No cóż, top, jaki był, każdy widział. A co na to wpłynęło?
Daleki byłbym od podejrzewania, że Piotrkowie to wszystko ustawili. Zresztą chyba by to było bez sensu, bo niby dlaczego? Już prędzej można uzasadnić podejrzenia co do zwykłych list przebojów, które się od czasu do czasu pojawiają wśród słuchaczy różnych stacji, również w stosunku do LP3. Lista bieżąca to lista nowości, wysoka pozycja na liście to nobilitacja dla wydawcy i wykonawcy piosenki, więc tu zawsze możliwe są naciski. Ale lista utworów, z których najmłodszy ma 7, a najstarszy 46 lat?
Myślę, że jest kilka przyczyn.
Po pierwsze: sposób głosowania. Mam wrażenie, że Redaktorzy nie do końca zdawali sobie sprawę, co się stanie, gdy każdy dostanie możliwość głosowania na 100 utworów. A przecież było rzeczą naturalną, że przeciętny słuchacz szedł sobie po spisie od początku do końca, i najpierw dawkował głosy oszczędnie, żeby starczyło, a pod koniec, gdy okazywało się, że ta setka to jednak baaardzo dużo, głosował na wszystko, co mu sie podobało na ostatnich 2-3 stronach, bo wracać wyżej mu się nie chciało. Niektórzy być może bali się, że system ich przy takich operacjach wyloguje (niestety, maszyny bywają głupie) i znikną oddane głosy, których przy tej ilości 90 procent osób nie byłoby w stanie zapamiętać i powtórzyć raz jeszcze. Dodatkowo część osób mogła wybierać te do tej pory niżej notowane w TWC, a lubiane przez siebie utwory (stąd pewnie ci Stranglersi, Wilki itp.), wychodzili bowiem z założenia, że takie piosenki jak "Child of Time", "Whole Lotta Love" czy "Bema pamięci..." i tak zawsze się zmieszczą przynajmniej w top 20.
Sposób zaprezentowania utworów to zupełnie inna sprawa - tutaj chyba rzeczywiście najbardziej demokratyczne i obiektywne byłoby ustalanie przez komputer dla każdego głosującego indywidualnej kolejności stron lub piosenek - podejrzewam, że od roku 1996 ,czyli od początku głosowań internetowych w Trójce, technika informatyczna posunęła się na tyle do przodu, że wprowadzenie takiego systemu jest możliwe. Ponadto liczba piosenek powinna być ograniczona (np. góra pięć na jednego wykonawcę), bo jak każdemu damy, jak Beatlesom, 29 utworów, to będą ich tysiące i słuchacze już kompletnie sie pogubią! Może przez pół roku (np. od stycznia do czerwca) powinny wisieć w sieci listy utworów poszczególnych wykonawców i słuchacze powinni wybierać każdemu top 5 do głosowania na TWC (tak jak to się od czasu do czasu dzieje przy antenowych topach poszczególnych piosenkarzy), a właściwe głosowanie na TWC powinno sie odbywać przez drugie pól roku (od lipca do grudnia)?
Wiadomo, że sposób głosowania zawsze wpływa na wyniki: zupełnie inaczej wyglądały np. statystyki LP3, gdy można było głosować na 2 piosenki, inaczej, gdy na 10, inaczej w sytuacji narzucania "tyle polskich, tyle zagranicznych", inaczej później, gdy je zniesiono. Widać różnice pomiędzy czasami głosowania pocztówkowego a głosowaniem internetowym, czasami, gdy internet był elitarny, a obecna epoką masowości tego medium, okresem, gdy ujawniano aktualne wyniki głosowania i resztą historii Listy... Jednym słowem, sposób głosowania jest bardzo ważny i należy dążyć do jak najobiektywniejszego. Tylko czy pracownikom Trójki na tym zależy?
Po drugie: jednak zmiana profilu słuchacza. Ostatnia taka zmiana dokonała się w latach 1982-1984. Posłuchajmy sobie piosenek z pierwszego notowania LP3 (szczególnie niższych pozycji, tak od 15 do 30 miejsca) i porównajmy z notowaniem 150 na przykład. Ledwie 3 lata później, a zupełnie inne preferencje muzyczne słuchaczy!
Mam wrażenie, że po pierwsze powrócili ostatnio do Trójki ci, którzy zaczęli jej słuchać właśnie wtedy (stąd powrót "Dmuchawców", stąd owi Stranglersi - to był bardzo popularny zespól na LP3 w latach 80-tych, dziwię się,że niektórzy określają te utwory mianem mało trójkowych, ja bym powiedział, że "Golden Brown" to klasyka Listy, a pogardzane na tym forum "Always the Sun" jest bardzo "niedźwieckie" w duchu i p. Marek nieraz do niego wracał), po drugie przyszło nowe pokolenie ludzi mających obecnie 15-25 lat, czyli urodzonych między 1985 a 1995 - stąd awans utworów ich dzieciństwa czy młodości: piosenek wykonawców takich jak Wilki, Varius Manx, Myslovitz czy The White Stripes (tu się tylko dziwię, że w setce nie było żadnego Heya). A oba te pokolenia wspólnie dołożyły głosów grupie U2. Dla starszych to było objawienie młodości (i artyści jakoś tam wspierający naszą walkę o wolność w tamtym czasie, a w każdym razie mający taka opinię, dodatkowo na początku w radiu zakazani, co dla tamtego pokolenia też się liczy), dla młodszych zaś U2 to coś, co było "od zawsze" i zespół, który - mimo okresów lepszych i gorszych - nigdy nie schodził poniżej przyzwoitego poziomu, o którym spora część dzisiejszych młodych piosenkarzy nie może nawet marzyć. Więc na U2 głosowali jedni i drudzy.
W rezultacie tych zmian pokoleniowych najmniej do powiedzenia mieli starzy wyjadacze, ci od utworów z lat 60 i wczesnych 70-tych. I z tych piosenek na górze utrzymało sie tylko to, co się podobało także części tych średnich i młodszych, rzeczywiście nieraz z kanonem muzycznym nieobeznanych.
Trzecia rzecz, to oczywiście podejście samej redakcji do audycji: brak informacji, dodawanie piosenek w czasie głosowania, trzymanie niemal do końca w tajemnicy dokładnej pory emisji TWC... Za czasów Niedźwieckiego było to wszystko znacznie lepiej zorganizowane, ale wiadomo: opiekowała się tym wtedy jedna osoba, a nie trzy, do tego był to człowiek, który sam to wymyślił i mu zależało. Mam wrażenie, że Piotrkom zależy dużo mniej, poza tym nawet jeśli by im zależało tak samo, to żaden z nich nigdy nie wypracował sobie w Trójce tak mocnej pozycji, jaką miał p. Marek - więc maja znacznie mniej do powiedzenia w kontaktach z kierownictwem.
Wreszcie rzecz czwarta: relacje kierownictwa Trójki z dziennikarzami. TWC odbywa się raz w roku i trzeba raz w roku nagiąć ramówkę, do czego potrzeba zgody dyrekcji i nominalnych prowadzących dane pasmo. Czyli trzeba przyjść do dyrektora (lub kogoś na niższym szczeblu, ale i tak główny musi to zatwierdzić) i o tym porozmawiać. A jak wyglądają stosunki dyrekcji z zespołem w ciągu ostatnich lat (a wcześniej nie było lepiej)?
Swego czasu wszyscy mieli dosyć dyrektora Laskowskiego. Słuchacze z radością powitali zmianę na Skowrońskiego, zresztą to był 2005 brok, rewolucja moralna, nastroje społeczne takie a nie inne, więc i wśród dziennikarzy protesty były umiarkowane. Ale i tak byli tacy, którym się nie podobało "zawłaszczanie radia przez polityków PiS" (jakby Laskowski wcześniej przyszedł bez politycznego poparcia SLD i reszty dawnego układu, zmiecionego przez IV RP), zresztą kilka znanych nazwisk odeszło, w tym niestety p. Marek. W 2008 odszedł Skowroński, przyszła Jethon - były protesty, listy otwarte, niektórzy sie zwolnili, bo "radio znów zawłaszczone przez polityków", tym razem tych z PO (jakby Skowroński wcześniej przyszedł bez poparcia PiS-u) PO. W 2009 odchodzi Jethon, przychodzi Sobala: oczywiście mamy protesty, listy otwarte, niektórzy pewnie też myślą o odejściu, bo "radio znów zawłaszczone przez PiS" (jakby Jethon przyszła wcześniej bez poparcia PO!). Podejrzewam, że jeśli po p. Sobali przyjdzie sam Jezus Chrystus, to i tak będą protesty, że radio ktoś zawłaszcza (w takim wypadku oskarżonym byłby pewnie episkopat
), a Sobala powinien zostać...
Ja się pytam, jak oni mają spokojnie rozmawiać o czymkolwiek, skoro każda zmiana kierownictwa - niezależnie od tego, w którą stronę, jest witana przez dziennikarzy protestami nagłaśnianymi w innych mediach? Zanim sie wszyscy w końcu poprzepraszaja, wyjaśnią sobie różne sprawy i zaczynają zajmować się właściwą pracą, mija kilka(naście) miesięcy, co przy tempie zmian politycznych w Polsce jest równoznaczne z tym, że jak zespół zaczyna się choć trochę lubić z dyrektorem, to... przychodzi następny dyrektor, są protesty, listy otwarte.. i tak dalej, do końca świata i o jeden dzień dłużej! Więc ja się nie dziwię, że sprawy programowe są zawsze na szarym końcu
To i tak cud boski, że w 2007 udało się uratować LP3 przed niechybna śmiercią antenową - myślę, że przynajmniej połowę zasługi maja tu słuchacze, którzy nie wyobrażali sobie Trójki bez Listy. I na szczęście Marek odszedł już za Skowrońskiego - bo Laskowski z pewnością wykorzystałby jego odejście do likwidacji Listy w tradycyjnej formie...