Po 4 zlocie...
Wszyscy, ktorzy twierdzili, ze ostatnimi sie melduja po zlocie - w bledzie byli
Stosujac sie do prosby Bobby'ego teraz napisze tylko, ze chyba wciaz jestem w stanie jakiegos drobnego oszolomienia. Wciaz nie bardzo do mnie dociera, ze powstala ksiazka, i to jaka! A caly zlot - coz, powiem tylko, ze smsy do siostry i nie-siostry wysylalem lezac w lozku, poniewaz i wczesniej, i pozniej tak bylem zaaferowany [w pozytywnym tego slowa znaczeniu] zlotem. Wielkie podziekowania i szapoba!
Stosujac sie do prosby Bobby'ego teraz napisze tylko, ze chyba wciaz jestem w stanie jakiegos drobnego oszolomienia. Wciaz nie bardzo do mnie dociera, ze powstala ksiazka, i to jaka! A caly zlot - coz, powiem tylko, ze smsy do siostry i nie-siostry wysylalem lezac w lozku, poniewaz i wczesniej, i pozniej tak bylem zaaferowany [w pozytywnym tego slowa znaczeniu] zlotem. Wielkie podziekowania i szapoba!
- dominik_fi
- Posty: 1359
- Rejestracja: pn sty 01, 2007 7:34 pm
- Listy Przebojów Trójki słucham od: 1997-2000 r.
- Lokalizacja: Sokołów Podlaski
- Jopkolog
- Posty: 741
- Rejestracja: czw wrz 27, 2007 2:05 pm
- Listy Przebojów Trójki słucham od: 1992
- Lokalizacja: Śląsk
- Kontakt:
Parafia bł. Edmunda Bojanowskiego. Dotarłem tam ze stacji metra Imielinku3a pisze:a w ktorym?Jopkolog pisze:Dzięki temu szybko przemieściłem sie metrem na Ursynów, gdzie w kościele jednego przyjaciela mogłem odprawić Mszę!
jeszcze sie okaze, ze w mojej parafii . prawdopodobienstwo male, ale zawsze jakies jest .
- neon.ka
- Posty: 4312
- Rejestracja: pt sie 03, 2007 8:00 pm
- Listy Przebojów Trójki słucham od: not. 436, 30.06.1990
- Lokalizacja: warszawa
och jak tu miło w tym wątku... zupełnie jakby znów siedzieć przy wspólnym stole...
tylko że wtedy tam mogłam też być z Wami,a tu wpadam tylko i czytam i na pisanie nie mam czasu zupełnie.
baaardzo się cieszę, że byłam.
[relacja napisana w 2/3. wieczorkiem skończę. wracam dziś wreszcie do świata Internetu także w domu ]
tylko że wtedy tam mogłam też być z Wami,a tu wpadam tylko i czytam i na pisanie nie mam czasu zupełnie.
baaardzo się cieszę, że byłam.
[relacja napisana w 2/3. wieczorkiem skończę. wracam dziś wreszcie do świata Internetu także w domu ]
-
- Posty: 157
- Rejestracja: wt sie 07, 2007 8:52 am
- Lokalizacja: Wrocław
Jak byś o zlotowiczach pomyślał wcześniej i wziął ,,sprzęt'' to byśmy mieli jeszcze jedno piękne wspólne przeżycie i nikt nie musiałby pędzić Ale rozumiem Twoje obawy. Na następny zlot już się umówiliśmyJopkolog pisze: I w tym miejscu muszę podziękować Kwiaciareczce i Mężowi (czyli Ewie i Romkowi), że zgodzili się mnie w niedzielę podwieźć do centrum Warszawy! Dzięki temu szybko przemieściłem sie metrem na Ursynów, gdzie w kościele jednego przyjaciela mogłem odprawić Mszę!
-
- woźny-konserwator
- Posty: 10241
- Rejestracja: pn lip 21, 2003 11:01 am
- Lokalizacja: Kraków, Galicja
- Kontakt:
Jestem ,,za'' -- zwłaszcza kiedy spotkania będą się przeciągać do niedzieli...kwiaciareczka pisze:Jak byś o zlotowiczach pomyślał wcześniej i wziął ,,sprzęt'' to byśmy mieli jeszcze jedno piękne wspólne przeżycie i nikt nie musiałby pędzić Ale rozumiem Twoje obawy. Na następny zlot już się umówiliśmy
Mogło tak być do wczoraj... teraz wszelkie ograniczenia są usunięte, wraz ze wskazanymi (przez zainteresowanych) fotkami. Zebrane w jednym miejscu, najłatwiej trafić przez strony Archiwum LP3 --> [Zloty FALP3].leszekno pisze:Ja nie mogę wejść do zdjęć z III Zlotu. Czy to dlatego, że nie było mnie na nim mój login nie upoważnia mnie do wstępu…
Co do ,,równości'' na Zlocie -- chyba od początku tak było i tak zostanie. I bardzo dobrze! Podobne zasady panują na Forum, i tak to widzę na przyszłość. Nawet jeśli zdarzają się wyjątki, to przez przypadek. ,,Kurtula ma być, i już!'' Ja usłyszałem tylko (od jednego beniaminka zlotowego) że nie spodziewał się tak miłej (i zapewne wyjątkowej) atmosfery, i... trochę inaczej wyobrażał sobie admina... Sorry, jeśli rozczarowałem
Ostatnio zmieniony wt gru 18, 2007 7:47 pm przez JaceK, łącznie zmieniany 1 raz.
- dominik_fi
- Posty: 1359
- Rejestracja: pn sty 01, 2007 7:34 pm
- Listy Przebojów Trójki słucham od: 1997-2000 r.
- Lokalizacja: Sokołów Podlaski
- dominik_fi
- Posty: 1359
- Rejestracja: pn sty 01, 2007 7:34 pm
- Listy Przebojów Trójki słucham od: 1997-2000 r.
- Lokalizacja: Sokołów Podlaski
Nie wiem, może nie mam jakiegoś dodatku do pr5zeglądarki, ale w firefoxie pod znaczkiem nie ma nic nawet wziąłem zaznaczenie całej strony, że może coś jest, ale też nic.JaceK pisze:a linki po każdym nicku: [flash]... widzę, że trzeba bardziej intuicyjniedominik_fi pisze:czyli zdjęcia z 3 zlotu to ten znaczek wykonany przez Martyrkę? bo nic więcej tam nie ma
EDIT:
Jasne przepraszam, miałem to wywalić za chwile. Nie pomyślałem, żeby to wysłać na priva.
Ostatnio zmieniony wt gru 18, 2007 9:17 pm przez dominik_fi, łącznie zmieniany 1 raz.
Po przemeblowaniach na biurku [m.in. wyrzucenie starego kompa] stoi miedzy pamiatkowa sowa a kubeczkiem na pisadla. Czyli w centrum uwagi I nawet pasuje rozmiarem do starej cukiernicy, zatem stal sie jej podstawka. Na razie nie zamierzam wypijac, moze Simon przywiezie na nastepny raz cala zgrzewke, to wtedy wszyscy skosztuja, jak smakuje Kiefer ))Yacy pisze:a jak się czuje jasny, pełny Kiefer
- neon.ka
- Posty: 4312
- Rejestracja: pt sie 03, 2007 8:00 pm
- Listy Przebojów Trójki słucham od: not. 436, 30.06.1990
- Lokalizacja: warszawa
no to czas na mnie. ściskam mocno.
***
Nasz Zlot IV {Nasza Lista IV}
{Eric Burdon - Factory girl}. mój zlot zdecydowanie zaczął się niedoczasem. pierwszy nastąpił w piątek przed 19:00, gdy w drodze do pracy pomyślałam spontanicznie zahaczyć o dworzec na którym mieliście się wszyscy witać (jak się potem okazało powitania w znakomitej większości przeniosły się na trochę inny dworzec ...). dotarłam minimalnie za późno, choć nie zrezygnowałam tak od razu z walki i pojeździłam sobie po wszelkich peronach na schodach ruchomych uruchamiając też przy tym swoją szyję kręcąc nią na wszystkie strony w poszukiwaniu dużej grupki osób . szans na to nie było, bo po pierwsze grupka trwała wciąż w rozproszeniu w wielu różnych miejscach, a po drugie i Ku3a, do którego chciałam zadzwonić po informację, które miejsce sobie wybraliście na to, by się przede mną ukryć , nie usłyszał dźwieku telefonu. {Serj Tankian - Empty Stations*}. drugi niedoczas nastąpił już w sobotę, kiedy to w drodze na spotkanie z Niedźwiedziem musiałam załatwić jeszcze kilka spraw, a spotykały mnie same nieszczęścia, począwszy od ataku sklerozy, a skończywszy na zamkniętych przede mną drzwiach punktów usługowych - mówiąc ogólnie - które byłam przekonana, że powinny być otwarte. {Emigrate - My world}.
o, i tyle zdań było potrzebnych, bym mogła Was spotkać .
zamiast na dworcu, od razu w restauracji. i tu niedoczas powiedział mi 'do widzenia', i można było czas w ogóle przestać liczyć. choć na początku wydawało się, że Wy też jakoś pod jego wpływem jesteście - książki przemieszczane miedzy stołem a pod-stołem , oczy spoglądające w stronę drzwi, czy to już, czy jeszcze nie ...
moje wejście do sali, w której byliście, stało się łatwiejsze dzięki koncertowi sprzed kilku dni [no, kto zgadnie jakiego zespołu? ], bo dzięki temu, że byłam na nim nie sama, ale z Ku3ą, zostałam teraz rozpoznana chociaż przez jedną osobę . no i te słowa: 'no to jesteśmy w komplecie' - to miłe takie mieć świadomość, że jest się częścią całości, że tak się też jest spostrzeganym przez innych. no i zaraz książka, którą Ku3a trzymał w ręku, trafiła w moje. i wszystko się stało jasne! i kilka pierwszych spojrzeń między kartki i pierwsza myśl to taka, że naprawdę trzeba być z Was dumnym! i byłam, byłam. {Ayreon - Day Fifteen* - Pride}. troszkę też takiej zazdrości, że nie mogłam wraz z Wami przeżywać tych wszystkich emocji, które towarzyszyły przy jej tworzeniu.
po krótkiej chwili podszedł Bobby-x i następna piękna rzecz została włożona do moich dłoni. i zostałam z nią sama, bo Bobby-x poleciał gdzieś dalej nie dając mi nawet szansy powiedzenia 'dziękuję' . obiecałam Mu potem, że nadrobię to przed końcem zlotu... cóż, pewnie można się domyślić, jak to się skończyło [ale Bobby - i tak Cię to nie ominie ]. Karpiowa płytka znalazła swoje bezpieczne miejsce w plecaku i zaraz zostałam przez Kajmana [który najbardziej zapamiętał o mnie to, że się z nim nie zgadzam ] i Bobbiego-x wprowadzona w ten tłum rozentuzjazmowany gdzie przedstawianie każdego po kolei odkrywało przede mną tajemnice ukryte pod każdym nickiem . cześć, witaj [matko, jak ja mam to wszystko zapamiętać!? ]... przyjdzie jeszcze na to czas, by nikogo nie mylić. {The Petit Project - 28* Lives}. na razie udało mi się nie popełnić gafy i nie pomylić ze zlotowiczami gości specjalnych [obydwie Panie widziałam po raz pierwszy w życiu]. no i twarzy Pana Niedźwiedzia też z nikim nigdy się nie pomyli. {Arena - The Butterfly Man}. zawsze jednak odczuwam onieśmielenie, gdy Go widzę... tym razem też. więc po prostu chciałam tylko patrzeć i sobie Być. słuchać odpowiedzi na te najbardziej naturalnie brzmiące i tak pięknie zwyczajne pytania Kwiaciareczki [szkoda, że nie było ich więcej], przeplatania się nawzajem tematów radiów dwóch, czuć otwartość i jakieś takie zaufanie Pana Niedźwiedzia do nas wyrażające się w szczerym opowiadaniu o realiach, o własnym widzeniu tego wszystkiego, co się wydarzyło, o swoich odczuciach. {The Gossip - Coal To Diamonds}. no i w końcu ten uroczysty moment. pozwolenie książce, by zaczęła swoje życie w dłoniach Tego, dla którego została stworzona. tak mi się zdawało, że dużo bardzo emocji było w tych, którzy nas reprezentowali - w Martyrce, Ku3ie i Jotemie. i zapewne tak było - ale drżenie rąk opanowane perfekcyjnie , i może tylko gdzieś tam w niepewności spojrzenia można było dostrzec, że jest to moment, o którym myśląc, miało się nadzieję, że stanie się ważny. i że świadomość, iż ma się na to wpływ, nie ułatwia w tym momencie życia [tak to w każdym razie widziałam ja]. poradziliście sobie bardzo, bardzo! {Magnyl - Takk Takk Takk}.
a potem nasze wspólne rozmowy przy obiedzie. tych kilku szczęściarzy siedzących przy stole w najdalszym rogu po prawej od wejścia . muszę przyznać, że momentami podsłuchiwałam [liczę na relacje z rozmów z Panem Markiem z tego czasu, bo chyba jednak musiałam za słabo umyć uszy ]. a przy moim stoliku między Panami rozmowa o wieku [czyli innymi słowy o Książce - o numerze własnego egzemplarza], a między Paniami o nierozwadze Panów, którzy zamiast rozdzielić je między wszystkie stoliki i mieć z tego radość większą, skupili je przy jednym . {Morningwood - Warsaw* Girls}. no i trochę trudu dla mnie, bo przed nowymi osobami włącza mi się onieśmielenie.
i w końcu zdjęcia wspólne i w pojedynkę. obyło się bez wylatującego z aparatu ptaszka, bo i tak wszyscy byli w tak dobrych nastrojach, że nie mieli na twarzach nic innego poza uśmiechem. podziękowania i pożegnania, pewnie trochę zbyt szybkie. moje kilka słów dla Pana Marka i trochę prywaty na ucho [chcę się poskarżyć, że fotoreporterzy podsłuchiwali!!! i to bez żadnych oporów!!! ]. i spotkanie staje się historią.
ale taką do nie-zapomnienia.
{Lodger - Doorsteps}. krótki spacer do Trójki. no i jak to jest, niby wszyscy spoza warszawy, a każdy wiedział, że w złym kierunku idziemy, że nie 'do' ale 'od'. nic się nie da ukryć, no nic! . ale może nie wiecie, że to miejsce, w którym zrobiliśmy 'w tył zwrot' to był Rynek Nowego Miasta [ale na pewno wiecie, jak Was znam ]. w czasie tej drogi dowiedziałam się o upodobaniach w szybkości chodzenia Kiefera, o Ku3owym spojrzeniu na Wasze doświadczenia dnia poprzedniego z prób spotkania się, o tym, że 20 osób może się rozciagać na pół kilometra idąc prostą równą drogą i że nie wszyscy słuchają przewodnika i chodzą swoimi drogami . {Bang Gang - Follow}. dowiedziałam się też [a może raczej wywnioskowałam ], że mamy szansę się jednak nie pogubić do końca naszego spotkania. chociaż panowie ochroniarze w Trójce bardzo mocno chcieli nam w tym przeszkodzić i nie pozwolili wejść wszystkim na raz. pierwsza część wycieczki poszła więc pod przewodnictwem Helen, a druga to nie wiem, bo załapałam sie do pierwszej . na samo powitanie przemknął korytarzem Balonik ale tak naprawdę mogłam to przypuszczać tylko po głosie, który usłyszałam, bo z wyglądu pamiętałam Go zupełnie inaczej. Helen zresztą też. a potem to już się można było poczuć jak w domu, zachowywać się swobodnie, pomieszkiwać to w jednym pokoju, to w drugim, a i living room [inaczej na to patrząc - salon ], w którym był piękny owalny stół i kilka krzeseł wokół, także był dostępny przez cały czas. w living roomie zamieszkiwał też Świat, z którym każdy [no... prawie ] mógł zamienić parę słów. do tego Świata zaliczało się też Forum, które cały czas było w naszych myślach [na pewno przez cały czas, tylko przekazywaliśmy sobie tą myśl nawzajem, po kolei pełniąc ochotniczo warty, stojąc na baczność pod ścianą przy drzwiach. albo za plecami Balonika . a Forum w tym czasie siedziało sobie wygodnie na kanapach i w fotelach, a jak się okazało w wizji pana Piotra, także na dywanach ]. ja też skontaktowałam się ze Światem i dało mi to dużo radości, choć teraz zastanawiam się, czy się przypadkiem nie wepchnęłam bez kolejki . nie pomyślałam, przyznaję... a jeśli się wepchnęłam, to nie jest dobrze...
jakby jednak na to nie patrzeć, najprzytulniej było u Helen. {The Notwist - This Room}. zawsze najbardziej lubiłam malutkie pokoje. Helenka opowiedziała nam o losach koreczków, o które pytała nas w poprzednim tygodniu, opowiedziała trochę o koncercie, na którym była nie będąc na nim i o ulubionym Jej zajęciu, jakim jest fotografowanie Jej .
okazało się też, że jednak się złamałam i skorzystałam z przygotowanych dla nas wyników notowania, ale to tylko dlatego, że i tak nie było słychać za bardzo co się dzieje muzycznie w studiu u Pana Balonika, więc ostatecznie nie wiedziałabym zupełnie nic nawet o 22:00 . o Znawcy mogłam przestać myśleć od razu, bo Karp mnie zaskoczył totalnie, więc bezstresowo mogłam się zabrać za obfotografowywanie tych, którzy Znawcą się jednak mogli przejmować .
z radia wyszliśmy przed końcem Listy, żeby zdążyć na pociąg [a JaceK zniknął w tym momencie na dobre. z zaskoczenia całkiem, przynajmniej dla mnie ...]. Kiefer mógł zostać jeszcze z 10 minut, i tak by dogonił wszystkich ale widać prawdziwe jest w odniesieniu do Niego określenie 'człowiek - istota społeczna' i wyruszył z wszystkimi . nie chcę przez to oczywiście powiedzieć, że Kajman, który został jeszcze na pogawędki z Helen, istotą społeczną nie jest, bo i tak nikt by mi w to nie uwierzył . {Venflon - Człowiek}. a ja, ponieważ społeczną jestem w takim sobie średnim stopniu, więc w drogę powrotną wybrałam się w bardziej kameralnym składzie, czyli wsiadłam do autka Kwiaciareczki i Jej męża i Ich dziecka . oprócz nich siedział tam też pośrodku błogosławiony między niewiastami Szakal35, a drugą niewiastą była Martyrka. Szakalowi udało się w drodze jeszcze nie usnąć , choć rozmowami za bardzo mu nie przeszkadzaliśmy - co by tu nie mówić, szum auta utrudnia komunikację między przodem a tyłem samochodu. zastanawia mnie też do jakiej gry ktoś przygotowywał ostatni odcinek drogi prowadzący bezpośrednio do 'Śródborowianki' - golf to być nie mógł, bo dołki znajdowały się zbyt blisko siebie {Kapela Na Dobry Dzień - Hop}, {Pendragon - The Edge Of The World}.
wtedy to, w oczekiwaniu na przyjazd wcale nie jednego chłopca, który jeździł koleją , spędziłam jedyny dłuższy czas w pokoju mi przeznaczonym, do którego zaprosiła mnie Martyrka [i do którego wspólnie zaprosiłyśmy Szakala bezdomnego]. może to wcale nie była pomyłka, której dopuścił się pan recepcjonista gdy zapisał, że jest to pokój jednoosobowy - fakt, że może było to najlepsze miejsce na pytania, odpowiedzi i opowieści dwuosobowe, i ja odczuwam taki ich niedosyt, ale to chyba potrzeba by było jeszcze paru dni, byśmy trafiły do niego w tym samym czasie bez pośpiechu między jednym a drugim konkursem, między jedną a druga atrakcją ... mam jednak nadzieję, że to jest do nadrobienia...
a potem zrobił się hałas i wiadomo było, że trzeba jak najszybciej zejść na dół, bo z głodnymi mężczyznami lepiej nie zadzierać . i muzyka już od razu także. {Ragusa - La musica di notte}. wydawało mi się, że brzmi jakoś z oddali i nawet pomyślałam (a nawet tą wątpliwość wyraziłam), czy to może przypadkiem nie słychać tego wesela, które miało być w sali obok (tak to jest, jak się czyta wątki na forum ze zrozumieniem ...) [ciekawe jak się czuje Bobby jako ten, który przygotował dla nas muzykę weselną? ]. jak się potem okazało, jeśli ktoś słuchał z uwagą, to mógł to potem wykorzystać w czasie konkursu , kiedy to wzorem zwyczaju, jaki ma Iza względem nowych płyt, słuchaliśmy ich nie w całości ale próbkując każdy utwór po fragmenciku. czasem niektórym wystarczyła sekunda, by rozpoznać kto to i co to. {Dio - Rock'N'Roll Children}. doprawdy byłam pod wrażeniem. jako że na samym początku konkursu zostałam niesłusznie pozbawiona możliwości odpowiedzi, obraziłam się i do końca już się nie wychylałam. [jeśli ktoś to zdanie wziął na poważnie, to śpieszę z wyjaśnieniem. ja się okazałam być nogą całkowitą w tym temacie i nawet gdybym odpowiadała na ten pierwszy fragment, to ze stresu i tak bym poległa, bo mi się pomerdało z innym utworem ]. trzeba przyznać, że w ogóle tamten czas był nieszczególnie szczęśliwy dla kobiet . następnym razem proszę nas zatrudnić chociaż do wręczania nagród . a nagrody były, owszem, i to bardzo ładne. to był moment, gdy Pan Marek jeszcze raz pojawił się tak szczególnie namacalnie pośród nas. prowadzący konkurs Jotem3 i Ku3a próbowali ściemniać, że nagrodą jest zawartość zielonej butelki, z butelką zresztą włącznie , ale nagroda wcale nie była zielona... {Helloween - Keeper Of The Seven CD's*}. piosenki z dzwoneczkami wraz z podpisem własnoręcznym Pana z okładki. razy siedem. ale siódma płytka już w innym konkursie. lista poleceń, jakie należało w nim wykonać, okazała się być przedstawiona na tyle osobliwie, że każdy zrozumiał ją na swój własny sposób, co niestety okazało się dopiero podczas ogłaszania wyników. któż by przypuszczał, że jedynym skojarzeniem bardzo niejednoznacznego wyrazu 'lista', w tym jakże przecież różnorodnym zestawie ludzi siedzącym przy jednym stole, będzie skojarzeniem z Listą Przebojów Programu Trzeciego?! a jednak! dzięki temu do trójki zwycięzców obok Garego i Jblaminsky'ego załapałam się także ja, bo złe zrozumienie zasad konkursu wytrzebiło potężnie potencjalną konkurencję . a w konkursie należało wypisać utwory kojarzące się ze świętami będące na liście... {Detlev Schmidtchen - Seven Bells}. bardzo miłą pamiątkę przywiozłam ze sobą [na okładce mojej płyty Pan Marek trochę mniej siwych włosów ma. i śpiewają tylko polscy wykonawcy]. i cóż... zdecydowanie mi tam musiało być dobrze, tam przy tym stole, skoro zdecydowałam się zanucić Wam_niektórym fragment piosenki, której tytułu nie pamiętałam... zazwyczaj przy pierwszym spotkaniu takich rzeczy nie robię .
w międzyczasie salę zaczęło dziwnie opuszczać po jednej osobie, by po chwili przyjść z powrotem. wyjścia niczym na skazanie, a oprawcą się okazał Bobby-x . padła tu prośba, by na razie nie zdradzać szczegółów, więc powiem tylko, że był to chyba najbardziej stresujący dla mnie moment zlotu . dosyć powiedzieć, że na skazanie szłam trzykrotnie za każdym razem nie mogąc dotrzeć do celu. ale efektu całości jestem bardzo ciekawa... {Transatlantic - We All Need Some Light}.
no a potem to już każdy przemieszczał się gdzie chciał i kiedy chciał, i konstelacje ludzkie tworzyły się bardzo różne i właściwie nieprzewidywalne . zawartość zielonych butelek, tudzież różnokolorowych puszek można było wykorzystać nie tylko w nagrodę. {Bran van 3000 - Drinking In Śródborów*}. również nie w nagrodę można było poznać różne metody 'zapisów' trójkowych utworów z trójkowych notowań - leszekno, a czasem przy okazji poznać jeszcze wyniki osiągnięć sportowych zawodników sprzed lat - Wojtek, można było potowarzyszyć przez chwilę kącikowi poświęconemu Annie Marii Jopek - Jopkolog i spółka, poprzyglądać się radości z obejrzenia tajemnych fragmentów zawartych na nagraniach Bobbiego - Martyrka i Yacy. i cokolwiek sie jeszcze chciało... {The Shins - New Slang}. na przykład porozmawiać nie tylko o muzyce. w miejscu, gdzie tą muzykę słychać trochę mniej, trochę ciszej. pod_ranek to czas dobrej i ciepłej rozmowy z Ku3ą. {Jim Brickman - Sudden Inspiration}. to już taki moment nocy, gdy zmęczenie ciała daje czasem o sobie znać - było chyba widać [zresztą chyba się spodobało Bobbiemu, bo ze swoją magiczną maszynką się kręcił i kręcił ], ale daliśmy radę . czasem coś bywa silniejsze od ciała.
ale potem to już zasnęłam. pomiędzy jednym zdaniem Bobbiego, a drugim Ku3y. {Klatu - 3:15 (wszystko się śni)}. ale to na pewno nie była 3:15 . no i nie w swoim łóżku, ale na kanapie Wielkiego Bob... to znaczy Brata . a jak się przebudzałam, to miły gwar z kuchennego pomieszczenia dobiegał. a spoza gwaru śliczne świąteczne dźwięki muzyki. [Bobby - pięknie wybrałeś!]. a zdaje się, że też sporą ich część spędziłam w śnie... to niesprawiedliwe! no i zdaje się, że coś przegapiłam , bo jak się obudziłam, to dostałam w rączki coś adresowane do mnie, płytę z ławką na okładce. no niesprawiedliwe, że przespałam . i jak to się wszystko stać mogło, skoro kominka żadnego nigdzie nie widziałam, którym to Mikołaj mógłby się przecisnąć?! co to za nowoczesne metody?!
*
a gdzieś pomiędzy zaczął się już przesączać czas pożegnań. już część z Was w drodze była, gdy ja otwierałam oczy. szkoda, że tak się stało. ale następnym razem nie będziemy musieli się już witać w związku z tym . a kiedy poszłam do pokoju zanieść koc, to okazało się, że choćby nie wiem co, to ten pokój pozostanie pojedynczy... bo Martyrka właśnie zbierała ostatnie swoje rzeczy i musiała biec na pociąg. zbyt szybkie pożegnanie. tak, to jest zdecydowanie do odrobienia...
jeszcze kupienie w ostatniej chwili koszulki forumowej [ktorą zresztą udało mi się po pięciu minutach zostawić zawieszoną na krześle i pójść, a nawet pojechać, dalej, zapominając o niej i czyniąc sobie w ten sposób sposobność do spotkania z Bobbym ], plany mniej lub bardziej realne na następne zloty wygłaszane w niewielkim kręgu tych, którzy ze snu tej nocy zrezygnowali zupełnie [no nie licząc w tym towarzystwie mnie ], brak siły nawet na to, by usiąść na krześle zamiast stać . {Farben Lehre - Piosenka leniwych słoni}. i budzenie Kajmana w ostatniej chwili [no proszę, ktoś jednak spał dłużej ode mnie ]. a na dworze cieniuteńka warstwa czegoś białego... z całą pewnością nie puchu, bo za drobne to to , ale zapowiedzi puchu na pewno. nikt nie powie, że nas tam nie było, bo kroki odznaczały się czarnym śladem bardzo wyraźnie. takie same będą wspomnienia, zdjęcia, stopklatki.
i współczucia moje dla Bobbiego, który został tam sam. ja bym nie chciała. {Totentanz - Całkiem sam}.
pociągi porozwoziły. na szczęście szczęśliwie. będą któregoś dnia wracać ta samą drogą. nie zapomnijcie wsiąść!
{Peter Cincotti - Goodbye Philadelphia}
[chyba teraz już nie będzie grzechem, jeśli powiem, że to był mój nr. 1...]
***
dziękuję za wszystko. i Wszystkim.
***
Nasz Zlot IV {Nasza Lista IV}
{Eric Burdon - Factory girl}. mój zlot zdecydowanie zaczął się niedoczasem. pierwszy nastąpił w piątek przed 19:00, gdy w drodze do pracy pomyślałam spontanicznie zahaczyć o dworzec na którym mieliście się wszyscy witać (jak się potem okazało powitania w znakomitej większości przeniosły się na trochę inny dworzec ...). dotarłam minimalnie za późno, choć nie zrezygnowałam tak od razu z walki i pojeździłam sobie po wszelkich peronach na schodach ruchomych uruchamiając też przy tym swoją szyję kręcąc nią na wszystkie strony w poszukiwaniu dużej grupki osób . szans na to nie było, bo po pierwsze grupka trwała wciąż w rozproszeniu w wielu różnych miejscach, a po drugie i Ku3a, do którego chciałam zadzwonić po informację, które miejsce sobie wybraliście na to, by się przede mną ukryć , nie usłyszał dźwieku telefonu. {Serj Tankian - Empty Stations*}. drugi niedoczas nastąpił już w sobotę, kiedy to w drodze na spotkanie z Niedźwiedziem musiałam załatwić jeszcze kilka spraw, a spotykały mnie same nieszczęścia, począwszy od ataku sklerozy, a skończywszy na zamkniętych przede mną drzwiach punktów usługowych - mówiąc ogólnie - które byłam przekonana, że powinny być otwarte. {Emigrate - My world}.
o, i tyle zdań było potrzebnych, bym mogła Was spotkać .
zamiast na dworcu, od razu w restauracji. i tu niedoczas powiedział mi 'do widzenia', i można było czas w ogóle przestać liczyć. choć na początku wydawało się, że Wy też jakoś pod jego wpływem jesteście - książki przemieszczane miedzy stołem a pod-stołem , oczy spoglądające w stronę drzwi, czy to już, czy jeszcze nie ...
moje wejście do sali, w której byliście, stało się łatwiejsze dzięki koncertowi sprzed kilku dni [no, kto zgadnie jakiego zespołu? ], bo dzięki temu, że byłam na nim nie sama, ale z Ku3ą, zostałam teraz rozpoznana chociaż przez jedną osobę . no i te słowa: 'no to jesteśmy w komplecie' - to miłe takie mieć świadomość, że jest się częścią całości, że tak się też jest spostrzeganym przez innych. no i zaraz książka, którą Ku3a trzymał w ręku, trafiła w moje. i wszystko się stało jasne! i kilka pierwszych spojrzeń między kartki i pierwsza myśl to taka, że naprawdę trzeba być z Was dumnym! i byłam, byłam. {Ayreon - Day Fifteen* - Pride}. troszkę też takiej zazdrości, że nie mogłam wraz z Wami przeżywać tych wszystkich emocji, które towarzyszyły przy jej tworzeniu.
po krótkiej chwili podszedł Bobby-x i następna piękna rzecz została włożona do moich dłoni. i zostałam z nią sama, bo Bobby-x poleciał gdzieś dalej nie dając mi nawet szansy powiedzenia 'dziękuję' . obiecałam Mu potem, że nadrobię to przed końcem zlotu... cóż, pewnie można się domyślić, jak to się skończyło [ale Bobby - i tak Cię to nie ominie ]. Karpiowa płytka znalazła swoje bezpieczne miejsce w plecaku i zaraz zostałam przez Kajmana [który najbardziej zapamiętał o mnie to, że się z nim nie zgadzam ] i Bobbiego-x wprowadzona w ten tłum rozentuzjazmowany gdzie przedstawianie każdego po kolei odkrywało przede mną tajemnice ukryte pod każdym nickiem . cześć, witaj [matko, jak ja mam to wszystko zapamiętać!? ]... przyjdzie jeszcze na to czas, by nikogo nie mylić. {The Petit Project - 28* Lives}. na razie udało mi się nie popełnić gafy i nie pomylić ze zlotowiczami gości specjalnych [obydwie Panie widziałam po raz pierwszy w życiu]. no i twarzy Pana Niedźwiedzia też z nikim nigdy się nie pomyli. {Arena - The Butterfly Man}. zawsze jednak odczuwam onieśmielenie, gdy Go widzę... tym razem też. więc po prostu chciałam tylko patrzeć i sobie Być. słuchać odpowiedzi na te najbardziej naturalnie brzmiące i tak pięknie zwyczajne pytania Kwiaciareczki [szkoda, że nie było ich więcej], przeplatania się nawzajem tematów radiów dwóch, czuć otwartość i jakieś takie zaufanie Pana Niedźwiedzia do nas wyrażające się w szczerym opowiadaniu o realiach, o własnym widzeniu tego wszystkiego, co się wydarzyło, o swoich odczuciach. {The Gossip - Coal To Diamonds}. no i w końcu ten uroczysty moment. pozwolenie książce, by zaczęła swoje życie w dłoniach Tego, dla którego została stworzona. tak mi się zdawało, że dużo bardzo emocji było w tych, którzy nas reprezentowali - w Martyrce, Ku3ie i Jotemie. i zapewne tak było - ale drżenie rąk opanowane perfekcyjnie , i może tylko gdzieś tam w niepewności spojrzenia można było dostrzec, że jest to moment, o którym myśląc, miało się nadzieję, że stanie się ważny. i że świadomość, iż ma się na to wpływ, nie ułatwia w tym momencie życia [tak to w każdym razie widziałam ja]. poradziliście sobie bardzo, bardzo! {Magnyl - Takk Takk Takk}.
a potem nasze wspólne rozmowy przy obiedzie. tych kilku szczęściarzy siedzących przy stole w najdalszym rogu po prawej od wejścia . muszę przyznać, że momentami podsłuchiwałam [liczę na relacje z rozmów z Panem Markiem z tego czasu, bo chyba jednak musiałam za słabo umyć uszy ]. a przy moim stoliku między Panami rozmowa o wieku [czyli innymi słowy o Książce - o numerze własnego egzemplarza], a między Paniami o nierozwadze Panów, którzy zamiast rozdzielić je między wszystkie stoliki i mieć z tego radość większą, skupili je przy jednym . {Morningwood - Warsaw* Girls}. no i trochę trudu dla mnie, bo przed nowymi osobami włącza mi się onieśmielenie.
i w końcu zdjęcia wspólne i w pojedynkę. obyło się bez wylatującego z aparatu ptaszka, bo i tak wszyscy byli w tak dobrych nastrojach, że nie mieli na twarzach nic innego poza uśmiechem. podziękowania i pożegnania, pewnie trochę zbyt szybkie. moje kilka słów dla Pana Marka i trochę prywaty na ucho [chcę się poskarżyć, że fotoreporterzy podsłuchiwali!!! i to bez żadnych oporów!!! ]. i spotkanie staje się historią.
ale taką do nie-zapomnienia.
{Lodger - Doorsteps}. krótki spacer do Trójki. no i jak to jest, niby wszyscy spoza warszawy, a każdy wiedział, że w złym kierunku idziemy, że nie 'do' ale 'od'. nic się nie da ukryć, no nic! . ale może nie wiecie, że to miejsce, w którym zrobiliśmy 'w tył zwrot' to był Rynek Nowego Miasta [ale na pewno wiecie, jak Was znam ]. w czasie tej drogi dowiedziałam się o upodobaniach w szybkości chodzenia Kiefera, o Ku3owym spojrzeniu na Wasze doświadczenia dnia poprzedniego z prób spotkania się, o tym, że 20 osób może się rozciagać na pół kilometra idąc prostą równą drogą i że nie wszyscy słuchają przewodnika i chodzą swoimi drogami . {Bang Gang - Follow}. dowiedziałam się też [a może raczej wywnioskowałam ], że mamy szansę się jednak nie pogubić do końca naszego spotkania. chociaż panowie ochroniarze w Trójce bardzo mocno chcieli nam w tym przeszkodzić i nie pozwolili wejść wszystkim na raz. pierwsza część wycieczki poszła więc pod przewodnictwem Helen, a druga to nie wiem, bo załapałam sie do pierwszej . na samo powitanie przemknął korytarzem Balonik ale tak naprawdę mogłam to przypuszczać tylko po głosie, który usłyszałam, bo z wyglądu pamiętałam Go zupełnie inaczej. Helen zresztą też. a potem to już się można było poczuć jak w domu, zachowywać się swobodnie, pomieszkiwać to w jednym pokoju, to w drugim, a i living room [inaczej na to patrząc - salon ], w którym był piękny owalny stół i kilka krzeseł wokół, także był dostępny przez cały czas. w living roomie zamieszkiwał też Świat, z którym każdy [no... prawie ] mógł zamienić parę słów. do tego Świata zaliczało się też Forum, które cały czas było w naszych myślach [na pewno przez cały czas, tylko przekazywaliśmy sobie tą myśl nawzajem, po kolei pełniąc ochotniczo warty, stojąc na baczność pod ścianą przy drzwiach. albo za plecami Balonika . a Forum w tym czasie siedziało sobie wygodnie na kanapach i w fotelach, a jak się okazało w wizji pana Piotra, także na dywanach ]. ja też skontaktowałam się ze Światem i dało mi to dużo radości, choć teraz zastanawiam się, czy się przypadkiem nie wepchnęłam bez kolejki . nie pomyślałam, przyznaję... a jeśli się wepchnęłam, to nie jest dobrze...
jakby jednak na to nie patrzeć, najprzytulniej było u Helen. {The Notwist - This Room}. zawsze najbardziej lubiłam malutkie pokoje. Helenka opowiedziała nam o losach koreczków, o które pytała nas w poprzednim tygodniu, opowiedziała trochę o koncercie, na którym była nie będąc na nim i o ulubionym Jej zajęciu, jakim jest fotografowanie Jej .
okazało się też, że jednak się złamałam i skorzystałam z przygotowanych dla nas wyników notowania, ale to tylko dlatego, że i tak nie było słychać za bardzo co się dzieje muzycznie w studiu u Pana Balonika, więc ostatecznie nie wiedziałabym zupełnie nic nawet o 22:00 . o Znawcy mogłam przestać myśleć od razu, bo Karp mnie zaskoczył totalnie, więc bezstresowo mogłam się zabrać za obfotografowywanie tych, którzy Znawcą się jednak mogli przejmować .
z radia wyszliśmy przed końcem Listy, żeby zdążyć na pociąg [a JaceK zniknął w tym momencie na dobre. z zaskoczenia całkiem, przynajmniej dla mnie ...]. Kiefer mógł zostać jeszcze z 10 minut, i tak by dogonił wszystkich ale widać prawdziwe jest w odniesieniu do Niego określenie 'człowiek - istota społeczna' i wyruszył z wszystkimi . nie chcę przez to oczywiście powiedzieć, że Kajman, który został jeszcze na pogawędki z Helen, istotą społeczną nie jest, bo i tak nikt by mi w to nie uwierzył . {Venflon - Człowiek}. a ja, ponieważ społeczną jestem w takim sobie średnim stopniu, więc w drogę powrotną wybrałam się w bardziej kameralnym składzie, czyli wsiadłam do autka Kwiaciareczki i Jej męża i Ich dziecka . oprócz nich siedział tam też pośrodku błogosławiony między niewiastami Szakal35, a drugą niewiastą była Martyrka. Szakalowi udało się w drodze jeszcze nie usnąć , choć rozmowami za bardzo mu nie przeszkadzaliśmy - co by tu nie mówić, szum auta utrudnia komunikację między przodem a tyłem samochodu. zastanawia mnie też do jakiej gry ktoś przygotowywał ostatni odcinek drogi prowadzący bezpośrednio do 'Śródborowianki' - golf to być nie mógł, bo dołki znajdowały się zbyt blisko siebie {Kapela Na Dobry Dzień - Hop}, {Pendragon - The Edge Of The World}.
wtedy to, w oczekiwaniu na przyjazd wcale nie jednego chłopca, który jeździł koleją , spędziłam jedyny dłuższy czas w pokoju mi przeznaczonym, do którego zaprosiła mnie Martyrka [i do którego wspólnie zaprosiłyśmy Szakala bezdomnego]. może to wcale nie była pomyłka, której dopuścił się pan recepcjonista gdy zapisał, że jest to pokój jednoosobowy - fakt, że może było to najlepsze miejsce na pytania, odpowiedzi i opowieści dwuosobowe, i ja odczuwam taki ich niedosyt, ale to chyba potrzeba by było jeszcze paru dni, byśmy trafiły do niego w tym samym czasie bez pośpiechu między jednym a drugim konkursem, między jedną a druga atrakcją ... mam jednak nadzieję, że to jest do nadrobienia...
a potem zrobił się hałas i wiadomo było, że trzeba jak najszybciej zejść na dół, bo z głodnymi mężczyznami lepiej nie zadzierać . i muzyka już od razu także. {Ragusa - La musica di notte}. wydawało mi się, że brzmi jakoś z oddali i nawet pomyślałam (a nawet tą wątpliwość wyraziłam), czy to może przypadkiem nie słychać tego wesela, które miało być w sali obok (tak to jest, jak się czyta wątki na forum ze zrozumieniem ...) [ciekawe jak się czuje Bobby jako ten, który przygotował dla nas muzykę weselną? ]. jak się potem okazało, jeśli ktoś słuchał z uwagą, to mógł to potem wykorzystać w czasie konkursu , kiedy to wzorem zwyczaju, jaki ma Iza względem nowych płyt, słuchaliśmy ich nie w całości ale próbkując każdy utwór po fragmenciku. czasem niektórym wystarczyła sekunda, by rozpoznać kto to i co to. {Dio - Rock'N'Roll Children}. doprawdy byłam pod wrażeniem. jako że na samym początku konkursu zostałam niesłusznie pozbawiona możliwości odpowiedzi, obraziłam się i do końca już się nie wychylałam. [jeśli ktoś to zdanie wziął na poważnie, to śpieszę z wyjaśnieniem. ja się okazałam być nogą całkowitą w tym temacie i nawet gdybym odpowiadała na ten pierwszy fragment, to ze stresu i tak bym poległa, bo mi się pomerdało z innym utworem ]. trzeba przyznać, że w ogóle tamten czas był nieszczególnie szczęśliwy dla kobiet . następnym razem proszę nas zatrudnić chociaż do wręczania nagród . a nagrody były, owszem, i to bardzo ładne. to był moment, gdy Pan Marek jeszcze raz pojawił się tak szczególnie namacalnie pośród nas. prowadzący konkurs Jotem3 i Ku3a próbowali ściemniać, że nagrodą jest zawartość zielonej butelki, z butelką zresztą włącznie , ale nagroda wcale nie była zielona... {Helloween - Keeper Of The Seven CD's*}. piosenki z dzwoneczkami wraz z podpisem własnoręcznym Pana z okładki. razy siedem. ale siódma płytka już w innym konkursie. lista poleceń, jakie należało w nim wykonać, okazała się być przedstawiona na tyle osobliwie, że każdy zrozumiał ją na swój własny sposób, co niestety okazało się dopiero podczas ogłaszania wyników. któż by przypuszczał, że jedynym skojarzeniem bardzo niejednoznacznego wyrazu 'lista', w tym jakże przecież różnorodnym zestawie ludzi siedzącym przy jednym stole, będzie skojarzeniem z Listą Przebojów Programu Trzeciego?! a jednak! dzięki temu do trójki zwycięzców obok Garego i Jblaminsky'ego załapałam się także ja, bo złe zrozumienie zasad konkursu wytrzebiło potężnie potencjalną konkurencję . a w konkursie należało wypisać utwory kojarzące się ze świętami będące na liście... {Detlev Schmidtchen - Seven Bells}. bardzo miłą pamiątkę przywiozłam ze sobą [na okładce mojej płyty Pan Marek trochę mniej siwych włosów ma. i śpiewają tylko polscy wykonawcy]. i cóż... zdecydowanie mi tam musiało być dobrze, tam przy tym stole, skoro zdecydowałam się zanucić Wam_niektórym fragment piosenki, której tytułu nie pamiętałam... zazwyczaj przy pierwszym spotkaniu takich rzeczy nie robię .
w międzyczasie salę zaczęło dziwnie opuszczać po jednej osobie, by po chwili przyjść z powrotem. wyjścia niczym na skazanie, a oprawcą się okazał Bobby-x . padła tu prośba, by na razie nie zdradzać szczegółów, więc powiem tylko, że był to chyba najbardziej stresujący dla mnie moment zlotu . dosyć powiedzieć, że na skazanie szłam trzykrotnie za każdym razem nie mogąc dotrzeć do celu. ale efektu całości jestem bardzo ciekawa... {Transatlantic - We All Need Some Light}.
no a potem to już każdy przemieszczał się gdzie chciał i kiedy chciał, i konstelacje ludzkie tworzyły się bardzo różne i właściwie nieprzewidywalne . zawartość zielonych butelek, tudzież różnokolorowych puszek można było wykorzystać nie tylko w nagrodę. {Bran van 3000 - Drinking In Śródborów*}. również nie w nagrodę można było poznać różne metody 'zapisów' trójkowych utworów z trójkowych notowań - leszekno, a czasem przy okazji poznać jeszcze wyniki osiągnięć sportowych zawodników sprzed lat - Wojtek, można było potowarzyszyć przez chwilę kącikowi poświęconemu Annie Marii Jopek - Jopkolog i spółka, poprzyglądać się radości z obejrzenia tajemnych fragmentów zawartych na nagraniach Bobbiego - Martyrka i Yacy. i cokolwiek sie jeszcze chciało... {The Shins - New Slang}. na przykład porozmawiać nie tylko o muzyce. w miejscu, gdzie tą muzykę słychać trochę mniej, trochę ciszej. pod_ranek to czas dobrej i ciepłej rozmowy z Ku3ą. {Jim Brickman - Sudden Inspiration}. to już taki moment nocy, gdy zmęczenie ciała daje czasem o sobie znać - było chyba widać [zresztą chyba się spodobało Bobbiemu, bo ze swoją magiczną maszynką się kręcił i kręcił ], ale daliśmy radę . czasem coś bywa silniejsze od ciała.
ale potem to już zasnęłam. pomiędzy jednym zdaniem Bobbiego, a drugim Ku3y. {Klatu - 3:15 (wszystko się śni)}. ale to na pewno nie była 3:15 . no i nie w swoim łóżku, ale na kanapie Wielkiego Bob... to znaczy Brata . a jak się przebudzałam, to miły gwar z kuchennego pomieszczenia dobiegał. a spoza gwaru śliczne świąteczne dźwięki muzyki. [Bobby - pięknie wybrałeś!]. a zdaje się, że też sporą ich część spędziłam w śnie... to niesprawiedliwe! no i zdaje się, że coś przegapiłam , bo jak się obudziłam, to dostałam w rączki coś adresowane do mnie, płytę z ławką na okładce. no niesprawiedliwe, że przespałam . i jak to się wszystko stać mogło, skoro kominka żadnego nigdzie nie widziałam, którym to Mikołaj mógłby się przecisnąć?! co to za nowoczesne metody?!
*
a gdzieś pomiędzy zaczął się już przesączać czas pożegnań. już część z Was w drodze była, gdy ja otwierałam oczy. szkoda, że tak się stało. ale następnym razem nie będziemy musieli się już witać w związku z tym . a kiedy poszłam do pokoju zanieść koc, to okazało się, że choćby nie wiem co, to ten pokój pozostanie pojedynczy... bo Martyrka właśnie zbierała ostatnie swoje rzeczy i musiała biec na pociąg. zbyt szybkie pożegnanie. tak, to jest zdecydowanie do odrobienia...
jeszcze kupienie w ostatniej chwili koszulki forumowej [ktorą zresztą udało mi się po pięciu minutach zostawić zawieszoną na krześle i pójść, a nawet pojechać, dalej, zapominając o niej i czyniąc sobie w ten sposób sposobność do spotkania z Bobbym ], plany mniej lub bardziej realne na następne zloty wygłaszane w niewielkim kręgu tych, którzy ze snu tej nocy zrezygnowali zupełnie [no nie licząc w tym towarzystwie mnie ], brak siły nawet na to, by usiąść na krześle zamiast stać . {Farben Lehre - Piosenka leniwych słoni}. i budzenie Kajmana w ostatniej chwili [no proszę, ktoś jednak spał dłużej ode mnie ]. a na dworze cieniuteńka warstwa czegoś białego... z całą pewnością nie puchu, bo za drobne to to , ale zapowiedzi puchu na pewno. nikt nie powie, że nas tam nie było, bo kroki odznaczały się czarnym śladem bardzo wyraźnie. takie same będą wspomnienia, zdjęcia, stopklatki.
i współczucia moje dla Bobbiego, który został tam sam. ja bym nie chciała. {Totentanz - Całkiem sam}.
pociągi porozwoziły. na szczęście szczęśliwie. będą któregoś dnia wracać ta samą drogą. nie zapomnijcie wsiąść!
{Peter Cincotti - Goodbye Philadelphia}
[chyba teraz już nie będzie grzechem, jeśli powiem, że to był mój nr. 1...]
***
dziękuję za wszystko. i Wszystkim.
- Yacy
- Posty: 21971
- Rejestracja: wt gru 27, 2005 11:14 pm
- Listy Przebojów Trójki słucham od: not. 67 30.07.1983
- Lokalizacja: Elbląg
- Kontakt:
Neon.ko, właśnie miałem przesiąść się do służbowego laptopa (nie tylko na zlotach siedzę po nocach ), gdy zobaczyłem Twój post. Chciałem tylko przejrzeć, ale się nie dało Przeczytałem jednym tchem jak się czyta coś co zostało napisane sercem nie palcami... I zilustrowanie tego utworami z NL4 - niezwykły, fantastyczny pomysł ! Muszę sobie przygotowac te pieśni i przeczytać całośc raz jeszcze w rytm tych utworów No i samemu coś napisać, ale niestety raczej nie w najbliższych dniach...
- jblaminsky
- Posty: 812
- Rejestracja: ndz gru 31, 2006 5:55 pm
- Lokalizacja: Wa-wa
- Kontakt:
Piekna relacja ze Zlotu Neon.ka!neon.ka pisze:no to czas na mnie. ściskam mocno.
***
moje kilka słów dla Pana Marka i trochę prywaty na ucho [chcę się poskarżyć, że fotoreporterzy podsłuchiwali!!! i to bez żadnych oporów!!! ] .
Uuups.. Bęcki chyba dla mnie polecialy... No szeptem to tego nie mozna bylo nazwac ale na szczescie fotoreporterzy maja jakąs tam klase i nawet jak slysza wyrazy lecace do Niedzwiedziowego ucha to staraja sie ich nie slyszec..... Za to liczylem ze moje kilkuminutowe stanie z aparatem wycelowanym dyskretnie w "parę szeptusiów" (a raczej jednego "szeptaka" i jednego "odbiornika") zaowocuje pieknym kadrem solidnego buziaka... i co? I nic. Buziaka nie bylo!
Ostatnio zmieniony śr gru 19, 2007 12:32 pm przez jblaminsky, łącznie zmieniany 1 raz.
A ja napiszę, że czuję wielki niedosyt. Wszystko było cudowne i wspaniałe, ale zlot trwał tylko niecałe 2 dni i z niektórymi osobami prawie w ogóle nie udało mi się porozmawiać. Gdyby to trwało tydzień, to pewnie byłbym znacznie bardziej zadowolony. To co było, było cudowne, wspaniałe, rewelacyjne, ale to było zdecydowanie za krótko.