XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Potrzeba dyskusji na temat Listy jest tak silna, że łamy Forum to za mało — od czasu do czasu spotykamy się także na Zlotach.

Moderatorzy: ku3a, ku3a

Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: wwas »

Rotacja na stanowiskach strażników w Trójce jest, jak się okazuje, bardzo duża. Ci nowi nie skanowali nam już dowodów osobistych (przypomnienie napisane powiększoną czcionką z wtorku na środę przez LLucky’ego okazało się niepotrzebne), nie prosili też o przejście przez bramkę do wykrywania metalu (czy ona zawsze tam stała?), a jak nawet komuś zdarzyło się przejść i wywołać pisk, nie reagowali zbyt gwałtownie. W zamian wyrazili dezaprobatę w stosunku do wnoszenia do studia bagażu, a kurtki polecili zostawić w szatni (dzięki czemu podczas piątej wizyty dowiedziałem się, że na Myśliwieckiej jest coś takiego jak szatnia). Pani szatniarka zaczęła nam nawet wskazywać, które wieszaki możemy zająć (pozostałe musiały zostać wolne ze względu na planowany na dzisiaj koncert), po konsultacjach ze strażnikami, stwierdziła jednak, że skoro za godzinę idzie do domu, nie będzie miał ich kto pilnować, a zatem w drodze wyjątku pozwoliła nam wnieść bagaże na piętro. Tam zaś po raz pierwszy byłem świadkiem wybuchu złości u Helen, która, zobaczywszy jak mało miejsca zajmują bagaże w kącie jej pokoju, nie wahała się dobitnie powiedzieć, co myśli o tak nadgorliwych strażnikach.

Tymczasem ku3a miał nam do przekazania dwie wiadomości: po pierwsze, Agnieszkę Łukasiewicz boli dzisiaj głowa (mam nadzieję, że to nie na myśl o zlocie – na poprzednim też cierpiała na tę dolegliwość), więc co prawda można wchodzić do reżyserki, ale lepiej za bardzo nie przeszkadzać; po drugie, nie powinniśmy się nastawiać na indywidualne wejścia przed każdą piosenką – co prawda wszyscy nas tu w Trójce lubią, ale dla słuchaczy spoza forum moglibyśmy nie być wystarczająco atrakcyjni na antenie, zatem szansę dostaną najwyżej dwie osoby (darek49 próbował mnie następnie przez kilka minut przekonać, że koniecznie powinienem być jedną z tych dwóch; cóż…).

Oprócz wiadomości, ku3a przekazał nam też tradycyjne wydruki z notowaniem, które również tradycyjnie zaraz posłużyły mi do liczenia punktów w znawcy, co jednak szło mi tym razem wyjątkowo opornie: zanim doszedłem, że do wspólnego brakuje mi sześciu punktów (tzn. jestem po jego gorszej stronie), kajman już dawno zdążył się zachwycić swoim dziesięciopunktowym osiągnięciem (po tej lepszej), swoje policzył też TomaszBr, on jednak podglądał typ wspólny w telefonie, więc się nie liczy. Kiedy wszystko było już wiadomo (lub prawie wiadomo – później, w okolicach miejsca 5, kajman oznajmił mi, że moje wyliczenia były błędne i tak naprawdę brakuje mi do wspólnego aż 12 punktów; istotnie – stwierdziłem później, że pomyliłem się, analizując miejsca 26-28, jak również, że jest to mój najgorszy wynik od 16 notowań, co nie pozostało bez wpływu na pozycję w podsumowaniu), rzuciłem okiem na jeszcze jedną kolumnę, której wcześniej albo nie zauważyłem albo nie pamiętałem (a wydawało się, że o wydrukach z notowaniami wiem już wszystko) – czas, po którym wchodzi wokal. Na tle wartości kilkusekundowych wyraźnie odcinało się 1:14 przy utworze Kultu.

Kiedy pierwszy raz wszedłem do reżyserki, wraz z kilkoma innymi osobami, Agnieszka Łukasiewicz powitała nas z uśmiechem, mówiąc, że właśnie wzięła środki od bólu głowy i czuje się wspaniale. Kolejne kilkadziesiąt minut część z nas spędziła więc w jej towarzystwie, w tym jakże przytulnym pomieszczeniu. Aby podtrzymać tradycję wszystkich dotychczasowych relacji (przynajmniej tych, podczas których wizyta w studiu pojawiła się w programie), wypada mi teraz wspomnieć o jakimś elemencie wyposażenia reżyserki, który dotąd nie został opisany. Staje się to coraz trudniejsze – po tym jak pojawiły się już obie szyby, mikrofon, podwyższenie po lewej stronie, nietypowe oświetlenie i telewizor (teraz królowała w nim dla odmiany siatkówka), niewiele już zostało. Niech więc tym razem będzie to stojący na prawo od drzwi niemalże jak eksponat muzealny, od dawna nieużywany przyrząd realizatorski, do którego materiały dźwiękowe przygotowywano na prawdziwych taśmach. Dekodiemu zakręciła się w oku łezka, gdy wspominał czasy studenckie, kiedy to z takimi sprzętami miewał regularnie do czynienia, z dumą też opowiadał o tym synowi.

Do grupy osób w reżyserce chciała też dołączyć neon.ka, by ponownie przedstawić słynną realizatorkę synowi (który miał prawo już jej nie pamiętać, jako że gdy gościł tu po raz ostatni, był niemal dokładnie dwa razy młodszy), postawiła jednak warunek – Tadeusz miał się zachowywać cicho. Niestety, wchodząc zaczepił nogą o próg, co skomentował charakterystycznym dla siebie wysokim dźwiękiem. Agnieszka Łukasiewicz musiała więc z zawarciem nowej znajomości jeszcze trochę poczekać, Tadeusz zaś niezrażony niepowodzeniem postanowił wybrać inny kierunek kariery i przekraczając nieprzekraczalne drzwi pobiegł prosto w kierunku studia (na szczęście neon.ka w porę zdołała go dogonić).
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: wwas »

Yacy z Martyrką oraz adameria przygotowali dla Niedźwiedzia stos książek i płyt, z prośbą, by zechciał ozdobić je swoim autografem. Zgodził się chętnie, nie chciał jednak tracić czasu wolnego podczas serwisu informacyjnego, zaoferował się za to zrobić to podczas piosenek. Ponieważ akurat trzy pierwsze stanowiły nowości, a więc były odtwarzane całe, nie musiał się specjalnie śpieszyć i rozłożywszy pracę na trzy tury, uporał się z całym zapasem. Za każdym razem prosił tylko Agnieszkę Łukasiewicz, żeby dała mu znać, gdy do wejścia na antenę pozostanie mu minuta (kiedy zrobił to po raz pierwszy, dostał odpowiedź, że zostało akurat 39 sekund).

Kiedy trzecia nowość dobiegła końca, niespodziewanie pojawił się ku3a z sygnałem: wchodzimy! Zaskoczony, że tak nagle i nieco rozczarowany, że nie zdążyłem nawet zawiadomić Rodziców, podążyłem za innymi. Jak widywałem na zdjęciach ze starych zlotów, takie duże zgromadzenia w studiu już się w przeszłości zdarzały, osobiście jednak nie miałem okazji w żadnym uczestniczyć. Ustawiliśmy się wszyscy za plecami pana Marka, podczas gdy naprzeciwko nas zasiadło dwóch szczęśliwców, którzy jako jedyni mogli dzisiaj wejść w bliższy kontakt z mikrofonem, byli zaś nimi: Jędrek (jakoś tak wszyscy zgodnie stwierdzili, że jest tutaj właściwą osobą) i Kamil (była to jego pierwsza wizyta w studiu, więc mu się należało). Obaj odpowiedzieli na parę pytań, m.in. ile mają lat oraz jak im się podoba spadek Birds of Tokyo (nie podoba się, nie skorzystali jednak z okazji, żeby zaznaczyć, że nasze forum nie ma z tym spadkiem nic wspólnego – u nas kolejny tydzień utwór przebywa na szczycie; pan Marek musiał uzupełniać tę informację podczas następnego wejścia). Rola całej reszty ograniczyła się do jednego okrzyku na początek, a na antenie i tak najlepiej było słychać Tadeusza (a jednak – kariera radiowca rozpoczęta i już niedługo kto wie…).

Po wyjściu ze studia i zawiadomieniu Rodziców, że nie muszą już włączać radia (co przyjęli z ulgą; Babci tym razem nie fatygowałem – skarżyła mi się ostatnio na swój nowy odbiornik, w którym nie potrafi opanować zmiany częstotliwości) wróciłem jeszcze na chwilę do reżyserki, żeby usłyszeć jak radzi sobie za mikrofonem obecna wraz z nami w studiu para słuchaczy spoza forum, którzy za tydzień mieli zaplanowany ślub oraz jak pan Marek przekazuje im rozgrzeszenie przysłane mailem przez zbysza. Potem jednak ku3a delikatnie zasugerował, że wzięte przez Agnieszkę Łukasiewicz środki od bólu głowy mają ograniczony czas działania, stopniowo więc coraz więcej osób przemieszczało się w stronę korytarza. Tam zaś Kertoip, przyłożywszy ucho do drzwi studia Agnieszki Osieckiej, próbował wyłowić dźwięki odbywającego się wewnątrz koncertu (prawdopodobnie jakaś muzyka poważna). Kajman zaczaił się na Niedźwiedzia, chcąc zadać mu dwa trudne pytania: jedno o przyczynę niepojawienia się w zestawie Kasi Kowalskiej z płyty z utworami Ciechowskiego (tutaj pan Marek zasłonił się brakiem pamięci – cóż, niektórzy mogą, mnie na jego miejscu nikt by nie uwierzył), drugie o wczesny etap kariery Basi, kiedy grała ona z Perfectem. Z kolei grupka pięciu osób, które nie miały okazji zrobić tego podczas wcześniejszych zlotów, wybrała się z wizytą do serwisu informacyjnego – ja miałem przyjemność zawitać tam już dwukrotnie, więc niespecjalnie mnie tam ciągnęło po raz trzeci, zwłaszcza że podobnie jak za oboma poprzednimi razami, teraz również dyżur pełnił Radosław Mróz (gdyby pojawiła się Justyna Mączka, może byłoby inaczej…)
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: wwas »

Na drogę do Śródborowianki LLucky przygotował nam trzy bilety grupowe, na podstawie których piętnaście osób mogłoby przedostać się tam i z powrotem (a także na Piknik Naukowy w trakcie, z tego jednak po chwili namysłu wycofali się nawet najbardziej zapaleni atram842 i kamil_snk, a więc koncepcja urozmaicenia w ten sposób zlotu ostatecznie poniosła klęskę) – przekazał mi je, żebym załatwił formalności z konduktorem. Potem jednak, policzywszy miejsca w trzech samochodach, które mieliśmy do dyspozycji, doszedł do wniosku, że zdołamy zmieścić się do nich wszyscy. Tak więc również i tym razem nie dane mi było doświadczyć tego, co ku3a opisywał kiedyś jako najprzyjemniejszą część zlotu – podróży pociągiem, a potem dojścia ze stacji do ośrodka. Trudno, może kiedy indziej.

Do rozstrzygnięcia pozostawały dwie kwestie: po pierwsze, co zrobić z kupionymi biletami, to jednak był już indywidualny problem LLucky’ego (chociaż mało brakowało, że byłby też mój – bardzo ociągał się z odebraniem biletów z powrotem), mimo wszystko jestem przekonany, że do czasu następnego zlotu taryfa się nie zmieni i będzie je można z powodzeniem wykorzystać. Druga kwestia, czyli podział pasażerów pomiędzy samochody, nie stanowiła raczej problemu. Jedynym zastrzeżeniem, które należało wziąć pod uwagę, było to, że trzej najwyżsi uczestnicy powinni się znaleźć na przednich siedzeniach w trzech różnych samochodach, kierowcy więc podzielili między siebie ku3ę, kajmana i djjacka (co prawda ten ostatni zapewne był ciut niższy od TomaszaBr, LLucky jednak zdecydował, że dodatkowym kryterium wyboru będzie „obwód”, na co z kolei obruszył się ku3a). Wkrótce więc każdy wiedział, do którego samochodu został przydzielony, przynajmniej teoretycznie, bo kiedy LLucky urządził odpytywanie, nieoczekiwanie pojemność samochodu adamerii wzrosła do 6 osób. To jednak udało się szybko wyprostować, kiedy więc o 22 przyszło pożegnać się z gościnnym studiem (i z darkiem49), każdy skierował się do właściwego.

Droga do Śródborowa była wszystkim dobrze znana, lecz mimo to Yacy nie wyrywał się jako pierwszy i za najbliższym rogiem, koło wejścia do Łazienek, zatrzymał się, czekając aż wyprzedzi go LLucky. Martyrka miała pewne wątpliwości, czy widoczna przed nami rejestracja BS, to rzeczywiście on, wyjaśniłem jednak, że jego rodzice, od których pożyczył samochód, mieszkają właśnie w Suwałkach. Z kolei widoczne za nami SC, to niewątpliwie adameria i to pomimo że na tylnym siedzeniu widać było tylko dwie sylwetki (trzecia, należąca do Dekodiego juniora nie dawała się wypatrzyć).

Przez całą drogę jechaliśmy całkowicie synchronicznie, do tego stopnia, że kiedy rozdzieliło nas czerwone światło, LLucky niezwłocznie zatrzymał się zaraz za skrzyżowaniem i włączył światła awaryjne. Trasa, którą nas poprowadził nieco się różniła od wykorzystywanej przeze mnie podczas wcześniejszych zlotów. Ponieważ nie spodziewałem się, że można tam dojechać jakoś inaczej niż Wałem Miedzeszyńskim, przeżyłem spore zaskoczenie – do tego stopnia, że kiedy przejeżdżaliśmy przez osiedle, na którym niegdyś mieszkałem przez 3 lata, w pierwszej chwili pomyślałem: O! Jakie tu przy Wale Miedzeszyńskim stoją podobne budynki (i nawet ulice się tak samo nazywają…).

Trasa miała tę zaletę, że trudniej się było na niej zgubić (co jednak i tak nam nie groziło), była jednak trochę dłuższa – w efekcie udało się nam przesłuchać najnowszą płytę Kultu prawie w całości (słuchałem jej po raz pierwszy). Spośród miejsc mijanych po drodze, Yacy i Martyrka zwrócili uwagę na miejscowość Radiówek, co wprawiło ich w dobry humor, zapewne wskutek nieświadomości, że nazwa ta pochodzi od zainstalowanych się tu niegdyś urządzeń do zagłuszania fal radiowych docierających do nas z Zachodu…
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: wwas »

Śródborowianka powitała nas rozświetlonymi szybami dużej sali, które aż zapraszały, żeby wejść do środka i rozegrać kilka rund kalamburów. Niestety, tym razem światła paliły się nie dla nas – drugie spojrzenie w tym kierunku wystarczyło, żeby zobaczyć porozwieszane na ścianach jakieś kolorowe plansze i grupę nieznanych nam twarzy. W ogóle ośrodek przeżywał w ten weekend duże obciążenie, o czym świadczyła liczba samochodów zajmujących należące zazwyczaj do nas miejsca parkingowe. Byliśmy zmuszeni bezlitośnie rozjeździć trawę pomiędzy drzewami.

LLucky i jego pasażerowie wysiedli z samochodu od razu z pizzą (przynajmniej tak to wyglądało), zanim jednak mogliśmy zacząć ją pałaszować, trzeba było po pierwsze znaleźć drogę do budynku noszącego oficjalnie nazwę „Sarenki”, który jednak w historii zlotów zapisał się jako Mały Biały Domek (co prawda część z nas składała w nim wizytę podczas poprzedniego zlotu, wtedy jednak było jasno), kiedy zaś już się to udało – przeprowadzić trudną operację podziału miejsc w pokojach. Pokój dwuosobowy na parterze został przydzielony Dekodiemu i jego synowi, jeden z pokojów na piętrze – żeńskiej mniejszości (także neon.ce, która miała dołączyć jutro) i członkom jej rodzin, pozostałe trzy miały zostać obsadzone metodą „kto pierwszy, ten lepszy”. Ponieważ, co miałem już wielokrotnie okazję udowodnić, refleks nie jest moją najmocniejszą stroną, kiedy dotarłem na piętro, kłębił się tam już pokaźny tłum. Stwierdziłem, że nie ma sensu atakować drzwi na wprost, gdzie tłum skierował się w pierwszej kolejności i na pewno wszystkie miejsca były już dawno pozajmowane, zamiast tego, podążając za plecami kajmana i Kamila, odbiłem w lewo. Bardzo się zdziwiłem, gdy w dość obszernym pokoju wypatrzyliśmy tylko dwa łóżka – wydało mi się to sporym marnotrawstwem przestrzeni, nie miałem jednak powodów do narzekań. W dodatku pokój miał do dyspozycji własną łazienkę, co w Małym Białym Domku było nie lada luksusem. Miał też, co okazało się dopiero rano, wyjście na taras – co prawda było ono zabite trzema deskami, a śmiałek, który odważyłby się postawić nogę na tarasie, mógł liczyć na szybki transport w dół, zawsze jednak było to coś.

Zobaczywszy, że nie ma dla niego miejsca, kajman usunął się obok, do owego tak ochoczo szturmowanego pokoju na wprost, gdzie na niewiele większej powierzchni ustawiono łóżek aż pięć. Na pocieszenie Kamil i ja zadeklarowaliśmy kolegom z pokoju obok, że bardzo chętnie pozwolimy im użyć naszej łazienki (żaden jednak potem z tego nie skorzystał…).

Zostawiwszy bagaże, czym prędzej przekazałem klucz Kamilowi (mój talent do ich gubienia jest równie znany jak słaby refleks) i wróciłem do sali na parterze, która przez najbliższych kilkadziesiąt godzin miała spełniać tę samą funkcję, co zwykle duża sala w budynku głównym. Była co prawda od swojego pierwowzoru nieporównanie mniejsza, jednak w zupełności wystarczała, żeby pomieścić prawie dwudziestoosobowy stół i nawet z boku zostawało trochę miejsca przydatnego podczas kalamburów (za to z drugiego boku trzeba było czasem włożyć trochę wysiłku, żeby się przecisnąć). Stół był przykryty kompletem granatowych obrusów, co dawało pewien efekt wizualny w połączeniu z białymi (a nie jak w dawnej sali – brudnożółtymi) ścianami, trochę jednak przeszkadzało, kiedy podczas niektórych konkursów zaczynały się one zsuwać, myślę więc, że podczas kolejnego zlotu można by się zastanowić nad ich zdjęciem na samym początku.

Pamiętane z dużej sali malowidło przedstawiające historię Żydów w Polsce pozostawiało pewne wątpliwości pod względem swojej wartości artystycznej, w sumie jednak było dla oka nieco milszą dekoracją niż ustawiony tutaj stos plastikowych pudeł oklejonych folią, z których każde ozdobione zostało czarnym flamastrem – litery układały się w napis: DANQA (znaczenie tego słowa ujawniło się nieco później). Obok tak skonstruowanej ściany leżały jeszcze cztery łóżka rozmontowane na czynniki pierwsze, co oznaczało, że mogłoby nas tu być jeszcze trochę więcej, zwłaszcza że w moim dwuosobowym pokoju spokojnie zmieściłyby się jeszcze ze dwie dostawki. Tak więc jeżeli ktoś z potencjalnych zlotowiczów zrezygnował ze względu na ograniczoną liczbę miejsc, śpieszę uspokoić – nie ma się czego obawiać.

Ponieważ tsch też już od pewnego czasu się na zlotach nie pojawia, brak w sali pianina nie był dla nas szczególnie dotkliwy. Z drugiej strony ustawiony zamiast niego telewizor był sprzętem całkowicie bezużytecznym – tylko ograniczał przestrzeń do kalamburów.

Po zbadaniu wizualnym przyszła pora na akustyczne. Kiedy po rozłożeniu sprzętu i równomiernym rozmieszczeniu głośników po stole, adameria nacisnął „start”, nikt nie miał wątpliwości, że odtwarzany utwór to „The Look of Love” – w porównaniu z niektórymi przygodami w dużej sali, to już było coś.

Kiedy po ABC zabrzmiała „Biała flaga”, po niej zaś Bryan Adams, doszedłem wraz z Yacym do wniosku, że odtwarzaną płytą jest pierwsza dawka Muzycznych Markotyków, udało mi się nawet wzbudzić pewien podziw u Yacy’ego, trafnie typując, jaki utwór będzie odtwarzany następny. Tak właściwie jednak zadanie nie było to trudne – Basia pojawia się na tych trzech płytach niemal w co drugim utworze.
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: wwas »

Tymczasem TomaszBr i Kertoip byli już gotowi na inicjację zlotową według kajmana. Markotyki umilkły i w głośnikach zabrzmiały oryginalne wersje wybranych utworów z Listy – najpierw po trzy na rozgrzewkę (dość nietypową, bo trudniejszą od tego, co nastąpiło po niej), potem po cztery utwory właściwe. Obu egzaminowanym udało się zdobyć po 9 punktów na 10 możliwych (czyli o 3 więcej niż swego czasu mnie) – Jędrek miał tylko problem z „The Shoop Shoop Song” (w sumie nie powinien – w końcu wykonanie Cher jest starsze od niego tylko o sześć lat), Piotrek zaś z… „Going to a Town” (tak to jest, kiedy nie jest się z Listą na bieżąco). Niestety, syn Dekodiego nie dał się namówić na własną rundkę, nawet kiedy kajman zaoferował, że mógłby zgadywać wspólnie ze swoim tatą. Wobec tego przygotowane utwory zostały odtworzone poza konkursem. Niestety, kajmanowi wkradł się błąd – „Maybe”, które pojawiło się ostatnio na Liście śpiewane przez Natalię Przybysz, znane było wcześniej w wersji Janis Joplin, jednak nie była to wersja oryginalna, Wikipedia podaje tutaj niejaki zespół The Chantels, nagranie z roku 1957. Cóż, każdemu może się zdarzyć, konsternacja zapanowała dopiero, kiedy kajman zaczął odtwarzać „Hold the Line”, tłumacząc, że obecnie na Liście przebywa jego autocover. Jeśli zaś chodzi o niespodzianki, najbardziej zaskoczyło mnie usłyszenie oryginalnej wersji „Talking to a Stranger” (naprawdę nikt już w dzisiejszych czasach nie nagrywa oryginałów?)

Kiedy formalności stało się zadość, można było przystąpić do właściwego konkursu kajmana, również znanego nam z poprzedniego zlotu – rozpoznawania utworu na podstawie jego poprzednika i następnika na płycie. Trochę zamieszania było z podziałem na drużyny: było nas w sumie 15 osób, a więc bez kajmana 14, co można by podzielić na 7 drużyn dwuosobowych, byłoby to jednak trochę za dużo. Gdyby jednak ku3ę, tak jak poprzednio, policzyć podwójnie, można by było uformować 5 drużyn trzyosobowych. Niestety, ku3a ostro sprzeciwił się takiemu liczeniu, argumentując, że ten zaszczyt powinien raczej przypaść Dekodiemu, na co ten odparł, że tak właściwie to już i tak jest liczony podwójnie (a w dodatku nie chciałby się ze swoją drugą osobą rozdzielać). Sytuację skomplikowała informacja, że oto djjack właśnie oddalił się na spoczynek, przez co tak naprawdę jest nas o jedną osobę mniej. Nie było wyjścia – trzeba było utworzyć trzy drużyny trzyosobowe i jedną cztero-. Nie było to może jakoś bardzo sprawiedliwe, ale ponieważ czteroosobowa była akurat ta moja, nie będę narzekał (pozostałą trójkę stanowili Yacy, Martyrka i LLucky; inna sprawa, że nawet ten powiększony skład nie bardzo nam pomógł).

Ta runda należała do najkrótszych w historii konkursu – wysłuchaliśmy tylko dziewięciu zagadek, z czego żadną nie była Amy Winehouse, przez co nie mogłem się ponownie wykazać niezwykłym osiągnięciem nierozpoznania jej po głosie. Aż dwa razy pojawił się za to Coldplay, w tym nawet raz, w „Magic” udało nam się trafić, zdaje się, że nieoczekiwanie miałem też w tym jakiś udział. Kiedy zaś z głośników popłynął żeński głos śpiewający po polsku, przypomniałem sobie naukę wyciągniętą z poprzedniego zlotu – jeżeli coś wydaje się Melą Koteluk, może być w rzeczywistości Nosowską. Okazało się, że może też być jeszcze inaczej – głos należał do… Katarzyny Groniec.
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: wwas »

Konkurs LLucky’ego również był bardzo krótki – tak właściwie była to runda pilotażowa przed główną rozgrywką jutro. Był też bardzo prosty, jeżeli chodzi o zasady – należało rozpoznawać wykonawców na podstawie tłumaczenia ich nazwy. Duża część nazw była stosunkowo prosta do zidentyfikowania, jak np. „Kowalscy”, „Rozmycie”, „Siostrzyczki-nożyczki”, „Biały walet”, czy też „Płaskowyż” (nie wierzę, że tylko ja wiedziałem, że to ostatnie to Plateau), zdarzały się jednak rzeczy niebanalne („Rym okalający”), niektóre zaś były kompletnie nie do zgadnięcia – nikt chyba nie przypuszczał, że Noisettes poza narzucającym się skojarzeniem z hałasem, mają jeszcze drugie znaczenie, po francusku, i że są to „Orzechy laskowe”. Pytanie, które trafiło na mnie byłoby zdecydowanie do zgadnięcia, gdybym pomyślał o innych językach niż angielski, zwłaszcza o łacinie – niestety, moje spojrzenie okazało się zbyt wąskie i stwierdziwszy, że nie znam ani zespołu „Voice” ani „Vote”, poddałem się. Ważnym elementem konkursu było wybieranie liczb od 1 do 9, na podstawie których dostawało się pytanie. LLucky preferował mniejsze liczby, miał wtedy mniej przewijania, dlatego kajman, zgodnie ze swoją wrodzoną perfidią, zawsze wybierał 9.

Narobiwszy nam smaku na jutro, organizator zarządził z kolei coś mniej oryginalnego – kalambury. W przeciwieństwie do poprzedniego zlotu, ten nie miał być za bardzo kalamburowy. Podczas listopadowego maratonu można było odnieść wrażenie, że wszystkie nadające się do tego tytuły zostały już zademonstrowane, jednak zlotowej tradycji należał się szacunek i choćby symboliczne kultywowanie, poza tym należało wykorzystać fakt, że Miszon pojawi się dopiero jutro. Tak więc jako pierwszy na scenę wkroczył prawdziwy Yeti (oczywiście chodziło o „And Yet”), po nim zaś kajman w alternatywny sposób zademonstrował „Wrong” – zamiast klasycznie podnieść prawą rękę i pokręcić głową, najpierw wcielił się we wronę, potem zaś dołożył jej jeszcze g… Wszyscy byliśmy mocno zdegustowani i przez dalszą część wieczoru staraliśmy się trzymać kajmana z dala od przestrzeni na środku sali, gdzie trwało pokazywanie.

Po wykorzystaniu wszelkich pomysłów podczas poprzedniego zlotu, znalezienie teraz czegokolwiek, co w dodatku zachowywałoby odpowiedni poziom trudności, graniczyło z cudem. W pewnym stopniu zadanie mogła tutaj utrudniać późna pora, kiedy to moje (i podejrzewam, że nie tylko moje) zdolności kojarzenia były już znacznie ograniczone. Przez ostatnie pół roku pracowicie zbierałem co lepsze pomysły, miałem ich trochę w zapasie, tylko że jakoś nagle prawie wszystkie uleciały mi z głowy, jednym z nielicznych wyjątków była „Mania mienia” (również jednym z nielicznych haseł, których nie zdołano pokazać we wprowadzonym trzyminutowym limicie). W sumie nic straconego – będzie je można wykorzystać na następnym zlocie, szkoda tylko, że ich miejsce musiały zająć propozycje ciut łatwiejsze, owo ciut zaś przesądzało niekiedy, że utwór bywał odgadnięty po kilku albo kilkunastu sekundach, co dla wymyślającego było całkowitą kompromitacją. Tak było z „My Sacrifice”, które było moją pierwszą myślą, gdy tylko udało się trafić „My” (inna sprawa, że bardziej skojarzyło mi się z Eltonem Johnem niż z właściwym wykonawcą), z „You Really Got Me” (kiedy pokazałem kolejno: „You”, „Me” i „Get”, Kertoip trafił od razu) oraz z „Mała Little Flower” – odpowiedź pojawiła się natychmiast, gdy tylko zgadujący przetłumaczyli pierwsze słowo z jednego języka na drugi.

Aby zadanie zmienić z niemożliwego tylko w bardzo trudne, rozluźniliśmy zasady doboru haseł – mogły się już w nich pojawić nazwy własne, byle nie wyłącznie (akurat to niewiele pomogło – „Brooklyńska rada Żydów” okazała się jedną z najłatwiejszych zagadek; nieco trudniejsze było „White Russian”, ale też bez przesady), a także dopuszczalne były tytuły jednowyrazowe. Tak więc pierwszym hasłem, które dostałem do pokazania było „Skoro” (wymyślone przez TomaszaBr). Postanowiłem nie iść na łatwiznę i nie zaczynać od sko-ków z przyprawionymi ro-gami, tylko przedstawić właściwe znaczenie tego słowa. Abstrakcyjne pokazywanie przyczyny i skutku (lewą wchodzi, prawą wychodzi) okazało się niezbyt skuteczne, ale już seria: dotknięcie gorącego przedmiotu, a potem ból, dawała pewną nadzieję. Strzałem w dziesiątkę okazało się pokazanie energicznego jedzenia i rosnącego brzucha – wnet pojawiły się liczne propozycje, a kiedy usłyszałem „Jeżeli”, było już blisko.
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: wwas »

Początkowo każdy pokazujący robił to dla wszystkich obecnych, potem jednak padł pomysł, byśmy podzielili się na dwie drużyny. Ponieważ godziny zaczynały się już robić bardziej wczesne niż późne, duża część zlotowiczów zdążyła się oddalić. Na placu boju pozostała siódemka – czym prędzej uformowaliśmy dwie drużyny trzyosobowe (przy czym pierwszy raz od trudno powiedzieć ilu zlotów byłem razem z ku3ą, a przeciwko LLucky’emu; był to na tyle niespotykany układ, że chwilami zaczynałem się mylić).

W dużą konsternację wprawiliśmy Yacy’ego, każąc mu pokazywać „Colours”, przypominając przy tym jedną z głównych zasad – nie wolno używać rekwizytów (Kertoip próbował wcześniej tę zasadę naciągać, tłumacząc, że przecież cień nie jest rekwizytem – potępiamy). Yacy stanął z rozłożonymi rękami, po dwóch minutach wpadł jednak na pomysł, jak się okazało, skuteczny – przedstawił najpierw deszcz, potem łuk nad głową (a więc wiadomo już było, że to tęcza), na koniec zaś zaczął liczyć jej pasy.

Utrzymana została również zasada niepytania o język, co zachęcało do wymyślania haseł w językach niestandardowych. Wymyślone przez naszą drużynę „Jiny to nebude” poległo dzięki skojarzeniom z budą (ale dopiero kilka sekund przed końcem). Za to rewanż ze strony przeciwników sprawił nam nie lada problem. Co prawda dzięki sugestywnemu machaniu przez Kertoipa skrzydłami i siadaniu na kwiatkach, ja i ku3a dość szybko ustaliliśmy, że chodzi o motyla, kiedy jednak przez dłuższy czas powtarzaliśmy na zmianę „Motyl” i „Butterfly”, Piotrek zaś niezmiennie kręcił głową, trochę się zdenerwowaliśmy (aż chciałoby się zakląć: „Motyla noga…”). Cóż, być może gdyby spróbował nas jakoś dodatkowo naprowadzić, zdołalibyśmy dojść, że chodzi o „Papillon”, tylko lepiej, żeby nie robił tego tak jak ku3a podczas zlotu toruńskiego – wówczas moglibyśmy się zacząć zastanawiać, jakie gatunki żab miewają motyle w jadłospisie.

Niekiedy zadaniem równie trudnym jak samo pokazywanie stawało się wypowiedzenie tytułu na ucho, tak aby nikt poza samym pokazującym nie usłyszał. W ten sposób udało mi się spalić „Ściernisko” – niespodziewanie po moim szepcie, zaczęła je powtarzać cała sala. W sumie jednak dobrze się stało, bo obawy ku3y co do tego utworu okazały się słuszne – choć bardzo się temu dziwię, to, jak się okazuje, na Liście się nie pojawił (w przeciwieństwie do siedmiu innych Golców). Mimo to pisanie tytułów na kartkach nie zdobyło tym razem popularności – właściwie tylko raz hasło zostało w ten sposób przekazane, w dodatku nie zużyto do tego żadnej czystej kartki – na rozpisce z pokojami znajdowała się nazwa naszego domku: „Sarenka”.

Zamiast kartek zdarzało się czasem wykorzystywać laptop LLucky’ego. Na nim też zobaczyłem swoje ostatnie hasło. Zbladłem. Zapowiadało się kolejne „Epic”, w dodatku w wersji trzyminutowej. Śladem LLucky’ego sprzed roku zacząłem pokazywać: pisanie na tablicy, z zaznaczaniem końcówek wersów, ekspresywne deklamowanie (co prawda bez wcielania się w Hamleta) i właściwie nic więcej, nie mając nadziei, że ktokolwiek zdoła choćby zbliżyć się do hasła. Rzeczywiście, początkowo moja ekspresja została mylnie zinterpretowana jako twórczość muzyczna (może to zlotowe skrzywienie) – ku3a kilkakrotnie powtarzał „tekst piosenki”. Potem jednak do akcji wkroczył Kertoip. Od razu było widać, że jego szczęśliwie zdana matura nie była dziełem przypadku. Gdyby udało mu się dotrzeć na XV Zlot, jedna z ówczesnych legend mogłaby nie zaistnieć, LLucky zaś nie miałby czego wpisywać do CV (no bo jak tu się chwalić pokazaniem hasła, które zostało odgadnięte w dwie minuty). Teraz zaś sypał jak z rękawa nazwami gatunków literackich, aż w końcu trafił – sonet (a raczej „Sonnet”, jak podobno był zatytułowany utwór The Verve; cóż, zawsze mi się wydawało, że ten ich jedyna piosenka nazywała się trochę inaczej…)
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: wwas »

Kiedy kończyliśmy, za oknem nie było może jeszcze całkiem jasno, ale wystarczająco, bym kładąc się spać, mógł się bez problemu poruszać po pokoju, nie zapalając światła. Kiedy się obudziłem, promienie słońca pukały wesoło w moje okno, zachęcając, by czym prędzej wstać i cieszyć się nowym pięknym dniem.

Łazienkę mieliśmy w pokoju podzieloną na dwa pomieszczenia – w jednym sedes i umywalka, w drugim samotna wanna (powiedziałbym, że taki podział w pokoju dwuosobowym to raczej zbytek – zalety płynące z wzajemnego nieblokowania są bardzo niewielkie, za to konieczność przemieszczania się podczas porannej toalety nieco przeszkadza). Wanna była jednym z najdziwniejszych tego typu obiektów, z jakimi się spotkałem. Nie dość, że rozmiarami odpowiadała połowie zwykłej, to jeszcze miała w środku schodek – zapewne stworzony z myślą o siedzeniu, ja jednak nie miałbym szans się na nim zmieścić, z kolei powierzchnia, która pozostawała pod schodkiem, była na tyle mała, że nawet stanie było tam utrudnione. Do tego sufit w łazience był opuszczony dużo niżej niż we właściwej części pokoju – podczas kąpieli zdarzało mi się ocierać o niego głową. Współczuję Kamilowi, dla którego z pewnością był to dużo poważniejszy problem…

Umyty, zostawiłem wciąż chrapiącego Kamila i zszedłem do sali na parterze. djjack i jollyroger72 we dwóch przedsięwzięli poważną wyprawę do budynku głównego, której celem było zdobycie czajnika. Udało się – po paru minutach wrócili z cennym łupem. W dodatku skutecznie udało im się zmylić trop – aż do końca zlotu nie staliśmy się ofiarami ani jednego kontrnatarcia mającego na celu jego odbicie.

Z nowego nabytku można było od razu zrobić użytek. Duże opakowanie herbaty pozostało jeszcze z poprzedniego zlotu. W pokojach udało się poznajdować szklanki (trzeba tylko było włożyć trochę wysiłku, by odkleić je od talerza, na którym stały). Co prawda prezentowały one standard PRL-owski – bez uch, toteż przeniesienie ich z parapetu (przy którym kończył się zasięg jedynego chyba w sali kontaktu, w związku z tym tylko tam można było postawić czajnik) na stół było lekko problematyczne. Niektórzy w dalszej części zlotu opowiedzieli się po stronie plastikowych kubeczków – były one co prawda bardzo podobne do tych znanych niegdyś z Torunia, co oznacza, że odkształcały się pod wpływem temperatury, ktoś jednak zauważył, że po odkształceniu zyskują bardzo przyjemny, nieco intrygujący kształt.

Pierwotnie przymierzałem się do krojenia pomidorów (co prawda nie zajmowałem się już ich dostarczeniem, nie zapomniałem jednak dostarczyć swojego zasłużonego zlotowo noża), kiedy jednak jollyroger72 oznajmił, że to jego ulubiona czynność śniadaniowa, nie upierałem się i ograniczyłem do rozstawienia talerzyków (tu LLucky wprowadził innowację – kupił papierowe).

Udzielając LLucky’emu wskazówek przedzakupowych, ostrzegłem go przed kupowaniem dżemu truskawkowego, którego nie toleruje kajman. Niestety, nie zrobiłem już tego z drugim, o którym ma on podobne zdanie – z czarnej porzeczki, toteż ten właśnie pojawił się teraz na stole. W sumie jednak nie żałuję – jest to jeden z moich ulubionych i zjadłem go z apetytem. Kajmanowi zaś został do dyspozycji wiśniowy.
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: wwas »

Kolejni zlotowicze przybywali do sali bardzo powoli. LLucky, aby zmotywować pozostałych, ponownie zasiadł przy laptopie i po chwili z głośników na cały regulator popłynęła przeróbka Toma Jonesa, której tekst zaczynał się od sugestywnej sceny pobudki o 4:30. Jak wyjaśnił później, była to wersja powstała w wyniku burzy mózgów Filipa Jaślara i Marcina Łukawskiego zainspirowanych znaczeniem czasownika „dilajlać”. Cóż, pomysł rzeczywiście oryginalny, natomiast do wokalu trudno mi się było przekonać. Jak odebrali go inni – trudno powiedzieć. Faktem jest, że reszta osób pojawiła się w sali zadziwiająco szybko, nie wiem jednak, czy tak byli zachwyceni utworem, że przybiegli się nim napawać, czy przeciwnie – chcieli powstrzymać LLucky’ego przed odtworzeniem go jeszcze raz.

Kiedy wszyscy byli już obecni, można było startować z konkursem kajmana. Miał on co prawda w swojej historii epizod, kiedy to był przeprowadzany w czasie śniadania, nikt jednak nie próbował teraz przerobić tego na zlotową tradycję. Z rozpoczęciem kolejnej rundy wstrzymaliśmy się do czasu, aż wszyscy zdążyli spokojnie zjeść.

Ponownie pojawił się problem podziału na drużyny – większość była zdania, że wczorajszych zwycięzców należy rozdzielić (np. przydzielając im role kapitanów i każąc każdemu z nich dobierać sobie resztę), już jednak opinie, czy osoby z pozostałych drużyn mogą ponownie spotkać się w jednej (np. Dekodi z synem albo Yacy z Martytką), były podzielone. Nie wiem na jakiej zasadzie wyznaczono w końcu czterech kapitanów, wiem tylko, że tym spośród nich, który wybierał jako ostatni, był ku3a, a pierwszą wybraną przez niego osobą stałem się ja (oj, nie wiem, czy to był dobry pomysł), następnie jako trzeciego dobraliśmy sobie TomaszaBr (trzeba przyznać, że ten pomysł był dużo lepszy i na miejscu ku3y z pewnością wybrałbym w odwrotnej kolejności), co dało też dodatkowy walor – pierwszy raz w historii konkursów zlotowych miałem odpowiedzi zapisywane prawdziwym piórem.

Kiedy skład drużyn został już ustalony (Yacy i Martyrka jednak ostatecznie osobno), w drzwiach pojawiły się jeszcze dwie dodatkowe osoby – neon.ka i Tadeusz. Nie chcąc jednak wprowadzać zbyt dużo zamieszania, Marta zrezygnowała chwilowo z udziału w tej rundzie, wybierając w zamian rozgaszczanie się w swoim nowym pokoju.

Cóż, to nie była najszczęśliwsza runda dla ku3y. Spośród rozegranych do tej pory (na tym zlocie i poprzednim) bardzo rzadko zdarzało mu się być w drużynie innej niż zwycięska – teraz dla odmiany miał okazję przekonać się, jakie uczucie towarzyszy znalezieniu się na przeciwnym końcu klasyfikacji. Od całkowitej klęski uratował nas tylko Jędrek, bezbłędnie rozpoznając płytę Archive, którą, jak twierdził, zna na pamięć. Co prawda pojawiło się też parę płyt (jak na zaledwie dwanaście pytań – zadziwiająco dużo), z którymi miałem w ostatnim czasie do czynienia: „Division Bell”, „Sen” (tutaj poznałem tylko, że to nie ta ostatnia Edyty) i „Parachutes” (tej ostatniej słuchałem zaledwie tydzień wcześniej; swoją drogą był to już czwarty Coldplay w ciągu dwóch dni i niektórzy zaczęli zdradzać poważne zaniepokojenie, co też się kajmanowi stało, że tak ich nagle polubił). Niestety, żadnej z nich nie potrafiłem rozpoznać, a przy niektórych dałbym głowę, że to nie ta. Udało mi się tylko raz – jak się okazuje, warto czasem posłuchać czegoś spoza swoich muzycznych klimatów; bez trudu poznałem Pearl Jam, płytę „Ten” i nawet zdołałem odtworzyć zarys kolejności utworów, dzięki czemu mogłem stwierdzić, że raczej chodzi o „Alive” niż „Jeremy’ego” (chociaż i tak byłem zaskoczony, że trafiłem).

Ogólnie, chociaż na drużynę w żadnym wypadku nie mogę narzekać, grało mi się nie najlepiej. Siedzieliśmy po jednej stronie stołu – ku3a pomiędzy Jędrkiem i mną. Kiedy odwracał się w stronę tego pierwszego, by się naradzić, niewiele do mnie docierało, tym bardziej, że trzeba było porozumiewać się cicho – po przeciwnej stronie stołu (a nie był on zbyt szeroki) siedziała drużyna jollyrogera72 (co prawda zapewniał on, że w wirze konkursowych emocji w ogóle nie mają głowy słuchać, co się dzieje dookoła, traktowaliśmy jednak te słowa z pewną rezerwą). Dopiero, kiedy dwa utwory przed końcem ku3a musiał na chwilę wstać, żeby odebrać telefon, cichaczem zająłem jego uprzywilejowane miejsce.

Swoje namieszał też kajman. Do mylenia kolejności zgłaszania się drużyn, wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić, teraz jednak doszła kwestia rozpoznawania, które zagadki już się pojawiły na poprzednim zlocie. W pewnym momencie kajman zapytał wprost – czy ktoś pamięta, którą spośród liter X, Y i Z wybrała wówczas atram842… Cóż, takich szczegółów nie pamiętam nawet ja (pamiętałem tylko, że uzi wybrała wtedy B), trzeba było strzelać. Strzał okazał się niecelny – usłyszani chwilę później Simon i Garfunkel zdecydowanie na poprzednim zlocie już byli.

Ostatnia płyta Kultu również już się poprzednio pojawiła – reprezentował ją „Układ zamknięty” (nie miał wyjścia – było to jeszcze przed debiutem na Liście utworu tytułowego), kiedy więc płyta dała się słyszeć ponownie, pierwszą myślą było „Prosto”. Już mieliśmy to wpisać, kiedy ku3a zawahał się i jeszcze raz odtworzył w pamięci kolejność z płyty – zdecydowanie bardziej pasował mu ponownie „Układ zamknięty”. Cóż, jedno przesłuchanie poprzedniego dnia w samochodzie Yacy’ego, to zdecydowanie za mało, żebym mógł się ustosunkować, Jędrek zaś stwierdził, że płyty nie słuchał w ogóle (i nie zamierza), zaufaliśmy więc rozeznaniu ku3y. Słusznie – jak się okazało, właściwą odpowiedzią był właśnie „Układ”, a jollyroger72, który przeprowadził rozumowanie jak ja na początku, otwarcie powiedział kajmanowi, co o tym sądzi (też słusznie).
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: wwas »

Nie pamiętam dokładnie w jaki sposób po zakończeniu konkursu znalazłem się na zewnątrz budynku. Podejrzewam, że stało się to przez drzwi (chyba że jest ktoś, kto twierdziłby, że widział mnie przechodzącego przez okno…), jeśli zaś chodzi o impuls, który popchnął mnie do przekroczenia owych drzwi – pewnie był to naturalny instynkt, który każe człowiekowi podążać w kierunku świeżego powietrza. Kiedy zaś już się tam znalazłem, stwierdziłem, że dzień jest stanowczo zbyt ładny, by pozwolić na rozegranie jeszcze choćby jednego konkursu wewnątrz.

W miejscu gdzie niegdyś było ognisko, zgromadzili się teraz goście z głównego budynku – siedzieli w kole, bardzo czymś pochłonięci. Nie chcieliśmy im przeszkadzać – na swoje miejsce wybraliśmy znane nam już zielone ławki, stojące w pobliżu czterech dużych glinianych figur (mam wrażenie, że odkąd zaczęliśmy tu przyjeżdżać, czas zdążył wywrzeć swoje piętno przynajmniej na niektórych z nich). Pamiętam, że jedna z ławek, mimo braku wyraźnych różnic w wyglądzie, była znacząco cięższa od swoich koleżanek, tak że do jej niesienia potrzebne były przynajmniej trzy osoby (a pamiętam to tak dobrze dlatego, że to właśnie tę przyszło mi wtedy przenosić i to aż z okolic ogniska). Teraz jednak owa superławka widocznie gdzieś zniknęła – ze wszystkimi czterema poradziliśmy sobie we dwóch, a jedyny powstały przy tym problem dotyczył nieuszkodzenia rosnących obok krzaczków.

Przez dłuższą chwilę panował ogólny harmider – niemal każdy oprócz mnie musiał przynajmniej ze dwa razy pobiec do domku i z powrotem. Wkrótce jednak na posterunku pozostał tylko samotny strażnik w postaci Kuby (nie mylić z ku3ą; pewne wątpliwości wzbudziło też, czy można nazwać strażnikiem kogoś siedzącego z słuchawkami na uszach, wpatrzonego w ekran). Neon.ka mogła zacząć tłumaczyć zasady Dixita – gry, z którą mieliśmy się teraz zmierzyć.

Przyznam, że po pierwszym objaśnieniu nie było dla mnie jeszcze całkiem jasne, za co można otrzymać trzy punkty, za co dwa, a za co tylko jeden, jednak podczas rozgrywania pierwszej rundy wszystkie wątpliwości się rozwiały. Problem podziału na drużyny udało się tym razem rozwiązać bardzo prosto – przez kolejne odliczanie od 1 do 7 – w efekcie znalazłem się w parze z adamerią, którego zaraz obciążyłem obowiązkiem trzymania kart (z niewyjaśnionych powodów, kiedy ja to robię, wszystkie inne drużyny są zawsze w stanie łatwo je zobaczyć). Wspólnie zastanawialiśmy się, która spośród sześciu naszych kart najlepiej pasuje do utworu „Brothers in Arms” – niestety, płynący razem łodzią kowboj i Indianin, nad których głowami jaśniało „many different suns” nie zdobyli uznania innych drużyn. Wspólnie też próbowaliśmy wśród siedmiu kart wybranych przez poszczególne drużyny zidentyfikować tę oryginalną, która posłużyła djjackowi i neon.ce jako inspiracja do wyboru piosenki „Twoja Lorelei” – niestety, do dumnej bogini germańskiej nijak nie pasowała mi rybka w żółto-czarne pasy, przynajmniej dopóki nie okazało się, że rzeczony utwór wykonywał „Kapitan Nemo”.

Co prawda nie grałem nigdy w klasyczną wersję tej gry, trudno mi więc stwierdzić, jak wyglądałaby rozgrywka bez wprowadzonego ograniczenia, by skojarzeniami mogły być tylko tytuły piosenek, odnoszę jednak wrażenie, że wcale nie zubożyło ono rozgrywki, za to pozwoliło ją uporządkować, tak więc pomysł, by w ten sposób dostosować tę grę do zlotu uważam za świetny. Za to, kiedy patrzę z pewnej perspektywy, mniej mi się podoba rozwiązanie kwestii podziału na drużyny. O ile spośród zlotowych konkursów zawsze najbardziej podobały mi się te drużynowe (może dlatego, że tylko w nich miewałem jakieś szanse), o tyle tutaj średnio się to sprawdzało. Korzyści związane z uzupełnianiem się wiedzą nie równoważyły różnic w skojarzeniach – kiedy każdemu z członków drużyny dany tytuł kojarzył się zupełnie inaczej, trudno było wypracować kompromis. Kilka drużyn rozwiązało ten problem systemowo, przydzielając sobie głos decydujący na zmianę, co drugą kolejkę – niestety, nadzwyczaj często właściwa okazywała się karta wskazywana akurat przez osobę w danej turze niedecydującą. Jednak najbardziej skomplikowany system dochodzenia do porozumienia mieli kajman i Martyr, co sprawiało, że w każdej kolejce trzeba było na nich poczekać dłuższą chwilę. Raz zaś kajman tak się zapalił w argumentowaniu, że potrącił łokciem stojącą obok puszkę piwa – przez następne parę minut trwało gorączkowe wycieranie, przede wszystkim kart (każda z nich była jedyna w swoim rodzaju, strata byłaby więc niepowetowana), stolikowi rozlany płyt aż tak bardzo nie przeszkadzał, zresztą obok stał drugi taki sam, niezwłocznie więc zrobiliśmy zamianę. Kajmanowi zaś wytłumaczyliśmy bardzo dokładnie – puszki stawiamy na trawie, a nie na stole. Nie pomogło.

Ja i Adam, jak się okazało, również system skojarzeń mieliśmy całkiem różny. Kiedy jednak po kilku pierwszych kolejkach okazało się, że to ten jego nieco bardziej odpowiada ogółowi, stałem się dość ustępliwy, zgodziłem się też na jego propozycję hasła. Trochę mnie zdziwiło, że do „Ballady o Baronie, Niedźwiedziu i Czarnej Helenie” wybrał kartę, na której zamiast niedźwiedzia widoczny był wilk (co prawda ciemnoszary, czyli prawie czarny), a zamiast barona i Heleny – dwie matrioszki. Nie protestowałem jednak, jak się okazało, słusznie, bo aż dwie osoby trafnie wskazały naszą kartę, chociaż trudno mi zrozumieć, czym się mogły kierować, tym bardziej że tuż obok leżała pasująca moim zdaniem dużo lepiej – wydeptane w śniegu ślady stóp ludzkie i zwierzęce (te drugie słusznych rozmiarów, więc kojarzące się z niedźwiedziem). Cóż, skojarzenia forowiczów chodzą nieodgadnionymi szlakami, a próba ich ogarnięcia może się skończyć nie najlepiej, o czym przekonali się Dekodi i Kertoip – wszystkie drużyny (w tym, o dziwo, nawet kajman) zgodnie orzekły, że do „Sztuki latania” najlepiej pasuje szop z przymocowanymi do ramion wielkimi skrzydłami, stojący z przerażoną miną na dachu wieżowca, podczas gdy z dołu buchają płomienie. To zaś oznaczało brak punktów dla drużyny zgłaszającej i punkty dla wszystkich innych.

Jeśli chodzi o punktację, choć ogarnięcie aż siedmiu drużyn nie było prostą sprawą, neon.ka czuwała nad wszystkim, skrzętnie notując wszystko na swojej kartce. Kiedy rozegraliśmy całą rundę, tzn. siedem kolejek, tak aby każda spośród drużyn przedstawiła swoje hasło dokładnie raz, przyszedł czas na ogłoszenie wyników. Cóż, przyznam, że spośród szczegółów zlotowych rozstrzygnięcia konkursów należą do tych najsłabiej zapadających mi w pamięć (przynajmniej wtedy, kiedy to nie ja wygrywam). Tym razem jednak zwycięska drużyna kilka razy przypominała mi w dalszej części zlotu o swoim osiągnięciu, żebym przypadkiem nie zapomniał o nich napisać. Tak więc nie mam wyboru – muszę oddać im należny honor. A zatem: wielkie gratulacje dla atram842 i TomaszaBr!
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: wwas »

Podczas gry w Dixit w pewnym momencie dostałem do ręki jedną nadliczbową kartę, w dodatku jej rozegranie okazało się znacznie trudniejsze niż większości pozostałych. Było to menu znanej nam już restauracji „M Kwadrat”, na której należało zaznaczyć swój wybór. Po skończonej rundzie LLucky zgarnął kartę z kompletem podpisów, zanim jednak zrobił użytek ze swojego samochodu (posiadanie go na zlocie wiąże się w końcu z pewnymi obowiązkami), należało rozstrzygnąć pewną kwestię organizacyjną. Koło naszego stolika zjawił się mianowicie pewien sympatycznie wyglądający pan, sprawiający wrażenie kierownika (gdybym nie wiedział, że kierownik Śródborowianki powinien być płci żeńskiej, z pewnością był go za niego wziął) i zapytał nas o plany na jutro. Usłyszawszy, że o 12 będzie tu już mało kto, trochę się zmartwił. Zdradził, że zaplanował tu na jutro koncert, którego gwiazdą miała być niejaka Danuta Stankiewicz. Do ustalenia pozostawała tylko godzina rozpoczęcia. Chciałby wybrać taką, żeby nam pasowała.

Po chwili wrócił z uradowaną miną – udało się, specjalnie dla nas koncert został przełożony na dzisiaj, na 19. Uprzejmie podziękowaliśmy, po czym wspólnie zaczęliśmy dociekać, kim właściwie jest wspomniana artystka i jakich wrażeń muzycznych należałoby się spodziewać. Co prawda można by było zamknąć dyskusję od razu argumentem, że nie można marnować zlotu na koncerty artystów, których na LP3 jej nie było (chociaż pewnie zrobilibyśmy wyjątek, gdyby występował Hypnos 69 albo Myśli Rozczochrane), jednak z drugiej strony nazwisko pewne skojarzenia z Listą przywoływało (trzeba je było tylko połączyć z innym imieniem). Okazało się, że sama artystka nie jest całkiem anonimowa dla Dekodiego i dla Yacy’ego. Przez chwilę wymieniali się nazwami gatunków muzycznych, które im się nasuwały na jej wspomnienie, przy czym wyszła z tego tak rozległa paleta, że wydawało się nieprawdopodobne, żeby jedna osoba mogła poruszać się w tak wielu stylistykach (wydawało mi się nawet, że któryś z nich wspomniał coś o disco polo, ale chyba musiałem się lekko przesłyszeć, inaczej dyskusja zakończyłaby się natychmiast). Dekodi zdołał nawet odtworzyć w pamięci fragment jednego z utworów – nie wzbudził on dużego entuzjazmu Yacy’ego. Mimo to nie podjęliśmy z miejsca decyzji odmownej. Przeciwnie – neon.ka zaczęła roztrząsać w jaki sposób uda się nam pogodzić czasowo koncert z ABC Listy, kajman zaś polecił LLucky’emu, by przed odjazdem upewnił się jeszcze, że koncert jest bezpłatny. Zanim więc nasz organizator wraz z pomocnikiem w postaci jollyrogera72 zniknął w oddali, zdążył pokazać nam na migi – tak, jest bezpłatny.

LLucky zniknął, ale zostawił nas w dobrych rękach, z rozpisanym niemalże minutowo planem zajęć – w rolę mistrza ceremonii miał się teraz wcielić TomaszBr i poprowadzić zlotową mafię. Jollyroger72 zdążył przed odjazdem stwierdzić, że do jego klucza do pokoju jest doczepiony również klucz od głównego wejścia do budynku (wcześniej zastanawialiśmy się gorączkowo, czy wpuszczający nas pan w ogóle nam taki zostawił i czy przypadkiem myśmy go nie zgubili – upewniłem się w tym momencie, że ja na pewno go nie dotykałem), dzięki czemu można było zwolnić ze służby naszego strażnika, który nawet pozwolił oderwać się na chwilę od ekranu. Ponieważ zaproszenie go wymagało przejścia do budynku i z powrotem, ponadto kilka osób również wybrało się tą trasą, by przynieść coś do jedzenia i (przede wszystkim) do picia (wróciwszy, niepomny przestróg kajman od razu postawił nową puszkę na stoliku). Zanim wszyscy zdołali zebrać się ponownie, mieliśmy kilkuminutową wolną chwilę. Ktoś przypomniał więc, w jakie wskazówki dotyczące takich chwil zostaliśmy przed wyjazdem wyposażeni w wątku.

Zaczął adameria. Przybierając nienaturalnie poważny ton, stwierdził, że jego zdaniem podczas głosowania na topy wykonawców, jeżeli ktoś głosuje tylko na jeden utwór, powinno się doliczać jeden punkt. To samo powtórzył za nim Yacy – jeden głos, jeden punkt, po czym zapytał kajmana, który właśnie wrócił z napojem, co o tym sądzi. Kajman spojrzał na niego spode łba i roześmiał się pod nosem. W ten sposób zadany nam temat został zakończony.
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: wwas »

Gra w mafię co prawda nie wiąże się bezpośrednio z Listą (i w przeciwieństwie do Dixita trudno byłoby ją zmodyfikować tak, żeby zaczęła), w sumie jednak nie bardzo nam to przeszkadzało. Poznałem tę grę po raz pierwszy podczas pewnego wyjazdu letniego niecały miesiąc przed urodzeniem się Jędrka i od razu stała się ona wielkim przebojem – w ciągu wspomnianego wyjazdu odbyło się chyba z kilkaset rozgrywek. Chociaż później okazało się, że jeden z najciekawszych elementów, czyli pokazywanie na migi wymyślnych sposobów uśmiercania, nie pojawia się w wersji kanonicznej, moje uczucia do niej pozostają niezmienne, a sytuacja, w której nieco osłabły zdarzyła się tylko raz – o 7 rano, po pewnej przebalowanej nocy sylwestrowej. Gracze bardzo chętnie zamykali wówczas oczy, ale z ich ponownym otworzeniem był już problem.

Tym razem jednak takie problemy nie miały racji bytu. Mimo to Martyrka ku ogólnemu zdziwieniu (a największemu męża) zdecydowała, że będzie oglądać grę z zewnątrz i nie pozwoliła się przekonać. Cóż, zasmuceni musieliśmy zagrać bez niej. Jędrek wyjaśnił pokrótce zasady, po czym wykonał trzy okrążenia za naszymi plecami, za każdym razem delikatnym dotknięciem informując niektórych z nas, że przydzielił im określone funkcje: mafiosów, policjanta i medyka. Niestety, tym razem obudziłem się jako zwykły mieszkaniec miasta, w przeciwieństwie do kajmana, który po pierwsze jako medyk zwykłym mieszkańcem nie był, po drugie – już się tego poranka nie obudził i teraz należało dojść, kto za tym stał.

Jako pierwszy niespodziewanie odezwał się młody Kuba (i było to jedno z jego najaktywniejszych zachowań na zlocie), energicznie wskazując na swojego tatę. Robił to z takim przekonaniem, że stwierdziłem, że coś w tym jest. Nieco inne zdanie mieli Yacy i adameria, pokazujący zgodnie na Kertoipa, a także neon.ka argumentująca, że skoro ci dwaj robią to z takim zapałem, może nie dzieje się to bez powodu. Ostatecznie jednak moja wersja zwyciężyła i z gry został wyeliminowany Dekodi, jak się okazało słusznie.

Po pierwszym sukcesie, należało iść za ciosem – do rozstrzygnięcia pozostało: Yacy czy Kertoip (obaj wskazywali na siebie nawzajem). Wybór padł na tego pierwszego – niestety, okazało się, że był niewinny. Zbici z tropu, przez dalszą część gry poruszaliśmy się zupełnie na ślepo (kajman próbował nam dawać wskazówki, ale zgodnie z regułami gry, musieliśmy je ignorować; co prawda zgodnie z tymi samymi regułami kajman jako nieboszczyk nie powinien się odzywać, ale czy naprawdę widział ktoś kiedyś milczącego kajmana?). Mógłby pomóc nam policjant, który dość szybko dowiedział się o mafii wszystkiego, co mógł, nie zdążył się jednak tą wiedzą podzielić przed śmiercią, która nastąpiła trzeciej nocy, był nim zaś ku3a. Wkrótce została nas już tylko piątka, w tym ja – widocznie dotąd nie byłem interesującym celem dla mafii, teraz jednak zaczął mnie podejrzewać djjack. Na szczęście udało mi się wyrwać z sieci podejrzeń i w zamian oskarżyć neon.kę – jak się okazało, słusznie. Do odstrzału pozostał jeszcze trzeci członek mafii, był to jednak nie byle kto, bo sam ojciec chrzestny. Niestety, następnej nocy już się nie obudziłem, ostatnia trójka zaś nie zdołała go trafnie wytypować i w ten sposób Kertoip, był to bowiem on, mógł odtrąbić zwycięstwo ciemnych sił.

Rozgrywkę nieco urozmaiciła nam wizyta niespodziewanego gościa. Podczas burzliwej dyskusji, kogo należałoby pozbawić życia w pierwszej kolejności, od strony budynku głównego podeszła do nas pewna pani, zapewne nieco młodsza ode mnie. Bez słowa wstępu z pewną nieśmiałością w głosie zaczęła opowiadać o niedawnym remoncie Śródborowianki i o udogodnieniach dla niepełnosprawnych, które się dzięki niemu pojawiły. Zgodziwszy się, że to w sumie bardzo dobrze, kiedy takie są udogodnienia, wróciliśmy do gry. Po chwili jednak nasz gość pojawił się znów, tym razem z naręczem wyszywanek. Szczególnie dokładnie zademonstrowała je neon.ce i atram842, dokładnie przy tym opisując, ile wysiłku wymaga wykonanie każdej z nich. Mimo braku okazanego przez nas entuzjazmu, usiadła między mną a Kertoipem, ochoczo włączając się do rozmowy – za każdym razem żywiołowo komentowała, gdy ktoś z nas był wskazywany (cóż, fakt, że zwracamy się do siebie nickami mógł się wydać niezrozumiały dla osoby z zewnątrz) i roztrząsała poważnie, czy powinna zwracać się do nas po imieniu, czy tylko na „pan” (nawet do młodego Kuby). Kiedy usłyszała słowo „mafia”, przestraszyła się mocno – tłumaczyła, że pochodzi z Pruszkowa, gdzie budzi ono wciąż żywe wspomnienia, jeszcze większy lęk opanował ją zaś, kiedy miasteczko wybrało jedną z Mart – przyznała się, że sama ma tak na imię. Lęk jednak ustąpił miejsca radosnemu podnieceniu, kiedy usłyszała, że tak – spotkamy się na koncercie Danuty Stankiewicz. Oczy zaświeciły się jej na myśl o czekającej nas pełnej integracji.

Mimo że jej obecność trochę nam przeszkadzała, dość szybko nauczyliśmy się ją zgodnie ignorować i podjęliśmy decyzję o rozpoczęciu drugiej rozgrywki. Martyr, niestety, nadal nie dała się przekonać. Pani Marcie z budynku głównego nie proponowaliśmy dołączenia, jednak sama z siebie postanowiła uczulić Jędrka, żeby podczas wykonywania swoich okrążeń przypadkiem jej nie dotknął. Nie dotknął, natomiast ja poczułem tym razem lekkie muśnięcie na lewym ramieniu – w dodatku podwójne, co oznaczało, że funkcja, którą poprzednio sprawował Kertoip, tym razem przypadła mnie. Pierwszej nocy, kiedy miasteczko spało, uniosłem głowę – zawtórowali mi Yacy i ku3a. Ponieważ to ojciec chrzestny ma decydujący głos przy wyborze ofiary, wskazałem neon.kę (głównie kierowałem się tym, jak logicznie w poprzedniej rozgrywce argumentowała podczas dyskusji, miało to też jednak dodatkowy efekt – chwilę później znad wózka stojącego kilkanaście metrów dalej ukazała się uśmiechnięta twarz Tadeusza).

Eliminowanie kajmana na początku rozgrywki jest pomysłem fatalnym – jako mieszkaniec miasteczka może wnieść wiele do dyskusji, natomiast jako nieboszczyk tylko wprowadza zamieszanie. W dodatku w poprzedniej rozgrywce mafia niebacznie wybrała go na swoją pierwszą ofiarę. Dlatego teraz zdecydowanie należało mu pozwolić grać jak najdłużej. Niestety, miasteczko zdecydowało. Gdybym protestował zbyt głośno, mógłbym skierować na siebie podejrzenia, zatem też podniosłem rękę.

W drugiej rundzie nieoczekiwanie odezwał się młody Kuba, mówiąc, że jest policjantem i że wie, kto jest w mafii (istotnie, podczas dwóch pierwszych nocy TomaszBr potwierdził – policjant zgadł). Wskazał przy tym na ku3ę i… Kertoipa. Spowodowało to małe zamieszanie, Jędrek próbował dojść, kogo rzeczywiście miał na myśli w nocy Kuba, ale, co było wbrew zasadom, potwierdził w ten sposób, że istotnie jest on tym za kogo się podaje. Utwierdzone w ten sposób miasteczko nie miało wyjścia – na pierwszy ogień poszedł ku3a, a następnego dnia, po szybkiej dedukcji, kogo najłatwiej omyłkowo pokazać, myśląc o Kertoipie – także Yacy. Oczywiście, mafia spełniła swój obowiązek i policjant za swoją interwencję zapłacił życiem, nie zmieniało to jednak faktu, że zostałem sam, przeciwko mnie zaś zebrały się przeważające pięciokrotnie siły miasteczka. Musiałem z dużą ostrożnością pilnować, żeby nie dać nikomu powodów do podejrzeń. Kiedy więc musiałem wybrać, niepewnie wyciągnąłem palec w stronę djjacka, na co odezwał się Jędrek, sugerując, żeby mafia dobrze się zastanowiła. Istotnie, powinienem to przemyśleć. W poprzedniej rozgrywce wskazywał on konsekwentnie na mnie i choć ostatnio przerzucił się na atram842, wybranie go jako ofiary mogłoby rzucić na mnie zbyt wiele podejrzeń. Zgodziłem się więc, że postulat ponownego przemyślenia jest słuszny, po czym… ugryzłem się w język o pół sekundy za późno.

Właściwie gra była już zakończona, choć zdziwiło mnie, że ostatniego dnia część osób obstawiała mimo wszystko Kertoipa. Cóż, być może z moją umiejętnością nierzucania się w oczy miałbym jakieś szanse na karierę w strukturach przestępczych, wygląda jednak na to, że bardzo szybko mógłbym ją zaprzepaścić.
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: wwas »

Przez chwilę zastanawialiśmy się wszyscy, czy warto zaczynać kolejną rozgrywkę, czy może wystarczy już na dzisiaj i powinniśmy dla odmiany zająć się czymś innym – neon.ka miała na przykład do zaoferowania parę zagadek fabularnych (coś takiego pojawiło się już na zlocie toruńskim). Nasze rozterki przerwali LLucky i jollyroger72, pojawiając się w polu widzenia wraz ze stosami opakowań styropianowych, które wzbogacili dodatkowo innowacją – truskawkową. Druga innowacja w postaci napoju ucierpiała podczas podróży, gdy w wyniku gwałtownego hamowania (ach te staruszki na przejściu dla pieszych) przeturlała się po tylnym siedzeniu i zaczepiła o jakiś bolec, zmuszając tym samym LLucky’ego do rozejrzenia się po zakładach zajmujących się praniem tapicerki.
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: wwas »

ku3a miał nas niebawem opuścić – aby jego utwór miał szansę zostać zaprezentowany (i zapowiedziany) w ABC Listy, musiał znaleźć się bliżej początku, niżby to wynikało z jego listowych osiągnięć. Padła propozycja, aby w związku z tym zamiast tradycyjnie według maksymalnych pozycji odtwarzać utwory według długości – nie zostawiono na niej suchej nitki. Ponieważ wobec tego utwór ku3y trzeba było odtworzyć poza kolejnością, najlepiej jako pierwszy, pojawiła się kolejna propozycja – może zamiast przyporządkowywać osoby do utworów, spróbować przyporządkować utwory do osób? Tutaj reakcja nie była aż tak gwałtowna, ostatecznie jednak konserwatyści również przeważyli. W związku z tym zasady zgadywania miały zostać po staremu z jednym wyjątkiem – samego ku3y.

Pierwszy strzał padł dość szybko – Faith No More – i parę osób go poparło. Kiedy jednak djjack zdradził, że chodzi o utwór z roku 1994, a wspomniany zespół nie wydał w owym roku żadnej płyty, zapanowała głucha cisza. Cóż – Fury in the Slaughterhouse nie jest wykonawcą, który narzucałby się szczególnie mocno, a jakoś nikt nie skojarzył, że „Radio Orchid” brzmi podobnie do „Radio Orbit”. Myślę więc, że głosy, by spróbować jeszcze kiedyś tego sposobu zgadywania, zbyt szybko się nie pojawią.

Spośród utworów odtwarzanych w standardowej kolejności jako pierwsze zostało zapowiedziane „Heavy in Your Arms”. Zagadka, w przeciwieństwie do poprzedniej nie była trudna. W ramach zapowiedzi Jędrek zdradził, że utwór kojarzy mu się z prowadzeniem samochodu (co ma znaczenie o tyle, że właśnie zapisał się na kurs prawa jazdy) oraz że jest dużo lepszy niż wiele utworów Florence, które dotarły na Liście dużo wyżej (protesty kajmana zostały zagłuszone dźwiękami z głośników).

Następny w kolejności okazał się mój wybór (pierwszy raz zdarzyło mi się zgłosić coś, co nie weszło do trzydziestki). Gdy tylko djjack skończył odczytywać tytuł, zanim ktokolwiek zdążył się zastanowić nad wyborem osoby, TomaszBr oznajmił, że to właśnie jest utwór, który próbował zgłosić najpierw, ale ponieważ zrobił to dopiero następnego dnia po otwarciu wątku, było już za późno. Cóż, nie zdziwił mnie tym – kiedy tylko napisał w wątku, że „był przekonany, że nikt o nim nawet nie pomyśli”, to, że chodzi właśnie o moje Fleet Foxes, wydało mi się tak bardzo prawdopodobne, że chciałem od razu w następnym poście wyrazić z tego powodu żal, powstrzymała mnie tylko refleksja, że mogłoby to jednak nie być całkiem zgodne z zasadą niezdradzania własnego wyboru.

Ponieważ siedziałem na niezbyt wyeksponowanym miejscu w rogu stołu, w dodatku starałem się nie bardzo rzucać w oczy, zgadujący dość zgodnie obstawili Kamila. Cóż, dobrze jest czasem zrobić małą niespodziankę. Kiedy wstałem (jollyroger72 zasugerował, żebym siedział, wtedy jednak nie byłoby mnie widać po drugiej stronie sali), bobby-x skomentował, że dobrze, że siedzimy z Jędrkiem w przeciwnych końcach sali, bo dzięki temu nie skoczymy sobie do gardeł, zapytał też, czy mój wybór też ma coś wspólnego z prawem jazdy (niestety – w chwili, gdy utwór powstał, miałem już je prawie od dziesięciu lat).

Niezbyt pewnym głosem zdradziłem klucz, według którego wybrałem – podobnie jak przy A, było to nawiązanie do mojego pierwszego głosowania na Listę, chociaż akurat utwór, na który wówczas głosowałem, był jedynym z czterech tego zespołu, który nie dostał się nawet do poczekalni (mimo że był też jednocześnie najlepszy), musiałem więc zadowolić się którymś z pozostałych trzech. Na koniec wstałem po raz drugi (djjack musiał już zatrzymać odtwarzanie) i przeprosiłem, że po raz kolejny (poprzednio na C i na E) zabieram propozycję osobie, której na pewno zależało bardziej i która zapowiedziałaby dużo lepiej. Cóż, przy G będę się musiał bardziej postarać. To zaś oznacza, że ponowne wykorzystanie tego samego klucza nie będzie możliwe – w moim pierwszym głosowaniu znalazł się jeden utwór zespołu na G, jestem jednak przekonany, że ochotę, żeby go zgłosić, będzie miał kto inny…
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: wwas »

LLucky tłumaczył, dlaczego musiał uhonorować Dido (nie udało się jej ani przy D, ani przy, E z Eminemem, a na upamiętnienie zdecydowanie zasłużyła). Kamil chwalił się swoim debiutem jako zgłaszający (żal po tym, jak z powodu niepotrzebnej tremy, nie zdecydował się na poprzednim zlocie, teraz zmotywował go tak bardzo, że zgłosił się gdy tylko wątek został otwarty, przez co, nietypowo dla siebie, byłem tym razem dopiero drugi; co prawda utwór, który wybrał, należał do tych bardziej oczywistych). jollyroger72 wyjaśniał dlaczego, choć generalnie z wokalem Ozzy’ego Osbourne’a jest mu bardzo nie po drodze, w duecie z Litą Ford zdołał go przekonać. Miszon, który siedział obok, chwalił się, pokazując mi na swoim telefonie wyświetloną mapkę z zaznaczoną trasą, którą tu dojechał na rowerze z wyraźnie zaznaczonymi dwoma punktami, w których się zgubił, potem zaś przekazywał mi kolejno czasopisma puszczone w obieg przez djjacka. Oczy zaświeciły mu się, gdy w jednym z nich znalazł krzyżówkę… po szwedzku, w dodatku częściowo wypełnioną! (Brawo djjack, chociaż w sumie siedmioliterowe hasło opisane jako „Dire…” można tak samo łatwo zgadnąć w każdym języku).

Swoje czasopisma, a mianowicie trzy ostatnie numery „W Oparach Eteru”, miał do rozdania także LLucky. Chcąc zareklamować to dzieło, wspomniał o znajdujących się w środku łamigłówkach autorstwa djjacka i o opowiadaniu napisanym przeze mnie. Oprócz oparów LLucky rozprowadzał też truskawki, polecał z jogurtem. Były bardzo apetyczne.

Gdy jako jedna z artystek została zapowiedziana Frida, werdykt był jednogłośny – nie mógł jej zgłosić nikt inny niż sam djjack. Tym większe było powszechne zdziwienie, gdy jako zgłaszająca ujawniła się neon.ka. Niestety, sama zapowiedź nie utkwiła mi zbyt mocno w pamięci, być może za sprawą Tadeusza, który w pewnym momencie zerwał się do biegu w kierunku uchylonych drzwi. Wołanie „Come to Me (I Am Woman)” nie odniosło skutku – neon.ka musiała za nim pobiec i wziąć go na ręce, gdzie zaraz zawtórował jej głośnym krzykiem. Kiedy jednak zwróciła mu uwagę („Teraz mama mówi”), natychmiast zamilkł.

Gdy zapowiedziano „Lights in the Night” Flash and the Pan, było dla mnie zupełnie oczywiste, że zgłaszającym jest Miszon i bardzo się dziwię, że nikt inny na niego nie wskazał (no ale mnie było najłatwiej, bo siedziałem tuż obok).

Kiedy musiałem na chwilę wyjść, po powrocie stwierdziłem ze zdziwieniem, że odtwarzanym właśnie utworem jest „Let It Be” – hmm, zawsze mi się wydawało, że wykonujący to zespół zaczyna się na B…

Czas mijał. Ktoś zauważył, że już od dwudziestu minut trwa zapowiadany koncert Danuty Stankiewicz, na który byliśmy zaproszeni. Cóż, pani Marta z budynku głównego nie doczeka się spełnienia swojego marzenia o pełnej integracji.

Wiedziałem, który utwór pojawi się jako ostatni. Znając kajmana, nie miałem żadnych wątpliwości, co zgłosi, jeszcze zanim napisał w wątku o „jedynej słusznej w jego odczuciu wersji” i zanim djjack w pewnym momencie zdradził, ile trwa najdłuższy z utworów. Chociaż utwór nie należy do moich ulubionych i z repertuaru Frankie Goes to Hollywood zdecydowanie wolę ten zgłoszony przez Martyrkę, odtworzony jako przedostatni, to na pewno nigdy nie wyszedłbym z pokoju tylko po to, żeby nie musieć go słuchać.
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: wwas »

W przeciwieństwie do wczorajszego wstępu, właściwa część konkursu LLucky’ego miała niebanalną oprawę, w której dużą rolę odgrywały okulary (LLucky wyglądał w nich dużo poważniej) i rzutnik, dzięki któremu hasła można było nie tylko usłyszeć, ale także zobaczyć na ścianie. Poziom abstrakcji również od wczoraj wzrósł – łatwe hasła już się nie pojawiały („Smokopiór”, który przypadł mi w udziale, był jednym z nielicznych wyjątków), częste były za to zagadki takie jak: „Radość” – okazało się, że nie chodzi wcale o Joy Division, tylko o… Ayo, a szczytowymi osiągnięciami, po których zaczęto szeptać, że oto kajman znalazł godnego następcę, były: „Kasa Króla” – wszyscy kręcili głowami z niedowierzaniem, gdy LLucky zdradził, że oznacza to… Lanę Del Rey – i „Wilkołak” – było to nawiązanie do powieści niegdyś czytanej w Trójce (oczywiście wszyscy pamiętają), w której pojawiał się wilkołak Garou…

Aby wbrew szeptom pokazać, że jednak jest jedyny w swoim rodzaju, na koniec kajman ułożył na poczekaniu jeszcze dwie zagadki: „Zapast”, co oznaczało… „Rezerwat” i „Nieokreślone nieokreślone”, czyli „The The” (tutaj bym się przyczepił – raczej powinno być „Określone Określone”).

Następnie rozegraliśmy kolejne dwie rundy Dixita (czyli 14 haseł). Chociaż niektórzy chętnie pozostaliby przy składach przedpołudniowych (zwłaszcza ówcześni zwycięzcy), to jednak ostatecznie drużyny zostały rozlosowane od nowa, dzięki czemu znalazłem się razem z djjackiem. Kajman mógł wreszcie rozwinąć skrzydła – w drużynie jednoosobowej nikt nie ograniczał mocy jego skojarzeń, co pozwalało mieć nadzieję, że nie będziemy na niego czekać w każdej kolejce. Faktycznie, osobą, na którą czekaliśmy teraz najdłużej okazała się Martyrka (a więc już wiadomo, kto wcześniej był największym opóźniającym), która była teraz w parze z młodym Kubą.

To, że grało mi się lepiej niż poprzednio wynikało między innymi z faktu, że przy tak dużym stole drużyny mogły rozsiąść się daleko od siebie i wreszcie nikt nie zaglądał nam w karty. Duże odległości miały też wadę – niektóre składy w każdej kolejce były zmuszone odbywać dalekie wędrówki, na szczęście nas to ominęło. Jeśli chodzi o rodzaj skojarzeń, cóż, też nie można powiedzieć, żebyśmy mówili z djjackiem jednym głosem – na przykład jako skojarzenie do „Wieży radości, wieży samotności” spośród siedmiu zgłoszonych kart wybrałbym raczej tę z samotną księżniczką tańczącą na szczycie pojedynczej budowli niż pole gęsto porośnięte latarniami morskimi; tym razem udało mi się przekonać djjacka – niestety… Dla odmiany przy „Again” nie dał się przekonać do postawienia na kolumnę żołnierzy wychodzącą w takt z wnętrza metronomu – też niestety, chociaż już nie tak bardzo, bo dzięki temu nikt nie zgadł prawidłowej odpowiedzi i zgłaszająca to hasło drużyna nie dostała punktów. Bardzo się za to zdziwiłem, że ktoś przy tym haśle postawił na naszą kartę z ruinami miasta zbudowanego na piasku przesypującym się w klepsydrze – była to jedna z kart, które chomikowaliśmy od początku gry, zupełnie nie mając pojęcia, jak się jej pozbyć…

Bardzo dobrze za to porozumieliśmy się przy wyborze własnego utworu – widząc namydloną świnkę zażywającą kąpieli w wannie, wahaliśmy się tylko między „I Wanna Dance with Somebody” i „All I Wanna Do”, ostatecznie wybraliśmy to drugie jako bardziej nieokreślone. Trochę byliśmy rozczarowani, że nawet te dwie drużyny, które trafnie zidentyfikowały kartę, nie rozpoznały właściwego klucza.

Nasz końcowy wynik nie był może jakiś szczególnie fatalny, ale na pewno do czołówki było nam daleko. Wielkie gratulacje zaś należą się atram842 – już wiadomo, komu drużyna przedpołudniowych zwycięzców zawdzięczała swój sukces.

Jeśli chodzi o nagrody, LLucky wprowadził skomplikowany system uwzględniający udział poszczególnych osób w różnych konkursach i wyliczający na tej podstawie wynik punktowy. Nagroda przypadała każdemu najwyżej jedna, w przeważającej większości były to płyty, z tym że osoby o najlepszym wyniku mogły wybierać z puli jako pierwsze. Wydaje mi się, że w systemie LLucky’ego musiał być jakiś przekręt – chociaż tym razem żadnych sukcesów nie odnotowałem, znalazłem się na liście zwycięzców niespodziewanie wysoko, na tyle że miałem jeszcze do wyboru „Muzykę ciszy”. Następna w kolejności neon.ka była już tej możliwości pozbawiona – musiała decydować pomiędzy Sarą Brylewską a Luxtorpedą. Ponieważ nie wiedziała zbyt wiele o tej pierwszej wokalistce, poprosiła Yacy’ego o krótką recenzję. Yacy, czując brzemię odpowiedzialności, zaczął coś opowiadać niezbyt składnie, w wyniku czego przerwała mu, biorąc Luxtorpedę (ale następnego dnia rano widziałem ją z płytą Sary Brylewskiej w rękach, więc może zmieniła zdanie).

Ponieważ zapas przygotowanych konkursów został w ten sposób wyczerpany, godzina zaś nie zachęcała jeszcze do pójścia spać (chociaż w zwykły weekend chrapałbym o tej porze już od dawna), Miszon zaproponował, byśmy w czteroosobowym gronie rozegrali partię „Filarów ziemi” (mimo protestów Yacy’ego, który mówił, że przecież nie jest to zlot Sebastosa).

O rozgrywce nie będę się zanadto rozpisywał, bo to rzeczywiście nie to forum. W sumie spędziliśmy nad nią półtorej godziny, co przy trzech miesiącach, które zajęła wersja online, wydaje się mgnieniem. Główna lekcja, którą wtedy wyciągnąłem – nie pozwalać Sebastianowi zdobyć metalu w ostatniej rundzie – miała teraz niewielkie zastosowanie praktyczne. Za to po raz kolejny potwierdziła się zasada, że wygrywają zawsze niebieskie, chociaż tym razem Miszon wyprzedził mnie tylko jednym punktem. Spośród elementów, które umykały w wersji elektronicznej, bardzo spodobało mi się mieszanie pionków w woreczku i prawdziwe budowanie katedry – jeden element był dodawany w każdej turze. Rozemocjonowani po wciągającej rozgrywce, złożywszy planszę (dowiedziałem się, w którą przegródkę opakowania w żadnym wypadku nie wkładać kostki), stwierdziliśmy, że to dobry moment, by zażyć tak upragnionego snu.
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: wwas »

Zamiast wpadających przez okno promieni słonecznych obudziła mnie szarość. Wiadomo, pogoda została zamówiona tylko na zlot – kiedy kończyło się jedno, drugie też musiało odejść.

Poranek mijał nieśpiesznie. Po raz kolejny miałem okazję opowiedzieć historię o tym, jak trafiłem na forum i zacząłem słuchać Listy (w tej kolejności), przy czym, jeżeli będzie trzeba, następnym razem bardzo chętnie opowiem ją jeszcze raz. Potem zaś wprawiałem się we wkładaniu Tadeuszowi butów (przy okazji okazało się, że w ustach neon.ki zostałem od czasu poprzedniego zlotu zdegradowany z „wujka” do „pana”). Kajman dla odmiany próbował zwrócić na siebie uwagę Tadeusza, deklamując mu swój ulubiony wiersz, który zresztą jest nieco antyedukacyjny – uczy, że po zjedzeniu daktyli może na głowie wyrosnąć palma. Właściwie słowo „deklamować” nie jest tu najwłaściwsze, bo nie przypominam sobie, żebym widział kiedyś, by ktoś robił to z taką ekspresją. O talencie aktorskim kajmana miałem się już okazję przekonać przy okazji niektórych kalamburów (zwłaszcza zapadło mi w pamięć „Zombie” w Toruniu), nie przypuszczałem jednak, że jest on aż tak porażający. Byłem pod wrażeniem staranności, z jaką pokazywał, komu z nas wyrosło na głowie wspomniane drzewo, a przy słowach „wyszedłem z domu tylko na chwilę”, opuścił salę i zamknął za sobą drzwi. W pełnym rozwinięciu skrzydeł przeszkodziło mu tylko, że żadna z obecnych zlotowiczek nie miała na sobie spódnicy...

Tymczasem LLucky ostatecznie zamykał kwestie finansowe – co prawda pierwszy raz od dawna oznaczało to dla mnie nie zwrot kosztów, ale konieczność dopłaty, jednak bardzo zdziwiło mnie, jak niewielką kwotę muszę dołożyć (może niech LLucky częściej robi zakupy…). Yacy wyjaśniał, dlaczego scena odejścia Krystyny Lubicz z „Klanu” nie zdołała go wzruszyć, a TomaszBr kilkakrotnie poganiał kajmana, tłumacząc, że jego bagaże wciąż pozostają niespakowane, a przecież pociąg odjeżdża już zaraz.

Kiedy kajman, djjack, jollyroger72 i TomaszBr odjechali pociągiem przed 11, w budynku zrobiło się przeraźliwie pusto. Kertoip z adamerią zdążyli już wybyć skoro świt, tak że nawet ich nie widziałem, Dekodi z synem też zniknęli w tajemniczych okolicznościach (początkowo wydawało się, że jeszcze śpią, kiedy jednak zapukałem do ich pokoju, okazało się, że nikogo w nim nie ma). Nie obcowaliśmy z tą pustką zbyt długo – po szybkim uporządkowaniu bagaży (chociaż teraz już nikt nikogo nie poganiał) ostatnia pozostała ósemka opuściła gościnne progi Małego Białego Domku. Yacy z Martyrką wsiedli do swojego samochodu, zastanawiając się przy tym, którą spośród aptekodrogerii odwiedzić po drodze. Tadeusz po niezbyt głośnych protestach pozwolił się posadzić w wózku, którym wraz z neon.ką ruszył na jakieś umówione spotkanie w centrum Otwocka. Niestety, z powodu zbliżającej się godziny spotkania, neon.ka nie zdołała pożegnać się z LLuckym, który właśnie finalizował rozliczenia finansowe z kierowniczką. Gdy skończył, na placu boju pozostali już tylko kamil_snk i atram842. Chociaż miał do dyspozycji aż cztery miejsca w samochodzie, z powodu wczorajszej awarii z fantą na tylnym siedzeniu, nie śmiał zaproponować im podwiezienia, toteż wkrótce ruszyli w stronę stacji. Ja miałem więcej szczęścia – usiadłszy na przednim siedzeniu, spokojnie dałem się podwieźć niemal pod drzwi domu (podobnie jak ja podwiozłem LLucky’ego po poprzednim zlocie).

Tak więc oto kolejny zlot dobiegł końca i… już po paru dniach zacząłem tęsknić. A to oznacza, że…
Awatar użytkownika
neon.ka
Posty: 4312
Rejestracja: pt sie 03, 2007 8:00 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: not. 436, 30.06.1990
Lokalizacja: warszawa

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: neon.ka »

Swietnie sie czyta - jak zawsze! I nigdy nie wyjde z podziwu jak Ty to zapamietujesz...
No ale czas spac - bo za pare godzin glowa Tadeusza uniesie sie znad poduszki... ;-)

[EDIT: o, w czasie mojego czytania zdazyles wkleic reszte opowiesci - zaraz nadrobie, bo skonczylam na wstepie do obiadu :-) ]
Awatar użytkownika
bobby-x
Posty: 9881
Rejestracja: pt lis 11, 2005 5:00 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: czerwiec 1983
Lokalizacja: Powiat Otwocki, Mazowiecki Park Krajobrazowy
Kontakt:

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: bobby-x »

wwas pisze:To może w ramach prezentu urodzinowego:


Przez następne kilkanaście minut naszym głównym zajęciem było wyszukiwanie wzrokiem znajomych twarzy, a kiedy któraś z nich ukazywała się na horyzoncie – intensywne machanie i wysyłanie fluidów telepatycznych, by zechciała skierować spojrzenie w naszą stronę. Nie zawsze działało – zanim zauważył nas ku3a, zdążył minąć pół placyku, a trasa, którą przybył ku nam djjack miała kształt dużego półkola. darek49 i kamil_snk poradzili sobie nieco łatwiej, ten ostatni uraczył nas na powitanie opowieścią o popsutej skrzyni biegów w autobusie i trzygodzinnym czekaniu na następny kurs. Kiedy skończył na dłuższą chwilę zapanowało ogólne milczenie (no tak, widać, że forum przeżywa kryzys), nawet akompaniament z tyłu ucichł – widocznie niedoszły perkusista The Fallen Rag wyczuł zbliżającego się kajmana i nie chciał narazić się na druzgocącą krytykę.
Zbyt krótko byłem na zlocie aby zapytać jak tam forumowa choroba się rozwija, dostali forowicze już antybiotyki czy Forowe zdrowie jest marne?
Czy wwas nie jest aby robocopem z kamerką w oku, postanawiam, że w ten weekend z miłą chęcią przeczytam całą relację. Z góry polecam wszystkim wahającym się czy może choć raz w życiu przyjechać na zlot.
LLucky
Posty: 5039
Rejestracja: wt lip 15, 2008 3:35 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: ?

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: LLucky »

wwas pisze:„Wilkołak” – było to nawiązanie do powieści niegdyś czytanej w Trójce (oczywiście wszyscy pamiętają), w której pojawiał się wilkołak Garou…
Niepra: "Garou" to nie imię konkretnej postaci, będącej wilkołakiem, tylko słowo "garou" oznacza po francusku wilkołaka, a ja opisałem tylko, w jaki sposób dowiedziałem się o tym znaczeniu. Część z was (wwas? ;) ) mogła też w ten sposób o tym usłyszeć, więc mieliście szansę na odgadnięcie, a zagadka była akurat zgodna ze słownikiem, a niekoniecznie z moimi pokrętnymi skojarzeniami. ;)
Zresztą przecież powszechnie wiadomo ( ;) ), że "Garou" to pseudonim sceniczny, a nie imię, podobnie jak "Lana del Rey". Tylko z Ayo jest odwrotnie, bo to jest jej faktyczne imię, które faktycznie oznacza "radość", o czym Niedźwiedź (to z kolei pseudonim) mówił nieraz na antenie.
Ostatnio zmieniony sob cze 28, 2014 12:08 pm przez LLucky, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Miszon
Posty: 15261
Rejestracja: pn lis 13, 2006 12:18 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: 640
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: Miszon »

Gra w mafię co prawda nie wiąże się bezpośrednio z Listą (i w przeciwieństwie do Dixita trudno byłoby ją zmodyfikować tak, żeby zaczęła)
Tak się składa, że ja przygotowałem takową modyfikację, jednak nie było chętnych by w nią zagrać (a raczej byli, ale zostali przegłosowani przez osoby chcące grać w Dixita, a potem stwierdziłem że nie po to 4/5 mojego plecaka zajmowały Filary Ziemi, by w końcu ich nie użyć).
Także niestety zawita ona najwcześniej na Zlocie za rok (bo jesienią się raczej nei wybieram).
LLucky
Posty: 5039
Rejestracja: wt lip 15, 2008 3:35 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: ?

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: LLucky »

wwas pisze:Tymczasem LLucky ostatecznie zamykał kwestie finansowe – [...] bardzo zdziwiło mnie, jak niewielką kwotę muszę dołożyć (może niech LLucky częściej robi zakupy…)
To nie kwestia zakupów, tylko niskiej ceny noclegu i zerowej ceny sali w Sarence / Małym Białym. Obiecuję, że następnym razem będzie drożej. 8)
Awatar użytkownika
Miszon
Posty: 15261
Rejestracja: pn lis 13, 2006 12:18 pm
Listy Przebojów Trójki słucham od: 640
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: Miszon »

Gdy zapowiedziano „Lights in the Night” Flash and the Pan, było dla mnie zupełnie oczywiste, że zgłaszającym jest Miszon i bardzo się dziwię, że nikt inny na niego nie wskazał (no ale mnie było najłatwiej, bo siedziałem tuż obok).
A nie prawda że nikt, bo pierwszy odgadł bez wahania adameria.
Awatar użytkownika
wwas
Posty: 2462
Rejestracja: wt paź 13, 2009 2:53 pm

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: wwas »

Miszon pisze:pierwszy odgadł bez wahania adameria.
Nie zgadzam się - ja byłem pierwszy ;)
Awatar użytkownika
Martyr
Posty: 9252
Rejestracja: ndz gru 31, 2006 7:38 pm
Lokalizacja: Elbląg

Re: XVII zlot Forum: 30 V - 1 VI 2014 r.

Post autor: Martyr »

bobby-x pisze:To dla Martyr trzy całuski :)
bardzo mi miło :)
neon.ka pisze:No, to ja też życzę Wam z opóźnieniem - obecności na wszystkich kolejnych zlotach. :-)
dziękuję :)
wwas pisze:To może w ramach prezentu urodzinowego:
:D wszystkiego jeszcze nie przeczytałam, ale w wolniejszej chwili może się uda nadrobić.
ODPOWIEDZ