed północą), przyszedł czas na to, na co wszyscy czekali – konkursy! Pierwszy z nich został przygotowany przez nieobecnego niestety macora70. Najpierw ku3a zadał pytanie wstępne – kto umie rozwiązywać sudoku. Ponad połowa przyznała się do znajomości zasad, natomiast zapytani, czy są w tym dobrzy, wszyscy zaczęli nagle okazywać wyjątkową skromność. Ku3a sformował pięć trzyosobowych drużyn, starając się, żeby umiejętności rozłożyły się w miarę równomiernie. Ja trafiłem do drużyny numer 5, wraz z Dekodim i tsch – musiałem w tym celu opuścić swoje wygodne miejsce na schodku i przenieść swój puf na podłogę, gdzie za oparcie posłużył mi karton z paluszkami i orzeszkami.

Sudoku okazało się jednym z tych łatwiejszych. Od razu skrystalizował się podział zadań w naszej drużynie – Dekodi trzymał długopis i wpisywał cyfry, a ja i tsch na zmianę wskazywaliśmy palcem konkretną kratkę, mówiąc „piątka” (no dobrze, może rzeczywiście Krzysiek trochę częściej). Z dwudziestominutowego limitu, który wyznaczył ku3a, zdążyliśmy w osiem i o dziwo byliśmy najszybszą drużyną.

Drugi etap był nieporównanie trudniejszy. Poszczególne trójki cyfr oznaczały odpowiednie numery notowań, do każdego przygotowane było jedno pytanie (np. podaj wykonawcę utworu z miejsca 3). Odpowiedzi należało wpisać w krzyżówkę, pomarańczowe kratki pionowo miały utworzyć rozwiązanie – nazwę wykonawcy, dodatkowo oznaczone ponumerowane niebieskie kratki – tytuł utworu. Tytuł miał się składać z dwóch słów – pierwszego ośmioliterowego i drugiego – trzyliterowego (tsch wyraził silne przekonanie, że będzie to YOU).

Ponieważ próby wydedukowania, co za dziewięcioliterowy wykonawca miał w notowaniu 517 utwór już od 20 tygodni, spełzły na niczym, zdecydowaliśmy się skorzystać z pięciu kół ratunkowych, które oferował ku3a. Najpierw poprosiliśmy odpowiedź do pięcioliterowego wykonawcy, którego aż trzy litery były niebieskie – ku3a zdradził, że jest to zespół założony w roku 1971 w Londynie. Na szczęście, w przeciwieństwie do paru innych zespołów, nie dostaliśmy dalszej części podpowiedzi, że dwóch jego członków już nie żyje. Dzięki temu, po krótkim zastanowieniu nad Clashem (jednak kiepsko wyglądał zapisany bez The), Dekodi wydedukował, że chodzi o Queen. W konkurencyjnej drużynie leszekno miał poważny problem, żeby dojść kto jest owym drugim nieżyjącym członkiem.

Z drugiej podpowiedzi dowiedzieliśmy się, że dwunastoliterowy tytuł utworu z miejsca 7 w notowaniu 142 to w rzeczywistości trzykrotnie powtórzone jedno słowo. Dekodi miał przebłysk geniuszu – w mig domyślił się, że nie chodzi o „Bang Bang Bang” ani o „Love Love Love”, tylko o „Tora Tora Tora”, dzięki czemu wiedzieliśmy, że pierwsze słowo tytułu zaczyna się od TR. Kolejne dwie podpowiedzi przyniosły nam kolejnych dwóch wykonawców: Morriseya (przez co okazało się, że trzyliterowe słowo to nie YOU, skoro jego ostatnia litera to E) i Metallicę (pierwsza litera to również E, przy okazji dowiedziałem się, że jeden z jej członków zginął w wypadku autokarowym – cóż, człowiek uczy się przez całe życie). Jednym trzyliterowym słowem zaczynającym się i kończącym na E, które przyszło nam na myśl było EYE, co z kolei oznaczało, że pięcioliterowy tytuł utworu z miejsca 3 w notowaniu 795 (z naszych wyliczeń wychodziło, że to rok 1997), kończy się na Y. Przez dłuższą chwilę szukałem w myślach takiego utworu i… tak, mnie też zdarzają się czasem przebłyski geniuszu, Edyta Bartosiewicz –„Jenny” pasowała jak ulał. Dzięki temu początek wykonawcy zarysowywał się jako CE (ale „Celine Dion” była za krótka), a ostatnią literą było S.

Dzięki dwóm kolejnym podpowiedziom (widząc, że konkurs idzie słabo, ku3a zwiększył ich liczbę do sześciu), ustaliliśmy prawie całe pierwsze słowo tytułu, zaczynało się na TR, w środku miało QU, a kończyło – na L. Przez następne piętnaście minut jałowo wpatrywaliśmy się w kartkę, usiłując dojść który z druhów zastępowych (10 liter) mógł prowadzić notowanie 986 (Na Rogowieckiego za późno, na Szydłowską za wcześnie). I nagle… przebłysk geniuszu poczuł tsch i to potrójny! Stwierdził, że pierwsze słowo tytułu to TRANQUIL (dobrze czasem poszerzyć sobie słownictwo), w związku z tym wykonawczyni z drugą literą A, która miała najwyższą nowość to musi być Madonna, a skoro wobec tego przedostatnią literą wykonawcy jest N, musi to być COCTEAU TWINS. Przy okazji mój poprzedni przebłysk okazał się nie aż tak bardzo genialny, ponieważ drugą literą „Jenny” było teraz „o”. Później okazało się, że tak naprawdę na miejscu 3 w notowaniu 795 była Anita Lipnicka („Mosty”). „Jenny” istotnie też pochodziła z roku 1997 i też bywała na miejscu 3, ale po raz pierwszy zdarzyło się to dopiero w notowaniu… 799 :)

Ze zdziwieniem stwierdziliśmy, że nikt jeszcze przed nami nie poznał rozwiązania, czyli… byliśmy pierwsi. Ku3a dał jeszcze pozostałym zespołom 10 minut, aby mogły przez ten czas pogodzić się z klęską, po czym przystąpił do odczytywania wyników. Istotnie nasza drużyna uzyskała maksymalną liczbę punktów, ale siedząca obok drużyna neon.ki dostała trzy dodatkowe punkty za odgadnięcie, co było na miejscu 20 w notowaniu 517 („6 lat później”). W związku z tym był remis. Jako nagrodę macor70 przygotował trzy płyty oraz trzy plakietki „I Love Rock”, ku3a zdecydował więc, że jedna z drużyn dostanie plakietki, druga – płyty. Pozostawało pytanie, która co. Neon.ka próbowała apelować do nas jako do dżentelmenów, abyśmy wzięli pod uwagę, że jest kobietą. Niestety, po raz kolejny okazało się, że dżentelmeni to gatunek wymierający.

Po dłuższej chwili zastanowienia ku3a wymyślił pytanie-dogrywkę: „Co było dzisiaj na miejscu 30?”. Gdyby pytanie brzmiało: „Co było na miejscu 23?” mógłbym mieć problem, żeby oddzielić w pamięci od miejsca 22 i 24, a gdyby mi się nawet udało, pewnie powiedziałbym „It’s Happening Now”, dzięki czemu nagrodę zdobyłaby drużyna neon.ki. Natomiast ostatnie miejsce zawsze jest szczególnie charakterystyczne, zwłaszcza jeżeli jest to nowość i to taka, na którą głosowałem. Na piosenkę na miejscu 26 co prawda nie głosowałem, ale z otrzymanej płyty Macieja Balcara cieszę się bardzo.

Dla ostudzenia emocji, kajman zarządził teraz swój konkurs. Miały być w nim tylko dwie drużyny i co ciekawe, od razu miało być wiadomo, która wygra. W skład zwycięskiej drużyny wchodzili Martyr i Yacy, w skład przegranej – cała reszta. W ramach wstępu kajman puścił dwa utwory: pierwszy, w którym przez nieco ponad minutę nic nie było słychać (jak później zdradził, tytuł: „Enjoy the Silence”), drugi, wpasowujący się w motyw miksowy – „Enjoy the Silence” z „Silent Night”. W ten sposób mieliśmy zostać wprowadzeni w nastrój depeszowy – w ciągu następnego pół godziny puścił kilkadziesiąt fragmentów różnych coverów i utworów luźno zainspirowanych twórczością Depeche Mode, a zadaniem obu drużyn było odgadnięcie tytułu oryginału, czasem też wykonawcy (pojawili się m.in. Maleńczuk, Kim Wilde i Stanisław Sojka), chociaż na ogół mówił „wykonawca nie do zgadnięcia” („Jak to nie do zgadnięcia, przecież znam całą dyskografię” – Kertoip po usłyszeniu jakiegoś chińskiego nazwiska). Niestety, plan kajmana co do zwycięzców nie całkiem się udał – piosenki były nieraz tak odległe od oryginałów, że Martyrka głośno protestowała przeciwko insynuowaniu jakiegoś podobieństwa, z kolei uskrzydlony sukcesem w poprzednim konkursie tsch zgadywał kolejno prawie wszystkie pozycje. Ostatecznie, drużyna, która miała wygrać, poniosła druzgocącą klęskę i kajman stwierdził, że przed planowaną na następny dzień drugą częścią będzie musiał rozważyć zmianę zasad.

Podczas konkursowych emocji nawet nie zauważyliśmy, że minęła już 2:00. Nagle w drzwiach stanął Sławek z miną sugerującą, że zaraz zamierza kogoś zamordować. Nie chcąc ryzykować, czym prędzej zrobiliśmy odwrót piętro wyżej. Sześcioosobowy pokój, który zajmowali ku3a, abd3mz, neon.ka, Martyr i Yacy okazał się w sumie nawet większy niż salon na dole. Wszyscy wygodnie rozsiedli się na podłodze i spośród pomysłów „co robić dalej z tak dobrze rozpoczętym dniem” wybrano kalambury.

W tym momencie zdałem sobie sprawę, że moje zdolności kojarzenia osłabły już do tego stopnia, że odgadnięcie czegokolwiek byłoby trudne. Nieczuły na (bardzo sympatyczne) namowy neon.ki, żebym jeszcze został, wróciłem do swojego pokoju. Ponieważ parę innych osób miało takie same odczucia jak ja, do obu pryszniców utworzyły się kolejki. Zniechęcony, odłożyłem kąpiel na rano, umyłem zęby w kuchni i przybrałem pozycję horyzontalną.


Kolejna część zapewne w przyszłym tygodniu.
Ostatnio zmieniony pn paź 17, 2011 9:07 am przez wwas, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
TomaszBr
Posty: 2945
Rejestracja: sob gru 18, 2010 5:45 pm
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: TomaszBr »

Czas na c.d. :)

Po dojściu do hostelu pierwsze co zrobiliśmy, to klapnęliśmy w pokoju. Stwierdziłem, że jestem tak zmęczony, że się nie ruszę do rana, choć oczywiście wiedziałem, że będzie dokładnie odwrotnie. Powiesiłem swoją bluzę i kurtkę (przez cały dzień byłem zdecydowanie zbyt ciepło ubrany, w przeciwieństwie do drogi z Centralnego na metro, gdzie po szybkim wybiegu z pociągu z kajmanem na sobie miałem tylko koszulę z krótkim rękawkiem. Aha, wwasie - u nas był wieszaków nadmiar, więc mogłeś się zgłosić ;) ). Od razu przyszedł Kuba, że mamy iść do miejsca naszej przesiadówy, która chyba była mniejsza od naszego pokoju. Tam udzielił paru wskazówek, a potem zaczęły się rozmowy. Sebastian puścił w tle swoje miksy, ale nie chciał mi powiedzieć, skąd je wszystkie bierze. Poza tym kajman odtworzył swój hymn XI zlotu, co jednak nie spotkało się z ogólnym poparciem. Z pewnym opóźnieniem, ale jednak, przyszła pizza zamawiana podczas listy. Ja od razu zastrzegłem, że całej dużej nie zjem, toteż wziąłem z Brianem na pół "jakąś z kurczakiem". Okazało się jednak, że naszej brakuje, więc ratowaliśmy się braniem od innych, zresztą w sobotę wieczorem się okazało, że i tak całkiem sporo jeszcze zostało. Po zjedzeniu chyba zaczęły się konkursy, a jako pierwszy killer macora70. Jako umiejący rozwiązywać sudoku w miarę dobrze, trafiłem do grupy z leszkiemno i Vito Corleone. W przeciwieństwie do dalszego etapu rozwiązanie sudoku trudne nie było. Razem z Corleone bez problemu ułożyliśmy łamigłówkę i dopiero wtedy zaczęły się schody. Poszczególne trójki w sudoku oznaczały numery notowań LP3, które należało wpisać w odpowiednie miejsca. Do każdego z dwunastu notowań było ułożone pytanie typu "jaki zespół był na trzynastym", albo "jaki utwór był wtedy dziesiąty tydzień". Oprócz tego było jeszcze trzynaste notowanie, potrzebne do wyznaczenia mediany, do której z kolei było ułożone kolejne pytanie - tym razem nie do krzyżówki, a do odpowiedzi na jeszcze następne pytanie. Corleone poddał się na samym początku, Leszek dzielnie walczył, bo na moje umiejętności raczej nie miał co liczyć. Jakoś dedukcyjnie chciałem mu pomóc, ale z moją wiedzą to chyba na żadne pytanie bym nie odpowiedział. Bez podpowiedzi umieliśmy odpowiedzieć tylko na jedno, bo doszliśmy jakoś, że w 517 notowaniu dwudziesty tydzień w podstawowym była Metallica. Poza tym skorzystaliśmy ze wszystkich sześciu podpowiedzi Kuby, większość nam pomogła. Jedna tylko nam skomplikowała zadanie - "zespół założony w 1971 roku w Londynie, dwóch członków już nie żyje". Na początku Leszek myślał o Queen, a ja o Clash, tym bardziej, że oba zespoły pasowały do notowania z 1991 roku, ale nijak nie mogliśmy dojść, jaki jest drugi nieżyjący członek Queen. Z kretesem zajęliśmy chyba ostatnie miejsce, tym bardziej że hasła też nie mogliśmy wydedukować, poza tym że będzie " Tr....il Eye". Potem przyszedł czas na drugi konkurs, tym razem kajmana, o którym opowiadał mi już w pociągu. Chyba stałym tekstem przy tym konkursie było "wykonawca nie do zgadnięcia". Czasem do tego dokładało się "utwór w sumie też", co automatycznie wykluczało wszystkich z rywalizacji. Podzielił nas na dwie drużyny - w pierwszej byli Martyr i Yacy, w drugiej cała reszta. Konkurs polegał na zgadywaniu utworów i wykonawców, większość była coverami Depeszy i Neny. Co ciekawe, Martyr i Yacy polegli doszczętnie, protestując, że te nowe aranżacje nie mają nic wspólnego z oryginałami. Przy niemal każdym utworze ręce podnosiły się dopiero po pierwszych zaśpiewanych frazach, ale tylko o zgadnięciu tytułu - wykonawcy z Chin, Białorusi, Korei i Erytrei (z Erytrei nie było, ale mi się tak zrymowało) faktycznie byli nie do zgadnięcia. Pierwszy set skończył się wynikiem 22:5 dla "reszty zlotu", a że wszyscy chyba mieli dosyć, drugi i trzeci set oraz tie-break zostały zaplanowane na sobotę. Ponieważ była już druga w nocy, a gospodarze wyraźnie mieli nas dosyć, połowa zlotu przeniosła się do pokoju Kuby, Sebastiana, neon.ki, Martyr i Yacego. Wspólne przesiadywanie jednak miało się nie odbyć, ponieważ Martyr chciała już spać, ale przeniosła się do zdecydowanie cichszego pokoju, w którym spać mieli bodajże kajman i leszekno. Było już późno, więc moja pamięć wszystkiego nie rejestrowała - ale zdaje mi się, że kalambury kajmana zaczęły się od razu. Sposoby przedstawiania piosenek sprawiały, że wszyscy leżeli ze śmiechu, a że poza kajmanem nikt się do przedstawiania nie garnął, to każdy utwór wzbudzał śmiech (co oczywiście miało odbicie w tym, że co chwilę przychodziła gospodyni, żeby nas uciszyć). Później oprócz kajmana jeszcze tsch pokazywał na swój sposób różne kawałki, co też było świetne :D Koło wpół do czwartej jednak wszyscy z mojego pokoju stwierdzili, że idą spać, więc tak też uczyniliśmy.

P.S. Całkiem możliwe, że jeszcze coś się działo w międzyczasie, a ja oczywiście już tego nie pamiętam - szczególnie po przeniesieniu się do pokoju. Zdaje mi się, że coś poza kalamburami robiliśmy, ale moja pamięć nie jest w stanie tego odtworzyć.
Awatar użytkownika
Kertoip
Posty: 3778
Rejestracja: sob paź 11, 2008 7:35 pm

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: Kertoip »

no to czas najwyższy ogarnąć wydarzenia poprzedniego łykendu...

czwartek:
ciastka, babeczki, ciastka, babeczki, piecze się, wałkuj, wałkuj, miksuj, miksuj, dosypuj mąki, syp całe...

piątek:
7:20, Rodzice wychodzą z domu. "tam masz pieniądze, śniadanie. baw się dobrze."
tak, tak, już wstaję...
8:30, no już wstaję...
8:50, dobra, czas coś zjeść i się spakować.
9:20, tak zarąbiście się słucha Barona że chyba się nie spakuję.
9:30, zaczynam się pakować. kurna, nie zdążę. ostatni raz robię coś na ostatnią chwilę. cholera, nie zdążę. miałem iść po bułki, zrobić kanapki na drogę. nie zdążę.
10:10, wychodzę. szybkie i tanie zakupy w biedronce (dwa paseo, szatańskie drożdżówki i czekolada)
10:23, nie zdążę, więc jadę mzk-ą.
10:38, dworzec. kupuję bilet. zdążyłem, uff...
10:51, ciopąg. Warszawo, nadciągam!

[Kasabian - Velociraptor!, 2011]

12:54, no siema Dworzec Centralny.
potem nastąpiło spotkanie z moją kumpelą z Piotrkowa (!!!). z tą samą z którą jechałem pociągiem na poprzedni zlot :P
14:00, czekam na tramwaj nr 24.

[Trupa Trupa - LP, 2011]

ok. 15, tsch na przystanku Marynin. pseudo-próba Beach Boy Radio w Kwaterze Głównej Karnawału Pocisków, malowanie koszulek i zbawcze kanapki z jakimś burżujskim serem...
ok. 16, telefon od Kuby: "o której będziecie? no jakoś po 17"
17:45, docieramy pod Metro Centrum :P
cześć, cześć, Kertoip jestem, no cześć... największy szok- zobaczenie Tomasza vel Jędrka :P [sorry że się zaśmiałem...]
tułaczka po Warszawie- zostawienie gratów w hostelu, wszyscy wcinają ciastka i są szczęśliwi, Myśliwiecka...
ech... jakież to cudowne uczucie znów stanąć na korytarzu Trójki... pojawia się Brian (kolejny szok!), Miszon i ktoś tam jeszcze. komentarz do listy: "ale nuda..." nikt naturalnie nie słucha tego co się dzieje na antenie, bo nie po to się przyjeżdża na zlot. wszyscy sobie sympatycznie rozmawiają na korytarzu, w pokoju z telefonami, w reżys... no akurat w reżyserce tym razem nie. podejrzewam że gdyby nie Helen to bym nie dał Michałowi piotrkowskich wypieków... przed 20 zachwyt nad nowym Gabrielem. rozmowy z Tomaszem (nie lubi Kjurów, zabić!), Brianem (i am very super famous), Mateuszem, tschem no i innymi w sumie też trochę :wink: od wtedy można na trójkowej ścianie znaleźć podpis Beach Boy Radio. wizyta w strefie przygotowawczej serwisów informacyjnych i wiadomości sportowych. burzliwa dyskusja kajmana z redaktorami o brydżu (dlaczego tak mało jest o tym na antenie???)
trzeci raz na antenie. za każdym razem mniejszy stres i chyba lepsze wejście. Kasabijaaaan i ciastka.
na korytarzu pojawia się niejaki Piotr Stelmach... jakoże ZUPEŁNIE PRZYPADKIEM miałem przy sobie zapas materialnych egzemplarzy "Ojtam ojtamu" The Fallen Rag to nastąpiła taka oto wymiana zdań...:
ja: eee... proszę pana, chciałbym tutaj... eee... przekazać swoją płytę... sam ją nagrałem... gdyby mógł pan jakoś się wypowiedzieć o tym, czy to dobre i w ogóle...
Stelmach: hm? co takiego? jak to się nazywa?
ja: no tu jest napisane... The Fallen Rag.
Stelmach: hmm... Upadły... GAŁGAN?
ja: no tak właściwie Upadła Szmata...
Stelmach: to nie jest zbyt medialna nazwa...
ja: no nie jest, to fakt...
Stelmach: no dobrze, rozumiem że mam jej nie tłumaczyć na antenie...

sratatata, pewnie jej nawet nie przesłucha(ł)
przed 1. miejscem antenowa rozmowa Niedźwiedzia i Stelmacha o piotrkowskich babeczkach. miło.

podróż do hostelu była nudna i głodna, toteż przejdę od razu do samego pobytu w hostelu. niemalże od razu się rozwaliliśmy w salonie (?) i czekaliśmy z utęsknieniem na pizzę... wiadomo, Kertoip głodny to Kertoip zły. wszystkie konkursy zostały już jako tako opisane, więc tylko napomknę że w macorowym killerze przegraliśmy (neon.ka-Rafael Corleone-ja) o pół sekundy z drużyną Dekodi-tsch-wwas... szkoda.
potem był kajmanowy mecz. skład drużyn sprawiedliwy: Martyr i Yacy na resztę forum. sprawiedliwy bo kajman na początku zapowiedział że Najświeższe Forumowe Małżeństwo wygra, więc w sumie to ten mecz nie miał sensu bytu :P no i co z tego że wynik pierwszego seta był 22:5 dla reszty świata, Martyr z Yacym i tak wygrali czego im serdecznie gratuluję :)
często powtarzaną, niczym mantra, przez kajmana frazą były słowa: "wykonawca jest dla was nie do zgadnięcia... utwór raczej też nie" po czym tsch po 5 sekundach odgadywał prawidłowo co to za utwór. chyba były jakieś przecieki..
było po 2 w nocy kiedy najwytrwalsi przenieśli się do pokoju na górze, gdzie nastąpiła reaktywacja kultowej zabawy czyli kalamburów listowych. szkoda że nie było Miszona, bo teraz tylko kajman i tsch nakręcali zabawę. najlepsze momenty? kajmanowa "Jolka, Jolka" z rysowaniem w powietrzu łódki, żegnaniem się i piciem mięty... kajmanowe "Losing my religion" z przetłumaczeniem losing jako luzing. kajmanowy "Rent" rozumiane jako "renta". no i tschowy "List do Gertrudy Burgund" - ger-Niemcy, trudy-trudy, burgund-wino... brakowało też mimo wszystko Pawia, bo nie było jak pokazywać utwory z "dead" w tytule...

4:30, spać...

ps. cholera, miało być krótko.. :lol: sobota i niedziela może jeszcze dziś a może kiedy indziej.
Awatar użytkownika
TomaszBr
Posty: 2945
Rejestracja: sob gru 18, 2010 5:45 pm
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: TomaszBr »

Super relacja! :D
Awatar użytkownika
macor70
Posty: 1572
Rejestracja: sob mar 20, 2010 8:38 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: 0001
Lokalizacja: Ostrów Wielkopolski

Re: 11 zlot forum.lp3.pl - czas najwyższy! - 7.10.2011

Post autor: macor70 »

Naprawdę bardzo szczegółowe i fajne relacje :)...
Nie wiedziałem, że mój konkurs zyskał miano kilera :)... Hmm, tak szczerze mówiąc, to myślałem, że bedziecie mogli (za zgodą Kuby) skorzystać ze stron alp3, w jakimś zakresie :)...
Co do nagród głównych - tych trzech płyt owych róznych... Płaszczyzną wspólną dla tej nagrody było miasto pochodzenia wykonawców... czyli mój rodzinny Ostrów Wielkopolski.
To tak w kwestii wyjaśnienia dlaczego nie trzy takie same :)
Był wspomniany już Maciej Balcar, który jest obecnie na liście z utworem z załączonej płyty...
Był Big Cyc - może z nie najlepszej swojej płyty, aczkolowiek myślę, że ta była też ciekawa...
I był zespół ROKOSZ, jeden z pierwszych zespołów reagge, który był początkiem przygody chłopaków z późniejszego, już jakże zmienionego Big Cyca...:)
Jeśli ktos jeździł na festiwal do Jarcina to pewnie skojarzy tenże Rokosz, a może też i inną ostrowską formację punkową, jeśli dobrze pamiętam braci Chudych: PROWAKACJA...

:)
Dziekuję ku3ie za przeprowadzenie konkursu i za elastyczność i kreatywność z jego strony w trakcie jego trwania :)
ODPOWIEDZ