Ja to chciałabym najpierw bardzo podziękować Gosi i Jackowi za to, że mogliśmy się poczuć naprawdę zaopiekowani w tym czasie Waszej uroczystości. Zadbaliście o każdy szczegół i bardzo Wam za to dziękujemy.
Cała uroczystość była bardzo rodzinna, z różnych względów - począwszy od tego, że kościół był niewielki [ja dziś myślę, że nasz był trochę za duży, pomimo, że piękny. W sensie, że nie pomagało to poczuć się wszystkim jako bycie wspólnie i razem] i w całości wypełniony tymi, którzy chcieli się cieszyć z Gosią i Jackiem, a kończąc na tym, że Gosię do ołtarza, przy którym czekał Jacek, prowadził Jej Tata. To zawsze jednak się robi ciepło na sercu, gdy się uczestniczy w tym momencie. Przysięga małżeńska zabrzmiała przekonywująco
i fajnie jest przeżywać to od strony 'obserwatora' mając już to za sobą [dla nas to był pierwszy ślub po naszym ślubie]. Widzi się to jednak już trochę inaczej niż wtedy, gdy się jeszcze nie miało męża/żony.
Zabawa weselna była również bardzo ciepła i pełna życzliwości i serdeczności, poznaliśmy tatę Jacka i Rodziców Gosi i wszyscy okazali się bardzo otwarci i zainteresowani nami, pomimo, że nas przecież wcześniej nie znali. No i są to bardzo ciekawe osobowości.
Wiem już po kim Gosia ma dryg do chemii
, a jeśli chodzi o męskie rozmowy, to kącik wędliniarski własnej roboty połączony z kącikiem z nalewkami własnej roboty, cieszył się dużym wzięciem.
Bardzo miło się było przysłuchiwać tym pogawędkom.
Tańców było też mnóstwo, Sebastian nawet na chwilę zamienił się w kobietę
I powiem Wam, że jak na mój gust poradził sobie znakomicie z ta rolą. Ja bym lepiej tego nie zrobiła z całą pewnością.
Świetna zabawa od początku do końca, i wielkie dzięki za nią.
Ja jednak jestem mało wytrzymała i wymiękłam już ok. 2:00.
Zdjęcie z forowiczami niestety nie wyszło ostre, więc chyba nie będzie się nadawało do publicznego pokazania, ale to już ocenią Młodzi.
No, to jeszcze raz wszystkiego dobrego Wam, i za rok na pewno napiszecie tak jak my, że czas upłynął o wiele szybciej, niż można by się było spodziewać.